"TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy
-
- Posty: 22
- Rejestracja: 07 mar 2014 12:40
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Teraz poznaliśmy dziewczynkę wcześniaczkę, z pochodzenia z innej grupy etnicznej, którą też czeka rehabilitacja poważna (teraz o tym wiemy od razu), ale już przy kolejnej adopcji dopuszczamy "więcej" deficytów, bo wiemy, że to nie takie straszne i można się spiąć i wszystko ogarnąć, kwestia tylko podejścia i czy się chce. Dodam, że dziewczynkę znaliśmy wcześniej, byłam z nią na kilku wizytach u lekarza i wiem z grubsza, jak sprawa wygląda.
Moim skromnym zdaniem wcale nie trzeba być milionerem, żeby pomóc dziecku (my jesteśmy tego przykładem), a większość dzieci przy adopcji ma jakieś deficyty. Dużo rzeczy można załatwić na NFZ, ale też niestety trzeba liczyć sie z tym wkladem własnym, jeśli będzie wymagane jakieś wspomaganie prywatne. Stąd też chyba sprawdzana przez każdy ośrodek podstawowa kwestia zarobków, możliwości wynajęcia niani, wsparcia najbliższej rodziny w opiece itd. Nas ośrodek o to pytał również. Kandydaci muszą sobie sami odpowiedzieć na to pytanie, czy są w stanie podołac, ale tak samo chyba, jak rodzice biologiczni, którzy w ogóle decydują sie na dziecko. Ja to tak widzę.
-
- Posty: 2
- Rejestracja: 11 maja 2015 23:41
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Jestem sama, przeszła kurs na RA, mam kwalifikacje no i ostatnio zadzwonił i do mnie z OA z propozycją. Nie będę mówić jaka to radość ten kto dotarł do tego etapu wie o czym mowie. No i pełną nadziei strachu niepewności i miliona innych uczuć poszlak do OA, otrzymałam info o dziecku. No i co tu dużo pisać dwie całkiem nieprzespane noce,trochę łez i kolejna wizyta w OA w trakcie której powiedziała ze nie dam rady. Dziecko prawie 8 lat, bardzo skrzywdzone przez RB bo do czasu pójścia do DD w wieku 4 lat tak naprawdę nikt się nim nie opiekował i nie poświęcał czasu. Na moje oko jedyne kontakty, związane z czułością i zainteresowaniem ze strony rodziny polegały na "złym dotyku". Info nie potwierdzone ale bardzo dużo za tym przemawia, dziecko straciło 4 lata. No i właśnie po analizie dokumentacji poddalam się. Zamiast radość był żal ze nie jestem w stanie pomóc!
I teraz nie wiem co będzie dalej. Rozmowę w OA po której źle mi do dziś mam już za sobą, tylko co będzie ze mną dalej? Czy nied przekreśliła szansy na macierzyństwo?
Tylko czy właśnie próbując z tym dzieckiem nie zrobilabym więcej szkody? Może to strach ale motywacji mi do tego dziecka zabrakło,a smutek ze jest duży i ze ja mogę być jego ostatnia szansą na Rodzine jakoś mnie nie przekonał.
Co myślicieli?mam szanse czy teraz juz nie mam na co liczyć bo jestem wybredna a OA to nie sklep z dziećmi w którym mogę przebierać i marudzic. Tu przesadzam ale jakoś tak mi po głowie chodzi że tak o mnie pomyślano.
- fiolecik
- Posty: 60
- Rejestracja: 11 sie 2010 08:18
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Myślę, że Twoje dziecko gdzieś na Ciebie czeka, tylko musicie się odnaleźć.
-
- Posty: 2897
- Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Co do twojej odmowy, to oczywiste, że kiepsko się czujesz, że ci smutno... Nie wiń się jednak za swoją decyzję. Po pierwsze, wielu kandydatów odmawia przy pierwszej propozycji, także małżeństwa, po drugie, moim zdaniem, świadczy to o twojej odpowiedzialności. Wychowywanie dużego już chłopca przez samotną kobietę, nawet takiego bez obciążeń, nie jest idealną sytuacją (oczywiście lepszą niż dd, ale nada nie idealną), a co dopiero powierzenie samotnej kobiecie chłopca mocno doświadczonego przez los.
Im większe dziecko i im bardziej zostało skrzywdzone, tym trudniej będzie nowym opiekunom nawiązać z nim dobrą relację. Na dzień dzisiejszy jesteś samotna, a więc bez wsparcia najbliższej osoby, kogoś kto choć troszkę mógłby zrównoważyć intensywność emocji, jaka pojawi się między tobą a dzieckiem pewnie już wkrótce po adopcji. Trzeba też wspomnieć, że te dzieci są trudne nie tylko w rodzinie, ale także w innych sytuacjach społecznych. Niestety nasze instytucje (szkoły, poradnie p-p, przychodnie) nie są dobrze przygotowane do pomocy rodzinom adopcyjnym, zdarza się więc, że odpowiedzialnością za problemy, które wnosi ze sobą dziecko, próbują obarczać rodzinę adopcyjną, choć ta jest jedynie plastrem na ranę a nie narzędziem, które ją zadało - niby proste, a nie dla wszystkich oczywiste, czasem nawet dla psychologów.
