trudne doświadczenia życia a moja wiara

Pamiętaj że nie jesteś sam w walce z niepłodnoscią! Na tym podforum piszemy o targajacych nami uczuciach. O naszych największych radościach i ogromnych smutkach. Staramy się sobie wzajemnie pomóc, a przez to pomagamy także samemu sobie.

Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić

dana6
Posty: 525
Rejestracja: 23 lip 2009 00:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: dana6 »

bawareczka mogę Ci tylko pozazdrościć Twojej wiary...
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: azika »

bawareczka pisze:Aziko ja znam Dobrego Boga. Wiem, ze jest dobry, bo wielokrotnie doswiadczylam jego dobroci. Ba, doswiadczam jej na codzien. Mowi tez o tym Biblia. Bog moze mi nie dal wszystkiego czego chcialam ale dal mi wszystko czego potrzebuje.
Dana sprawiediwosc istnieje ale nie tu na ziemi niestety.
Aziko ja znam Dobrego Boga. Wiem, ze jest dobry, bo wielokrotnie doswiadczylam jego dobroci. Ba, doswiadczam jej na codzien. Mowi tez o tym Biblia. Bog moze mi nie dal wszystkiego czego chcialam ale dal mi wszystko czego potrzebuje.
Dana sprawiediwosc istnieje ale nie tu na ziemi niestety.

Bawareczko, widocznie jesteś wśrod tych "wybranych" =xxx#

W moim życiu dzieją się rożne rzeczy, ostatnio (czytaj tak ok 10 lat) jest źle, mimo różnych drobnych "dobrze" jest tak strasznie dużo tych "źle", ze rónowaga została zaburzona i widze już tylko to "złe" ...
Biblia to dla mnie już tylko pusta książka opisująca cuda zdarzające się innym...


Co do tej sprawiedliwości to wydaje mi się, ze chyba jest tylko to "na ziemi", zaczęłam wątpić w to, ze jest jakieś "później" :mur:

-- 25.10.2013, 16:17 --

Dana6, ja niestety też już "terminy" przeszłam i starość idzie wielkimi krokami ... o macierzyństwie mogę sobie pofantazjować tylko już mi isę chyba nie chce, nie mam na to sił ... i podziwiam wszystkich, którzy sa gotowi do tych zrywów i późnego leczenia i do wiary i nadziei, ze się uda ...

Podziwiam Cię za to, ze zdecydowałaś się być rodziną zastępczą ... chyba bym nie umiała patrzeć jak ktos kto na to nie zasługuje zabiera dane mi pod opiekę dziecko
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
dana6
Posty: 525
Rejestracja: 23 lip 2009 00:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: dana6 »

azika nie twierdzę, że łatwo jest oddać dziecko, które się pokochało (bo tak w sumie było) tym bardziej osobie, u której ta miłość kuleje, ale próbowałam sobie tłumaczyć to wszystko w ten sposób, że przynajmniej przez krótką chwilę dałam temu dziecku trochę miłości, opieki i ciepła. Przez dłuższy czas, gdy się opiekowałam dzieciątkiem to się zastanawiałam czy coś do niego czuję...Z każdym kolejnym dniem był coraz bardziej nasz, ale niestety nie prawnie. Mam koleżanki w pracy, które twierdzą, że nigdy nie dałyby rady podjąć się takiej czasowej opieki. Od 2 miesięcy przechodzę swoistego rodzaju żałobę, ale w sumie cieszę się że było mi dane poznać takie cudowne i kochane dziecko i w głębi duszy modlę się by już więcej nie zaznał krzywdy od strony najbliższych.
Chciałabym Go zobaczyć, uściskać i wiem, że Jego matka by mi to umożliwiła, ale boję się, że będzie mi jeszcze trudniej poradzić sobie z tą sytuacją, więc wyślę ostatnią paczkę z ubrankami i będę żyła dalej...
Po tym całym doświadczeniu mam jedno skrzywienie, szukam w internecie informacji o dzieciach dla których poszukiwana jest rodzina zastępcza. Może kiedyś trafią do nas inne dzieci, a może nawet udałoby się jakieś adoptować?
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: azika »

Dana6 - jesteś naprawdę wspaniała :)

a może od razu zaczniecie starania o adopcję a nie tylko o bcie rodziną zastępczą ? Skoro tego chcecie to może sie uda?
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
bawareczka
Posty: 15997
Rejestracja: 28 sie 2009 00:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: bawareczka »

Dana ja wiem doskonale co czujesz. Tez bylam rodzina zastepcza przez rok.
azika pisze:Bawareczko, widocznie jesteś wśrod tych "wybranych"
Ty tez mozesz byc, wystarczy powiedziec "tak". Drzwi do serca maja klamke tylko z jednej strony, Bog nie moze tam wejsc, dopoki wlasciciel serca mu nie otworzy.
azika pisze:W moim życiu dzieją się rożne rzeczy, ostatnio (czytaj tak ok 10 lat) jest źle, mimo różnych drobnych "dobrze" jest tak strasznie dużo tych "źle", ze rónowaga została zaburzona i widze już tylko to "złe" ...
w moim tez byly rozne rzeczy, ktorych nie planowalam. Takie ktore nie powinny sie zdarzyc. Teraz jest super ale ja nie wiem czy tak zostanie. Staram sie tak jak sw. Pawel zyc w obfitosci i w czasach suszy. Zycze Ci tej obfitosci z calego serca.

