Jestem ci to winien...

Archiwum forów "muszę o tym porozmawiać"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
atjn
Posty: 10
Rejestracja: 05 gru 2006 01:00

Post autor: atjn »

Noelaa,
Nie porównuj sie, nie szukaj odniesnien.. nie maltretuj sie psychicznie.
Doświadczenie mówi, że nie istnieją żadne słowa pocieszenia. Nie ma żadnej mądrowści czy to ludowej czy to duchowej, która daje recepte jak sobie z tym wszystkim poradzic.
To graniczy z cudem, ale trzeba ten punkt równowagi znaleźć gdzies w sobie. Wiem, że to jest możliwe.. On czasem gdzies sie zagubi potem wraca znowu, ale trzeba być na nim cały czas skoncentrowanym.
Z całego serca życzę, żebys go odnalazła i nigdy nie zgubiła... aż o szczęśliwego końca
anonymouse005
Posty: 3120
Rejestracja: 01 sty 1970 02:00

Post autor: anonymouse005 »

treść postu usunięta na
prośbę użytkownika
Awatar użytkownika
grażka
Posty: 141
Rejestracja: 09 gru 2002 01:00

Post autor: grażka »

taaak...staram sie zrozumiec co piszecie...staram sie jak hawana cieszyc z malych drobiazgow, staram sie wybaczyc losowi, ze jest tak a nie inaczej i ze to tak wlasnie mialo byc...nie mam dzieci i zakonczylam praktycznie walke o nie, mimo ze trzy mrozaczki czekaja w klinice. I tocze ze soba w dalszym ciagu walke co z nimi zrobic...Rozpadł sie moj zwiazek, zostalam praktycznie sama z tlukącymi myslami czy podejsc ostatni raz (4) do ivf mając 43 lata czy oddac mrozaczki do adopcji...bo marzenia pozostaja w glowie dalej a rozsadek mowi" przestan...zyj innymi sprawami. Tak mialo byc!" Trudno jest zyc na nowo, choc wiem, ze tak trzeba...I nie ruszaja mnie juz kobietki w ciąży, ciesze sie z nowonarodzonych dzieci, a na bociana wchodze, zeby moze gdzies odnależć dawnych przyjacioł, bo na szczescie "stara gwardia" pisze na innych watkach:) tych szczęśliwszych...I cieszyc sie ich szczesciem...I zyję...choc nie do konca sie z tym pogodzilam, wiem ze czasem nie ma wyboru...Ale najwazniejsze, to chyba własnie nie tracic nadziei i nie opuszczac z bezsilnosci rąk...tego wam zycze z calego serca...
anonymouse005
Posty: 3120
Rejestracja: 01 sty 1970 02:00

Post autor: anonymouse005 »

treść postu usunięta na
prośbę użytkownika
Awatar użytkownika
grażka
Posty: 141
Rejestracja: 09 gru 2002 01:00

Post autor: grażka »

Hawano...nie tracic nadziei i nie opuszczac z bezsilnosci rak...to oznacza wedlug mnie wlasnie to co piszesz...zeby brak dzieci nie odebral nadziei, ze jeszcze duzo dobrego nas w zyciu czeka, ze przeciwnosci losu i brak spelnienie niektorych naszych pragnien, nawet tych najwiekszych i najskrytszych nie doprowadzily do totalnego zablokowania radosci z tych mniejszych sukcesow io radosci...ja kiedys tak mialam,ze jak tylko mnie cos dobrego spotykalo, cieszylam sie tym chwile a zaraz potem myslala: "no takwszystko pieknie, ale bylo by cudowniej gdybym jeszcze mogla miec dzieci" dzis tak nie mysle..najwyzej jakas mgielka przez rozum przelelci, ale to juz tylko mgielka...staram sie widziec swiat milej, radosniej mimo pewnych niespelnionych marzen...zeby wlasnie nie obudzic sie pewnego dnia z poczuciem bezpowrotnie zmarnowanego czasu...i trzeba sie cieszyc tym co mamy i dostrzec to co mamy a nie plakac nad tym czego poki co miec nie mozemy. Tak? wszystkim tego zycze...:)
anonymouse005
Posty: 3120
Rejestracja: 01 sty 1970 02:00

Post autor: anonymouse005 »

treść postu usunięta na
prośbę użytkownika
Awatar użytkownika
atjn
Posty: 10
Rejestracja: 05 gru 2006 01:00

Post autor: atjn »

Ponieważ wątek naturalnie umiera, w profilu dodaje kontakt do mnie ;) jesli choć jedna będzie mnie potrzebowala to czekam :)

a tymczasem znikam i zachęcam inne osoby, ktore juz skończyły swoja droge- niezależnie od tego czy skończyła się ona sukcesem, czy poprostu wymagała przewartościowania pewnych spraw na nowo- niezależnie od tego zachecam was do dzielenie się swoim doświadczeniem...

