JEST BĄBELEK!! c.d
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
No i pojechał.... dziś rano Adaś wyruszył na swoje pierwsze w życiu kolonie
Po godzinie był telefon z zapytaniem, kiedy będą na miejscu.
-Synku, za jakieś pięć godzin.
-Pięć minut???
-Nie, godzin.
Potem kolejny ze skargą na kolegę, że go bije.
Następny z awanturą, czemu mu nie spakowałam drugiej butelki mineralnej.
I przed chwilą z wiadomością, że dojechali na miejsce
Głosik przejęty i zadowolony, więc i ja szczęśliwa
Po godzinie był telefon z zapytaniem, kiedy będą na miejscu.
-Synku, za jakieś pięć godzin.
-Pięć minut???
-Nie, godzin.
Potem kolejny ze skargą na kolegę, że go bije.
Następny z awanturą, czemu mu nie spakowałam drugiej butelki mineralnej.
I przed chwilą z wiadomością, że dojechali na miejsce
Głosik przejęty i zadowolony, więc i ja szczęśliwa
-
- Posty: 6214
- Rejestracja: 25 paź 2002 00:00
moja Ola też. ale ja jestem mniej odważna...pojechała blisko ...w razie czegoAska pisze:No i pojechał.... dziś rano Adaś wyruszył na swoje pierwsze w życiu kolonie
jak to co? Będzie spała do południa, a po południu będzie skakała z samolotuWioleta pisze:Aska a co ty teraz zrobisz z TAKĄ ilością wolnego czasu :
-
- Posty: 10956
- Rejestracja: 08 gru 2002 01:00
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
Na drugi dzień po wyjeździe zadzwonił Adaś cały zapłakany!!!!!!!! Mówił, że inne dzieci mają pieniążki ze sobą (my daliśmy na przechowanie pani, bo tak sugerowało kierownictwo) i koledzy go biją, i chce żeby go zabrać do domu!!!!!!!
Powiedziałam, żeby poszedł do pani i poprosił o pieniążki a co do reszty to porozmawiam z tatą. Za moment tata zadzwonił do pani i okazało się, że Adaś już tam był i słychać było w tle jego szczebioczący głosik Pani obiecała, że zajmie się naszym synkiem i zintegruje z innymi dziećmi.
Wieczorem zadzwoniła do wnuka babcia i popytała go o warunki, pokój, kolegów a na koniec spytała, czy chce, żeby przyjechać po niego. Ale Adaś zaprzeczył "Nie, babcia, nie!"
Umówiliśmy się, że nie będziemy dzwonić, żeby nie psuć Adasiowi kolonijnego nastroju. Doszliśmy do wniosku, że jak mu będzie źle, to na pewno sam zadzwoni. No ale dzisiaj już nie wytrzymaliśmy (zwłaszcza tata ) i zadzwoniliśmy. Co z tego jak komórka rozładowana A do końca kolonii tak daaaaaleeeeekoooooo
Madźka, Twoja kolej
Powiedziałam, żeby poszedł do pani i poprosił o pieniążki a co do reszty to porozmawiam z tatą. Za moment tata zadzwonił do pani i okazało się, że Adaś już tam był i słychać było w tle jego szczebioczący głosik Pani obiecała, że zajmie się naszym synkiem i zintegruje z innymi dziećmi.
Wieczorem zadzwoniła do wnuka babcia i popytała go o warunki, pokój, kolegów a na koniec spytała, czy chce, żeby przyjechać po niego. Ale Adaś zaprzeczył "Nie, babcia, nie!"
Umówiliśmy się, że nie będziemy dzwonić, żeby nie psuć Adasiowi kolonijnego nastroju. Doszliśmy do wniosku, że jak mu będzie źle, to na pewno sam zadzwoni. No ale dzisiaj już nie wytrzymaliśmy (zwłaszcza tata ) i zadzwoniliśmy. Co z tego jak komórka rozładowana A do końca kolonii tak daaaaaleeeeekoooooo
Madźka, Twoja kolej
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
No i przyjechał Bąbel i... kilkadziesiąt małych bąbelków.