Tak sobie mysle o tej matce, ktorej dziecko bylu u Dany. Nie wiem dlaczego jest "zla" matka. Dlaczego tak jest, co ja tak uksztaltowalo. Jakie wydarzenia w jej zyciu sprawily, ze nie potrafi dac milosci. Wiem jedno, milosc promieniuje, zmienia ludzi na lepsze, daje pewnosc, sprawia, ze jestesmy milsi, wyrozumialsi.
Bog jest Miloscia.
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: azika »

bawareczka pisze:Ty tez mozesz byc, wystarczy powiedziec "tak". Drzwi do serca maja klamke tylko z jednej strony, Bog nie moze tam wejsc, dopoki wlasciciel serca mu nie otworzy.
Nie mogę, ja wewnętrznie umarłam, jestem jedną wielką goryczą i nespełnieniem oraz zagubieniem ... ze mnie już nic nie będzie ...

-- 29.10.2013, 10:43 --

Lepiej już było ...
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
bawareczka
Posty: 15997
Rejestracja: 28 sie 2009 00:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: bawareczka »

Aziko :glaszcze
azika pisze:ja wewnętrznie umarłam, jestem jedną wielką goryczą i nespełnieniem oraz zagubieniem ...
wlasie do Takich ludzi Bog wali najmocniej w te drzwi :caluje popatrz komu jezus glosil ewangelie. To nie byli szczesliwcy i wybrancy losu.
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: azika »

Bawareczko, jakoś nie słysze tego "walenia" :(
wyglądam na korytarz a tam pusto :(

ale dzięki :caluje
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
bawareczka
Posty: 15997
Rejestracja: 28 sie 2009 00:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: bawareczka »

prosze berdzo :caluje
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: azika »

:wink:
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: Miniula »

Azika widzę, że zmagasz się po raz kolejny i nie odpuszczasz. A to chyba oznacza, że chcesz wierzyć, ale boisz się?
Ja kiedyś też tak miałam, bałam się uwierzyć, bałam się, że jeśli uwierzę i zaufam, zostanę ponownie skrzywdzona.
I jeśli chodzi o ludzi, nadal tak mam. Ale jeśli chodzi o Boga...
Myślę, że miałam łatwiej, bo decyzja była moja i tylko moja. Po prostu zdecydowałam, że chcę być mamą. Nie musiałam martwić się o odczucia mojego męża, bo go nie miałam. Partner miał swoje dzieci.
To było moje i tylko moje i w swoim sercu to rozważałam.
Ale wiem, że nie byłoby Mińka gdybym nie zaufała Bogu. Powiedziałam sobie - będzie co ma być. Albo zostanę rozdarta na strzępy, albo będę szczęśliwą mamą.
I zdarzył się mój cud =xxx#
Aziko, Bóg ma to do siebie, że nie jest człowiekiem. To my przypisujemy Mu cechy ludzkie. A On nie jest ani okrutny, ani mściwy. On jest tylko tak wielki, że nie możemy przykładać do Niego miary naszych małych, ludzkich spraw. Od tego mamy wolną wolę. Bóg nie jest od tego żeby jak Święty Mikołaj spełniać marzenia z naszej listy. On jest z nami żeby nas wspierać, żebyśmy wiedzieli, że warto wierzyć, starać się i walczyć.
To nie działa na zasadzie "pomodlę się (czytaj złożę zamówienie) i będzie mi dane". To nie działa na zasadzie "wystarczy mocno wierzyć i stanie się". Z Bogiem się nie handluje.
Mamy poczucie krzywdy czytając historie o tym, że komuś tam "Bóg dał". Irytuje nas, że ten ktoś stawia siebie za przykład wiary i poucza nas, że "wystarczy mocno wierzyć, nie tracić nadziei, a na pewno będzie nam dane".
To powoduje u nas poczucie winy, że nie wierzymy wystarczająco mocno, że nie modlimy się wystarczająco żarliwie, że może nie pragniemy wystarczająco desperacko, skoro nam Bóg "nie daje".
Ale przecież to nie tak!!
Bóg mówi do nas każdego dnia, w każdym momencie. Dając nam siłę do wstawania każdego dnia przekazuje nam, że jesteśmy ważni, wyjątkowi, wartościowi.
Aziko wierzę w Ciebie =ooo*

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: azika »

Miniula pisze:
Bóg mówi do nas każdego dnia, w każdym momencie. Dając nam siłę do wstawania każdego dnia przekazuje nam, że jesteśmy ważni, wyjątkowi, wartościowi.
Aziko wierzę w Ciebie =ooo*

Ano własnie, tylko, że ja nie wierzę w siebie, ja już w nic nie wierzę ... chciala bym wierzyć ale wszystko we mnie zamarło. Jak to sie mowi : "lepiej już bylo" ... teraz już tylko gorzej ...


