Byłam adoptowana, a teraz jestem mamą......

Archiwum forum "Moja adopcyjna droga"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
krystynaz
Posty: 31
Rejestracja: 08 sie 2008 00:00

prośba

Post autor: krystynaz »

kasialu pisze: "Myślę, ze każde odrzucone w jakiś sposób dziecko będzie odczuwało samotność (szeroko rozumianą) nawet jeżeli rodzice adopcyjni będą kochać dziecko nad życie. Zawsze pojawią się przemyślenia, analizy itp.

Pamietam jak zastanawiałam się czy ja będę potrafiła być dobrą mamą bo sama nie miałam wzorca rodziny.

I czułam się gorsza. Niby nikt nie dawał mi do zozumienia, że coś ze mną nie tak, ale mimo wszystko sygnały oodczuwałam...
dziekuje Ci pieknie, bo napisalas dokladnie to co ja czuje, mysle, a tak kiepsko wyrażam to slowami:)

na szczescie wzorzec rodziny to jedno, a wielkie serce to drugie. Do bycia Matka trzeba umie kochac. pozdrawiam

Dodane po: 2 minutach:
AGA pisze:
Nina2 pisze:Na koniec - była na boćku jeszcze co najmniej 1 osoba, pisząca o sobie jako o osobie adoptowanej, a obecnie mamie, ale kto to był? Asia z Lublina?
To była Isia, ale nie widziałam jej na Bocianie przez ostatnie co najmniej 3 lata... więc nie wiem czy przez Boćka jest szansa nawiązania kontaktu.
dziekuje bardzo.zabieram sie do szukania jej :)
pozdrawiam

Dodane po: 6 minutach:
dillen pisze:Witaj! Ja bylam adoptowana przez moich obecnych rodzicow w wieku 6 dni,dokladnie tak. Nie z domu dziecka,lecz ze szpitala,gdzie porzucila mnie moja biologiczna mztka. Teraz sama jestem mama 6 letniej corki,mam 30 lat.


prosze Cie bys mi pomogła w moich badaniach i wypełniła ankiete. Wtyniki pomoga nam wszystkim zobaczyc jak to jest byc dorosłym dzieckiem adoptowanym, miec rodzine i byc w zwiazku. moj mail: [email protected]

ja znalazlam rodzenstwo- braci i siostre dlatego, ze moja siostr byla w rodzinie zastepczej i to ja wszyscy szukalismy- bo bylo to mozliwe. Prawie jednoczesnie ja ja znalazlam i bracia pozniej.
Jednak nie licz na dobre relacje......
troszke jak obcy- bliscy
Awatar użytkownika
krysiaz
Posty: 25
Rejestracja: 13 maja 2008 00:00

Post autor: krysiaz »

Nina2


wielkie wielkie dzieki!!!!
czas nagli, a mam mam mało. Szkoda, a nie chce kłamac w wynikach
Awatar użytkownika
krysiaz
Posty: 25
Rejestracja: 13 maja 2008 00:00

Post autor: krysiaz »

moja przyjaciólka nie może mie dzieci. Chciałaby byc mam, ale nie udaje jej/ im sie. Pytalam o adopcje. Powiedziala mi cos co mnie zaskoczylo " boje sie , ze nie bede umiala kochac tego dziecka"/ zdziwilo mnie, ze czlowiek, ktory tak pragnie kochac, boi sie ze nie bedzie umial kochac, bo ...krew w zylach jest inna.


nie jestem "MATKA POLKA", ale mam ich troje:) w swojej pracy spotykam wciaz dzieci i czesc z nich chetnie bym adoptowala, widzac ich rodziny. Nie bylo by dla mnie problemem, ze to "nie moje", bo ........ kazde dziecko i tak jest "swoje", więc i moje biologiczne jest odrebna jednostka, ktorej sie ucze. Poza tym, wierze, ze na milosc bezwarunkowa, szybciej lub pozniej kazdy odpowie miloscia....

pozdrawiam w ta burzowa noc :)

