Pełna rodzina, czy lepsza niż rodzicielstwo singla...

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
Anneli
Posty: 48
Rejestracja: 18 lis 2006 01:00

Post autor: Anneli »

Oj, oj... Tyle postów a każdy istotny:)

Kasiavirag dzięki za zaproszenie! :) Lubię podróże po Polsce, znam ją dobrze a ściana wschodnia jest wyjątkowo ciekawa. Mniej zamożna? To nie ma nic do rzeczy choć... Wiesz... Może jednak trochę ma? Bo ludzie gubią się w konsumpcji i zabiegani raz - żeby na konsumowanie zarobić, dwa - żeby wydać to co zarobili, przestają myśleć. Na myslenie nie ma już czasu. No i może właśnie w tym kontekście tam gdzie mniej zamożnie jest... życzliwiej? Bo życzliwość (piękne a zapomniane słowo swoją drogą:)) przecież wymaga czasu, który możemy poświęcić innym prawda? Ja jeszcze kilka lat temu nie miałam czasu by powiedzieć "dzień dobry" sąsiadom. Uff! Pasudnie było. Więc tak: jestem za edukacją psychologiczną.

Mamuchna wiesz, że do głowy mi nie przyszło, że matka samotnie wychowująca dziecko może w kimkolwiek budzić litość?! Chyba już nie dzisiaj...? A szacunek? Mamuchna, chyba trochę ci umknęło;) Na szacunek zasługuje ten kto zasługuje na szacunek. Bez względu na to czy wychowuje dziecko sam czy z parterem / partenrką, czy jest kobietą czy mężczyną. Nie sądzisz? Samotne wychowywanie dziecka nie jest gwarancją, że osoba zasługuje na szacunek. Oj, kręcę się trochę, ale jestem pewna, że wiesz co mam na myśli:)

Iskra1 witaj:) Nie wyobrażasz sobie samotnego rodzicielstwa a przecież mnóstwo ludzi wychowuje dzieci samotnie. Więc nie trzeba tutaj uruchmiać wyobraźni - wystarczy się rozejrzeć:) Myślę, że wielu się udaje świetnie sobie radzić z dziećmi w pojedynkę. W niedzielę przyjedzie do mnie koleżanka, która ma dwójkę synów 13 i 10 lat - wychowuje sama; chłopaki są świetne! Kochane, uczuciowe, w domu pomogą, dobrze się uczą, układają serwetki, wbijają gwoździe i grają w piłkę:) Natomiast jesli chodzi o rolę kobiety i mężczyzny w małżeństwie to... Chciałabym usłyszeć twoją definicję tych ról. Bo wg mnie one są płynne i jest definicji tych ról może być tyle ile małżeństw.

I jeszcze słówko: Mamuchna, wiem, że można myśleć, że osoba samotna, któa chce mieć dziecko być może szuka pseudo - zastępstwa. Ale to bardzo duży skrót myślowy. Sądzisz, że kobieta samotna tylko dlatego, że jest samotna nie może czuć instynktu macierzynskiego? Nie może pragnąć dziecka "bez zobowiązań"? Dlaczego kobiet, które żyją w stałych związkach nie podejrzewa się, że chcą sobie jakąś lukę zapełnić gdy mówią, że chcą mieć dziecko? Więc partner otwiera mi drogę do macierzyństwa (kobiecości?) a gdy jestem sama to mam zapomnieć, że jestem kobieta i jak większość kobiet mam instynkty macierzyńskie?

Nie sądzisz, że to warte zastanowienia? Kobieta sama pragnąca dziecka = kobieta, która ma problemy psychiczne i chce dzieckiem sobie coś zastąpić / ułatwić / zakleić / załatać... Kolejny streotyp?
Pozdrawiam serdecznie:)
Awatar użytkownika
mamuchna
Posty: 182
Rejestracja: 16 lip 2006 00:00

Post autor: mamuchna »

Anneli , myslę, ze za bardzo wzięłaś sobie do serca to co napisałam.
1) rozróżniłam zjawisko singielstwa i staropanieństwa bo zmieniły się czasy i zmieniło się spojrzenie na wiele rzeczy. Spostrzeżenie było bardzo ogólne i nie dotyczyło żadnej konkretnej osoby, a Ciebie tym bardziej. W ani jednym momencie nie przykleiłam Ci tego rodzaju etykiety ani nie zarzuciłam Ci poszukiwania w dziecku pseudozastępstwa. Wskazałam tylko na fakt, że takie rzeczy po prostu sie zdarzają. A od stawiania konkretnej diagnozy jest OAO. Naturalnego instynktu macierzyńskiego u kobiety samotnej również nie zakwstionowałam bo co tu kwestionowac?

