jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić
- Agapi
- Posty: 53
- Rejestracja: 20 sty 2004 01:00
jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
Dziń dobry!!!
Chciałabym sia podzielić z wami swoja historią. Być może znajdzie sie ktoś w podobnej (lub takiej samej!) sytuacji, być może ktos doradzi, a może wystarczy mi tylko to,że się wygadam...
Jesteśmy razem juz 8 lat, małżeństwem od 1,5 roku. Ja mam 28 lat, mąż 33. Oczywiście od 1,5 roku staramy się o dzidziusia, ale bezskutecznie... Początkowo mąż bardzo obawiał się jak to będzie, jak sobie poradzimy- tym bardziej, że ma chorych rodziców, którymi się opiekuje. Właściwie dzieli swój cas między mnie a rodziców. Teściowa miała dwa zawały, teśc choruje na nowotwór płuc, mieszkają na wsi, więc mąż również bardzo dużo pomaga w gospodarstwie. Dodam, że nie mieszkamy z teściami, ale wynajmujemy mieszkanie w innej miejscowości.
Wybaczcie, że się rozgadałam..
Już przechodzę do sedna soprawy.
Pamiętam jeszcze łzy przy każdej miesiączce, dlaczego jeszcze nie??!!!
W grudniu zrobiliśmy badania. Okazało się, iż diagnoza lekarzy była jednoznaczna (zasięgaliśmy opinii trzech lekarzy) - główną przyczyną niepłodności jest słabe nasienie (bardzo mała liczba plemniczków i wszystkie w ruchu C, badanie było powtarzane, wynik bez zmian), ja również mam podwyższony poziom prolaktyny. Wszyscy jednoznacznie orzekli, iż jedynym wyjściem jest in vitro z mikromanipulacją.
Mąż naprawdę nie ma już sił... Jest załamany... Dlaczego właśnie on, Dlaczego wszystko sprzysięgło się przeciw niemu???!!!!
Próbuję mu tłumaczyć , że to nie tak, że wszystko będzie dobrze, że poradzimy sobie. Kocham go. Jak mogę mu pomóc? Jak wytłumaczyć, że to nie jest niczyja wina????
On czuje sie odpowiedzialny zarówno za rodziców, za nieporadnośc matki ( z którą mieszka, gdy teść leży w szpitalu), chorobę ojca (dwie serie chemioterapi całkowicie wyniszczyły organizm, są dni, gdy teść nie ma sił wstać z łóżka, nie przyjmuje pokarmów, ani płynów). czasami jedynym wyjściem z sytuacji wydaje się zamieszakać razem z teściami, byłam skłonna to zrobić, jednak tam po prostu nie ma gdzie mieszkać! To jest właściwie jeden pokój, kuchnia.
Tak, wiem, gdy się chce wszystko można zmienić, wyremontować... Jednak to naprawdę nie takie proste...
Choć oboje pracujemy, nie mamy własnego mieszkania, podejrzewam więc, że właśnie to byłoby przeszkodą w adoptowaniu dzidziusia.
Próbuję tłumaczyć, że jeszcze nam się uda... Że będziemy mieli dziecko, które tak baaaaaaaaardzo pragniemy...jeśli nie "własne" to być może adoptowane (choć mąż na razie nie chce o tym słuchać)
Ale pozostaje jeszcze coś, podświadomie wiem,że ja mogę... że mogę ...że Ty KOCHANIE możesz mieszkać pod moim sercem... - wybaczcie że to mówię...
Jak sobie z tym poradzić??????!!!!!!!!!!
Jak poradzić sobie ze śwadomością, z rozpaczliwym pragniem byś mieszkał KOCHANIE w moim brzuszku, pod moim sercem????????!!!!!!!!!!
Próbuję sobie tłumaczyć, że to troche egoistyczne pragnienie...
Wiem,że mężowi jest również bardzo ciężko, że niezwykle trudno mu odnależć się w tej sytuacji... Stracił swą energię, którą dawnie tryskał, jest smutny, załamany...
Proszę o rozmowę.
Być może są dziewczyny w podobnej sytuacji???
Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Agapi
Chciałabym sia podzielić z wami swoja historią. Być może znajdzie sie ktoś w podobnej (lub takiej samej!) sytuacji, być może ktos doradzi, a może wystarczy mi tylko to,że się wygadam...
