Przez morze do Szwecji :)

Archiwum forum "Moja adopcyjna droga"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
madhag
Posty: 194
Rejestracja: 05 gru 2009 01:00

Post autor: madhag »

Duże dzieci nie powinny się rodzić tak nagle.
Wiedziałam co robię, jestem zupełnie dorosła. W pełnej świadomości zmysłow walczyłam o adopcję znanego mi dziecka. Płakałam, grymasiłam, gdy coś nie szło. Chciałam osiągnąć mój cel. Miałam trójkę dzieci w domu, więc wiedziałam, czym to pachnie, żadna nowość.
Ale gdy przyjechaliśmy z K. do domu, gdy pocztą przyszedł jego akt urodzenia, a tam widniało moje nazwisko jako nazwisko jego matki, wtedy właśnie ogarnęła mnie straszna, nieopisana panika.
Panika i niepokój stały się moimi towarzyszami dnia. Ok, akurat straciłam pracę, to nie pomogło. Ok, kłociliśmy się potwornie z mężem, to też nie pomogło. Ja po prostu wariowałam. Trójka dzieci męża, która z nami mieszkała, była na innych zasadach. Nie miałam tak na prawdę za nie żadnej odpowiedzialności.
I co zrobiłam? Paskudną rzecz. Zwiałam. Najprościej w świecie uciekłam do innego miasta, na trzy i pół dnia w tygodniu, bo tam dostałam pracę. Kiepski żart w stosunku do zaadoptowanego dziecka. Ale miałam pieniądze i niezależność.
Dziś patrzę na to ze smutkiem. Tak chyba musiało być. Inaczej może rozeszlibyśmy się z mężem. Nasze małżeństwo było jak stąpanie po cienkim lodzie. A tak, mogliśmy się odnaleźć po pół roku i zacząć od początku.
K. przywołał mnie do porządku bólami brzucha. Mówił, że powinnam pracować. Ale miał straszne bóle brzucha. Psycholog bezradnie rozkładał ręce, bo jego zdaniem bariera językowa była nie do przejścia. Bzdura.
Wróciłam. I dzisiaj cieszę się , że jesteśmy razem. Że jesteśmy tą ekstremalnie nie perfekcyjną niby rodziną.
Każda matka musi kiedyś na chwilę uciec. A jeśli wróci, to znaczy, że jest wspaniałą matką.
Awatar użytkownika
madhag
Posty: 194
Rejestracja: 05 gru 2009 01:00

Post autor: madhag »

Najtrudniejszym bagażem, który K przywiózł ze sobą z poprzedniego życia, jest kłamstwo.
Widziałam już to bardzo wyraźnie, gdy mieszkał w domu dziecka. Kłamstwa używał jako taktyki na przetrwanie i na w miarę spokojną egzystencję. Kłamał o wszystkim, a o czym nie kłamał, to fantazjował. Czyli kłamał, że nie wziął, a wziął, że to tamten mnie uderzył pierwszy, że nie było nic zadane, że się nauczył. Kłamał, że mama oddała ten telefon komórkowy tylko do naprawy, że ten sprzęt grający tylko pożyczyła, a w czasie świąt była zupełnie trzeźwa. W te ostatnie rzeczy, to pewnie sam chciał też wierzyć.
Nie walczyłam z jego kłamstwem, gdy był w domu dziecka. To nie miało sensu, zabrałabym mu jedyną strategię przeżycia. Obserwowałam i zastanawiałam się dlaczego. I co z tym zrobić.
Gdy do nas przyjechał zaczęłam powolutku wymagać. Nie wszystko od razu. Od maleńkich rzeczy. Tłumaczyłam, że zaufanie polega na mówieniu prawdy. Że każdy może popełniać błedy, trzeba tylko nad tym pracować. Że nie chciałby, żebym ja go okłamywała.
Pamiętam zimowy wieczór, gdy wrócił ze sklepu z jajkiem dinozaura. Skąd to masz? Byłem w sklepie i rozdawali. Wiedziałam od razu, że kłamie. Powiedziałam tylko: ufam Ci, że mówisz prawdę. I czekałam. Czekałam kilka godzin.
Przyszedł, przytulił się i powiedział: okłamałem Cię mamusiu, przepraszam. Popłakaliśmy się razem, przytulałam go mocno. Cały się trząsł. Na szczęście nie ukradł, tylko kupił, a wiedział, że nie chcemy, żeby wydawał pieniądze na głupoty. To był pierwszy krok, w budowaniu zaufania. Tego zaufania nie zbuduje się przez pięć minut. Na to trzeba lat. Tolerancji i jasnego stawiania granic. Czasami mówię: nie jestem na Ciebie zła, za to co zrobiłeś, ale za to, że mnie okłamałeś. Ale jestem z Ciebie bardzo, bardzo dumna, że potrafiłeś się do tego przyznać.
I jak zawsze patrzę na mnie samą, jaka byłam, gdy byłam dzieckiem, jaka jestem dzisiaj. Nie jestesm idealna, też kłamię. Trzeba być realistą. Dzisiaj znalazłam kilka pustych butelek po gazowanym piciu w jego szafce. Według naszych zasad, może pić słodkie picie tylko w piątki, w reszte dni mleko. Najpierw byłam zła. A potem pomyślałam, czy jestem zła dlatego, że zrobił coś bardzo złego, czy dlatego, że nie przestrzega moich zasad. Nie jest w koncu malutkim dzieckiem, a inne dzieci w domu też robiły takie numery w jego wieku. A ja sama? Czy nie robiłam tego typu rzeczy w tajemnicy przed moimi rodzicami?
Uspokoiłam się. Załatwiłam sprawę, trochę żartobliwie, prosząc go o wyniesienie butelek.

Jedno wiem. Nie mogę nigdy okłamać mojego dziecka, nie mogę zawieść jego zaufania. W tym przypadku, najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa.
Awatar użytkownika
Morela7
Posty: 1626
Rejestracja: 09 kwie 2008 00:00

Post autor: Morela7 »

madhag popieram porzedniczki pisz moja droga, dla nas matek małych dzieci jest to niezła lekcja i pokrzepienie dla serca.
Pozdrawiam
Susi i Mila

BÓG ZSYŁA WYJĄTKOWE DZIECI TYLKO WYJĄTKOWYM RODZICOM

Odwaga to cecha mądrych ludzi. Tupet - broń głupców

KOCHAM CIĘ ZA TO, JAK SIĘ CZUJĘ I CO O SOBIE MYŚLĘ, KIEDY JESTEM Z TOBĄ
agataka26
Posty: 3281
Rejestracja: 10 sie 2003 00:00

Post autor: agataka26 »

madhag prosto, prawdziwie... pisz dalej. Dzięki.
Dobre matki od złych odróżnia nie to, że nie popełniają błędów, lecz to co z tymi błędami robią.
http://diabelskimlyn.blox.pl/html
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Moja adopcyjna droga”