Maciek - Cud jest juz na swiecie.
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- Marek
- Posty: 1207
- Rejestracja: 29 wrz 2002 00:00
Zachecony przez Asie (dziekuje) postanowilem skrobnac kilka slow o moim cudzie.
Maciek ma juz prawie 5 lat - co z duma podkresla. Z maluchow stal sie sredniakiem (choc w gronie rowiesnikow jest zdecydowanie najwyzszy).
Rozwija sie zatrwazajaco szybko, z kazdym dniem mam coraz wieksza pewnosc, ze jedynie kwestia czasu jest kiedy przejmie stery rodzinne w swoje rece ... Strach sie bac po prostu.
Legendarne staly sie jako umiejetnosci negocjacyjne. Zawsze ze zdumieniem obserwowalem skonsternowanych rodzicow, ktorych dzieci kladly sie na podlodze wrzeszczac wnieboglosy "chce tooooooooo".
Maciek postepuje inaczej - na pewno znacznie skuteczniej:
Jedna z ulubionych zabawek sa ksiazeczki do samodzielnego skladania roznych rzeczy z papieru (dla Macka te rozne rzeczy powinny miec kola lub skrzydla przynajmniej) - takie z ktorych wyciska sie, a potem sklada bez kleju i nozyczek rozne fajne przedmioty.
Bylo popoludnie, wrocilismy z przedszkola. Maciek wlazl mi na kolana i mowi:
- Tatusiu - poskladasz ze mnia jakies autko?
- Oczywiscie.
Synek popedzil do szafki z ksiazeczkami, przytargal dwie, otworzyl szeroko przede mna i mowi:
- Zobacz - wszystko juz poskladalismy, nie ma juz czego skladac - i na jednym oddechu - Tatusiu moze pojedziemy do Entliczka (taki sklep dla dzieci) i kupimy nowa ksiazeczke. Zgodzisz sie.
Co bylo zrobic. Wsiedlismy do auta i jazda. W sklepie Maciek popedzil do polek z ksiazkami, i blyskawicznie oznajmil:
- Tatusiu - zobacz - nie ma zadnej ksiazeczki do wyciskania.
(Zona mi pozniej powiedziala ze juz kiedys szukali tam takich ksiazeczek ....)
- Tatusiu - jak nie ma ksiazeczek to moze zgodzisz sie na mala zabawke. Taka najmniejsa.
Oczywiscie goraca prosba poparta glebokim, ufnym spojrzeniem ...
Co bylo robic. Zgodzilem sie.
Poprzez male zabawki rozumiemy samochodziki resorowe ...
Maciek stanal przed polka z autkami, porozgladal sie i mowi:
Tato - zobac - tu nie ma zadnej fajnej zabawki. Wsystkie sa niefajne.
Ja - twardo swoje - Maciek, ale zgodzilem sie na mala - poszukaj.
- Dobze
Za chwile:
Tatusiu - ale sam zobac - tu nie ma fajnej zabawki, ale zobac ze tu (polka obok z wiekszymi autkami) jest taki fajny motor i ciezarowka - zgodzis sie na taka??? I oczywiscie oczka wpatrzone we mnie.
Dalej bylem twardy - Maciek, umawialismy sie na mala zabawke. Ja ide cos zobaczyc kawalek dalej, a Ty wybierz cos zgodnego z umowa.
- Dobra
Minute pozniej uslyszalem:
- TATO, zobac co znalazlem. Odwracam sie - Maciek trzyma w rekach pudelko wieksze od niego, w zasadzie mam przed soba pudlo mowiace glosem mojego dziecka - zgodzis sie na takie fajowe auto?
- Maciek - czy to jest mala zabawka?
- Nie, ale zobac jaka jest fajna, dzwi sie otwieraja, i tu mozna nacisnac ....
W efekcie wyszlismy ze sklepu z zabawka srednia ... Cudem mi sie udalo nie kupic tego fajowego auta ....
A cala rozmowa odbywala sie z pelna kontrola moich reakcji, zadnego krzyku, zadnego "musis mi to kupic". Lagodna perswazja ....
Acha, a wychodzac ze sklepu uslyszalem: - Tatusiu, bardzo dziekuje ze mi to kupiles, zawse mazylem o takim autku ....
A wydawalo mi sie ze to zona mu zawsze ustepuje ...
Maciek jest domatorem absolutnym, namowienie go na jakiekolwiek wyjscie z domu to rzecz trudna. Nie odczuwa potrzeby kontaktu z innymi dziecmi, najchetniej bawi sie sam - przykra konsekwencja bycia jedynakiem.