Nie wiem w jaki niby sposob Bog daje mi znać, ze jestem coś warta, niby w jaki sposób jestem wartościowa i wyjątkowa?
jak na razie to same kłody pod nogi i , szczerze powiedziawszy, to nie mam motywacji do tego by rano wstac i przywitać nowy dzień ... najchetniej bym go przespala i pogapiła się bezmyślie i bezczynnie ... bo tyle samo dobrego z moich "działań" ...
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
Awatar użytkownika
REBAS-back
Członek Stowarzyszenia
Posty: 38
Rejestracja: 22 lut 2013 16:06

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: REBAS-back »

Ja tam rano to budzić słyszę....
A objawy które opisujesz to klasyczna depresja.
Zrozumiała, a co ważniejsza da się (i trzeba) to leczyć. To samo z siebie nie przechodzi. Nasłuchiwanie odgórnych znaków tylko zaszkodzi.
Ważne żeby powiedzieć sobie, że mam problem i chce to zmienić. I szukać pomocy u specjalistów. Powodzenia i odwagi choć wiem że siły brakuje.
Piotr Pałasz - REBAS
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: azika »

Witaj Rebas-back :)

odwielu lat chodze do "specjalistów" i nic a nic mi to nie daje. Depresje mi zdiagnozowali i co z tego?

Ci ludzie nie potrafią mi pomoc bo ja sama sobie nie potrafię pomoc...
A co może psycholog? Pomóc zmienić sposób myślenia ... tylko czy to coś zmieni w moim życiu? Czy dzięki temu zajde w ciążę i urodze bobasa , o którym wraz z mężem marzymy i o którego przez lata walczyliśmy bez powodzenia...

Co da mi psychiatra? Tabletki?? Bez sensu. Tabletki nic mi nie pomoga a tylko zaszkodzą już i tak nadwątlonemu zdrowiu.

Dramat bezdzietności jest sytuacją bez wyjścia, nikt nie potrafi mi "zmienić myślenia" w tej kategorii...

Wszyscy mówią, ze się da zmienić nastawienie itp itd, tralala... nie chcę być niegrzeczna ... ale właśnie dlatego się tak miotam bo tej sytuacji nic nigdy nie zmieni ... zawsze już tak będzie .... oby nie było gorzej ...

Że niby jeszcze jest adopcja? Idea piękna ale nie dla mnie:

-po pierwsze to nie będzie nigdy moje dziecko tylko dziecko przeze mnie wychowane posiadające gdzieś tam rodzicow, których wcześniej czy poźniej zacznie szukać

- po drugie jestem za stara a niemowlęta trafiają do ludzi koło 30ki ... zdrowychi materialnie ustawionych ...

Tak więc nie ma wyjścia z mojej sytuacji...

niby tak mi Bóg pokazuje , ze mnie kocha ...

bez sensu

-- 19.11.2013, 16:23 --

Depresji nie da się wyleczyć - to choroba duszy a duszy nie da się wyleczyć tabletkami
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
Awatar użytkownika
REBAS-back
Członek Stowarzyszenia
Posty: 38
Rejestracja: 22 lut 2013 16:06

Re: trudne doświadczenia życia a moja wiara

Post autor: REBAS-back »

Na duszy to ja się nie znam...
Co do pastylek to z własnego doświadczenia wiem że pomagają.
Pozwalają się wyspać, wypocząć i nabrać sił. Jak się człowiek tak zapętli to nic pozytywnego wokół siebie nie widzi.
Oczywiście problemu podstawowego nie rozwiążą ale dadzą ci szanse na pokonanie jego pokonanie tym czy innym sposobem.
Uważam, że warto spróbować, no bo jakie inne masz wyjście jak tylko iść do przodu?
Boga bym do tego nie mieszał, no chyba że ci to pomaga. Jest takie stare przysłowie: Pomóż sobie to i Bóg ci pomoże. Coś w tym jest.
Idąc dalej drogą deprechy znienawidzisz męża, siebie i cały świat i nic to nie zmieni. A świat ma i tak nas w d.

Nie poddawaj się (wiem że to wkurza i łatwo to się mówi (wybacz), ale co masz do stracenia - poza samą siebie).
Piotr Pałasz - REBAS
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muszę o tym porozmawiać”