2) Niestety, zapewniam Cię, że zdarzają się jeszcze ludzie (na szczęście nie z naszego pokolenia), dla których samotna matka to "ta biedna, nieszczęsliwa". Myślę, ze nic mi nie umknęło w tej kwestii. O szacunku nie będe się rozwodzic to to sprawa oczywista.

3) Pisałam równiez o tym, ze lepiej gdy dzieci z DD znajdują mamę chocby w pojedynkę niż gdy mają spędzic zycie w DD i ze warto się o to starac jeśli motywacja jest prawidłowa.

Wszystko, co dotąd pisałam było celowym budzeniem watpliwości jak takich, wskazywanie paluchem na pewne kwestie i nie było moim zamiarem absolutnie urażanie kogokolwiek. Jesli tak się stało to wszystkich, którzy mogli w któryms momencie poczuc sie urażeni - przepraszam. Nie było moja intencją podcinanie Ci skrzydeł, Anneli i zycze Ci aby wszystko szło u Ciebie w jak najlepszym kierunku :D
Awatar użytkownika
Anneli
Posty: 48
Rejestracja: 18 lis 2006 01:00

Post autor: Anneli »

Mamuchna nie podcinasz mi skrzydeł. I ty i ja wiemy na pewno, że nasze własne skrzydła są na swoim miejscu bez względu na opinie innych:)

Moje pisanie tutaj jest również li tylko "pokazywaniem paluchem" pewnych zagadnień, które są warte zastanowienia.

Ani przez ułamek sekundy nie poczułam, że jesteś przeciwko mnie. I tym bardziej ani przez chwilę nie byłam urażona:) I nadal nie jestem. Uśmiecham się do ciebie znad klawiatury i mam nadzieję, że to widzisz :D

I pozdrawiam cię bardzo, bardzo serdecznie!
Pozdrawiam serdecznie:)
Awatar użytkownika
mamuchna
Posty: 182
Rejestracja: 16 lip 2006 00:00

Post autor: mamuchna »

Pewno, że widzę!!!! ale szczerze to mnie już oczy bolą, spac mi się chce potwornie i juz znikam do wyrka. Trzymaj sie cieplutko! dobranoc!

:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
Awatar użytkownika
Kaśka
Posty: 555
Rejestracja: 26 wrz 2002 00:00

Post autor: Kaśka »

Anneli, wydaje mi sie że rozumiem dobrze o co Ci chodzi.
Często niestety poddajemy się stereotypom, które są szkodliwe.
Uznajemy jedyne słuszne stanowisko - "pełna rodzina jest zawsze lepsza niż pojedyńcze rodzicielstwo", które w powierzchownym rozumieniu jest bardzo słuszne. Jeśli by natomist zacząć wnikliwiej sie temu przygladać to okazuje sie że WCALE TAK NIE JEST, NIE ZAWSZE TAK JEST a bywa i tak /wcale nie żadko/ że SAMOTNE RODZICIELSTWO MOZE BYĆ LEPSZE NIŻ PEŁNA RODZINA
Kaśka - mama Zosi /2003/
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Post autor: Iskra1 »

Hm
No to muszę wyznać, że bardzo dobrze znam z autosji samotne rodzicielstwo, gdyż moja mama od pewnego momentu wzięła na siebie tą rolę.
I piszę z pełną odpowiedzialnością- to jest heroizm, na który mnie nie stać.
Co do roli kobiety i mężczyzny, nie myślę tu o stereotypach- typu pan wbija gwoździe, pani gotuje obiad.
U mnie w domu akurat te role były zupełnie niezgodne ze stereotypem.
Ale myślę głębiej o czymś takim jak poprzez patrzenie na relacje rodziców odnadywanie się w byciu kobietą i mężczyzną.
Można się również odnaleźć poprzez zaprzeczenie temu co się widzi.
Ja osobiście miałam z tym problem, uważam, że z powodu rozbitej rodziny.
Anneli, żebyśmy się dobrze zrozumiały- rozumiem, uczucia kobiety, która marzy o byciu mamą.
Sama tego doświadczyłam. Natomiast uważam, że poza skrajnymi przypadkami małżeństwo czyli rodzicielstwo w dwójkę jest lepszym rozwiązaniem niż bycie mamą w pojedynkę.
I nadal uważam, że to heroizm.
Iskra
Awatar użytkownika
Kaśka
Posty: 555
Rejestracja: 26 wrz 2002 00:00