Moim zdaniem praktyka umieszczania dużych i mocno doświadczonych dzieci u samotnych rodziców jest paranoiczna, choć podyktowana pragmatyzmem - lepiej tylko mama niż placówka. Tylko lepiej dla kogo? Bo dla mamy raczej nie. Takie właśnie dzieci powinny trafiać np. do rdd, do dwójki rodziców, którzy mogą wzajemnie się wspierać, są doświadczeni w opiece nad dziećmi mniej obciążonymi, a ich rodzina ma określoną strukturę, w której to nowe dziecko będzie miało szansę zaistnieć, ale też wpisać się w zastany, sprawdzony układ, w którym swoje miejsce mają też inne dzieci - taki układ o wiele trudniej będzie mu rozburzyć, choć z całą pewnością przynajmniej spróbuje. Bycie jedynakiem, wbrew pozorom, nie jest dla nich do końca dobre - przez wiele lat żyły w grupie, a na budowanie pełnej zaufania, dziecięcej relacji jeden na jeden jest już za późno. Dobrze więc gdy napięcie, które takie dziecko tworzy wokół sowjej osoby może być rozładowane i odbierane nie tylko przez jedną osobę (jedna często nie wytrzyma), trzeba też zanzaczyć, że ono nie czuje się zbyt dobrze gdy nagle otrzymuje 100% rodzicielskiej uwagi, choć na poziomie świadomym może komunikować takie potrzeby.
Jeśli planujesz samotne rodzicielstwo, proponowałabym zainteresowanie się opcją wychowania dziecka z dysfunkcjami, ale jednak młodszego i mniej zranionego. Może zastanów się jaka jest twoja otwartość np. na dziecko z niewielką niepełnosprawnością lub opóźnieniami rozwojowymi, może z upośledzeniem? Takich dzieci czeka na dom całe mnóstwo. Oczywiście wychowanie ich nie jest także pozbawione dużych trudności, ale finalnie chyba ma większą szansę na powodzenie. Na pewno będzie emocjonalnie łatwiejsze.
-
- Posty: 14478
- Rejestracja: 13 gru 2004 01:00
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Synku, nie mógłbyś być bardziej mój
01.2005
W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć
-
- Posty: 51
- Rejestracja: 24 sty 2013 21:46
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Twoje dziecko gdzieś już czeka na ciebie, kwestia czasu jak się odnajdziecie.
26 czerwca 2014 r. - rodzinka w komplecie synek z nami
6 listopada 2014 r. - już na zawsze nasz
-
- Posty: 397
- Rejestracja: 16 lip 2013 16:10
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
-
- Posty: 2897
- Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Też mam takie obserwacje.matula pisze: A z tego co wiem, to dzieci po molestowaniu chyba są najtrudniejsze do prowadzenia.
-
- Posty: 2
- Rejestracja: 11 maja 2015 23:41
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Tak rozmawiając w OA od razu mówiłem, ze pragnę przyjąć dziecko w wieku przedszkolnym, tak bym mając juz małego człowieka w domu móc skorzystać z macierzyński ego właśnie po to by mieć czas na wspólne ogarniecie się,sytuacji i wszystkiego co przyniesie pojawienie się w domu dziecka. Nie mówiłem nigdy o tym ze tylko chłopiec czy dziewczynka i nie oczekiwała ze dostane propozycje dziecka bez negatywnej przeszłości. Zdaje sobie sprawę ze to nie sklep z super dzieciakami, ze większość ma czy to FAS czy jakieś wady rozwojowe o konieczności pracy z terapeuta czy tez rehabilitacja dziecka to taki standard.
Tylko kurka dzieciak serio strasznie skrzywdzony, może tez inaczej spodziewalam się jak informacje o nim zostanie mi przekazana. Niestety pracownik z OA był zmęczony i generalnie czytał mi kartę, która potem analizowalam. No i miałam wrażenie ze nie do końca im zależało by pokazać iz warto w te dziecko inwestować i próbować wejść w relacje. No ale tak jak napisała sprawa z mojej strony po analizie została przedstawiona w OA i z tym dzieckiem zakończona
Co ważne Pani która ze mną rozmawiała wydaje mi się ze zrozumiała o co mi chodziło. Wypytala kolejny raz o oczekiwania, o to jakie dziecko jestem w stanie zaakceptować i czy aby nie chciałabym zostać RZ zamiast RA. No ale jak wszyscy wiemy to nie to samo.