niech to pomoże choć jednej osobie, a będzie warto

pozdr
Akitka
Posty: 1169
Rejestracja: 20 lis 2006 01:00

Post autor: Akitka »

grażka, hawana, ja staram się dopiero/?/ około 3 lat, przez półtora roku całkiem na luzaka, ale teraz jest co raz gorzej. Co raz mniej rzeczy mnie cieszy, trudno mi cokolwiek planować, np wakacje no bo może będę w ciąży albo będę miała transfer i tak czuję się przez to w zawieszeniu. Staram się jak mogę tak nie myśleć, np wakacje zaplanuję, jak trzeba będzie to wpłacę zaliczkę, najwyżej przepadnie jeśli okaże się, że naprawdę nie będę mogła jechać. Czuję straszną presję upływającego czasu, niedługo stuknie mi 36 lat i w tym roku zamierzam naprawdę intensywnie powalczyć, zrobić wszystko co się da a potem nie wiem, może adopcja, nie chciałabym sobie zamknąć do niej drogi z powodu wieku /mąż jest ode mnie starszy o 3 lata/, ale z drugiej strony nie wiem czy chciałabym mieć adoptowane dziecko. Czy myślałyście w którymś momencie o adopcji?
Awatar użytkownika
beatkalk
Posty: 720
Rejestracja: 04 sty 2007 01:00

Post autor: beatkalk »

atjn pisze:Ponieważ wątek naturalnie umiera, w profilu dodaje kontakt do mnie ;) jesli choć jedna będzie mnie potrzebowala to czekam :)

a tymczasem znikam i zachęcam inne osoby, ktore juz skończyły swoja droge- niezależnie od tego czy skończyła się ona sukcesem, czy poprostu wymagała przewartościowania pewnych spraw na nowo- niezależnie od tego zachecam was do dzielenie się swoim doświadczeniem...

niech to pomoże choć jednej osobie, a będzie warto

pozdr
dla mnie to jest bardzo zachecajace to co piszesz bo czasem sa takie chwile ze czlowiek wymienka
http://picasaweb.google.com/beatkalk/Mam2Latka#
Awatar użytkownika
atjn
Posty: 10
Rejestracja: 05 gru 2006 01:00

Post autor: atjn »

No to wątek hop do góry :) to działa
Awatar użytkownika
monroe
Posty: 448
Rejestracja: 08 mar 2007 01:00

Post autor: monroe »

atjn pisze:Magraf,
Pamietam co powiedzila nam lekarz - "moi drodzy, nie kupujemy dziecka.. nie robimy dziecka... czekamy na dziecko i zyjemy poprostu"
Bardzo mi się podoba to powiedzenie i myślę, że jest trafione w 10!!!!!!
Mój Kochany Aniołek 23.02.07 [*]
02.06.08 zostałam Mamusią pięknej Pannicy Natalii Anny waga 3450 i 58 cm
Poród to przyjemność nowego życia......... ;)
Awatar użytkownika
darkeyed
Posty: 66
Rejestracja: 29 kwie 2007 00:00

Post autor: darkeyed »

atjn to co piszesz jest tak prawdziwe że chce się wyć ... ciężko jest zapewne dojść do tego wszystkiego gdy człowiek jeszcze nie wie czy się uda .......

ale zapewne dla każdego kto pogodził się z losem i żył tak jak ty - dane jest to szczęście w nagrodę

ja miewam chwile gorsze i chwile lepsze ... chwile gdy nie myślę o tym w ogóle i gdy wyję nocami ... problemy i myśli które kłębią się po głowie ... problem leży całkowicie po mojej stronie ... połówek wspiera kocha pomaga ... ale te myśli które nie dają spokoju błądzą w większości po mojej głowie ... nie jest wcale tak łatwo się odciąć i on czasem tego nie potrafi zrozumieć ... ostatnio dużo rozmawiamy ... myślę że w końcu zrozumie ... on ma takie podejście jak ty ... żyć, carpe diem ... cieszyć się chwilą bo życie jest tak krotkie ... może to lepiej bo gdyby i jeszcze on rozpaczał i ubolewał nad brakiem dziecka to chyba byłaby w jeszcze gorszej kondycji psychicznej

pozdrawiam i będę zaglądać
starania od 01.2006
PCO stwierdzone 09.2006
03.2007 HSG drożne
testy wrogości śluzu - 0 ruchomych
IUI czerwiec

--nadzieja uczy czekać pomalutku--
Awatar użytkownika
atjn
Posty: 10
Rejestracja: 05 gru 2006 01:00

Post autor: atjn »

Darkeyed, ot złoty środek. Banał którego tak poszukujemy. Nie można się poddać żadnej ze skrajności, nie można poprostu pogodzic sie i isc dalej, bo szcześciu trzeba pomóc. Ale tez nie mozna poddać się szaleństwu walki... to za czybko wypala.

