Spotkanie bocianem po latach i zmiany:)

Archiwum forum "Moja adopcyjna droga"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
Awatar użytkownika
Bravo494
Posty: 6
Rejestracja: 17 sie 2006 00:00

Spotkanie bocianem po latach i zmiany:)

Post autor: Bravo494 »

Witam wszystkich.

Na początku chciałem napisać że już kiedyś logowałem się na tym forum w sprawach leczenia niepłodności i zadawałem parę pytań. Niestety nasze próby leczenia tej choroby z różnych powodów spełzły na niczym i po jakimś czasie zaczeliśmy z żoną myśleć o adopcji. Nasze myśli stały się ciałem i w 2007 roku rozpoczęliśmy kurs PRIDE który skończył se kwalifikacją uzyskaną we wrześniu 2007 roku. Od tego momentu zaczął sie dla nas czas oczekiwania. Czas ten od początku się dłużył ale byliśmy przygotowani na długie czekanie gdyż chcieliśmy adoptować małego berbecia w wieku niemowlęcym. Minął rok 2008, potem 2009 i nasze uczucia i oczekiwania zaczęły być zacierane przez odczuwany ból i zniecierpliwienie związane z przedłużającym się brakiem telefonu. Chcę napisać że od początku bardzo mało dzwoniliśmy do OAOu i być może jest to mój błąd i to skazało nas na długie czekanie, w każdym razie w 2009 roku starsi już o parę lat pojechaliśmy do ośrodka na rozmowę aby podnieść granicę wieku dziecka do lat 4. Chcę podkreślić że w tym okresie byliśmy już "rozbici" długim oczekiwaniem i pojawaiły się różne głupie myśli typu "nam dziecko nie jest przeznaczone". Było bardzo dużo bulu i krzywdy. Oczywiście równolegle oczekiwaliśmy na telefon z innego "zaprzyjaźnionego"DD który tez nam szukał już nie dzidziusia lecz dzieciaczka. Sytuację oczywiście potęgówał fakt że wszyscy nasi towarzysze z PRIDE już dawno znależli swoje pociechy.

Ból Ból :( :( :(

Tydzień temu zadzwoniła do nas pani z OAO z pośbą o przyjazd do nich celem wyjaśnienia różnych nieścisłości i potwierdzenia naszych oczekiwań na dzieciaczka. POzwalnialiśmy się pracy i pojechaliśmy oczywiście pełni obaw czy nam odmówią adopcji w ogóle lub wytkną nam blędy tak jak wcześniej piałem że żeśmy nie dzwonili co tydzień z zapytaniem( po prostu nie chjciałem być natarczywy). Panie usiadły z nami w pokoju zaczęła sie normalna rozmowa i wybuchła bomba :P :P

JEST DZIDZIA!!!!!!!
i do tego ma niecały roczek czyli taka jaką żeśmy pierwotnie planowali adoptować.
Ludzie, świat mi sie wywalił do góry nogami, kupa łez, wzruszenia, nieprzespane noce, myśli, po prostu obłęd.
To tak jakby świat zacząć nagle oglądać w kolorowej telewizji, w pracy jakieś nieporozumienia lub konflikty w ogóle przestają mieć znaczenie, to wszystko po prostu nie jest ważne, bo jest ta jedna najważniejsza sprawa...

No ale pojawiają się też obawy. Dzidzia ma lekkie skurcze mięśni, problemy z raczkowaniem i lekkie opóźnienie odnośnie gaworzenia ( nie jestem tego w stanie fachowo określić) ale wyczytałem że są to normalne oznaki choroby sierocej które bez problemu można wymazać pracą z dzieckiem w domu ( to są moje obawy które potrzebuję rozwiać).
I jeśli nie liczyć strachu przed byciem tatusiem to w zasadzie wszystko jest w porządku.