Jesteśmy razem juz 8 lat, małżeństwem od 1,5 roku. Ja mam 28 lat, mąż 33. Oczywiście od 1,5 roku staramy się o dzidziusia, ale bezskutecznie... Początkowo mąż bardzo obawiał się jak to będzie, jak sobie poradzimy- tym bardziej, że ma chorych rodziców, którymi się opiekuje. Właściwie dzieli swój cas między mnie a rodziców. Teściowa miała dwa zawały, teśc choruje na nowotwór płuc, mieszkają na wsi, więc mąż również bardzo dużo pomaga w gospodarstwie. Dodam, że nie mieszkamy z teściami, ale wynajmujemy mieszkanie w innej miejscowości.
Wybaczcie, że się rozgadałam..
Już przechodzę do sedna soprawy.
Pamiętam jeszcze łzy przy każdej miesiączce, dlaczego jeszcze nie??!!!
W grudniu zrobiliśmy badania. Okazało się, iż diagnoza lekarzy była jednoznaczna (zasięgaliśmy opinii trzech lekarzy) - główną przyczyną niepłodności jest słabe nasienie (bardzo mała liczba plemniczków i wszystkie w ruchu C, badanie było powtarzane, wynik bez zmian), ja również mam podwyższony poziom prolaktyny. Wszyscy jednoznacznie orzekli, iż jedynym wyjściem jest in vitro z mikromanipulacją.
Mąż naprawdę nie ma już sił... Jest załamany... Dlaczego właśnie on, Dlaczego wszystko sprzysięgło się przeciw niemu???!!!!
Próbuję mu tłumaczyć , że to nie tak, że wszystko będzie dobrze, że poradzimy sobie. Kocham go. Jak mogę mu pomóc? Jak wytłumaczyć, że to nie jest niczyja wina????
On czuje sie odpowiedzialny zarówno za rodziców, za nieporadnośc matki ( z którą mieszka, gdy teść leży w szpitalu), chorobę ojca (dwie serie chemioterapi całkowicie wyniszczyły organizm, są dni, gdy teść nie ma sił wstać z łóżka, nie przyjmuje pokarmów, ani płynów). czasami jedynym wyjściem z sytuacji wydaje się zamieszakać razem z teściami, byłam skłonna to zrobić, jednak tam po prostu nie ma gdzie mieszkać! To jest właściwie jeden pokój, kuchnia.
Tak, wiem, gdy się chce wszystko można zmienić, wyremontować... Jednak to naprawdę nie takie proste...
Choć oboje pracujemy, nie mamy własnego mieszkania, podejrzewam więc, że właśnie to byłoby przeszkodą w adoptowaniu dzidziusia.
Próbuję tłumaczyć, że jeszcze nam się uda... Że będziemy mieli dziecko, które tak baaaaaaaaardzo pragniemy...jeśli nie "własne" to być może adoptowane (choć mąż na razie nie chce o tym słuchać)
Ale pozostaje jeszcze coś, podświadomie wiem,że ja mogę... że mogę ...że Ty KOCHANIE możesz mieszkać pod moim sercem... - wybaczcie że to mówię...
Jak sobie z tym poradzić??????!!!!!!!!!!
Jak poradzić sobie ze śwadomością, z rozpaczliwym pragniem byś mieszkał KOCHANIE w moim brzuszku, pod moim sercem????????!!!!!!!!!!
Próbuję sobie tłumaczyć, że to troche egoistyczne pragnienie...
Wiem,że mężowi jest również bardzo ciężko, że niezwykle trudno mu odnależć się w tej sytuacji... Stracił swą energię, którą dawnie tryskał, jest smutny, załamany...
Proszę o rozmowę.
Być może są dziewczyny w podobnej sytuacji???
Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Agapi
- malgosik
- Posty: 5259
- Rejestracja: 13 sty 2002 01:00
agapi, piszesz, ze wszystko sprzysieglo sie przeciw wam/ mezowi. ale czy nie macie sibie? wiem,z e sa okresy w zyciu, kiedy czlowiekowi odechciewa sie zyc, wydaje mu sie, ze swiat sie wali na glowe. ale to sie na pewno skonczy.
daj czas mezowi, to dla faceta szok, gdy dowiaduje sie, ze ma slabe nasienie. moj maz nie dawal tego po sobie poznac, ale dopiero teraz (prawie 2 lata po zakonczeniu leczenia) wylaza z niego skutki tego wszystkiego: niska samoocena, nrak wiary we wlasne sily, ZNACZNE obnizenie libido.