Twój połówek czasem nie rozumie, ale wydaje mi się że on chce zebys czasem myslala ze nie rozumie... moze poprostu w ten spoosb szuka dystansu, nie chce sie dac zwariowac, zbyt wciagnac emocjonalnie. Może to poprostu maska, zeby sie nie odkryc, nie poddac. A moze poprostu chce ot tak poprostu życ banalnie.

Myśli cię męczą ... i nadal będą. Nie pozwól im sie tylko zdominowac. Maja przyjsc wtedy kiedy im pozwalasz.
I poprostu robcie swoje i żyjcie z dnia na dzien. Długofalowe plany tak strasznie męczą ;)
pozdrawiam jak nei wiem co :)
Awatar użytkownika
darkeyed
Posty: 66
Rejestracja: 29 kwie 2007 00:00

Post autor: darkeyed »

atjn pisze:Myśli cię męczą ... i nadal będą. Nie pozwól im sie tylko zdominowac. Maja przyjsc wtedy kiedy im pozwalasz.
I poprostu robcie swoje i żyjcie z dnia na dzien.
no teraz moją myślą przewodnią są wakacje na które jedziemy po dwóch latach przerwy 8) już nie mogę się doczekać, wyluzuję odpocznę inaczej spojrzę na życie ... a moze do tego czasu już ... 8) jak to jest zawsze sie ta myśl gdzies mi tu przyplącze :P


ale tak jak piszesz cięzko o kompromis i złoty środek ... co do półówka może rzeczywiście nie daje się temu wszystkiemu zwariować ... mam nadzieję ze los nie będzie nas zbyt długo doświadczał
starania od 01.2006
PCO stwierdzone 09.2006
03.2007 HSG drożne
testy wrogości śluzu - 0 ruchomych
IUI czerwiec

--nadzieja uczy czekać pomalutku--
Awatar użytkownika
rudolfik
Posty: 2214
Rejestracja: 28 cze 2004 00:00

Post autor: rudolfik »

pozwolę wtrącić sobie swoje 3 grosze.....
nasza droga do rodzicielstwa trwała 4,5 roku, przechodziłam przez wszystkie możliwe etapy od początkowego "chcemy dzidziusia i robimy go na wakacjach w Turcji, bo to romantycznie i pięknie wyjechać w 2 wrócic w 3" przez zastanowienie, niepokój, chwilę ostrej woli walki i totalnej rozpaczy, obojętności, akceptacji, dna itp itd. Jak widziałam mojego gina z cudownym usmiechem, że wyniki kolejnych badań są w normie, miałam ochotę go udusić. Chciałm chociaż wiedzieć DLACZEGO NIE.
w tym czasie miałam wrażenie, że nie mam juz czym oddychać, marzyłam o tym by tak jak przed staraniami stanąc zobaczyć piękny widok i poczuć ból piękna w klatce piersiowej. Były momenty, że nie cieszyło mnie nic

Co pomogło??? po pierwsze BOCIAN, po drugie (konsekwencja pierwszego) akceptacja własnej bezsilności, dałam sobie prawo bycia wściekła, płaczu itp itd.
Po 4 latach starań zobaczyłam II kreski i poroniłam, to był PRZEŁOM, rezygnacja z leczenia, po pół roku decyzja chcemy byc rodzicami adopcyjnymi. Zgłosilismy się do OA, w drodze z OA nabyłam test ciążowy, nie wiem dlaczego i po co, nic nie wskazywało na to by mógł byc pozytywny, jak zobaczyłam II krechy, po prostu nie uwierzyłam, za dwa dni powtórzyłam, potwierdziło się.... z adopcji nie zrezygnowaliśmy, drugie dziecko miało być adoptowane....ale chyba Bóg miał inne plany

Teraz jest na świecie 1,5 roczny Szymuś i..... Łukaszek z terminem przyjcia na tę stronę brzuszka na 20 maja.... o Łukasza staralismy się....DWA MIESIĄCE....CUD? TAK jak każde życie CUD
taka jest nasza historia, teraz widzę sens tego czekania itp itd, ale wiem, że to jest TERAZ , kiedy było ciężko, trudno było ten sens zauważyć....
Z całego serducha życzę WAM aby TEN SENS ukazał się i WAM
Szymonek 11.2005
Łukaszek 05.2007
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Muszę o tym porozmawiać”