Ale następna sprawa to co ja teraz wyprawiam:
Otóż wiadomo że dziecko może być różne, że może coś przy spotkaniu które jest w następnym tygodniu po prostu nie zaiskrzyć, a moja żona po prostu wylewa kupę łez ze szczęścia i boję się czy aby za bardzo nie przekonała za wcześnie do dziecka zanim je widziała. Na każdym kroku staram się ją "ostudzić" żeby sobie zbyt wiele nie obiecywała bo wiadomo może być różnie. Staram się być chłodny w oczekiwaniach na to spotkanie żeby jej pokazać że emocjonalne "tak" to nie jest dobre wyjście ( zresztą tak naprawdę sądzę). Druga strona medalu jest taka że ja naprawdę w środku robię to samo co moja żona czyli obiecuję sobie zbyt wiele i stać mnie na to emocjonalne "tak" i w gruncie rzeczy czuję sie jakby od tej rozmowy w OAO do chwili wizyty dziecko mi się rodziło co jest super bo to uczucie rodzenia sie jest piękne, chociaż wiem że to jest niedobre

. Z tego powodu czuję się jak szybkowar który sie gotuje, ale na zewnątrz nic nie pokazuje tego ciśnienia i buzowania które jest w środku.
No niestety uważam że tak muszę, staram się podchodzić do tego chłodno bo jak coś pójdzie nie tak tfu tfu tfu to ja sobię poradzę jakoś ale żonie będzie bardzo ciężko.

Dlatego kończąc mój przydługi post chciałem podsumować że po latach czarnych dni teraz czuję sie jakbym znowu się urodził. Do tego stopnia że teraz dobiero okazało się że od paru miesięcy dostawaliśmy od życia znaki że to nastąpi tylko niepotrafiliśmy ich poskładać w jedną całość. To jest coś niesamowitego, naprawdę mieliśmy takie znaki które sie złożyły w całość z ostatnim, a było nim imię dziecka do którego jedziemy i okazało się że dziecko ma imieniny w tym samym dniu co ja!!!

Mam nadzieję że nie przesadziłem z długością posta i będę mógł coś napisać po tej wizycie.
Życzę wszystkim szczęscia
Awatar użytkownika
Bird2
Posty: 4
Rejestracja: 19 sie 2009 00:00

Post autor: Bird2 »

Bravo494, nie martw się mimo tego, że tak długo czekamy na nasze dzieci to nie da się chłodno podejść do wiadomości o dziecku...a co do oczekiwań i obaw jak to będzie to nie martwicie się SERCE Wam podpowie jak zobaczycie maleństwo. Nasza córeczka też nie była okazem zdrowia w momencie adopcji (była wcześniakiem ale w naszym życiu pojawiła się jako 6,5 miesięczny maluch), po 3-ech pierwszych dniach pobytu u nas w domu zawitaliśmy na oddziale noworodków szpitala dziecięcego, też miała pewne opóźnienia rozwojowe - ale to już przeszłość. Obecnie nasza prawie dwulatka jest pełna energii, radości i tyle słońca wniosła do naszego życia! Ale cóż Wszystko zależy od Was i to wy musicie podjąć tę decyzję na całe życie. Wiem tylko, że najważniejsza jest miłość!!! a każde dziecko rozkwitnie.
Trzymam kciuki!!!
Agatka
Posty: 411
Rejestracja: 25 cze 2003 00:00

Post autor: Agatka »

Bravo494 nasza Dziewczynka w momencie adopcji miała 9 miesięcy, ledwo siadała, o raczkowaniu nie było mowy, była bardzo spokojnym dzieckiem, ciągle spała, albo grzecznie leżała, za mała, opóźniona, na niewiele rzeczy reagowała. Mieliśmy niezliczoną ilość obaw, ale jako 13-miesięczne Dziecko już biegała. Dziś jest 4,5 letnim średniakiem, żywym srebrem, za wysoka, za szybka :hihi:
Dzieci nieotoczone ciągłym dotykiem kochających rodziców rozwijają się dużo wolniej.
Czy może coś nie zaiskrzyć z tak Małym Dzieciątkiem? Bez obaw, jest wspaniale, jak weźmiesz Maleństwo na ręce... motyle w brzuchu...
Potem to już tylko życie \:D/
Pozdrawiam i życzę iskrzenia!! :flowers:


http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png

http://agatkaboj.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Bravo494
Posty: 6
Rejestracja: 17 sie 2006 00:00

Post autor: Bravo494 »

