Problemy z nastolatkami
Moderator: Moderatorzy po adopcji
-
- Posty: 157
- Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15
Re: Problemy z nastolatkami
Ooo, to ciekawe, taniec nowoczesny ...
Moja córka wygląda na jedną z tych, u których "etap koński" raczej się nie zakończy prędko, albo wcale się nie zakończy. Co do upadków, to swego czasu nie pytałam jej "czy spadłaś dziś z konia" tylko "ile razy spadłaś dziś z konia" Cóż, to taki sport, trudno.
Jej własny koń jest wyjątkowo narowisty i "niegrzeczny". Ale córka chciała, żebyśmy go kupiły, "bo go kocha". Jej już raczej nie zrzuca, tylko czasem kopnie tu i ówdzie. Ale zrzuca jej koleżanki, co jest pewną przeszkodą w wynajmowaniu im go na jazdy .
Czasem żartuję, że ta klacz jest taka sama jak moja córka - wielka i niegrzeczna .
Coś w tym jest, bo nawet umaszczenie konia i kolor włosów mojej córki są podobne
Moja córka wygląda na jedną z tych, u których "etap koński" raczej się nie zakończy prędko, albo wcale się nie zakończy. Co do upadków, to swego czasu nie pytałam jej "czy spadłaś dziś z konia" tylko "ile razy spadłaś dziś z konia" Cóż, to taki sport, trudno.
Jej własny koń jest wyjątkowo narowisty i "niegrzeczny". Ale córka chciała, żebyśmy go kupiły, "bo go kocha". Jej już raczej nie zrzuca, tylko czasem kopnie tu i ówdzie. Ale zrzuca jej koleżanki, co jest pewną przeszkodą w wynajmowaniu im go na jazdy .
Czasem żartuję, że ta klacz jest taka sama jak moja córka - wielka i niegrzeczna .
Coś w tym jest, bo nawet umaszczenie konia i kolor włosów mojej córki są podobne
-
- Posty: 157
- Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15
Re: Problemy z nastolatkami
Tak, i to jest bardzo ważny aspekt wychowawczy, jak widzę na przykładzie swojej córki. Ona w "końskich sprawach" staje się DOROSŁA - jest konsekwentna, odpowiedzialna. Na bok idzie "unikanie wysiłku". Żle się czuła, koleżanka zadzwoniła - nie radzę sobie z twoim koniem! Buch na rower i do stajni - a to co najmniej 10 kilometrów. Na bok idzie zniechęcenie i brak wiary w siebie: czegoś koń nie chce zrobic - Ania będzie próbować różnymi sposobami, czy to mróz, czy upał. Na bok idzie nieumiejetność planowania i "życie dniem dzisiejszym" - planuje, czego w danym momencie klacz nauczyć i kiedy ewentualnie ją zapłodnić, żeby miała młode. Problemy w kontaktach międzyludzkich idą na bok, jeśli trzeba ustalić coś związanego z koniem. Większość kieszonkowego idzie na konia, choć Ania mogłaby sobie kupić co innego.omilka pisze: Jednak to nie tylko koszty, ale odpowiedzialność za zwierzę.
To jest dla mojej Ani taka "hipoterapia" - tylko nie jest to rehabilitacja fizyczna, a psychiczna.
-
- Posty: 157
- Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15
Re: Problemy z nastolatkami
Moja córka chcała jeździć konno, odkąd ją mam. Ale po pierwsze, nie wyobrażałam sobie jej w kontakcie z koniem - wg. mojej oceny była taka dziecinna i niekonsekwentna . Po drugie - wtedy nie wiedziałam nic o RAD i mówiłam jej, że pójdzie na jazdy, "jak będzie grzeczna" - co oczywiście, z wiadomych względów, nie następowało. W końcu się złamałam - z litości czy miłości, nie potrafię ocenić. Na tydzień przed jej 10. urodzinami zabrałam ją na pierwszą jazdę. Trener był zaskoczony, jak dobrze jej idzie (nie musiała w ogóle jeżdzić na ląży, a galopować zaczęła po 0,5 roku od tej pierwszej jazdy) - podobno innym dzieciom, które uczył, szło o wiele gorzej. Po jakimś czasie córka przyznała mi się, że już wcześniej, raz czy dwa, jeździła konno - ktoś zasponsorował wyjazd na konie dzieciom z jej domu dziecka - i wtedy przekonała się, że to jest to, co zawsze chciała robić. Gdyby wyznała mi to wcześniej, nie czekałabym tak długo z wysłaniem jej na jazdy konne.
-- 12 lip 2012 01:17 --
I jeszcze dodam coś...
