Kiedy powiedzieć dziecku, że jest adoptowane?

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany

Kiedy najlepiej poinformować dziecko, że jest adoptowane?

Wcale
5
1%
do 4 roku życia
328
82%
między 4 a 7 rokiem życia
57
14%
między 7 a 14 rokiem życia
6
1%
po 14 roku życia
5
1%
 
Liczba głosów: 401

Awatar użytkownika
sowa
Posty: 3295
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: sowa »

malgosik my jesteśmy na tym samym etapie jeśli chodzi o pytania Weroniki. Ostatnio właśnie były pytania jak się nazywa mama która ją urodziła. Ustaliłyśmy że jak będzie chciała ją poznać to możemy spróbować ją odnaleźć jak będzie dorosła.
Weronika opowiada koleżankom o tym że jest adoptowana. I kiedyś opowiadała mi że jedna koleżanka zapytała ją czy tęskni za tamtą mamą. Weronika powiedziała że nie bo ma przecież nas i jest jej z nami dobrze i mocno się do mnie przytuliła :D
Awatar użytkownika
malgosik
Posty: 5259
Rejestracja: 13 sty 2002 01:00

Post autor: malgosik »

takie chwile rozczulają, prawda?
ciekawe, jaki bedzie nastepny etap tej historii?
widze, ze nike potrzebuje coraz wiecej szczegolow.
malgosik- mama
NIKI ( 11. 2002) i
TUSI (11. 2007)
Awatar użytkownika
nowamama
Posty: 110
Rejestracja: 25 sty 2008 01:00

Post autor: nowamama »

Witajcie! Dołączę do wątku, bo zaczynam mieć z tym problem.
Moja córeczka ma 3,5 roku, adoptowałam ją, kiedy miała 15 m-cy, wychowuję ją sama.
Bardzo wcześnie, chyba już rok temu zaczęłam jej opowiadać bajeczkę o adopcji - jak to bardzo chciałam mieć córeczkę, ale nie mogłam, inne moje koleżanki już miały,a ja ciągle byłam sama. Wtedy zadzwoniłam do takich pań i poprosiłam je, żeby znalazły dla mnie córeczkę. No i one znalazły, zadzwoniły do mnie i powiedziały, że JEST. Opowiadałam, jak bardzo się ucieszyłam ja, babcia, dziadek, jak pojechałam ja zobaczyć, potem dziadkowie, jak przywiozłam ją do domu. Opowiadałam tę historyjkę dość długo, nie codziennie, pewnego dnia moja córeczka zaskoczyła mnie prosząc, bym opowiedziała bajkę o Małej :) Zrozumiałam wtedy, że coś do niej dotarło, że zapamiętała. To była i jest jej ulubiona bajka. Tylko, ze jak Mała poszła do przedszkola i coraz częściej zaczęła prosić o tę bajkę, a ja dołożyłam jeszcze do niej to, ze nie była w moim brzuszku tylko u innej pani, w pewnym momencie przestraszyłam się, że może to zacząć opowiadać w przedszkolu. Od tego czasu na prośbę o bajkę o małej zaczęłam też opowiadać o teraźniejszości mojej córeczki, co robiła danego dnia, o przedszkolu itp.
Zastanawiałam się czy zaprzestać opowieści tej pierwotnej czy nie. Co myślicie? Nie chciałabym, żeby Mała opowiadała w przedszkolu czy koleżankom, ze jest adoptowana. Obcy ludzie, w tym przedszkole tego nie wiedzą. I mam wrażenie, że tak jest lepiej. Ale chyba nie powinnam całkiem przestawać mówić o adopcji, robić jakiejś dłuższej przerw, może tylko rzadziej? Co myślicie? Czy opowiadanie przez dziecko o adopcji koleżankom, innym ludziom potraktować jako normę i przyzwyczaić się do tej myśli, ze tak będzie? Bo na razie mnie to trochę przeraża. Napiszcie proszę.
Ostatnio zmieniony 08 wrz 2010 18:35 przez nowamama, łącznie zmieniany 1 raz.
Vred
Posty: 206
Rejestracja: 03 maja 2004 00:00

Post autor: Vred »

Przepraszam za lekkiego offtopa, ale że jest w pewien sposób związany z tematem, to chcę się z Wami podzielić ostatnimi M. przeżyciami.
Chcę? Muszę. Bo się uduszę.

