Tęczowe skarpetki :)...siedem lat z Gabrielem:))
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- terenia
- Posty: 522
- Rejestracja: 10 sty 2003 01:00
Tęczowe skarpetki :)...siedem lat z Gabrielem:))
Kupiłam je dokładnie rok temu, przed wyjazdem do Łodzi. Żeby mi nie marzły nogi w szpitalu no, i żeby dodawały mi otuchy. Jechałam pełna lęku i radości - wiedziałam, że czeka na mnie niezwykły człowiek - dar od losu, ale zupełnie nie umiałam sobie wyobrazić JAK TO BĘDZIE?
Jadę do mojego synka, którego nigdy nie widziałam, którego znam jedynie z wiejącej grozą szpitalnej epikryzy...Wiem, że przed nami trudna droga... nabieram głeboko powietrze i ... skaczę. Znajduję ulicę Zgierską, czeka na mnie M. Znałyśmy się dotąd tylko przez telefon. Jedziemy razem do szpitala, rozmawiamy po drodze o ważnych sprawach, które trzeba załatwić. Wchodzimy na oddział, do małej salki z jednym łóżeczkiem... Cudaczek śpi. Jest bardzo mały i bardzo piękny. Po rozmowach z lekarzami zostaję z nim sama. Mogę go przytulić...
I już się nie boję...
Zaskoczyły mnie trochę moje uczucia. Tuliłam po prostu MOJEGO SYNKA. Nie musiałam się przyzwyczajać, oswajać... Znaliśmy się od zawsze...
Bardzo lubię wracać do tych dni. Do imieninowej mszy w kościele na Zgierskiej, spotkania w Ośrodku (Madźka, pamiętasz te ubranka? Niektóre jeszcze nosimy ), spotkanie z łódzkimi Bociankami, lubię wspominać nawet podróże tramwajem o świcie
Tak się zaczynało nasze wspólne życie - jakby jakieś święto... Minł rok, a ja ciągle mam właśnie to poczucie ŚWIĘTA... Może nie jest to łatwa droga, ale kiedy dziecko nie rozwija się zwyczajnie, każde nawet najdrobniejsze osignięcie przynosi stokrotną radość...
Chyba schowam tęczowe skarpetki do szuflady z pamiątkami:))
I własnie dziś w sposób szczególny dziekuję BOCIANOWI
Jadę do mojego synka, którego nigdy nie widziałam, którego znam jedynie z wiejącej grozą szpitalnej epikryzy...Wiem, że przed nami trudna droga... nabieram głeboko powietrze i ... skaczę. Znajduję ulicę Zgierską, czeka na mnie M. Znałyśmy się dotąd tylko przez telefon. Jedziemy razem do szpitala, rozmawiamy po drodze o ważnych sprawach, które trzeba załatwić. Wchodzimy na oddział, do małej salki z jednym łóżeczkiem... Cudaczek śpi. Jest bardzo mały i bardzo piękny. Po rozmowach z lekarzami zostaję z nim sama. Mogę go przytulić...
I już się nie boję...
Zaskoczyły mnie trochę moje uczucia. Tuliłam po prostu MOJEGO SYNKA. Nie musiałam się przyzwyczajać, oswajać... Znaliśmy się od zawsze...
Bardzo lubię wracać do tych dni. Do imieninowej mszy w kościele na Zgierskiej, spotkania w Ośrodku (Madźka, pamiętasz te ubranka? Niektóre jeszcze nosimy ), spotkanie z łódzkimi Bociankami, lubię wspominać nawet podróże tramwajem o świcie
Tak się zaczynało nasze wspólne życie - jakby jakieś święto... Minł rok, a ja ciągle mam właśnie to poczucie ŚWIĘTA... Może nie jest to łatwa droga, ale kiedy dziecko nie rozwija się zwyczajnie, każde nawet najdrobniejsze osignięcie przynosi stokrotną radość...
Chyba schowam tęczowe skarpetki do szuflady z pamiątkami:))
I własnie dziś w sposób szczególny dziekuję BOCIANOWI
Ostatnio zmieniony 04 paź 2011 22:11 przez terenia, łącznie zmieniany 5 razy.
-
- Posty: 10956
- Rejestracja: 08 gru 2002 01:00
- Patrycja13
- Posty: 2114
- Rejestracja: 18 paź 2002 00:00
Re: Tęczowe skarpetki :)
I niech tak będzie zawsze.terenia pisze:Minł rok, a ja ciągle mam właśnie to poczucie ŚWIĘTA...
Wszystkiego najlepszego :cmok:
-
- Posty: 6214
- Rejestracja: 25 paź 2002 00:00
Re: Tęczowe skarpetki :)
Dzisiaj też (juz na nowym miejscu) była Msza św. dziękczynno- błagalna w intencji Gabrysia i Jego Rodziny.terenia pisze: Bardzo lubię wracać do tych dni. Do imieninowej mszy w kościele na Zgierskiej,
Szczególnie modliły sie Ola z Zuzią.