Kiedy moja córka miała 11 lat, wybrałyśmy się na wczasy w okolice Ełku. No i moja Ania oczywiście chiała tam jeździć konno. Więc wybrałyśmy się do stadnimy w Ełku i wykupiłam jej tam jazdę "w teren" (z instruktorką) - czyli "to, co tygrysy lubią najbardziej". Wszystko w pożądku, Ania zadowolona. A po jeżdzie przychodzi do mnie instruktorka i mówi: Coś mi się tu nie zgadza - Ania mówi, że jeżdzi konno od 16 miesięcy, ale to chyba nieprawda. Ja na to, że owszem, prawda. A instruktorka na to: ależ proszę pani, ten koń boi się ciężarówek, zobaczył ciężarówkę i poniósł Anię - a ona go opanowała całkiem sama, bez mojej pomocy! To jest niemożliwe po 16 miesiącach jazdy, proszę pani!
A jednak było możliwe. To jest pasja i talent - BEZCENNE.
-- 12 lip 2012 01:17 --
I jeszcze dodam coś...
Kiedy moja córka miała 11 lat, wybrałyśmy się na wczasy w okolice Ełku. No i moja Ania oczywiście chiała tam jeździć konno. Więc wybrałyśmy się do stadnimy w Ełku i wykupiłam jej tam jazdę "w teren" (z instruktorką) - czyli "to, co tygrysy lubią najbardziej". Wszystko w pożądku, Ania zadowolona. A po jeżdzie przychodzi do mnie instruktorka i mówi: Coś mi się tu nie zgadza - Ania mówi, że jeżdzi konno od 16 miesięcy, ale to chyba nieprawda. Ja na to, że owszem, prawda. A instruktorka na to: ależ proszę pani, ten koń boi się ciężarówek, zobaczył ciężarówkę i poniósł Anię - a ona go opanowała całkiem sama, bez mojej pomocy! To jest niemożliwe po 16 miesiącach jazdy, proszę pani!
A jednak było możliwe. To jest pasja i talent - BEZCENNE.
- kasyda
- Posty: 113
- Rejestracja: 15 sie 2007 00:00
Re: Problemy z nastolatkami
babcianasza miło że piszesz. Gdzieś czytałam, że masz adoptowane wnuki (już chyba takie starsze), napiszesz coś o nich? Ja mam małolaty, ale chętnie dowiaduję się różnych rzeczy na przyszłość. Pewnie Twoje spostrzeżenia będą cenne nie tylko dla mnie
-
- Posty: 157
- Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15
Re: Problemy z nastolatkami
Babcianasza nie pisze, to ja napiszę.
Chciałabym podzielić się z Wami przeżyciami, jak to jest, gdy mija ten "osiowy" objaw traumy (czy RAD? to się przecież wiąże). A mianowicie - KONTROLA.
Mojej córce to przeszło ok. 0,5 roku temu. Skończyło się podczytywanie na boku moich SMS-ów (pod pretekstem "pogrania na komórce"), skończyło się wypytywanie, gdzie jestem, co robię, kiedy wrócę; podsłuchiwanie moich rozmów ze znajomymi "bo może znowu mówisz o mnie i mnie obgadujesz". Ania już się nie boi, że zrobię cokolwiek "przeciwko niej" (w jej odczuciu). A ja daję jej coraz więcej samodzielności, bo zwyczajnie widzę, że do tego dorosła. Pozwalam samodzielnie podejmować decyzje - np. na jaki obóz/kolonie i kiedy chce pojechać, czy pójść do PPP, czy oddać decyzję PPP do szkoły, czy uczyć się religii czy etyki. To nie jest obojętność z mojej strony (ani "zwalanie odpowiedzialności na dziecko"), bo:
1. Zawsze mówię, jakie jest moje zdanie na dany temat.
2. Zawsze mówię, że jeżeli nie będzie umiała albo nie będzie chciała sama podjąć decyzji, podejmę ją za nią. A jeżeli będzie chciała pomocy abo rady, służę nią.
W świetle prawa te decyzje mogłabym podjąć sama, ale nie chcę z tego prawa korzystać, jeśli nie jest to konieczne. Zawsze jednak prawo daje mi tą "furtkę", że mogę zrobić po swojemu - ale Ania już się nie obsesyjnie nie obawia, że to zrobię bez informowania jej o tym.
Odczuwam dużą ulgę, od kiedy Ania nie stosuje już tej kontroli. Jest w takim wieku, kiedy rodzice zdrowych, biologicznych dzieci łagodnie przechodzą od narzucania im swojej woli do respektowania (mam nadzieję, że świadomych) decyzji dzieci. To jest już JEJ ŻYCIE (mojej Ani). Ja mogę tylko WSPIERAĆ.
Wiecie, jakie to fajne :P ?
Chciałabym podzielić się z Wami przeżyciami, jak to jest, gdy mija ten "osiowy" objaw traumy (czy RAD? to się przecież wiąże). A mianowicie - KONTROLA.