M., prawie-ośmiolatek, wie "od zawsze" i żaden to dla nas wszystkich problem - przynajmniej na razie. Jest dumnym pierwszoklasistą (za "pierwszaka" się obraża). chodzi sobie spokojnie do fajnej szkoły (mojej!), uczy się nieźle, rozrabia takoż - ale że przynosi różne nagrody, głównie z konkursów plastycznych, to - jak to artyście - sporo mu się wybacza. No dobrze, chorobliwie dumny jestem z mojego synka - z obydwu zresztą. Aż tu dostaję telefon od MŻ, że natychmiast musi się zgłosić do szkolnego psychologa. W czym rzecz?

Osoba pracująca jako kucharka i dorabiająca jako katechetka (albo odwrotnie) w związku z przyszłorocznymi komuniami zbiera informacje o rodzinach. Wypytuje dzieci, czy mama chodzi do kościoła, czy tato też, czy tata bije albo pije, czy rodzice się kłócą itp. Jednym z zadań, które nasza Mata Hari szczegółowo sprawdza, jest uzupełnienie zeszytu ćwiczeń o dane dotyczące daty i miejsca urodzin i chrztu. Mój M. najpierw został posądzony o fantazjowanie co do miejsca urodzin, a potem, po konstatacji, że katechumen mocno przerośnięty być musiał - oskarżony już jawnie o kłamstwa i, mówiąc kolowialnie, zmyty jak bura suka. W momencie jednak, kiedy TW "Zmywak" użyła słów "kto ci takich bzdur naopowiadał", M. podszedł do jej stolika i cicho, lecz dobitnie odpowiedział, że "to nie są bzdury, bo ja jestem adoptowany, powiedział mi o tym mój tata". Ta informacja, jak widać, przepłynęła daleko ponad oknem percepcji naszej Pani Bond, gdyż krańcowo wściekła odesłała M. ... do szkolnego psychologa, a psycholog nie wiedzieć czemu dała się wmanewrować w ściąganie MŻ do szkoły w trybie alarmowym - tylko po to, żeby ustalić, czy aby chłopiec nie zmyśla.

Jestem dumny z M., z jego spokojnego, rzeczowego podejścia do sprawy, dojrzałego rozwiązania trudnej sytuacji. Szkoda, że dojrzałości społęcznej zabrakło dorosłym - pedagogom na dodatek. I cieszę się, że wyrazy "adopcja" czy "przysposobienie" są od początku naszej już 6-letniej (znów się chwalę!) rodziny równie normalne, jak ciąża i urodziny.

Na koniec inna refleksja: znowu muszę podtrzymać tezę, że najbardziej podłe i głupie słowa i zachowania dotknęły nas ze strony osób związanych z kościołem, prawem i medycyną.

Vred & Synowie


Awatar użytkownika
mamma-mia
Posty: 235
Rejestracja: 29 mar 2009 01:00

Post autor: mamma-mia »

Vred, mały zachował się super - za to pani ewidentnie była konkursową idiotką. Porozmawiałabym z dyrektorem szkoły... To skandal po prostu. Zresztą i ze strony katechetki, i pani psycholog.


post wymoderowany - cała treść przeniesiona do wątku Chrzest dziecka
Awatar użytkownika
mamma-mia
Posty: 235
Rejestracja: 29 mar 2009 01:00

Post autor: mamma-mia »