Dodane po: 32 minutach:

Nina2 dziekuje Ci za mimimi.

poczytalam wypowiedzi tamtych uczestnikow. Zastanawiam sie dlaczego adoptowani nie pisza. czyzby byli tak szczesliwi, ze nie pamietaja o adopcji?
Awatar użytkownika
krystynaz
Posty: 31
Rejestracja: 08 sie 2008 00:00

Post autor: krystynaz »

oddac a porzucic- różnica kolosalna.
Wlasnie przeczytalam maila od Maryli. Napisala mi o adopcji ze wskazaniem. Ona oddała dziecko i nie mogła mie wpływu na dobór rodziny choc bardzo chciala. Czytalam i płakałam........

na adopcje patrzyłam zawsze z perspektywy "oddanej". Poznałam moja matke biologiczną i wiem, że mnie po prostu oddała, bo tak było Jej wygodnie.

moja matka mnie porzuciła, ale przecież są takie , któe oddają.....

jest zbyt mało psychologów , którzy udzielaja darmowych porad, którzy prowadzą darmowa terapie.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

krysiaz pisze: Powiedziala mi cos co mnie zaskoczylo (...)

nie jestem "MATKA POLKA", ale mam ich troje:) w swojej pracy spotykam wciaz dzieci i czesc z nich chetnie bym adoptowala, widzac ich rodziny. Nie bylo by dla mnie problemem, ze to "nie moje", bo ........ kazde dziecko i tak jest "swoje", więc i moje biologiczne jest odrebna jednostka, ktorej sie ucze. Poza tym, wierze, ze na milosc bezwarunkowa, szybciej lub pozniej kazdy odpowie miloscia....
Krysiu, masz, jako osoba, która z adopcją ma wiele wspólnego, zupełnie inne podejście do sprawy. Nie można udawać, że adopcja i urodzenie dziecka są tym samym, nie można powiedzieć, że miłość do tych dzieci jest taka sama (nawet mając kilkoro biologicznych dzieci każde kochasz inaczej), nie można powiedzieć, że miłość rodzi się tak samo.
Przy ciąży w grę wchodzą hormony, miłość pochodzi "z brzucha", z biologizmu macierzyństwa.
Przy adopcji miłość pochodzi z głowy, ze zrozumienia czym jest relacja matka-dziecko.
W dzieciach biologicznych kochasz część siebie, świadomość, że coś po tobie zostanie. Mając dziecko adoptowane musisz kochać dziecko za sam fakt, że jest.
Poza tym, mając dziecko biologiczne, nie masz za sobą (najczęściej) tej fazy rozpaczy, cierpienia, buntu, jaka towarzyszy nie- i bezpłodności, a to też ma wpływ... czasem konstruktywny, czasem destruktywny.
I nie, nie każdy odpowiada miłością, bo nie każde dziecko da się kochać. Z dziećmi jest jak z dorosłymi, są takie, których po prostu nie lubisz i już. Inaczej jest jak poznajesz niemowlaka, a inaczej jak przedszkolaka.
Wszystko jest względne i zależy od człowieka.
Tylko nie oceniaj, proszę, osoby, która ma obawy jak Twoja koleżanka. Też je miałam. Czasem nadal mam. I nie sądzę żeby to było coś zupełnie niezrozumiałego, a nawet złego. Wątpliwości oznaczają, że człowiek myśli :)
Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
krysiaz
Posty: 25
Rejestracja: 13 maja 2008 00:00

Post autor: krysiaz »

founda
nie oceniam kolezanki, ale mysle ze czasem zbyt "rozsadnie" tez nie mozna patrzec.

czytalam o dramacie osob , ktore nie moga miec dzieci. Straszne doswiadczenia spotykaja czesto takie osoby.

a co do kwestii rozumienia- czlowiek niestety w swej "ciasnocie" patrzy na innych przez pryzmat siebie, a przeciez kazdy jest inny.