I w ten sposób mamy Adasia i... wiatrówkę!
Czy ktoś ma doświadczenie w kwestii ospy wietrznej? Na razie wykropkowaliśmy dziecko Pudrodermem. Czy coś jeszcze można zrobić? Jak należy generalnie (nie) postępować? Będę wdzięczna za wszelkie porady.
NARESZCIE MOJE DZIECKO ŚPI W SWOIM ŁÓŻECZKU!!!!!!!
I w ten sposób mamy Adasia i... wiatrówkę!
Czy ktoś ma doświadczenie w kwestii ospy wietrznej? Na razie wykropkowaliśmy dziecko Pudrodermem. Czy coś jeszcze można zrobić? Jak należy generalnie (nie) postępować? Będę wdzięczna za wszelkie porady.
NARESZCIE MOJE DZIECKO ŚPI W SWOIM ŁÓŻECZKU!!!!!!!
-
- Posty: 3161
- Rejestracja: 20 lut 2002 01:00
Aśka, polecana też jest gencjana na wodzie. We wczesnym etapie podobno warto podać też Heviran, taki przeciwwirusowy lek. I warto skonsultować z pediatrą, bo czasem od krostek są nadkażenia bakteryjne i wtedy zaleci jakieś maści. Na edziecku gazety.pl temat ospy był przerabiany wzdłuż i wszerz. Moja Małgosia miała ospę na początku czerwca i niestety zostały jej do dziś ślady, a z kilku pewnie nawet blizny na zawsze Pozdrowienia dla Bąbelka i szczęśliwej Mamusi :cmok:
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
Dzięki, Aga
Krostki pojawiły się u Adasia w czwartek na koloniach ale myśleli, że to uczulenie. Wczoraj po powrocie kolonisty w kropki od razu udaliśmy się do lekarza. Ale pani doktor przepisała tylko Pudroderm. Na szczęście wygląda na to, że to łagodny przebieg choroby, bo Adaś ma krostki tylko w tych miejscach, które były eksponnowane na słońce a więc kark, szyja, buzia, dolne partie nóg i przedramiona. Na tułowiu pojedyncze a na głowie wcale. Nocka nie była łatwa i w efekcie spałam (a raczej czuwałam) z moim Muchomorkiem Strasznie go swędziało i nie mógł przez to spać. Bolały go też stopy ale podobno taki objaw też może mieć miejsce.
Poza tym krostki nie powiększają się i nie przybywa ich a tych wypełnionych osoczem jest może z pięć.
Co do kolonii, to Adaś sceptycznie odniósł się do kolejnego wyjazdu w przyszłości ale kategorycznie się nie sprzeciwił. Znaczy się lekko nie było ale musiały być jakieś interesujące elementy, które to zrównoważyły
Aga, trzymam kciuki za Małgosię, żeby wszystkie ślady zeszły całkowicie :!:
Krostki pojawiły się u Adasia w czwartek na koloniach ale myśleli, że to uczulenie. Wczoraj po powrocie kolonisty w kropki od razu udaliśmy się do lekarza. Ale pani doktor przepisała tylko Pudroderm. Na szczęście wygląda na to, że to łagodny przebieg choroby, bo Adaś ma krostki tylko w tych miejscach, które były eksponnowane na słońce a więc kark, szyja, buzia, dolne partie nóg i przedramiona. Na tułowiu pojedyncze a na głowie wcale. Nocka nie była łatwa i w efekcie spałam (a raczej czuwałam) z moim Muchomorkiem Strasznie go swędziało i nie mógł przez to spać. Bolały go też stopy ale podobno taki objaw też może mieć miejsce.
Poza tym krostki nie powiększają się i nie przybywa ich a tych wypełnionych osoczem jest może z pięć.
