a skąd wiemy, że dzieci umieszczone w RZ w niemowlęctwie i zabierane z RZ po dwóch latach pobytu nie wykształcają RADu właśnie z powodu porzucenia przez opiekunów, których uważają za podstawowych i jedynych? Prowadziliśmy nad tym badania? Jesli tak to ja do nich nie dotarłam, a mocno ich szukałam.Pockahontas pisze:]
Pikuś Incognito, a jednak widzę różnicę. Istnieje coś takiego jak inteligencja emocjonalna, która pozwala dziecku w przedziwny sposób orientować się w sytuacji także wtedy, gdy nie wykształciło ono jeszcze pojęć, którymi ogarnia otoczenie i siebie w nim na poziomie intelektu. Absolutnie nie insynuuję, że waszym dzieciom zastępczym brakuje czegokolwiek w porównaniu z uczuciami, jakie otrzymuje w swojej rodzinie Promyczek. Jednak on otrzymuje od swoich rodziców zastępczych werbalne i pozawerbalne komunikaty "jesteś naszym synem". Nie chcę po raz kolejny zagłębiać się w tym na ile jest to uzasadnione na obecnym etapie, a na ile nie jest, bo nie mnie to oceniać, niemniej dla dziecka nie jest to bez znaczenia.
Gdyby dla dzieci oddzielenie od rodziców czy też opuszczenie było całkowicie obojętne, nie mielibyśmy przypadków zaburzeń więzi czy później także osobowości wśród dzieci i nastolatków adoptowanych już w niemowlęctwie.
Nie, sorry, ale nie wierzę w taki rodzaj działania inteligencji emocjonalnej dzieci. Nie neguję istnienia inteligencji emocjonalnej, dla jasności, ale taki sposób jej działania.
Z pewnością masz rację z tym, że opiekunowie wysyłają różne komunikaty, bo inaczej definiują swoją rolę. To na pewno, od tego są i tak są szkoleni, muszą się chronić. Pytanie, ile z tego rozumie toddler?
Czy zwerbalizowanie "kocham cię" podczas wieczornej pielęgnacji i czułości znaczy coś więcej, niż ta sama czułość bez tego komunikatu? Dla dziecka oczywiście, bo o opiekunie nie mówię, on sobie to racjonalizuje.
Sytuacja autorki jest tak masakrycznie trudna, że nawet nie będę tu produkować żadnych rad ani opinii, mogę jedynie wyobrazić sobie, jak strasznie ciężkie jest to wszystko.
Natomiast mam potężny odruch sprzeciwu wobec traktowania małych dzieci jako podmiotów o nieograniczonej elastyczności emocjonalnej, którym można w dowolnym momencie "zorganizować" nową więź. Ja nie wiem, czy można, ale silnie podejrzewam, że nie można. I że poniekąd wcale nie chcemy tego sprawdzać, dlatego nie prowadzimy badań longitudinalnych nad małymi dziećmi adoptowanymi z RZ po długim czasie przebywania w niej. Bo wyniki mogłyby nas przerazić.