bardzo duzo sie nauczylam przez ostatniczas, kiedy tu zagladam, dyskutuje, czasem sie sprzeczam z uczstnikami forum.... bardzo duzo
Awatar użytkownika
krysiaz
Posty: 25
Rejestracja: 13 maja 2008 00:00

Post autor: krysiaz »

iki
witam :)
w mojej pracy opisuje funkcjinowanie osob adoptowanych. jest tam taki fragment mówiący o okresie dojrzewania
"(....)Ustalenia te pokazują, że okres dojrzewania może być okresem szczególnie krytycznym dla dzieci adoptowanych i w tym czasie pewne problemy mogą występować u nich z większym nasileniem niż u innych dzieci. Ważne okazują się tu kwestie m.in.:
- wyobrażenia i informacje o biologicznych rodzicach
- zmiana imienia przy adopcji
- poczucie winy z powodu odrzucenia( odrzucone bo gorsze od innych) "


w zwiazku z tym fragmenetem mysle, ze wazne jest przekazywanie informacji na temat rodzicow biologicznych. Moi rodzice w ogóle ich nie oceniali, nie opisywali. Zostawili to mi.....

nawet nie wyobrazam sobie, ze mozna zmienic dziecku imie. Czy znacie takie przypadki? jakie sa motywy takiego dziaania?

poczucie winy chyba ma każdy, tam, gdzies w srodku.


w okresie dojrzewania byłam krnąbrna, pyskata, kłótliwa, ale chyba tak jak i rówieśnicy.
Teraz moje zycie wygląda tez jak moich rówieśników, z podobnym usposobieniem
Awatar użytkownika
blotka
Posty: 688
Rejestracja: 13 sie 2007 00:00

Post autor: blotka »

krysiaz pisze:nawet nie wyobrazam sobie, ze mozna zmienic dziecku imie. Czy znacie takie przypadki? jakie sa motywy takiego dziaania?
Spora część rodziców adopcyjnych zmienia dziecku imię. Jest na ten temat całkiem spory wątek. Czasem dziecko samo chce zmiany imienia.
krysiaz pisze:"(....)Ustalenia te pokazują, że okres dojrzewania może być okresem szczególnie krytycznym
Jakie ustalenia? Nie atakuję, Boże broń, tylko pytam, na czym się opierasz.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

iki pisze:
funda pisze:Mając dziecko adoptowane musisz kochać
..nie musisz...chcesz.
oj Iki, łapiesz za słówka :roll: przecież LOGICZNE, że chcesz, bo adopcja opiera się na wolnej woli, nikt nikogo nie zmusza, wręcz przeciwnie. dobrze wiesz o co chodzi z tym "musisz", bo niestety, musisz, jeśli chcesz.
krysiaz pisze: nawet nie wyobrazam sobie, ze mozna zmienic dziecku imie. Czy znacie takie przypadki? jakie sa motywy takiego dziaania?
motywy są bardzo proste - każdy rodzic biologiczny nadaje imię swojemu dziecku, ty też to zrobiłaś, prawda? kiedy dziecko adoptowane trafia do rodziny, to tak samo jego rodzice chcą mu nadać imię, co w tym niezwykłego? dziecko adoptowane ma nowy akt urodzenia, więc chyba logiczne, że skoro mogą się w nim zmienić nazwiska rodziców, skoro dziecko dostaje nazwisko rodziców adopcyjnych, dlaczego miałoby nie dostać nowego imienia, takiego, jakie chcieliby rodzice?
Awatar użytkownika
krysiaz
Posty: 25
Rejestracja: 13 maja 2008 00:00