Co do kolonii, to Adaś sceptycznie odniósł się do kolejnego wyjazdu w przyszłości ale kategorycznie się nie sprzeciwił. Znaczy się lekko nie było ale musiały być jakieś interesujące elementy, które to zrównoważyły
Aga, trzymam kciuki za Małgosię, żeby wszystkie ślady zeszły całkowicie :!:
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
Beatko, dziękuję Adaś ma od wczoraj strupki, więc lada dzień nie będzie śladu po chorobie
Był bardzo dzielny i starał się nie drapać a gdy go za to pochwaliłam, to powiedział:
-Trzeba się czymś zająć.
Zaskoczył mnie tą odpowiedzią; swoją spostrzegawczością, że jak go coś pochłonie, to nie myśli wtedy o swędzeniu.
Innym razem, gdy z kolei przypomniałam mu, żeby się nie drapał, odparł:
-Ale to tak kusi.
Czasami ma takie ciekawe porównania
Wczoraj odwiedziłam mojego Skarba na działce, gdzie spędza czas z dziadkami. W pewnym momencie zadzwonił do taty, żeby coś ustalić. Poprosiłam, żeby spytał taty, czemu do mnie nie dzwoni. Adaś już otwierał buzię, żeby zadać to pytanie, gdy nagle go olśniło:
-Mama, przecież ja teraz rozmawiam z tatą!
Już wiem, co to męska solidarność
Był bardzo dzielny i starał się nie drapać a gdy go za to pochwaliłam, to powiedział:
-Trzeba się czymś zająć.
Zaskoczył mnie tą odpowiedzią; swoją spostrzegawczością, że jak go coś pochłonie, to nie myśli wtedy o swędzeniu.
Innym razem, gdy z kolei przypomniałam mu, żeby się nie drapał, odparł:
-Ale to tak kusi.
Czasami ma takie ciekawe porównania
Wczoraj odwiedziłam mojego Skarba na działce, gdzie spędza czas z dziadkami. W pewnym momencie zadzwonił do taty, żeby coś ustalić. Poprosiłam, żeby spytał taty, czemu do mnie nie dzwoni. Adaś już otwierał buzię, żeby zadać to pytanie, gdy nagle go olśniło:
-Mama, przecież ja teraz rozmawiam z tatą!
Już wiem, co to męska solidarność
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
Właśnie wróciliśmy jak co roku z Rabki Za rok pewnie też tam będziemy, bo Adaś tak sobie zażyczył
Dla urozmaicenia pobytu postanowiliśmy skorzystać z organizowanych tam wycieczek na Słowację.
Wcześniej wyrobiliśmy Adasiowi paszport. Zastanawiałam się, czy natrafimy na podobne problemy, o jakich czytałam swego czasu na Boćku (że biuro paszportowe dysponowało danymi dziecka sprzed adopcji). Ale nic takiego u nas nie miało miejsca.
Tak więc zwiedziliśmy na ziemi słowackiej przepiękną Jaskinię Bielańską a potem szaleliśmy w termalnych wodach basenów w Popradzie. Przyznam, że sama się bawiłam jak dziecko Biegaliśmy z Adasiem od zjeżdżalni do zjeżdżalni. W pewnym momencie moje dziecko zaskoczyło mnie niesamowicie: podeszło do prawie pionowej zjeżdżalni i... bez chwili wahania zjechało! O rety! Jak tu ratować swój autorytet??? Zamknęłam oczy, zatkałam nos i rzuciłam się za moim dzieckiem. A po kilku razach, to mi się nawet spodobało
Byliśmy też w Zakopcu i wjechaliśmy na Gubłówkę. Potem zaplanowaliśmy przejażdżkę wyciągiem krzesełkowym i tu Adaś przestraszył się. Ostatnio najlepszym motywatorem jest nagroda w postaci jedzenia lub zabawki (staram się nie nadużywać tej metody ale jeśli cel jest tego warty, to po nią sięgam) i tym razem poskutkowało. Obiecałam, że dam mu 10 zł, żeby coś sobie kupił, jeśli odważy się wsiąść i dodałam, że może zamknąć oczy, jeśli mu to pomoże. No i wsiadł! Od razu wtulił głowę we mnie. Ale po jakimś czasie zaczął zerkać A w drodze powrotnej tak się rozkokosił, że machał rękami i pozdrawiał ludzi, których mijaliśmy
Przyznam się, że system nagród stosowałam jeszcze w jednym przypadku.