Post autor: Kaśka »

Iskra1 pisze:Hm
Ja osobiście miałam z tym problem, uważam, że z powodu rozbitej rodziny.
No tak Iskra tylko że niektórzy mają z tym problem z powodu zaburzonych realacji miedzy matką i ojcem w tzw. "pełnej rodzinie"
Kaśka - mama Zosi /2003/
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Post autor: Iskra1 »

Zgadzam się Kasiu.
Problem przepracowany.
Natomiast wracając do właściwego wątku, to uważam, że najsensowniejsza byłaby wypowiedź mamy solo.
Niekoniecznie adopcyjnej.
Wydaje mi się, że przyszłe mamy są bardzo idealistyczne- sama taka byłam :)
A trzeba brać pod uwagę również aspekt totalnego zmęczenia psychicznego i fizycznego , tego, ze czasem trzeba się na kimś oprzeć.
Może niekoniecznie na mężu :) ale na drugiej osobie.
Może rodzicach.
Dla mnie osobiście brak tej drugiej osoby przy opiece nad dziećmi byłby przerażający :)
Może to doświadczenie typu B& B tak do mnie przemawia.
Iskra
Awatar użytkownika
Anneli
Posty: 48
Rejestracja: 18 lis 2006 01:00

Post autor: Anneli »

Witaj Kaśka:) Dzięki za zrozumienie i otwarte podejście do zagadnienia. Też myślę, że jest wielu dorosłych wychowanych w konwencjonalnych rodzinach, którzy dziś borykają się z problemami emocjonalnymi. I pewnie wielu, którzy wychowani przez samotne matki, czy ojców tych problemów nie mają. Ilu których jest pewnie jest ściśle uzaleznione od ilości danych typów rodzin.

Naprawdę dochodze do wniosku, że to nie powinno mieć znaczenia czy dziecko wychowuje jedna czy dwie sooby tylko JAK wychowuje. Po prostu - jak wszędzie - może i tutaj można zastosować zasadę: nie ilość lecz jakość?;)

A wracając na chwilkę do stereotypów postrzegania samotnej kobiety, która głośno mówi o tym, że chce mieć dziecko to... muszę przyznać, że nawet kilka moich dobrych koleżanek, które skądinąd do konwencjonalnego (streotypowego) świata nie należą, a jednak dopytywały "no, ale czy na pewno podołasz?", "czy jesteś pewna, że nie chcesz czegoś dzieckiem łatać?", "wiesz co jest powodem, że chcesz mieć dziecko?" No i ja wtedy z rozkoszą i bardzo spokojnie odpowiadam (ale uwaga! bo i mój spokój może się wyczerpać;)):

"tak, podołam. miliony kobiet przede mną podołało więc skąd ta nikła wiara w moje siły?"

"jestem pewna, że niczego dzieckiem nie będę łatać. w moim życiu jest miejsce na przyciół, rodzinę, znajomych, na dziecko i na mężczyznę. obecnie mężczyzny miejsce jest puste i dziecka miejsce jest puste. zapewniam, że nie pomylę się i dziecko włożę w miejsce przeznacozne dla dziecka;)"

"powód dla którego chcę mieć dziecko? taaa... czuję, że bardzo chcę a o powód może trzeba mamę naturę zapytać?"

:D
Pozdrawiam serdecznie:)
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Dziewczyny, ja tylko przypominam, że nie mówimy o naturalnych rodzinach, gdzie relacje mama-tata są zaburzone.
Mówimy o dobrych, zdiagnozowanych małżeństwach, którey są lepszym wyjściem dla dziecka niż równie dobrze zdiagnozowana "równie normalna, prawidłowo fukcjonująca" osoba singla.
Nie dam się przekonać, że dobry singiel jest równie dobry jak dobre małżeństwo. Dla dziecka oczywista :).
Amen, zmykam do swoich dzieciaków :)
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
Anneli
Posty: 48
Rejestracja: 18 lis 2006 01:00

Post autor: Anneli »

A jaka różnica Kasiu? Adopcyjna czy naturalna - każda rodzina ma być dobrą rodziną dla dziecka.