Post autor: krysiaz »

blotka
literatura, badania

Dodane po: 4 minutach:

founda

dla mnie to takie udawanie, ze nie bylo, tego co bylo. To nic nie daje. Nazwisko zmieniamy, bo takie jest prawo, formalności. Miejsce urodzenia i data zostej, więc ....
domyślam się, że po prostu rodzice psychicznie czuja, że to dziecko jest wtedy"bardziej ich"
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Krysiu, żadne udawanie. Przecież rodzice mają świadomość, że dziecko nie jest ich biologicznym. Ale po pierwsze jest to kwestia gustu - np. m.b. nazwała dziecko Kajetan, a mnie się to imię za cholerę nie podoba :roll: Zostawiłabym jako drugie i wielu rodziców właśnie tak robi. Ale każdy ma jakieś tam swoje upodobania przecież. A kwestie "mojszości" dzieci też są ważne, bo przecież chcemy czuć się rodzicami, prawdziwymi rodzicami. Już ominęło nas wiele momentów - ciąża, poród, pierwsze godziny, dni, nawet miesiące. Więc chcemy też trochę tego rodzicielstwa "ocalić", dlatego nadanie imienia, dlatego chrzest, itp. Ja to tak odbieram i nie widzę w tym nic złego ani niezwykłego, bo służy osadzaniu dziecka w nowej rodzinie. :) A dla dziecka kilkumiesięcznego jaka to różnica jak ma na imię? Żadna. Ze starszymi jest inna sytuacja, ale im się najczęściej przecież nie zmienia imienia. No chyba że same chcą ;)
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
blotka
Posty: 688
Rejestracja: 13 sie 2007 00:00

Post autor: blotka »

krysiaz pisze:blotka
literatura, badania
To ja wiem, , że nie z powietrza, ale czy możesz mnie odesłać do konkretów? Kiedy szukałam tego rodzaju badań, jakichś konkretów, znalazłam tylko jedne wyniki badań, więc byłabym wdzięczna, gdybyś coś mi podrzuciła.
Awatar użytkownika
krysiaz
Posty: 25
Rejestracja: 13 maja 2008 00:00

Post autor: krysiaz »

blotka

załaczam literature dotyczącą adopcji z mojej bibliografii z pracy magisterskiej :



Kalus A., 2003,W świecie dziecka osieroconego i rodziny adopcyjnej. Opole ,RW UO,
Kalus A., 2002, Bezdzietność w małżeństwie. Opole ,RW UO
Kelman H. C. , Compliance, identification and internalization- three processes of attitude change, Journal of Conflict Presolution 1958, Vol 2;
Milewska E., 2003, Kim są rodzice adopcyjni? .Warszawa, CMPPP
Milewska E., Ostrowska K.(red.), 1999, Adopcja- teoria i praktyka.
Szumiło E., 1995, Adopcja. Wrocław,
Szymborska A. 1976, Adopcja. Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia ,Warszawa
Szyszkowska- Klominek W., 1976, Adopcja- a co potem?. Nasza Księgarnia, Warszawa
Ziemska M., Postawy rodzicielskie i ich wpływ na osobowość dziecka. W: Ziemska M.(red.), 1986, Rodzina i dziecko, Warszawa, PWN
Ziemska M., 1979, Rodzina a osobowość. Warszawa, Wiedza Powszechna
R. Giryńska, Problemy jawności adopcji, w: Adopcja. Teoria i praktyka, red. K. Ostrowska i E. Milewska, Warszawa 1999, s. 168
A. Gutowska, Trójkąt adopcyjny. Psychologiczne aspekty adopcji w świetle literatury amerykańskiej, w: „Studia z psychologii KUL”, t.9, Lublin 1998, s. 119).

Dodane po: 3 minutach:

funda
ja bym była zła, gdyby rodzice zmienili mi imię. Bylo by mi przykro. Ja mam imie jakie nadali mi rodzice bilogicznie- imie, które w moim pokoleniu jest rzadko spotykane, imię jakie dziwi wobec faktu, że mama adopcyjna tez takie nosi:)

ale pewnie imię to jest najmniejszy problem z jakim borykają sie nowi rodzice adopcyjni.....
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

krysiaz pisze: funda
ja bym była zła, gdyby rodzice zmienili mi imię. Bylo by mi przykro.
A możesz wyjaśnić dlaczego? Skoro niemowlę (bo o maleńkich dzieciach mówimy, nie o kilkulatkach, które z imieniem się identyfikują ), które nie kojarzy jeszcze swojego imienia, wchodzi do nowej rodziny, dostaje nowe nazwisko, JAKI widzisz problem w nowym imieniu, zwłaszcza jeśli imię nadane przez m.b. zostaje niejako na pamiątkę jako drugie?
To jakby lekka schizofrenia :?
Jako dziecko adoptowane, CZYIM dzieckiem jesteś? KTO jest twoją rodziną?