Kiedyś byłam na szkoleniu w Katowicach, na którym były m.in. zajęcia z psychologiem; starszym i bardzo sympatycznym panem. Psycholog ten okazyjnie rozmawiał z nami o swoich doświadczeniach jako ojca. Opowiadał m.in., że na spacerach odwiedzał obce podwórka i zachęcał swojego synka, żeby poznawał nieznane dzieci i bawił się z nimi. W nagrodę dawał mu cukierki. Postanowiłam ten pomysł wykorzystać, bo zaobserowałam pewien problem. Otóż Adaś zaczął unikać dzieci i bawił się sam. Nawet ze mną nie chciał się bawić, ale na tym mi tak nie zależało, bo bardziej mi chodziło o jego budowanie relacji z innymi dziećmi. Domyślałam się, że Adaś ze swoimi deficytami nie odnajdywał się wśród chłopców grających w piłkę nożną, czy rzucających do kosza ale było wiele innych dzieci, wśród których powinien znaleźć jakąś bratnią duszę. Tak naprawdę bałam się, że Adaś ucieka w swój świat, bo jego zabawy polegają na opowiadaniu sobie i przeżywaniu bajek typu Power Rangers czy Ben10. Tak więc zachęcałam go do zabawy z dziećmi, obiecując w zamian słodycze. Na szczęście nie musiałam często uciekać się do tego sposobu, bo potem Adaś sam szukał towarzystwa. Od czasu do czasu przymykałam oko na jego zabawy "sam-na-sam"
Pogodę mieliśmy taką mniej więcej: mniej słońca, więcej deszczu. Zabierałam Adasia na spacery, na przejażdżkę rowerami, na go-carty, do Rabkolandu, do teatru, do kina. Raz wybraliśmy się w podróż kolejką wąskotorową retro. Czuliśmy się, jakbyśmy przenieśli się do świata Harrego Pottera i wybierali się do szkoły w Hogwarcie
Gdy za bardzo padało, to z nudów robiliśmy sobie fotki z głupimi minami a jak już mieliśmy dość siedzenia w murach, to bez względu na deszcz wychodziliśmy na spacer i lody
W drodze powrotnej oczywiście kilka godzin spędziliśmy w Krakowie. To już chyba stanie się naszą tradycją Tym razem zwiedziliśmy pieczarę smoka, która zimą była zamknięta. Zobaczyliśmy też "od środka" Sukiennice, w których Adaś kupił babę z małymi babami w środku (jego ulubiona zabawka w poradni ).
Potem okazało się, że autokar, którym mieliśmy wrócić do domu przyjechał zapełniony i nie zabraliśmy się. Zataszczyliśmy więc bagaże na dworzec PKP i pojechaliśmy chyba najdroższym pociągiem (ale za to z dywanikiami ) do naszej stolicy a potem pośpiesznym dotowanym przez UE do Łodzi Adasiowi bardziej podobał się ten drugi. Chyba dlatego, że toaleta była przestronniejsza
Dla urozmaicenia pobytu postanowiliśmy skorzystać z organizowanych tam wycieczek na Słowację.
Wcześniej wyrobiliśmy Adasiowi paszport. Zastanawiałam się, czy natrafimy na podobne problemy, o jakich czytałam swego czasu na Boćku (że biuro paszportowe dysponowało danymi dziecka sprzed adopcji). Ale nic takiego u nas nie miało miejsca.