-
- Posty: 23
- Rejestracja: 29 maja 2013 12:43
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
-
- Posty: 2
- Rejestracja: 18 maja 2016 12:23
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
-
- Posty: 165
- Rejestracja: 04 sty 2014 02:39
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Pockahontas podpisuję się pod tym.Moim zdaniem praktyka umieszczania dużych i mocno doświadczonych dzieci u samotnych rodziców jest paranoiczna, choć podyktowana pragmatyzmem - lepiej tylko mama niż placówka. Tylko lepiej dla kogo? Bo dla mamy raczej nie. Takie właśnie dzieci powinny trafiać np. do rdd, do dwójki rodziców, którzy mogą wzajemnie się wspierać, są doświadczeni w opiece nad dziećmi mniej obciążonymi, a ich rodzina ma określoną strukturę, w której to nowe dziecko będzie miało szansę zaistnieć, ale też wpisać się w zastany, sprawdzony układ, w którym swoje miejsce mają też inne dzieci - taki układ o wiele trudniej będzie mu rozburzyć, choć z całą pewnością przynajmniej spróbuje. Bycie jedynakiem, wbrew pozorom, nie jest dla nich do końca dobre - przez wiele lat żyły w grupie, a na budowanie pełnej zaufania, dziecięcej relacji jeden na jeden jest już za późno. Dobrze więc gdy napięcie, które takie dziecko tworzy wokół sowjej osoby może być rozładowane i odbierane nie tylko przez jedną osobę (jedna często nie wytrzyma), trzeba też zanzaczyć, że ono nie czuje się zbyt dobrze gdy nagle otrzymuje 100% rodzicielskiej uwagi, choć na poziomie świadomym może komunikować takie potrzeby.
Kwanty177 , nie miej do siebie żalu. Trzymam kciuki.
Rozalka45 , adopcja to nie jest to samo, co urodzenie dziecka.
W przypadku dziecka biologicznego po pierwsze na wiele spraw masz wpływ, np. to, o czym pisała Klimka, po drugie masz wsparcie biochemiczne organizmu (hormony).
W przypadku adopcji musisz świadomie podjąć decyzję o odpowiedzialności za cudze (sic!) dziecko, które dopiero z czasem staje się Twoim.
Podchodząc na hurra-optymistycznie (witamina M, wystarczy pokochać, itd.) można wyrządzić przeogromną krzywdę wszystkim - dziecku, sobie, całej swojej rodzinie. Do adopcji trzeba podejść z głową, serce nie wystarczy.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
- Wula
- Posty: 90
- Rejestracja: 23 gru 2015 10:09
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Wsparcie biochemiczne w postaci hormonów po ciąży tez moze sie nie pojawić, mam kilka koleżanek, które brały prochy, bo wyskoczylyby inaczej przez okno z powodu depresji poporodowej.
A ja adoptując nie dosc, ze nie byłam zmęczona ciążą i połogiem, to jeszcze byłam na tzw emocjonalnym haju, bo uczucia zalały mnie od poczatku.
A Młodziak był i jest generalnie zdrowy, miał AZS z którego ładnie wyrósł, nie działo się nic, co budziłoby nasz niepokój bardziej, niż w biologicznych rodzinach (na poczatku jak szalona ciagle porównywałam czy aby na pewno i czy czegoś nie sknocę, na szczęście mam mądre przyjaciółki, które ustawiały mnie do pionu )
Piszę nie po to, by się przechwalać, ale by pokazać, ze - tak jak u Wanielki - nie zawsze jest dramat i droga przez mękę.
Adopcja to nie to samo, co urodzenie dziecka, ale nie jest to opcja gorsza czy podrzędną, a nawet niekoniecznie zawsze trudniejsza - wszystko zależy od perspektywy.
"There is an instinct in a woman to love most her own child - and an instinct to make any child who needs her love, her own." ~ Robert Brault
-
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 paź 2015 15:10
Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Zdecydowaliśmy się z mężem na adopcję i jesteśmy umówieni na pierwsze spotkanie w OA. Gdy dzwoniłam się umówić pani zasypała mnie gradem pytań, między innymi zapytała: "Czy zdaje sobie pani sprawę, że wszystkie te dzieci są chore?". Odpowiedziałam "tak", ponieważ już od jakiegoś czasu interesowałam się tematem adopcji i zdawałam sobie sprawę z takich spraw jak traumy, FAS, choroba sieroca, itp. Zdawało mi się, że to są główne problemy dzieci adopcyjnych, ale poczytałam więcej i widzę, że to tylko wierzchołek góry lodowej ;( Są dzieci niepełnosprawne ruchowo i intelektualnie, potrzebujące rehabilitacji.
Przyznam, że trochę nas to zaczyna przerażać. Czy na pierwszej wizycie w OA pytają o to jakie dziecko (z jakimi dysfunkcjami) jest się w stanie przyjąć? Czy też taką decyzję podejmuje się po warsztatach, na których potencjalne problemy dzieci są omawiane.
Na pewno mamy jakąś swoją strefę komfortu i martwię się, że to może zostać źle odebrane. Bardzo zależy nam na dziecku i nie chcę być odesłana z kwitkiem. Wydaje mi się jednak, że szczerość jest tu podstawą.
starania od 2011
mamy kwalifikację i ukończony kurs na RA, czekamy na nasze dziecko :)