Omilka, moja mala wciaz mowi o domu dziecka tak, jakby mowila o wizycie u cioci: 'Ogladalam ten film w domu dziecka', 'Boli mnie przy czesaniu, bo w domu dziecka ciocie okropnie ciagnely za wlosy, to dlatego'... Nigdy tego nie komentuje, chociaz w zwiazku z tym, ze idzie niebawem do szkoly mam dylemat, o ktorym piszesz: nie chce, zeby uznala, ze to cos wstydliwego, o czym mowic nie powinna, a z drugiej strony nie chce, zeby wystapila z tym domem dziecka na dzien dobry, pierwszego dnia na pierwszej lekcji - chcialabym, zeby ludzie (dzieci, nauczyciele) widzieli w niej zwykle dziecko, a nie tylko adoptowana dziewczynke z dziwna przeszloscia (o MB tez mowi mimochodem 'Dziekuje, nie moge jesc cukierkow, moja mama pila w ciazy i ja teraz krzycze okropnie po slodyczach' - oczywiscie zaraz ludzie patrza na mnie wzrokiem 'Co za wyrodna matka!')... ale moge tylko miec nadzieje, ze polubia ja/ zainteresuja sie nia z paru innych wzgledow :)
Awatar użytkownika
nowamama
Posty: 110
Rejestracja: 25 sty 2008 01:00

Post autor: nowamama »

Dziękuję Omilko za odpowiedź :)

Przykre, że jest tylu złych czy może raczej głupich i niemyślących ludzi mogących swoją głupotą wyrządzić krzywdę dziecku.
duha
Posty: 490
Rejestracja: 06 sie 2002 00:00

Post autor: duha »

nowamama pisze: Nie chciałabym, żeby Mała opowiadała w przedszkolu czy koleżankom, ze jest adoptowana. Obcy ludzie, w tym przedszkole tego nie wiedzą. I mam wrażenie, że tak jest lepiej. (...)Czy opowiadanie przez dziecko o adopcji koleżankom, innym ludziom potraktować jako normę i przyzwyczaić się do tej myśli, ze tak będzie? Bo na razie mnie to trochę przeraża.
Jeżeli dziecko opowiada o swojej adopcji, to niech opowiada. Dla niego to jest jak najbardziej naturalne i niech takie pozostanie.
Jeżeli Ty przyjmiesz postawę ukrywania faktu adopcji , dziecko zainteresuje się - dlaczego tak ?
Co odpowiesz - że tak lepiej ?
A dlaczego lepiej ?
Awatar użytkownika
mamma-mia
Posty: 235
Rejestracja: 29 mar 2009 01:00

Post autor: mamma-mia »

Duha, przed nikim tego nie ukrywamy, w przedszkolu panie wiedza, dzieciaki tez... Nie umiem dobrze wyjasnic tego, o co mi chodzi... Hmm, moze taki przyklad: Moja kolezanka swietnie zarabia. I kiedy przyszla na impreze, znajoma przedstawila ja facetowi, mowiac: To jest Beata. Ona jest bogata.
Jasne, ze jest - i tego nie ukrywa... Ale niekoniecznie chcialaby, zeby pierwsza wiadomosc, jaka ludzie o niej maja, byla wlasnie taka. Chcialaby, zeby poznali ja i polubili, albo nie, za poczucie humoru, inteligencje, pogadali, i przy tej okazji dowiedzieli sie, ze ma taka wlasnie prace, i dobrze zarabia. Komunikat 'Ona jest bogata', jako pierwszy, dosc mocno ustawia kontakt z taka osoba (zwlaszcza, jesli jest to samotna kobieta, potencjalna kandydatka na zone/ narzeczona).
I ja troche podobnie czuje w sprawie adopcji - chcialabym, zeby to bylo naturalne, oczywiscie, tak, jak dzieciaki gdzies tam, w rozmowie, opowiadaja sobie kim jest mama, kim tata, czy maja psa, czy kota, i ile pokoi... Boje sie tego, ze jesli to jest pierwsza wiadomosc, ktora mala o sobie podaje (albo podaje pani nauczycielka - bo i tak mi sie zdarzylo, ze pani przedstawila: To jest Pawelek, to Kasia, a to X, ona jest adoptowana), to ludzie automatycznie patrza inaczej, i fakt tego, ze jest adoptowana staje sie dla nich informacja numer jeden na jej temat, wazniejsza niz to, czy jest mila, czy fajna, czy lubia sie z nia bawic... U nas dzieci sasiadow zbiegly sie, jak poszla plotka, ze pojawila sie adoptowana dziewczynka, i zawisly na naszej bramie. Nie chcialy pobawic sie z nowa sasiadka, pogadac - chcialy dowiedziec sie ode mnie (przy malej): Skad ja pani wziela, po co pani takie dziecko, a naprawde pani ja adoptowala, a na zawsze czy nie? Ja wiem, ze to tylko dzieci, ciekawosc... ale do dzis sie z nia nie bawia, tylko patrza przez siatke jak na zwierzatko w ZOO. I tego bym chciala uniknac w nowej szkole, chcialabym, zeby weszla do klasy jak wszyscy... a nie jak 'dziwadlo'...
Chodzi mi o to, ze nie ukrywamy tego, w zadnym razie, ale tez nie tatuujemy sobie na czole informacji, ze adoptowalismy dziecko. Mowimy wtedy, kiedy chcemy, temu, komu chcemy... Co zreszta w ogole jest problemem, bo mala nie bardzo wciaz lapie takie pojecia jak prywatnosc czy intymnosc, i jest w stanie opowiadac o prywatnych rodzinnych sprawach nawet ekspedientce w sklepie czy pani w przedszkolu... Wiec tlumaczymy, ze pewne sprawy sa prywatne i to my decydujemy, kto bedzie o nich wiedzial.

