Adopcja dziecka z rodziny zastepczej

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
Awatar użytkownika
Luczki
Posty: 2
Rejestracja: 10 cze 2007 00:00

Adopcja dziecka z rodziny zastepczej

Post autor: Luczki »

Witam wszystkich serdecznie! :lol:
Od ponad pol roku czytam forum bociana i probuje wylapac wszystie informacje, ktore moga mi w mniejszym lub wiekszym stopniu pomoc. Na chwile obecna moja sytuacja o ktorej wam napisze troszke sie rozjasnila lecz nadal brak w niej kolorow. Moze wy Kochani bedziecie mogli na podstawie swoich doswiadczen podac mi pomocna dlon lub dac jakiekolwiek wskazowki.

...Wszystko zaczelo sie dwa lata temu kiedy zaczalem swoj wolontariat w domu dziecka. Tam oprocz wszystkich 70 dzieciaczkow spotkalem chlopca (obecnie 8 lat), ktory na poczatku zbudowal wokol siebie niesamowice "twardy mur". Nikt nie mogl do niego w zaden sposob dotrzec, bowiem byl od malego pozostawiony sam sobie (w wieku 6 lat jezdzil samodzielnie tramwajami). Nie byl nauczony zadnych podstawowych zasad dobrego wychowania a okazywanie uczuc bylo dla niego abstrakcja.

W miare czasu zaczal sie przelamywac a jedyna osoba, ktora miala na niego wplyw bylem ja - zwykly wolontariusz. Z dnia na dzien mowil coraz wiecej rzeczy ze swojej przeszlosci, ktora niestety byla bardzo smutna. Zaczal okazywac swoja sympatie i stawal sie bardziej uczynny i pomocny dla innych dzieci z osrodka. Jedyna rzecza na jaka nie "zezwalal" bylo siedzenie innego dziecka na moich kolanach...to bylo miejsce zarezerwowane na stale :) byl bardzo zaborczy ale tylko w ten sposob na poczatku okazywal swoje uczucia.

W wakacje (po 2 miesiacach) nawet nie chcial jechac nad morze bo stwierdzil ze nie bedzie mnie widzial i nie chce sie ze mna rozstawac...Ja tez nie ukrywalem uczuc wzgledem niego, bo widzialem w nim niesamowity potencial i jest to naprawde wspanialy dzieciak. Z czasem go bardzo pokochalem i nawet gdy trafil do "biologicznej" rodziny zastepczej mialem i mam do tej pory z nim kontakt.

W zeszlym roku gdy zmienilem prace przez 2 miesiace byl ze mna codziennie. Odbieralem go ze szkoly, zaprowadzalem, razem odrabialismy lekcje...generalnie caly wolny czas spedzalismy razem. Wujostwo nie mialo nic przeciwko a on byl przeszczesliwy gdy byl ze mna.

Przelomem okazal sie wspolny wyjazd w gory kiedy to po raz pierwszy powiedzial do mnie "tato"...nie ukrywam ze mnie zamurowalo ale chyba kazdemu nogi by zmiekly :wink: Bylo mi niesamowicie milo i o malo co sie nie poplakalem. Oczywiscie nie obylo sie bez rozmowy, podczas ktorej wytlumaczylem mu wszystko i wypytalem dlaczego? Byl pewny tego co mowil i stwierdzil ze tak mnie traktuje i tak juz bedzie do mnie mowic. Wtedy powaznie zaczalem myslec o tym zeby go zaadoptowac.
Nie namyslajac sie dlugo postanowilem poszukac lepszej pracy, dzieki ktorej bede moglbym spelnic nasze marzenie. Zostalem zatrudniony w irlandzkiej firmie jako grafik komputerowy lecz na stale jestem w Polsce. Drugim krokiem jaki postanowilem wykonac byla rozmowa z wujostwem na temat adopcji. Byl to dlugi i szczegolowy dialog, ale wynik spowodowal lzy radosci na mojej twarzy. Ciocia i wujek zgodzili sie i powiedzieli ze udziela mi tak duzego wsparcia jak tylko beda mogli. Swoja odpowiedz umotywowli tym, ze widza jak dziecko mnie kocha, jak jest ze mna silnie zwiazane, a takze sa pewni ze bede dobrym rodzicem dla niego.

Obecnie przygotowuje sie do rozmowy w niepublicznym OAO, bo w pierwszym, w ktorym bylem dwie Panie podpowiedzialy mi zebym lepiej zajal sie swoim prywatnym zyciem i znalazl sobie kobiete. A jesli chce zeby mnie przyjely do osrodka to najpierw powinienem isc do sadu czy wyraza zgode a potem jesli ta bedzie pozytywna przyjsc i sie zapisac na szkolenie. Ale oczywiscie sie nie poddaje bo to zapewne pierwsza z wielu przeszkod, ktore mnie czekaja.

To by bylo na tyle w wielkim skrocie. Jesli mozecie mi w tej sprawie pomoc prosze piszcie :)
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”