Więc tak
JEsteśmy po pierwszym spotkaniu z małą, i większość negatywnych spraw związanych z jej zdrowiem z każdym miesiącem coraz bardziej zanika. Widać że mała dobrze się czuje i ma silny organizm co jest super. Skradła od razu serce mojej żonie, ale zamiast do niej cały czas ciągnęło ją do mnie :lol: .Dowiedzieliśmy się naprawdę bardzo dużo szczegółów o niej ponieważ od urodzin przebywa w RZ. Jeżeli chodzi o mnie to odczuwam trochę strachu o przyszłość małej bo matka w pierwszych paru miesiącach piła. Nie stwierdzono FAZ ale osobiście boje się o możliwość wystąpienia FAE. Z drugiej strony dziewczynka na razie nie wykazuje w/g tego co wyczytałem w necie objawów jakiegoś opóźnienia w rozwoju umysłowym ale też jest jeszcze wcześnie. Nawet głupi przykład że potrafiła się bawić zabawką, którą jej przywieźliśmy i która polegała na wsuwaniu na kijek okrągłych pierścieni-wychodziło jej to bez problemu. Moje obawy są trochę na wyrost bo nie jest powiedziane że musi być FAE a jak już wystąpi to też można najczęściej nad tym zapanować, po prostu za dużo naczytałem sie o tym i niepotrzebnie się nakręcam, szczególnie że żona osobiście zna przypadek spożywania alkocholu podczas ciąży i brakiem absolutnych konsekwencji tego w wieku 20 lat po porodzie.

Generalnie za małą już zaczęliśmy tęsknić po wyjeździe od niej, ja stwierdziłem że nie ważne ile człowiek by się do adopcji przygotowywał nigdy nie jest do końca gotowy, a my jesteśmy z nią umówieni na kolejną wizytę.

Chcę jeszcze raz podkreślić że naprawdę widzę i cieszy mnie to że problemy ze zdrówkiem u niej z każdym miesiącem zanikają i bardzo mnie cieszy fakt że niunia ma organizm ze stali, i próbuje już sama chodzić na dwóch nóżkach oczywiście z pomocą innych, widać że jest pod dobrą opieką i w tej chwili nie mam żadnych powodów na swoje mniej lub bardziej uzasadnione obawy.


Dopisze jeszcze że nie mogę się skupić w czasie siedzenia przy komputerze ponieważ zrobiłem sobię na pulpicie tapetę z jednego ze zdjęć które żeśmy jej zrobili i za każdym razem jak wyjdę na pulpit i spojrzę na nia to coś mi siędziwnego w środku robi :wink:
Awatar użytkownika
agulinek
Posty: 4134
Rejestracja: 21 gru 2004 01:00

Post autor: agulinek »

Podobaja mi się te twoje posty, Bravo494.
Trzymam kciuki za Niunię.
i za Was:)
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Bomba!!! Rewelacja! gratuluję!!!!!!!!! ;)
Dwie drogi, dwa szczęścia...
Awatar użytkownika
mordeczka
Posty: 89
Rejestracja: 01 wrz 2003 00:00

Post autor: mordeczka »

Bravo494 przypomniałeś mi ,jak to było przy adopcji synka-też dużo niepewności i znaków zapytania.
Mały miał dziurke w serduszku,dużego zeza-to dla nas też była wielka niewiadoma.Przecież chcieliśmy dziecka idealnego pod każdym względem,zdrowego itp,itd.
Ale gdy tylko go zobaczylismy-to wszystko przestało mieć znaczenie!!!!!
Pod okiem lekarza dziurka sie zarosła,zez troche się cofnął,żeby w 4 roku zycia znów sie pojawić.ale walczymy z tym i synek nosi od 4 lat okulary-+2,5.
trzymam za was bardzo mocno kciuki-na pewno wam sie uda.A z tego co piszesz to właściwie juz wam malutka zapadła głęboko w serca-a cała reszta to pestka.

pozdrawiam Dorota i
Dorota-najszczęśliwsza mamusia Adusia
/15.04.2002/ i Majusi /24.11.2005/
Nasze długo wyczekane i wytęsknione cuda
Awatar użytkownika
agula111
Posty: 17
Rejestracja: 29 mar 2010 00:00

Post autor: agula111 »

Ludzie ,przecież dzieci w rodzinie biologicznej tez rodzą się nie do końca doskonałe ,czy przez to są mniej kochane ? mniej oczekiwane ? NIE Wszystko wyleczy troska i miłość . My rodzice adopcyjni jesteśmy o tyle "lepsi" ,że przygotowujemy się od początku na różne "niespodzianki". Ja widzę jak moja PERŁA rozkwita z dnia na dzień .Na początku była malutka , bladziutka ,na wszystko potrzebowała trochę więcej czasu ,a teraz !!!!!!!!!
Dogoniła rówieśników i rozwija się w takim tempie ,że co dzień rano budzi się i nas zaskakuje :love: :love: :love: Wiem to ,że tylko od nas zależy jakie będzie NASZE dziecko :D
Awatar użytkownika
Bravo494
Posty: 6
Rejestracja: 17 sie 2006 00:00

Re: Spotkanie bocianem po latach i zmiany:)

Post autor: Bravo494 »

Witam po przerwie.

