nasza historia

Archiwum forum "Moja adopcyjna droga"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
mina24
Posty: 222
Rejestracja: 23 lip 2008 00:00

nasza historia

Post autor: mina24 »

pisze to z potrzeby wygadania się ale również z potrzeby rady.Wasze rady,drodzy przyjaciele z bociana pomogły mi przezyć 5lat walki o ciąże a następnie prawie osiem miesięcy zagrożonej ciąży.Teraz moja córeczka ma 14mies.Jest...co wam będę pisac,jest cudowna:)
decyzję o adopcji podjęliśmy dawno,na długo zanim się okazało,że jesteśmy niepłodni.Jak miałam 5lat,oznajmiłam rodzinie że bede miec 10dzieci :lol:
Na adopcję a OA na razie nie mamy szans.Wynajmujemy mieszkanie,mąż pracuje,ale nie wykaże dostatecznych dochodów...ech,życie:/
Niedawno poznałam przez internet( 8O ) dziewczynę która jest w ciąży i chce oddac swoje dziecko do adopcji ze wskazaniem.Nam. :D :D
Ale moja radość nie jest zupełna.Mam kilka wątpliwości.zaznaczę,że chciałam jej pomóc tak,żeby zostawiła dziecko przy sobie,ale odmawia.
1.najmniej ważne.Moja mama,osoba bardzo mi bliska i popierająca adopcję,cały czas mi mówi,że to za wczesnie,że córcia bedzie mieć półtora roczku,poczuje się odsunięta(jest cały czas ze mną,spi ze mną,ssie jeszcze pierś,bardzo rozpieszczona)ja jednak uważam,że potem bedzie jej jeszcze trudniej zaakceptować rodzeństwo.Mama martwi się też o moją siłę fizyczną,bo ważę tylko 45kg,nadal nie było przespanej nocy,bolą nadgarstki od noszenia itd...ale ja jestem pewna że dam radę:)
2.boję się,czy po tej ogromnej,obezwładniającej miłości którą poczuliśmy do córci,następne dziecko,biologicne czy adopcyjne,pokochamy równie mocno co to pierwsze?
3.najważniejsze...mam wyrzuty sumienia.
moja psychika pozostala niepłodna,zazdroszczę każdej mamie z brzuszkiem,adopcja jawi mi się jako ....Boże kochany,nie moge w to uwierzyć:)
i za dobrze pamietam,jakk to jest miec cichy dom i puste ramiona:(
wiem,że ludzie którzy nie doświadczyli cudu rodzicielstwa pokochają to dzieciątko bardziej..a może się myle?
wiem,że inni ludzie mogą mu zapewnic lepsze warunki finansowe(choć nasze dziecko ma wszystko)
czuję się,jakbym komuś kradła szansę na szczęście!!:((

4.ponoć tak się nie zdarza ale...co,jeśli sąd nam odmówi i przez nasz egoizm maleństwo trafi do ośrodka?
pięć lat starań

cudowny naturalsik

Lilianka ur 31.08.2009:))

niespodzianka w brzuszku-termin na listopad 2011:D
Nina2
Posty: 781
Rejestracja: 03 cze 2004 00:00

Re: nasza historia

Post autor: Nina2 »

mina24 pisze:Na adopcję a OA na razie nie mamy szans.Wynajmujemy mieszkanie,mąż pracuje,ale nie wykaże dostatecznych dochodów...ech,życie:/
Niedawno poznałam przez internet( 8O ) dziewczynę która jest w ciąży i chce oddac swoje dziecko do adopcji ze wskazaniem.Nam. :D :D
(..)Mam kilka wątpliwości.zaznaczę,że chciałam jej pomóc tak,żeby zostawiła dziecko przy sobie,ale odmawia.
1.(..)Moja mama (..) mi mówi,że to za wczesnie,że córcia bedzie mieć półtora roczku (..).Mama martwi się też o moją siłę fizyczną,bo ważę tylko 45kg,nadal nie było przespanej nocy,bolą nadgarstki od noszenia itd..(..)
2.boję się,czy (..)następne dziecko (..)pokochamy równie mocno (..)
3. (..)mam wyrzuty sumienia. (..) wiem,że ludzie którzy nie doświadczyli cudu rodzicielstwa pokochają to dzieciątko (..)
4.ponoć tak się nie zdarza ale...co,jeśli sąd nam odmówi i przez nasz egoizm maleństwo trafi do ośrodka?
cześć,
- wynajmowanie mieszkania nie jest przeszkodą w procesie adopcji (nie musi być), też nie wykazywanie wszystkich dochodów;
- dziewczyna którą znasz przez internet nie chce, by dziecko zostało przy niej, mimo pomocy jaką jej proponowałaś .. to trochę daje do myślenia;
- podpisuję się pod słowami Twojej mamy, zobacz posty dziewczyn, które adoptowały mając już małe dziecko lub dzieci - np. nietykalna (moim zdaniem to nie będzie z korzyścią ani dla dziecka które jest z Tobą, ani dla maluszka);
- dziecko nie trafia do ośrodka, OAO tylko pośredniczy w adopcji, do czasu załatwienia spraw dziecko trafi prawdopodobnie do rodziny zastępczej, a zaraz potem do swej rodziny (ado.).
pozdrawiam
Awatar użytkownika
elizajarek
Posty: 26
Rejestracja: 25 wrz 2009 00:00