W ramach proby stworzenia dodatkowych relacji w rodzinie przygarnelismy kotke - sliczna, bura, bardzo lagodna. Na poczatku Maciek bardzo sie cieszyl, ale kiedy tylko sie zorientowal ze rodzice poswiecaja kotu choc odrobine czasu kot stal sie konkurentem.
Kiedy tylko nie widzimy Maciek kota ploszy..., choc czasem kladzie sie kolo niej na dywanie i przytula buzia do pyszczka. Niedawno zona trzymala kotke na kolanach i glaskala, Maciek bawil sie opodal. Kotce pieszczoty sie znudzily, wstala i poszla. Maciek wpakowal sie na kolana, przytulil, podstawil glowe do glaskania i powiedzial: Mamusiu nie zapominaj ze Ty od dawna masz wiekszego kiciusia do glaskania. I ten kicius bardzo lubi sie przytulac ........
Maciek ma juz prawie 5 lat - co z duma podkresla. Z maluchow stal sie sredniakiem (choc w gronie rowiesnikow jest zdecydowanie najwyzszy).
Rozwija sie zatrwazajaco szybko, z kazdym dniem mam coraz wieksza pewnosc, ze jedynie kwestia czasu jest kiedy przejmie stery rodzinne w swoje rece ... Strach sie bac po prostu.
Legendarne staly sie jako umiejetnosci negocjacyjne. Zawsze ze zdumieniem obserwowalem skonsternowanych rodzicow, ktorych dzieci kladly sie na podlodze wrzeszczac wnieboglosy "chce tooooooooo".
Maciek postepuje inaczej - na pewno znacznie skuteczniej:
Jedna z ulubionych zabawek sa ksiazeczki do samodzielnego skladania roznych rzeczy z papieru (dla Macka te rozne rzeczy powinny miec kola lub skrzydla przynajmniej) - takie z ktorych wyciska sie, a potem sklada bez kleju i nozyczek rozne fajne przedmioty.
Bylo popoludnie, wrocilismy z przedszkola. Maciek wlazl mi na kolana i mowi:
- Tatusiu - poskladasz ze mnia jakies autko?
- Oczywiscie.
Synek popedzil do szafki z ksiazeczkami, przytargal dwie, otworzyl szeroko przede mna i mowi:
- Zobacz - wszystko juz poskladalismy, nie ma juz czego skladac - i na jednym oddechu - Tatusiu moze pojedziemy do Entliczka (taki sklep dla dzieci) i kupimy nowa ksiazeczke. Zgodzisz sie.
Co bylo zrobic. Wsiedlismy do auta i jazda. W sklepie Maciek popedzil do polek z ksiazkami, i blyskawicznie oznajmil:
- Tatusiu - zobacz - nie ma zadnej ksiazeczki do wyciskania.
(Zona mi pozniej powiedziala ze juz kiedys szukali tam takich ksiazeczek ....)
- Tatusiu - jak nie ma ksiazeczek to moze zgodzisz sie na mala zabawke. Taka najmniejsa.
Oczywiscie goraca prosba poparta glebokim, ufnym spojrzeniem ...
Co bylo robic. Zgodzilem sie.
Poprzez male zabawki rozumiemy samochodziki resorowe ...
Maciek stanal przed polka z autkami, porozgladal sie i mowi:
Tato - zobac - tu nie ma zadnej fajnej zabawki. Wsystkie sa niefajne.
Ja - twardo swoje - Maciek, ale zgodzilem sie na mala - poszukaj.
- Dobze
Za chwile:
Tatusiu - ale sam zobac - tu nie ma fajnej zabawki, ale zobac ze tu (polka obok z wiekszymi autkami) jest taki fajny motor i ciezarowka - zgodzis sie na taka??? I oczywiscie oczka wpatrzone we mnie.
Dalej bylem twardy - Maciek, umawialismy sie na mala zabawke. Ja ide cos zobaczyc kawalek dalej, a Ty wybierz cos zgodnego z umowa.
- Dobra
Minute pozniej uslyszalem:
- TATO, zobac co znalazlem. Odwracam sie - Maciek trzyma w rekach pudelko wieksze od niego, w zasadzie mam przed soba pudlo mowiace glosem mojego dziecka - zgodzis sie na takie fajowe auto?
- Maciek - czy to jest mala zabawka?
- Nie, ale zobac jaka jest fajna, dzwi sie otwieraja, i tu mozna nacisnac ....
W efekcie wyszlismy ze sklepu z zabawka srednia ... Cudem mi sie udalo nie kupic tego fajowego auta ....
A cala rozmowa odbywala sie z pelna kontrola moich reakcji, zadnego krzyku, zadnego "musis mi to kupic". Lagodna perswazja ....
Acha, a wychodzac ze sklepu uslyszalem: - Tatusiu, bardzo dziekuje ze mi to kupiles, zawse mazylem o takim autku ....