jedyna rada w takiej sytuacji, to zebys byla dla niego czula i wyrozumiala, ale nie oszukiwala go. no i oczywiscie MUSISZ GO KOCHAC i dawac to do zrozumienia.
agapi, sciskam cie i zycze wiecej slonca na waszym chwilowo zachmurzonym niebie.
brak wlasnego mieszkania NIE POWINIEN byc przeszkoda w adopcji.
daj czas mezowi, to dla faceta szok, gdy dowiaduje sie, ze ma slabe nasienie. moj maz nie dawal tego po sobie poznac, ale dopiero teraz (prawie 2 lata po zakonczeniu leczenia) wylaza z niego skutki tego wszystkiego: niska samoocena, nrak wiary we wlasne sily, ZNACZNE obnizenie libido.
jedyna rada w takiej sytuacji, to zebys byla dla niego czula i wyrozumiala, ale nie oszukiwala go. no i oczywiscie MUSISZ GO KOCHAC i dawac to do zrozumienia.
agapi, sciskam cie i zycze wiecej slonca na waszym chwilowo zachmurzonym niebie.
brak wlasnego mieszkania NIE POWINIEN byc przeszkoda w adopcji.
malgosik- mama
NIKI ( 11. 2002) i
TUSI (11. 2007)
NIKI ( 11. 2002) i
TUSI (11. 2007)
- aleksandra3
- Posty: 284
- Rejestracja: 07 sty 2003 01:00
Rzeczywiście Agapi masz bardzo trudną sytuację.
Zbyt wiele spraw Was przytłoczyło! Zbyt wiele na Was spadło. Może komus stojącemu z boku wydawałoby się , że to nic, że to pestka, że sobie by z tym poradził, ale to nie o to chodzi! DLA WAS W TEJ SYTUACJI TO JEST ZA DUŻO! Tak należy to dobierać i nie jest to egoizm!
Jak rozwiązać Wasze kłopoty związane z chorobą teścia, mieszkaniowe... nie potrafię podpowiedzieć, mimo iż bym chciała.
Ale chcę Ci powiedzieć, że mężczyźni bardzo w trudnych dla nich chwilach potrzebują wsparcia wsoich kobiet. Ja sobie nawet sprawy nie zdawaąm jak to się bardzo przekłada w przypadku mężczyzn na ich ogólne samopoczucie, jak bardzo dla nich ważne jest, żeby byli sprawni seksualnie, czy żeby można o nich było powiedzieć 100%_mężczyzna_zdolny_do_poczęcia_dziecka... Tylko cierpliwą rozmową i zapewnianiem go w kółko jesteś w stanie uzmysłowić swojemu mężowi co dla Ciebie liczy się najabrdziej w waszym związku. I powtarzam, trzeba stale o tym go zapewniać, nie narzucać sie co prawda klepiąc o tym bez okazji, ale przy każdej nadarzającej się sposobności utiwerdzać go w tym przekonaniu. Jak bardzo jest to istotne dowiedziałam się sama, kiedy mój mąż powiedział do mnie "jak to dobrze, że wiem o tym że dla Ciebie ważne jest..." z uśmiechem na twarzy.
A co Twojego pragnienia? Hmmm myśę że ma je każda z nas, mężczyxni zaś chcieli by potomkowi (synowi, córce) pokazać swiat, nauczyć rachunków, zagrać w piłkę, zatańczyć pierwszy taniec z córką...
Pozdrawiam
i żczyę Ci aby wszystko się ułożyło pomyślnie dla Was
Aleksandra
Zbyt wiele spraw Was przytłoczyło! Zbyt wiele na Was spadło. Może komus stojącemu z boku wydawałoby się , że to nic, że to pestka, że sobie by z tym poradził, ale to nie o to chodzi! DLA WAS W TEJ SYTUACJI TO JEST ZA DUŻO! Tak należy to dobierać i nie jest to egoizm!
Jak rozwiązać Wasze kłopoty związane z chorobą teścia, mieszkaniowe... nie potrafię podpowiedzieć, mimo iż bym chciała.