Mojej córce to przeszło ok. 0,5 roku temu. Skończyło się podczytywanie na boku moich SMS-ów (pod pretekstem "pogrania na komórce"), skończyło się wypytywanie, gdzie jestem, co robię, kiedy wrócę; podsłuchiwanie moich rozmów ze znajomymi "bo może znowu mówisz o mnie i mnie obgadujesz". Ania już się nie boi, że zrobię cokolwiek "przeciwko niej" (w jej odczuciu). A ja daję jej coraz więcej samodzielności, bo zwyczajnie widzę, że do tego dorosła. Pozwalam samodzielnie podejmować decyzje - np. na jaki obóz/kolonie i kiedy chce pojechać, czy pójść do PPP, czy oddać decyzję PPP do szkoły, czy uczyć się religii czy etyki. To nie jest obojętność z mojej strony (ani "zwalanie odpowiedzialności na dziecko"), bo:
1. Zawsze mówię, jakie jest moje zdanie na dany temat.
2. Zawsze mówię, że jeżeli nie będzie umiała albo nie będzie chciała sama podjąć decyzji, podejmę ją za nią. A jeżeli będzie chciała pomocy abo rady, służę nią.
W świetle prawa te decyzje mogłabym podjąć sama, ale nie chcę z tego prawa korzystać, jeśli nie jest to konieczne. Zawsze jednak prawo daje mi tą "furtkę", że mogę zrobić po swojemu - ale Ania już się nie obsesyjnie nie obawia, że to zrobię bez informowania jej o tym.
Odczuwam dużą ulgę, od kiedy Ania nie stosuje już tej kontroli. Jest w takim wieku, kiedy rodzice zdrowych, biologicznych dzieci łagodnie przechodzą od narzucania im swojej woli do respektowania (mam nadzieję, że świadomych) decyzji dzieci. To jest już JEJ ŻYCIE (mojej Ani). Ja mogę tylko WSPIERAĆ.
Wiecie, jakie to fajne :P ?
- madhag
- Posty: 194
- Rejestracja: 05 gru 2009 01:00
Re: Problemy z nastolatkami
Dla mnie to dziala tak. Im wiecej mlody sie ze mna kontaktuje w czasie wyjazdu, tym gorzej sobie radzi. To taki miernik. Mysle, ze to taka nasza "umowa", nigdy nie wypowiedziana. Jak nie pisze, to wszystko jest w najlepszym porzadku.
-
- Posty: 157
- Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15
Re: Problemy z nastolatkami
To na pewno zależy od charakteru dziecka. Moja Ania często dzieli się ze mną radosnymi przeżyciami z wakacji. I stara się mówić zwięźle i o tym, co - jak przypuszcza - może mnie zainteresować.
-
- Posty: 397
- Rejestracja: 16 lip 2013 16:10
Re: Problemy z nastolatkami
Taka tu zapanowała cisza. Czy przez dwa lata żadne dziecko nie weszło w wiek nastolatków? A może nie sprawiają żadnych problemów związanych z wczesnodziecięcą traumą lub integracją tożsamości?
- madhag
- Posty: 194
- Rejestracja: 05 gru 2009 01:00
Re: Problemy z nastolatkami
Moj juz na szczescie powoli wychodzi
Musze przyznac, ze zaczyna sie zachowywac jak czlowiek i jest stosunkowo ogarniety.
Nawet czasami cos sensownego powie, ha ha.
Musze przyznac, ze zaczyna sie zachowywac jak czlowiek i jest stosunkowo ogarniety.
Nawet czasami cos sensownego powie, ha ha.
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Re: Problemy z nastolatkami
taaaaa. koszmarny czas nastolatka nastał i u nas.
czasem mam wrażenie, że K ma ZAD. Raz koszmar, raz do rany przyłóż.
pocieszenia mi trzeba!!!
pocieszy ktoś weterankę bocianową?
kasiavirag
czasem mam wrażenie, że K ma ZAD. Raz koszmar, raz do rany przyłóż.
pocieszenia mi trzeba!!!
pocieszy ktoś weterankę bocianową?
kasiavirag
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
-
- Posty: 14478
- Rejestracja: 13 gru 2004 01:00
Re: Problemy z nastolatkami
kasiavirag pocieszam , może sie odwzajemnisz, gdy będzie potrzeba
Synku, nie mógłbyś być bardziej mój
01.2005
W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć
-
- Posty: 2028
- Rejestracja: 19 paź 2005 00:00
Re: Problemy z nastolatkami
Ja mam tylko nadzieję, że moje dzieci nie wywiną połowy tych numerów, które ja wykonałam w wieku nastoletnim
Pocieszam cię tym, że bunt nastolatka podobno świadczy o zdrowych relacjach w rodzinie.
I.
Pocieszam cię tym, że bunt nastolatka podobno świadczy o zdrowych relacjach w rodzinie.
I.
-
- Posty: 276
- Rejestracja: 29 cze 2006 00:00
Re: Problemy z nastolatkami
Bunt nastolatka w rodzinie biologicznej a RAD w rodzinie adopcyjnej czy zastepczej to zupelnie różne rzeczy.
-
- Posty: 2028
- Rejestracja: 19 paź 2005 00:00
Re: Problemy z nastolatkami
No wiem , ale nie wszystkie nasze dzieci mają RAD.
-
- Posty: 276
- Rejestracja: 29 cze 2006 00:00
Re: Problemy z nastolatkami
Jasne, ze nie. Ale problem jest.