A wydawalo mi sie ze to zona mu zawsze ustepuje ...
Maciek jest domatorem absolutnym, namowienie go na jakiekolwiek wyjscie z domu to rzecz trudna. Nie odczuwa potrzeby kontaktu z innymi dziecmi, najchetniej bawi sie sam - przykra konsekwencja bycia jedynakiem.
W ramach proby stworzenia dodatkowych relacji w rodzinie przygarnelismy kotke - sliczna, bura, bardzo lagodna. Na poczatku Maciek bardzo sie cieszyl, ale kiedy tylko sie zorientowal ze rodzice poswiecaja kotu choc odrobine czasu kot stal sie konkurentem.
Kiedy tylko nie widzimy Maciek kota ploszy..., choc czasem kladzie sie kolo niej na dywanie i przytula buzia do pyszczka. Niedawno zona trzymala kotke na kolanach i glaskala, Maciek bawil sie opodal. Kotce pieszczoty sie znudzily, wstala i poszla. Maciek wpakowal sie na kolana, przytulil, podstawil glowe do glaskania i powiedzial: Mamusiu nie zapominaj ze Ty od dawna masz wiekszego kiciusia do glaskania. I ten kicius bardzo lubi sie przytulac ........
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
Marku, opowiadam tę historię rodzinie i znajomym, bo jest przezabawna a przy tym ile w niej wyczucia i inteligencji Maciusia
Przypomina mi to porównanie jakiego użył jakiś spec od zarządzania ludźmi. Otóż twierdził on, że jak wrzucimy żabę do wrzątka, to ona momentalnie wyskoczy. Ale jak włożymy ją do zimnej wody i będziemy powoli podgrzewać, to żaba się ugotuje
Reasumując masz w domu niespełna pięcioletniego speca od zarządzania ludźmi
Przypomina mi to porównanie jakiego użył jakiś spec od zarządzania ludźmi. Otóż twierdził on, że jak wrzucimy żabę do wrzątka, to ona momentalnie wyskoczy. Ale jak włożymy ją do zimnej wody i będziemy powoli podgrzewać, to żaba się ugotuje
Reasumując masz w domu niespełna pięcioletniego speca od zarządzania ludźmi
- grey_mouse
- Posty: 1517
- Rejestracja: 12 lip 2003 00:00
Marek te ksiazeczki do samodzielnego skladania sa z krakowskiego wydawnictwa Aksjomat. Tez je lubimy . Najczesciej zamawiam przez internet z dostawa kurierem do domu .
z Szymonkiem 14.11.05 i Gabrysią 26.05.09
- amri
- Posty: 7633
- Rejestracja: 08 sie 2002 00:00
Jak miło poczytać o "braciszku" Amelki
Bardzo mądry z niego chłopak Ale co się dziwić, skoro ma tak mądrych rodziców
Mam nadzieję, że uda nam się niedługo jakieś spotkanie, abyśmy mogli na nich popatrzeć i zrobić kolejną "rodzinną" fotkę
Buziaki dla Was
Bardzo mądry z niego chłopak Ale co się dziwić, skoro ma tak mądrych rodziców
U nas jest tak samoMarek pisze:Maciek ma juz prawie 5 lat - co z duma podkresla. Z maluchow stal sie sredniakiem (choc w gronie rowiesnikow jest zdecydowanie najwyzszy).
Mam nadzieję, że uda nam się niedługo jakieś spotkanie, abyśmy mogli na nich popatrzeć i zrobić kolejną "rodzinną" fotkę
Buziaki dla Was
Amri - mama Amelki
- Marek
- Posty: 1207
- Rejestracja: 29 wrz 2002 00:00
Rodzicielska niekompetencja
Ach te dzieci. W dzisiejszych czasch rozpoczynaja edukacje tak wczesnie ... W Mackowym przedszkolu dzieci ucza sie angielskiego, a dodatkowo jedna z Pan, mowiaca biegle po francusku spiewa z nimi francuskie piosenki.
Maciek upodobal sobie piosenke o "elefonach" - taka troche na wzor piosenki o Murzynkach uczaca liczebnikow.
Piosenke dzieci poznaja powoli - to znaczy co pare dni kolejna zwrotka z kolejnym liczebnikiem. Do dzisiaj doszli do "katr" - co, jak mi oznajmil dumnie synek oznacza: "Tatusiu - katr to jest liczba cztery"
Moj francuski jest - oglednie mowiac - marny. Tak marny, ze nie potrafie nawet w tym dziwnym jezyku liczyc.
Dzisiaj w drodze do przedszkola padlo trudne pytanie - "Tatusiu co jest po katr". Gdzies w resztkach pamieci trzepotalo mi "sęk", co pozwolilo mojemu synkowi zaspiewac kolejna zwrotke elefonów, ale zaraz potem padlo pytanie ktore musialo mnie pogrzebac: "A co jest po sęk" ...
