Kiedy powiedzieć dziecku, że jest adoptowane?

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany

Kiedy najlepiej poinformować dziecko, że jest adoptowane?

Wcale
5
1%
do 4 roku życia
328
82%
między 4 a 7 rokiem życia
57
14%
między 7 a 14 rokiem życia
6
1%
po 14 roku życia
5
1%
 
Liczba głosów: 401

agutek_af
Posty: 5156
Rejestracja: 28 sie 2007 00:00

Post autor: agutek_af »

omilka no jasne ze sa sprawy, o których lepiej żeby dziecko nie dowiadziało się mając np. 5 lat. Ale gdzieś tak wewnętrznie czuję, że jednak powinno się mówić jak najwięcej, żeby dzieciak miał w świadomości obraz swojej rodziny biologicznej. Myślę, ze to nie może być tylko sucha informacja - zostałeś adoptowany... Nawet zabarwiona całym potencjałem naszych emocji związanych z adopcja i pojawieniem się dziecka w naszym życiu, brak wiedzy o rodzinie, nie możność poukładania w głowie i tej wiedzy, da właśnie układanke bez paru elementów, która drażni, nie pozwala spokojnie żyć, nie pozwala tej układanki zaakceptować bo nie ma całości. Adoptowany człowiek w takiej sytuacji chyba nigdy do końca nie będzie w stanie zaakceptować siebie, a bez tego zawsze będzie miał w życiu problemy.

omilkaod dłuższego czasu z zainteresowaniem czytam Wasze wypowiedzi, tumaczenia książek i opracowań. Jeśli mogę prosić i jest to możliwe, to chętnie zapoznam się z Waszymi tłumaczeniami.
wiesz czym jesteś... cudem jesteś...



Próbuję zatrzymać każdą chwilę i każde uczucie, bo cały czas wymykają mi się z rąk.
Awatar użytkownika
waniliaka
Posty: 977
Rejestracja: 28 lis 2004 01:00

Post autor: waniliaka »

tak trochę podczytuję i myślę, że Ewik prawopodobnie tak samo wychowywałaby córkę biologiczną jak i adoptowaną i pewnie podobne problemy by ją spotkałały.
Nie przypuszczam, żebym była inna matką dla moic dzieci tylko dlatego, że je urodziłam.
wanilka szczęśliwa matka dwóch ludzików





http://wanilia39.blox.pl/html
Awatar użytkownika
hanula
Posty: 3037
Rejestracja: 14 lip 2004 00:00

Post autor: hanula »

waniliaka pisze:Nie przypuszczam, żebym była inna matką dla moic dzieci tylko dlatego, że je urodziłam.
Ja natomiast wiem, ze jestem inna matka dla kazdego z moich dzieci.
I wiem tez, ze inaczej wychowywalabym mlodego gdybym go urodzila. Wielu rzeczy zwyczajnie nie musialabym robic, o wiele nie musialabym sie troszczyc. Wszystko byloby w swoim czasie i nie musialabym wiecznie nadrabiac tego co stracone... :(
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Ja nie wychowuję biologicznego dziecka czerpiąc z doświadczeń z domu rodzinnego. U mnie najczęsciej słyszałam: dzieci i ryby głosu nie mają na przemian z ....co wolno wojewodzie to nie tobie... Wychowując dzieci działam instynktownie, czasami opieram się na doświadczeniach przyjaciół, znajomych, często podczytuję forum, ale najbardziej korzystam z własnego instynktu.
Dwie drogi, dwa szczęścia...
AGA
Członek Stowarzyszenia
Posty: 3161
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: AGA »

chluma pisze:Do wychowania dziecka wystarczy właśnie doświadczenie życiowe wyniesione z domu-z tego sporo czerpiemy, często nieświadomie. Niestety w przypadku dzieci zranionych metody takowe nie zawsze się sprawdzają, a wtedy pytanie: co ja robię nie tak?I obarczamy siebie za niepowodzenia. Jak widać niesłusznie.
Moim zdaniem to też zbyt daleko idące uproszczenie. To, że dziecko zranione wymaga innego podejścia wychowawczego, nie oznacza, że niewłaściwe zachowania i metody rodziców nie mają dodatkowo negatywnego wpływu. Jeśli rodzice popełniają błedy, nie powinni się czuć usprawiedliwieni i zwolnieni z odpowiedzialności za swoje błędy tylko dlatego, że ich zranione dziecko jest inne i to wszystko tłumaczy.
AGA
Członek Stowarzyszenia
Posty: 3161
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: AGA »