Nie pisałem długo ale za wszystkie odpowiedzi bardzo dziękuję, chociaż po moich obawach z tamtego czasu już niewiele zostało. Niewiem teraz czy mam pisać od początku czy od razu zacząć od końca ale chyba zaczniemy od początku. Więc po moim poście zdecydowaliśmy się na przejęcie pieczy nad córcią i znalazła sie ona u nas w domu. :lol: Od tego momentu mamy zupełnie inne życie, ,ała jest tak cudowna i urocza że kto na nią nie spojrzy się do niej śmieje a ona do niego. Oczywiście na początku potrzebowała trochę czasu na poznanie nowych rodziców i kątów ale po tygodniu po prostu tak "wystrzeliła" rozwojowo że mam wrażenie że przegoniła swój wiek. Stąd moje stwierdzenie że mało zostało po moich wcześniejszych obawach. Zmieniło sie jej życie, zmieniło się też nasze CAŁKOWICIE. Został wywalony do góry nasz system wartości, to co było najważniejsze wcześniej teraz znalazło sie na samym dole hierarchii rzeczy ważnych. Przykładowo telewizora praktycznie do miesiąca nie oglądamy bo ona jest znacznie ciekawsza , a jak już wpadnie w humor rewelacyjny ( bo dobry humor ma zawsze, od rana chodzi uśmiechnięta przez cały dzień) no więc jak wpadnie w humor rewelacyjny to pokładamy się ze śmiechu patrząc na nią. Można by tak o niej pisać naprawdę dużo co potrafi wyprawiać ale sami wiecie do czego dzieci są zdolne. Wiadomo już że jest przy tym strasznie uparta, jak gdzieś się będzie chciała wcisnąć to dotąd będzie kombinowała aż tam wejdzie, no i wiadomo że będzie z niej niezły hultaj.

Są też problemy natury formalnej, mianowicie baby u żony w pracy nie chcą przyjąć xero powierzenia pieczy, zawieziemy im odpis ale nie wiem czy przyjmą z zamazanym nazwiskiem, z sądu dali nam tylko zaświadczenie dla pracodawcy że wniosek wpłynął ale bez dnia o przejęciu pieczy, od którego dnia żonie nalicza się urlop i tu proszę o jakąś poradę lub podstawy prawne do których żona może się odwołać. Nie wiem czy w ogóle mamy prawo zamazywać na odpisie jej starego nazwiska.


Generalnie fajnie fajnie fajnie było do wczoraj...


Bo wczoraj mała była z nami na rozprawie i od wczoraj jest jeszcze fajniej :D :D
Mała jest już całkowicie nasza :P
Na rozprawie zachwyciła sędzinę do reszty, zaczęła się do niej w głos śmiać, robić "a kuku", i bić brawo ( bo to też już potrafi) i po prostu pani sędzia nie mogła prowadzić rozprawy bo się z nią bawiła, taką mieliśmy rozprawę o pełne przysposobienie.
Odiwedziliśmy też "ciocię" która od urodzenia się nią opiekowała i nawet ona była pod wrażeniem postępów jakie niunia zrobiła przez ten miesiąc, który nam minął z nią dosłownie jak 10 dni.
Jesteśmy w tej chwili zupełnie innymi ludźmi, oczywiście są czasami ciężkie dni ( małej idą ząbki), uczymy się jej, uczymy się na nowo siebie nawzajem, trochę też czasem nam to ciężko przychodzi, można by o tym napisać książkę, ale wszyscy razem idziemy do przodu.

W dużym skrócie taka była moja droga adopcyjna :)


Pozdrawiam wszystkich, życzę każdemu spełnienia marzeń i warto jest czekać ( chyba tak czasami musi być ).
maykel
Posty: 9
Rejestracja: 07 lut 2011 21:24

Re: Spotkanie bocianem po latach i zmiany:)

Post autor: maykel »

Gratulacje ,
Tylko pozazdrościć my z żoną czekamy w kolejce na ten utęskniny telefon....
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Moja adopcyjna droga”