Re: nasza historia

Post autor: elizajarek »

mina24 możesz zdradzić na jakim portalu poznałaś dziewczynę - należy uważać wielu tam naciągaczy
Alina_Katowice
Posty: 157
Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15

Re: nasza historia

Post autor: Alina_Katowice »

Chcę Wam opowiedzieć moją i córki historię, ponieważ jest piękna i prawdziwa, a nie tak dużo jest na świecie rzeczy, które spełniają jednocześnie oba te kryteria :)

Zawsze chciałam wcześnie wyjść za mąż i mieć dużo dzieci, ale życie potoczyło się inaczej - nie znalazłam "drugiej połówki pomarańczy". Ponieważ jestem osobą wierzącą, przyszło mi na myśl, że Pan Bóg ma widocznie względem mnie inne plany.
Podjęłam decyzję o adopcji.
Do ośrodka adopcyjnego trafiłam 16 paździenika 2006 roku. Miałam wtedy 34 lata. Gdzieś na początku grudnia zadzwonił telefon (TEN TELEFON). Swoją przyszłą córkę poznałam dokładnie 18 grudnia 2006 r. Miała 8,5 roku, była mała i szczupła. Od początku poczułam do niej sympatię.
Odwiedzałam ją w DD jak tylko mogłam najczęściej. Potem pozwolono mi ją wziąć na Boże Narodzenie. Spędziła ze mną i moją rodziną ok. 8 dni, w tym Sylwestra, kiedy zabrałam ją do moich znajmych. Poznała wtedy swoich nowych wujków i ciocie.
Nie było już odwrotu - wtedy ją pokochałam. A ona chciała, żebym została jej mamą. Nadal ją odwiedzałam i brałam na weekendy.
18 stycznia 2007 dostałam wiadmość, że sąd powierza mi pieczę nad nią. Zwolniłam się z pracy, pojechałam do DD, powiedziałam córce: tak, jak obiecałam - dziś zabieram Cię stąd na zawsze, będę Twoją mamą.
Pojechała tak, jak stała. Nazajutrz poszła do nowj szkoły.
Potem były ferie zimowe, podczas ktorych zaczęła do mnie mówić "mamo" i nauczyła się jeździć na nartach.
Decyzja sądu rodzinnego adopcji zapadła szybko. Problemem stało się wychowanie - "ani prośbą, ani groźbą". Żadne metody nie działały. Najwiekszym koszmarem była nauka. Ale ja nie jestem systematyczna i okozało się po raz pierwszy w moim życiu, że mam intuicję. Jakieś postępy więc były..
Przełomem była książka "Wychowanie zranionego dziecka" i nieoceniona pomoc rodziców z "Bociana". Była połowa 2010 r. Moja córka miała 60 - 70 % cech RAD. Zastosowałam inne niż dotąd metody postępowania. Poinformowałam rodzinę. Dziecko ze "zwierzątka" zaczęło się zmieniać w człowieka. Gnębiły mnie jednak wyrzuty sumienia: cała rodzina wie, co jest mojemu dziecku, a ja zatajam przed nim prawdę!
Gdy oceniłam, że córka wystarczająco dojrzała i objawy zaburzeń więzi częściowo ustąpiły (zostało ok. 30% wg kwestionariusza RAD), na krótko przed jej 13 urodzinami zagrałam w otwarte karty. Kolejny przełom.
Obecnie moja córka jest wspaniałą dziewczyną, choć dość nerwową i dość leniwą, i przejawia nieco za duże zainteresowanie seksem (na szczęście tylko teoretycznie) - ale jest w końcu nastolatką :) . Jest szczera i zaczyna być otwarta, uwielbia trillery, kryminały i czarny humor (jak ja!), dobrze jeździ konno, świetnie jeździ na nartach. Zaczyna też odnosić sukcesy w szkole.
No i mnie przerosła o 1 cm...

To tyle z naszej historii. Jest piękna, prawda? Ale jest też prawdziwa :P !
Nina2
Posty: 781
Rejestracja: 03 cze 2004 00:00

Re: nasza historia

Post autor: Nina2 »

Alina_Katowice pisze:Jest piękna, prawda?
Prawda.
Jesteś odważną kobietą, a przy tym ciepłą. Cudnie, że trafiłyście na siebie i że Córa podjęła współpracę. Gra w otwarte karty (w sytuacji takiej, jak Wasza), a przy tym z wielkim wyczuciem, delikatnie - popieram.
Powodzenia!
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Moja adopcyjna droga”