chluma pisze:
AGA pisze:Jeśli rodzice popełniają błedy, nie powinni się czuć usprawiedliwieni i zwolnieni z odpowiedzialności za swoje błędy
Rodzice zawsze popełniają błędy. Obarczanie siebie winą tylko dodatkowo pogłębia problem.
Ale są błędy, które nie powinny się zdarzyć. I nie chodzi o patologię. Polecam np. "Toksycznych Rodziców".

A druga sprawa, nie jest łatwo zmieniać wszystko to w czym się wyrosło. Poza tym dziecko wychowuje najczęsciej dwoje rodziców, którzy też mogą mieć inne podejście. Ustalenie ex ante jakie wartości chcemy przekazać dziecku i jak to czysta teoria.
Awatar użytkownika
ewik200
Posty: 33
Rejestracja: 16 lis 2009 01:00

Post autor: ewik200 »

Tak-oczywiście że dziecko adoptowane wychowywałam tak samo jak bym to robiła z dzieckiem biologicznym.Wiem to na pewno że nie umiałabym już bardziej kochać niż obecnie nawet dziecka biologicznego.
Trudno jednak ocenić czy kłopoty,problemy byłyby takie same czy jednak nie.Jeśli wierzyć w to że zaburzenia więzi przebyte jeszcze w łonie matki,niechciane dziecko apotem przez 7 miesiecy w DD odgrywają naprawdę tak wielki wpływ na dziecko to być może z dzieckiem biologicznym mogłoby to wygladać inaczej,łatwiej-ale to ejst takie gdybanie i nikt chyba tak do końca tego nie wie:))

Dodane po: 25 minutach:

Masz rację Omilko tak to jest-sama tego doswiadczyłam.Moja córka bardzo chorowała do 10 r..z często trafiała do szpitala,miała wysokie gorączki do 40 stopni.Ona co tydzień dwa była chora na anginy i tak było przez 10 lat aż mądry lekarz laryngolog wyciął jej migdały-szkoda że tak póżno.Gdy dziecko jest słabe,chore -stajemy się nadopiekuńczy i coraz trudniej postawić właśnie te granice.
Awatar użytkownika
wanielka
Posty: 3827
Rejestracja: 17 gru 2007 01:00

Post autor: wanielka »

omilka pisze:Ponadto przewija się wątek chorującego dziecka. Własnie rodzice takich dzieci stają sie nadopiekuńczy (również biologiczni). Ciekawe jak postawić granice dziecku z którym są stale problemy zdrowotne, często bywa w szpitalu, musi być poddawany zabiegom. Może ktoś to przeżywa i potrafi jasno kreślic dziecku granice. To niech napisze!
spróbuję Wam tutaj kogoś podesłać ;) :mrgreen:
w ciszy i cierpliwości jest wasza siła...
AGA
Członek Stowarzyszenia
Posty: 3161
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: AGA »

omilka pisze:Pogląd o nieudolnych wychowawczo rodzicach adopcyjnych bardzo zakorzenił się w świadomości społeczeństwa i wśród rodziców adopcyjych.
Ala ja wcale nie wyrażam, rzekomo "zakorzenionego w świadomości społeczeństwa" poglądu o "nieudolności wychowawczej" RA 8O Szczerze mówiąc nawet nie spotkałam się z takim poglądem czy opinią.
Mało tego, uważam, że przeciętnie RA są bardziej świadomi swojej rodzicielskiej odpowiedzialności niż rodzice w ogóle. Ale to nie znaczy, że nie popełniają dużych błędów wychowawczych, że rodziny/małżeństwa nie dotykają takie same kryzysy jak w innych przeciętnych rodzinach. Zdecydowana większość rodziców deklaruje bezwzględną miłość do swoich dzieci i troskę o ich dobro, ale to nie jest gwarancją "sukcesu wychowawczego", cokolwiek to oznacza dla rodzica i dziecka.
Nie zgadzam się, że rodzice mają ograniczony wpływ (albo w ogóle go nie mają) na rozwój dziecka. Jestem pewna, że gdyby moją córkę adoptowała inna rodzina, to miałoby to wpływ na jej charakter, zachowanie, osobowość.
AGA
Członek Stowarzyszenia
Posty: 3161
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: AGA »

omilka, nie widzę sprzeczności w naszych opiniach nt. roli rodziców, tylko tyle, że ty ją trochę doprecyzowałaś :) .
Awatar użytkownika
malgosik
Posty: 5259
Rejestracja: 13 sty 2002 01:00