Zauważam w twojej postawie rzeczy, które mnie, jako ewentualną matkę ado odstraszają od takiej decyzji. Bo z jednej strony są wymagania, żeby rodzice ado czuli PEŁNIĘ miłości i odpowiedzialności rodzicielskiej, CAŁKOWICIE identyfikowali się ze swoją rolą jako RODZICÓW, traktowali dziecko jak WŁASNE. Ale z drugiej wymaganie aby na każdym kroku pamiętali, że jednak tymi rodzicami nie są w pełni, że jednak są inni ludzie, którzy mają prawo nazywać się RODZICAMI, mają prawo nadać dziecku imię i być obecnymi w jego świadomości właśnie jako RODZICE.
Albo jestem MATKĄ, albo nią nie jestem! Jeśli jestem, dlaczego nie miałabym prawa nazwać Andżeliki, bo imię mi się nie podoba zupełnie, Natalią, które to imię uwielbiam lub Amelią, które to imię mój partner zawsze chciał nadać naszej córce? Czy naprawdę nawet do tego nie mam prawa? To do czego mam według ciebie? Kim ja, jako matka adopcyjna, mam być?

Może zbyt emocjonalnie podchodzę, ale staram się z całych sił żeby adopcja była czymś jak najbardziej normalnym, po prostu innym sposobem sprowadzenia NASZEGO dziecka do rodziny. A twoje podejście adopcję z normalności w moim przekonaniu odziera, czyni z niej gorszą formę rodzicielstwa, w zasadzie nawet nie rodzicielstwa, bo jedynie opieki czasowej nad cudzym dzieckiem, któremu mam obowiązek dawać i dawać, i dawać pamiętając wciąż, że nie jestem nikim więcej niż opiekunką.
Rodzice adopcyjni TEŻ czują. I właśnie dlatego decydują się na adopcję, że chcą być RODZICAMI, nie opiekunami. Jakbym chciała być jedynie opiekunką, zdecydowałabym sie na rodzinę zastępczą!
W tym kontekście jest dla mnie ważne, żeby MOJE dziecko nosiło imię, które wybrała mu jego MATKA, czyli JA. Imię nadane przez m.b. pozostałoby jako drugie. I jeśli MOJE dziecko miałoby z tym problem, dla mnie oznaczałoby to porażkę w roli matki, czyli porażkę adopcji w ogóle.

Więc pytam DLACZEGO byłabyś zła? Czyżbyś większą więź czuła z matką biologiczną niż z adopcyjną? Z życiem przed adopcją niż po niej? Nie rozumiem. :?
Awatar użytkownika
blotka
Posty: 688
Rejestracja: 13 sie 2007 00:00

Post autor: blotka »

krysiaz pisze:załaczam literature dotyczącą adopcji z mojej bibliografii z pracy magisterskiej :
dzięki wielkie
krysiaz pisze:ja bym była zła, gdyby rodzice zmienili mi imię.
Dość często, jak zauważyłam, imię nadane przez rodziców biologicznych zostaje jako drugie. Inną sprawą jest, że czasem dzieci mają imiona nadane przez pielęgniarki czy opiekunki w DD i nie jest to żaden ślad po rodzicach biologicznych.

Im dłużej sobie Ciebie czytam, tym więcej we mnie wątpliwości, czy podołam swojej roli i czy każdy mój ruch, który miałby prowadzić do umocnienia pozycji mojego dziecka w rodzinie, nie będzie odbierany później jako odzieranie go z tożsamości i nie stanie się źródłem ciężkich pretensji.
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Moja adopcyjna droga”