Ale chcę Ci powiedzieć, że mężczyźni bardzo w trudnych dla nich chwilach potrzebują wsparcia wsoich kobiet. Ja sobie nawet sprawy nie zdawaąm jak to się bardzo przekłada w przypadku mężczyzn na ich ogólne samopoczucie, jak bardzo dla nich ważne jest, żeby byli sprawni seksualnie, czy żeby można o nich było powiedzieć 100%_mężczyzna_zdolny_do_poczęcia_dziecka... Tylko cierpliwą rozmową i zapewnianiem go w kółko jesteś w stanie uzmysłowić swojemu mężowi co dla Ciebie liczy się najabrdziej w waszym związku. I powtarzam, trzeba stale o tym go zapewniać, nie narzucać sie co prawda klepiąc o tym bez okazji, ale przy każdej nadarzającej się sposobności utiwerdzać go w tym przekonaniu. Jak bardzo jest to istotne dowiedziałam się sama, kiedy mój mąż powiedział do mnie "jak to dobrze, że wiem o tym że dla Ciebie ważne jest..." z uśmiechem na twarzy.
A co Twojego pragnienia? Hmmm myśę że ma je każda z nas, mężczyxni zaś chcieli by potomkowi (synowi, córce) pokazać swiat, nauczyć rachunków, zagrać w piłkę, zatańczyć pierwszy taniec z córką...
Pozdrawiam
i żczyę Ci aby wszystko się ułożyło pomyślnie dla Was
Aleksandra
- gonia36
- Posty: 340
- Rejestracja: 05 mar 2003 01:00
- Mietek
- Posty: 337
- Rejestracja: 22 kwie 2002 00:00
Agapi piszesz "...Wszyscy jednoznacznie orzekli, iż jedynym wyjściem jest in vitro z mikromanipulacją..."
To nie jest prawda, to nie jest jedyne wyjście, a jedno z wielu. Najpierw musisz znaleźć odpowiedź na problem który Cię nurtuje, a mianowicie czy chcesz mieć dziecko czy chcesz być w ciąży? Niestety ale dla małżeństw o ograniczonym potencjale prokreacji jest to pytanie zasadnicze. Aby spełnić swoje marzenia o ciąży i porodzie podejmiesz długotrwałe i bardzo kosztowne leczenie, a wynik stoi pod znakiem zapytania. Pozostaje zawsze problem kwestii moralnych sztucznego zapłodnienia. Dla ciebie marzenie się spełni - będziesz w ciąży (o ile się uda) ale czy Twój mąż będzie również spełniony w kwestii dania życia następnemu pokoleniu. To są trudne sprawy i musicie je rozwiązać w szczerej rozmowie we dwoje. Dla mnie najlepszym wyjściem w podobnej sytuacji do waszej okazała się adopcja. Dzięki niej staliśmy się pełną szczęśliwą rodziną. Ile łez możesz wylać przy nieudanych próbach leczenia , ile zdrowia przy tym stracisz możesz pocztyać na forum lub zapytać którąś z koleżanek bocianowiczek. Pewnie same też się odezwą.
Piszesż, że nie macie mieszkania i może to być przeszkoda w adopcji. Pieniądze , które wydacie na lekarzy na pewno nie przybliżą was do posiadania mieszkania. Z rozmów w koleżankami , które przybyły długi proces medycznego wspomagania wiem , że za te pieniądze można kupić mieszkanie.
Wybór należy do Ciebie i męża.
To nie jest prawda, to nie jest jedyne wyjście, a jedno z wielu. Najpierw musisz znaleźć odpowiedź na problem który Cię nurtuje, a mianowicie czy chcesz mieć dziecko czy chcesz być w ciąży? Niestety ale dla małżeństw o ograniczonym potencjale prokreacji jest to pytanie zasadnicze. Aby spełnić swoje marzenia o ciąży i porodzie podejmiesz długotrwałe i bardzo kosztowne leczenie, a wynik stoi pod znakiem zapytania. Pozostaje zawsze problem kwestii moralnych sztucznego zapłodnienia. Dla ciebie marzenie się spełni - będziesz w ciąży (o ile się uda) ale czy Twój mąż będzie również spełniony w kwestii dania życia następnemu pokoleniu. To są trudne sprawy i musicie je rozwiązać w szczerej rozmowie we dwoje. Dla mnie najlepszym wyjściem w podobnej sytuacji do waszej okazała się adopcja. Dzięki niej staliśmy się pełną szczęśliwą rodziną. Ile łez możesz wylać przy nieudanych próbach leczenia , ile zdrowia przy tym stracisz możesz pocztyać na forum lub zapytać którąś z koleżanek bocianowiczek. Pewnie same też się odezwą.
Piszesż, że nie macie mieszkania i może to być przeszkoda w adopcji. Pieniądze , które wydacie na lekarzy na pewno nie przybliżą was do posiadania mieszkania. Z rozmów w koleżankami , które przybyły długi proces medycznego wspomagania wiem , że za te pieniądze można kupić mieszkanie.