Ja jednak już dzisiaj, po wileu własnych przemyśleniach spowodowanych m.in. ta dyskusją, skłaniam się do opinii, że OAO powinni kwalifikować ludzi odpowiednich do wychowywania dzieci. Bez względu na to czy są to ludzie żyjący w pojedynkę czy w związku.

Jako matka biologiczna nie odpadnę tylko dlatego, że jestem sama. Więc, po odrzuceniu wszystkich stereotypów (wracam do nich jak bumerang bo jednak one nami rządzą), myślę że to jednak paradoks przedkładanie rodzin tzw. pełnych przed... hmmm... niepełne (?).

No nic kobiety, dyskusja dyskusją a ja wiem że i tak będziecie trzymać za mnie kciuki gdy już założe swój wątek "moja droga do...":)
Pozdrawiam serdecznie:)
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Ano taka Anneli, że rodzicielstwo adopcyjne jest INNE niż naturalne.
Jako mama starszaka naturalnego i młodszego adoptusia wiem to. Nie znaczy, że kocham ich inaczej, ale to, że problamy jakie stawia życie przed rodzinami adopcyjnymi żyjącymi tu i teraz - są jeszcze inne oprócz tych wszystkich takich samych. (o tym była jednak dyskusja na innym wątku).
Warto i tę różnicę dostrzegać. Z punktu widzenia dzieci adpcyjnych, choćbyśmy się nie wiem jak starali nie będziemy ich naturalnymi rodzicami. (Madźka zdaje się gdzieś pięknie opisała te różnice).

Ja myśle jednak, że nie każdy kto jest świetnym rodzicem naturalnym musi być świetnym kandydatem na rodzica adopcyjnego. Pewnie niepopularne to co napisałam, ale jednak tak jest.


p.s. znam 3 mamy samotne (2 z nich po rozstaniu kilka lat temu z mężem/partnerem)- każdej z nich zadałam dzisiaj pytanie, czy wolałaby wychowywać swoje dziecko w udanym związku czy udanym singielstwie - wszystkie odpowiedziały: ze wzgledu na mnie - wolę sama. Ze względu na moje dziecko - nie zastanawiam się, zawsze z ojcem dziecka. Dzieci potrzebują obojga rodziców...

i tym optymistycznym, idę do robienia kolacji... :)
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
mamuchna
Posty: 182
Rejestracja: 16 lip 2006 00:00

Post autor: mamuchna »

Anneli, to nie tak zeby Cię zniechecac. To nie tak, by twiedzic uparcie, ze lepsza pełna rodzina choc dysfunkcyjna niz zdrowy singiel. Tu nie chodzi i krzewienie jakichs stereotypów i skrótów umysłowych. Na tych forach masz do czynienia 1) z adopcyjnymi matkami, które maja doswiadczenie z adopcyjnymi/bilogicznymi dziecmi i olbrzymią świadomoscią co do potrzeb dziecka bo chcoby przez całą procedurę musiały siła rzeczy poprzestawiac sobie swoje dotychczasowe spojrzenie i przyswoic całkiem nowe, 2) z osobami, które maja za soba wlasne doswiadczenia wyniesione z rodziny naturalnej 3) z osobami, ktore równiez zajmuja sie kwestiami dzieci i rodziny jako takiej. Dlatego smiem twierdzic, ze chyba rzadko kto tutaj, na tych forach szukałby argumentacji w stereotypach. To nie tak. To są rzeczy poparte faktami z zycia a także badaniami naukowymi, które też wykonuje się zgodnie z całymi metodologicznymi normami (choc to ostatni argument, jaki chciałabym przytaczac). Ja wiem, że staramy sie "byc do przodu", Zosie-Samosie itd., itp., ze jest w tym jakis trend bedący w opozycji do starych schematów. Ale on się wcale nie sprawdził w krajach zachodnich. I nie wierze, by sprawdził się u nas.
Moja przyjaciłóka, ktora pracowała jako terapeuta w osrodku wspomagania rodziny, znająca problemy dzieci z DD, pracujaca z rodzinami, która nie ma faceta a bardzo pragnie dziecka, ostatnia osoba, o której mogłabym powiedzec że jest stareotypowa w pogladach, powiedziała mi tak:
"Nie stanę na rzęsach by miec dziecko dlatego ze takie mam pragnienie. Nie poszukam faceta za wszelka cene po to by miec dziecko. Bo zdaje sobie sprawę, że wszystko powinno byc na swoim miejscu. Przyjdzie mój czas. Nie spieszę się. Robię swoje." Sama ma za soba potworne przezycia wyniesione z domu rodzinnego, rodzina stricte dysfunkcyjna a jednak jej swiadome singielstwo, umiejetnośc bycia w pojedynke - wcale nie było dla niej kontrargumentem wobec tzw. pełnej rodziny.
A wierz mi, jest to osoba o bardzo wysokim poziomie samoswiadomości, które ma swietny kontakt z dziecmi, nadaje sie na matke jak mało kto a jej potrzeba macierzyńska jest ogromna. I jak tylko bede miała własnego dzidziusia to ona bedzie matka chrzestną.