Tak więc zwiedziliśmy na ziemi słowackiej przepiękną Jaskinię Bielańską a potem szaleliśmy w termalnych wodach basenów w Popradzie. Przyznam, że sama się bawiłam jak dziecko Biegaliśmy z Adasiem od zjeżdżalni do zjeżdżalni. W pewnym momencie moje dziecko zaskoczyło mnie niesamowicie: podeszło do prawie pionowej zjeżdżalni i... bez chwili wahania zjechało! O rety! Jak tu ratować swój autorytet??? Zamknęłam oczy, zatkałam nos i rzuciłam się za moim dzieckiem. A po kilku razach, to mi się nawet spodobało
Byliśmy też w Zakopcu i wjechaliśmy na Gubłówkę. Potem zaplanowaliśmy przejażdżkę wyciągiem krzesełkowym i tu Adaś przestraszył się. Ostatnio najlepszym motywatorem jest nagroda w postaci jedzenia lub zabawki (staram się nie nadużywać tej metody ale jeśli cel jest tego warty, to po nią sięgam) i tym razem poskutkowało. Obiecałam, że dam mu 10 zł, żeby coś sobie kupił, jeśli odważy się wsiąść i dodałam, że może zamknąć oczy, jeśli mu to pomoże. No i wsiadł! Od razu wtulił głowę we mnie. Ale po jakimś czasie zaczął zerkać A w drodze powrotnej tak się rozkokosił, że machał rękami i pozdrawiał ludzi, których mijaliśmy
Przyznam się, że system nagród stosowałam jeszcze w jednym przypadku.
Kiedyś byłam na szkoleniu w Katowicach, na którym były m.in. zajęcia z psychologiem; starszym i bardzo sympatycznym panem. Psycholog ten okazyjnie rozmawiał z nami o swoich doświadczeniach jako ojca. Opowiadał m.in., że na spacerach odwiedzał obce podwórka i zachęcał swojego synka, żeby poznawał nieznane dzieci i bawił się z nimi. W nagrodę dawał mu cukierki. Postanowiłam ten pomysł wykorzystać, bo zaobserowałam pewien problem. Otóż Adaś zaczął unikać dzieci i bawił się sam. Nawet ze mną nie chciał się bawić, ale na tym mi tak nie zależało, bo bardziej mi chodziło o jego budowanie relacji z innymi dziećmi. Domyślałam się, że Adaś ze swoimi deficytami nie odnajdywał się wśród chłopców grających w piłkę nożną, czy rzucających do kosza ale było wiele innych dzieci, wśród których powinien znaleźć jakąś bratnią duszę. Tak naprawdę bałam się, że Adaś ucieka w swój świat, bo jego zabawy polegają na opowiadaniu sobie i przeżywaniu bajek typu Power Rangers czy Ben10. Tak więc zachęcałam go do zabawy z dziećmi, obiecując w zamian słodycze. Na szczęście nie musiałam często uciekać się do tego sposobu, bo potem Adaś sam szukał towarzystwa. Od czasu do czasu przymykałam oko na jego zabawy "sam-na-sam"
Pogodę mieliśmy taką mniej więcej: mniej słońca, więcej deszczu. Zabierałam Adasia na spacery, na przejażdżkę rowerami, na go-carty, do Rabkolandu, do teatru, do kina. Raz wybraliśmy się w podróż kolejką wąskotorową retro. Czuliśmy się, jakbyśmy przenieśli się do świata Harrego Pottera i wybierali się do szkoły w Hogwarcie
Gdy za bardzo padało, to z nudów robiliśmy sobie fotki z głupimi minami a jak już mieliśmy dość siedzenia w murach, to bez względu na deszcz wychodziliśmy na spacer i lody
W drodze powrotnej oczywiście kilka godzin spędziliśmy w Krakowie. To już chyba stanie się naszą tradycją Tym razem zwiedziliśmy pieczarę smoka, która zimą była zamknięta. Zobaczyliśmy też "od środka" Sukiennice, w których Adaś kupił babę z małymi babami w środku (jego ulubiona zabawka w poradni ).
Potem okazało się, że autokar, którym mieliśmy wrócić do domu przyjechał zapełniony i nie zabraliśmy się. Zataszczyliśmy więc bagaże na dworzec PKP i pojechaliśmy chyba najdroższym pociągiem (ale za to z dywanikiami ) do naszej stolicy a potem pośpiesznym dotowanym przez UE do Łodzi Adasiowi bardziej podobał się ten drugi. Chyba dlatego, że toaleta była przestronniejsza