Wybór należy do Ciebie i męża.
Mietek - obrońca pryncypiów i przypalonych garnków
- Agapi
- Posty: 53
- Rejestracja: 20 sty 2004 01:00
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
Mietek Mietek
Witam
Przeglądam właśnie swoje stare posty... i natrafiłam na Pana odpowiedź. Teraz dziekuję za dobre słowa... dziś mamy cudowną Córeczke - Adoptusię... Pozdrawiam serdecznie
Może jakieś cenne rady? Będę zobowiązana:)
Witam
Przeglądam właśnie swoje stare posty... i natrafiłam na Pana odpowiedź. Teraz dziekuję za dobre słowa... dziś mamy cudowną Córeczke - Adoptusię... Pozdrawiam serdecznie
Może jakieś cenne rady? Będę zobowiązana:)
-
- Posty: 161
- Rejestracja: 29 mar 2010 00:00
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
ja jestem w takiej sytuacji i jest cholernie ciezko,swiadomosc ze moge i nic
-
- Posty: 36
- Rejestracja: 13 kwie 2012 16:18
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
yeti1 ja również nie mogę sobie poradzić z niektórymi myslami, pragnieniami
-
- Posty: 161
- Rejestracja: 29 mar 2010 00:00
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
olcia i jak sobie radzisz?ja czesto widze tylko czarna dziure przed soba i ten uciekajacy czas mam juz 30 lat
-
- Posty: 1263
- Rejestracja: 21 lis 2011 21:18
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
Witajyeti1 pisze:olcia i jak sobie radzisz?ja czesto widze tylko czarna dziure przed soba i ten uciekajacy czas mam juz 30 lat
Ja mam już 34 lata a czas leci nieubłaganie i boję się że tego czasu mi zabraknie. Nie mam już siły do walki.
IMSI grudzień 2012 13dpt beta 315 synuś [*] 20tc
3 ICSI grudzień 2014 11dpt 144,8 12dpt 213 14dpt 549,7 23dpt pęcherzyk 32dpt mamy piękne serduszko
10.02 Maleństwo ma 1,5 cm rośnij Maleństwo
25.08 2015 35 tc Zosia jest już z nami
3 ICSI grudzień 2014 11dpt 144,8 12dpt 213 14dpt 549,7 23dpt pęcherzyk 32dpt mamy piękne serduszko
10.02 Maleństwo ma 1,5 cm rośnij Maleństwo
25.08 2015 35 tc Zosia jest już z nami
-
- Posty: 36
- Rejestracja: 13 kwie 2012 16:18
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
yeti1 nie radzę sobie coraz bardziej zamykam się w sobie mad_max wspólczuje
-
- Posty: 161
- Rejestracja: 29 mar 2010 00:00
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
olcia 84 wiem jak jest ciezko,ja mam takie fale ze zyje normalnie,a mam takie dni ze wyje i chce sie powiesic.i coraz czesciej mysle ze moze ...adopcja,nie wiem.a inv u was jest mozliwe?u nas tak tylko kasy brak straszliwy.trzymaj sie i nie daj sie rozpaczy,zycie i tak mija ,szkoda zeby calkiem je sobie zmarnowac,ale naprawde rozumiem co czujesz(5,5 roku staran,intensywnych)pozdrawiam i pisz jak Ci zle,zawsze mozna porozmawiac
-
- Posty: 36
- Rejestracja: 13 kwie 2012 16:18
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
yeti1 my juz tez wszystko przerabiamy. Własnie chcemy podejsc do iui, co do invitro jak najbardziej wchodzi w grę, włanie zbieramy kasę na wypadek jak się innymi metodami nie uda , pozdrawiam.
-
- Posty: 161
- Rejestracja: 29 mar 2010 00:00
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
olcia i tak trzymac,ja tez bym juz dawno zrobila inv ale nie stac nas,teraz jeszcze bierzemy malutkie mieszkanko na kredyt na 30 lat i boje sie jak cholera ze juz kasy na inv nam nie starczy a mieszkac gdzies musze.trudne to wszystko jest ale nie mozemy sie poddac
-
- Posty: 36
- Rejestracja: 13 kwie 2012 16:18
Re: jak sobie poradzić ze świadomością, że mogę...
dokładnie poddać sie nie możemy, ja będę walczyła dopóki sił mi starczy