Czy nie lepiej poczekac na swój czas jako mamy (i partnerki/zony) a w miedzyczasie robic wiele dla siebie? Nauczyc się rzeczy, które ciągle odkładasz na później (kto ich nie ma :D ) Poczekac az pojawi się własciwy moment, własciwy męzczyzna? I wierz mi, z doświadczenia, takie szczęsia przychodza własnie wtedy, gdy "robimy swoje", nie zastanawiamy się nad tym, czy przyjdzie czy nie. Bycie w pojedynke to tez wielka sztuka.. Podobno jak ktos konstruktywnie potrafi byc sam, to potrafi tez tworzyc dobre relacje z ludźmi...wtedy mozna stworzyc związki, rodzinę...dobra samotnosc wzbogaca!

Mam nadzieję, ze nie ględze jak stara ciotka...
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Szanowni w Charakterach z lutego 2005 odnalazłam artykuł "tylko mam i ja", dr Aliny Czapigi, któa prowadziłą badania nad niepełnymi rodzinami z dziećmi w wieku od 5 do 7 lat.
Wystąpiłąm z prośba do redakcji o możliwośc zacytowania fragmentów tego artykułu. Myślę, że będzie to kolejne bardzo ciekawe spojrzenie na temat tu dyskutowany.
Obiecuję dopisać jak tylko otrzymam zgodę.
Z chętnymi mogę się na pw umówić na udostępnienie artykułu.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
Anneli
Posty: 48
Rejestracja: 18 lis 2006 01:00

Post autor: Anneli »

Mamuchna wiesz co... Zmuszasz mnie do zastanawiania się nad światem;) I dobrze!

I chciałabym ci napisać, że Zosie - Samosie to nie trend, ani nowa moda. To okres przejściowy w nasyzm kraju gdzie wiele kobiet poznało już swoją wartość i potrafią po porstu sobie same radzić w życiu. A mężczyźni za tym nie nadążają. Myślę, że wielu nadal kurczowo trzyma się dawnych ról i po prostu nie wiedzą jak ustawić się w związku z kobieta, która owszem potrzebuje ich partnerstwa, jednak nie potrzebuje już ich aby przeżyć sama i z potomstwem.

Piszesz, że ten trend nie sprawdził się w zachodnim świecie. Mieszkałam kilka lat "w zachodnim świecie" i ten trend tam się sprawdził tylko inaczej: mężczyźni podążyli za rozwojem i samodzielnością kobiet, zaakceptowali je w nowym wymiarze i w nowych rolach. I funkcjonują dobrze obok siebie, ramię w ramię, ręka w rękę.

U nas pewnie to również nastapi, ale na to trzeba wielu lat... A teraz mamy okres przejściowy - kobiety już świadome własnej wartości a mężczyźni błądzą próbując się połapać o co w tym wszytskim chodzi;)

To uogólnienia - wiem. I moje własne odczucia i spostrzeżenia, z którymi oczywiście możecie się nie zgadzać.
Pozdrawiam serdecznie:)
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”