Post autor: malgosik »

ciekawy watek, witam po dlugiej przerwie, ide czytac!
malgosik- mama
NIKI ( 11. 2002) i
TUSI (11. 2007)
Awatar użytkownika
ladyGa
Posty: 2
Rejestracja: 13 sty 2010 01:00

Post autor: ladyGa »

jak najwczesniej trzeba mu rozwijac watek "ze kiedys była inna mamusia itd. Bo potem bedzie zal i płacz...
Awatar użytkownika
malgosik
Posty: 5259
Rejestracja: 13 sty 2002 01:00

Post autor: malgosik »

a ja musze sie pochwalic: ostatnio nika mnie zakoczyla swoja dojrzaloscia. jakos rozmowa zeszla na narodziny: chyba chodzilo o to,z e tuśka sie urodzila zdrowa i ona tez. nika na to: a dlaczego tamta mama mnie oddala?
zawsze w takich sytuacjach najpierw sie musze pozbierac. wiec mowie: pewnie: pewnie nie mogla sie toba opiekowac, itd.
nika: a jak ona sie nazywa?
DYLEMAT!!! uswiadomialm sobie, ze siedmioletnie dziecko nie pownno znac danych mb (tak uwazam), wiec odpowiedzialm jej, ze jak bedzie dorosla, to bedzie mogla sie z nasza poomoca dowiedziec.
nika: ona zawsze bedzie moja mamą, mam dwie mamy!

SZOK!!!
malgosik- mama
NIKI ( 11. 2002) i
TUSI (11. 2007)
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Małgosik bardzo dojrzale zachowała się twója córeczka. Przypomnij Ty Ją adoptowałaś jak była niemowlęciem?
Dwie drogi, dwa szczęścia...
Awatar użytkownika
malgosik
Posty: 5259
Rejestracja: 13 sty 2002 01:00

Post autor: malgosik »

kasialu pisze:Małgosik bardzo dojrzale zachowała się twója córeczka. Przypomnij Ty Ją adoptowałaś jak była niemowlęciem?
kasialu, nika jest "szpitalniakiem" (szpitalana, warszawa) - adoptowalismy ja, jak miala 2 miesiace.
ona czesto mnie zaskakuje w tym temacie. od zawsze jej mowielismy, ze jest adoptowana. co jakis czas sama wraca do tematu, wyjmuje cos z tej "szufladki" i zadaje jakies pytania. oczywiscie z wiekiem sa one bardziej dojrzale. dokladnie, jak mowily panie w osrodku. napierw jako male dziecko ten temat jej nie obchodzil. mama to mama - ta co ją zna od zawsze i tyle. potem zaczela wypytywac i szczegoly - jak aj zabralismy, jaka byla, w czym przyjechala ze szpitala. ma specjalne pudlo z "pamiątkiami" typu kombinezon, w ktorym przyjechala ze szpitala.
teraz widze, ze zaczyna odkrywac wlasna tozsamosc. zdaje sobie sprawe, ze jest na tym swiecie ktos, kto ja urodzil i ze nie jestem to ja. zastanawia sie, czy ma rodzenstwo. pytala kiedys. powiedzialam, ze tak.
ma czzasem kryzysy: w zlych chwilach uslyszelismy pare razy: po co mnie braliscie!!! choc czlowiek ma wtedy łzy w oczach, to mimo wszystko zdaje sobie sprawe z czego to wynika. przypominam sobie, ze jak ja dorastalam, to krzyczalam do swoich rodzicow: po co mnie urodziliscie!
malgosik- mama
NIKI ( 11. 2002) i
TUSI (11. 2007)
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”