Sprobowalem sprytnie wybrnac z sytuacji, i ... - korzystajac z języka angielskiego i niemieckiego - wymyslilem co jest po sęk.
Po sęk jest seks .... Chwila ciszy i uslyszalem: "Tatusiu, tatusiu - NIE - seks to jest na koncu!"
I do teraz nie wiem - co On mi chcial powiedziec ...
Ach te dzieci. W dzisiejszych czasch rozpoczynaja edukacje tak wczesnie ... W Mackowym przedszkolu dzieci ucza sie angielskiego, a dodatkowo jedna z Pan, mowiaca biegle po francusku spiewa z nimi francuskie piosenki.
Maciek upodobal sobie piosenke o "elefonach" - taka troche na wzor piosenki o Murzynkach uczaca liczebnikow.
Piosenke dzieci poznaja powoli - to znaczy co pare dni kolejna zwrotka z kolejnym liczebnikiem. Do dzisiaj doszli do "katr" - co, jak mi oznajmil dumnie synek oznacza: "Tatusiu - katr to jest liczba cztery"
Moj francuski jest - oglednie mowiac - marny. Tak marny, ze nie potrafie nawet w tym dziwnym jezyku liczyc.
Dzisiaj w drodze do przedszkola padlo trudne pytanie - "Tatusiu co jest po katr". Gdzies w resztkach pamieci trzepotalo mi "sęk", co pozwolilo mojemu synkowi zaspiewac kolejna zwrotke elefonów, ale zaraz potem padlo pytanie ktore musialo mnie pogrzebac: "A co jest po sęk" ...
Sprobowalem sprytnie wybrnac z sytuacji, i ... - korzystajac z języka angielskiego i niemieckiego - wymyslilem co jest po sęk.
Po sęk jest seks .... Chwila ciszy i uslyszalem: "Tatusiu, tatusiu - NIE - seks to jest na koncu!"
I do teraz nie wiem - co On mi chcial powiedziec ...
- Marek
- Posty: 1207
- Rejestracja: 29 wrz 2002 00:00
Dzieci i sztuka.
Mackowe przedszkole coraz bardziej mnie zadziwia. Pare dni temu Maciek wypalil:
- Tato w psedskolu bedzie wernisaz.
- Co bedzie?
-Wernisaz.
- A co to jest ten wernisaz.
- To jest takie spotkanie gdzie sie przychodzi i trzeba bronic swoich obrazow.
- Ale jak to - bronic?
- No jak ktos powie ze jest brzydki to ja powiem ze nieprawda bo jest ladny ....
No i jutro o 16 mam w przedszkolu wernisaz. Bardzom ciekaw tych obrazow, i tej obrony rzecz jasna.
Mackowe przedszkole coraz bardziej mnie zadziwia. Pare dni temu Maciek wypalil:
- Tato w psedskolu bedzie wernisaz.
- Co bedzie?
-Wernisaz.
- A co to jest ten wernisaz.
- To jest takie spotkanie gdzie sie przychodzi i trzeba bronic swoich obrazow.
- Ale jak to - bronic?
- No jak ktos powie ze jest brzydki to ja powiem ze nieprawda bo jest ladny ....
No i jutro o 16 mam w przedszkolu wernisaz. Bardzom ciekaw tych obrazow, i tej obrony rzecz jasna.
- Marek
- Posty: 1207
- Rejestracja: 29 wrz 2002 00:00
Po wernisazu.
Musze powiedziec ze dzieci bawily sie swietnie. Co prawda male byly zainteresowanie "pracami" czy "sztuka", znacznie ciekawsze bylo skakanie czy tez gonienie. Ale ogolnie imprezka na plus.
Jestem pod wrazeniem ilosci technik ktorymi dzieci sie posluguja - malowanie wszystkim na wszystkim, lepienie z czego sie da, zabawa kazda forma. Imponujace.
Na szczescie zaden rodzic nie poddal krytyce prac zadnego dziecka wiec nie mielismy okazji poznac technik obrony prac - moze to i lepiej.
Musze powiedziec ze dzieci bawily sie swietnie. Co prawda male byly zainteresowanie "pracami" czy "sztuka", znacznie ciekawsze bylo skakanie czy tez gonienie. Ale ogolnie imprezka na plus.
Jestem pod wrazeniem ilosci technik ktorymi dzieci sie posluguja - malowanie wszystkim na wszystkim, lepienie z czego sie da, zabawa kazda forma. Imponujace.
Na szczescie zaden rodzic nie poddal krytyce prac zadnego dziecka wiec nie mielismy okazji poznac technik obrony prac - moze to i lepiej.