A z innej beczki: Co odpowiadacie dzieciom, kiedy mowia 'Jaka szkoda, ze to nie ty mnie urodzilas'. Bo moja ma ostatnio straszna faze na powtarzanie tego, i moje odpowiedzi typu 'Na szczescie sie odnalazlysmy, bardzo sie z tego ciesze', wyraznie jej nie wystarczaja.
duha
Posty: 490
Rejestracja: 06 sie 2002 00:00

Post autor: duha »

Doskonale wiem o czym piszecie. Małgosia już w przedszkolu opowiadała domu dziecka i o adopcji . I ja wolałam wowczas, aby o tym nie mówiła. Ale skoro mówiła, to uznałam ,że ma taką potrzebę i nie należy temu przeciwdziałać.
Wszak dom dziecka był w jej życiu i tyle.
Przeszło jej to opowiadanie o domu dizecka, kiedy miała możliwość opowiadać o kolejnych zdarzeniach z naszego wpsolnego już życia.
Weronika - adoptowana w wieku 8 lat, gdzieś po roku zaczęła mówić w szkole koleżankom o adopcji. Wieści roznosiły się wśród dzieci, budząc na tyle niezdrową sensację, że po rozmowie z wychowaczynią, ktora wiedziała o adopcji, poprosilam o przeprowadzenie na lekcji rozmowy o adopcji.
Tak się też stało. Wychowawczyni Weroniki stwierdziła później, że ta rozmowa była potrzebna i Weronice i dzieciom w klasie.

A nasza rzeczą jest przypominać naszym dzieciom w miarę potrzeby, że fakt adopcji nie czyni je w żaden sposób gorszymi, bo każdy z nas ma swoją historię.
Awatar użytkownika
nowamama
Posty: 110
Rejestracja: 25 sty 2008 01:00

Post autor: nowamama »

Jeżeli dziecko opowiada o swojej adopcji, to niech opowiada. Dla niego to jest jak najbardziej naturalne i niech takie pozostanie.
Jeżeli Ty przyjmiesz postawę ukrywania faktu adopcji , dziecko zainteresuje się - dlaczego tak ?
Co odpowiesz - że tak lepiej ?
A dlaczego lepiej ?[/quote]

No właśnie, to jest trudne. Lepiej - wg mnie, żeby dziecko nie przeżywało przykrości z tego powodu, żeby ktoś się nie wyśmiewał, bo Mała jest za malutka, żeby sobie z tym poradzić. Poza tym - druga strona medalu, mój zawód to dzieci i ich rodzice, chyba nie chciałabym, żeby wszyscy wiedzieli o adopcji, żeby w jakikolwiek sposób zły bądź dobry wyróżniali z tego powodu moje dziecko. Wydaje mi sie, ze to są informacje dla najbliższych z Małą na czele, ale nie dla wszystkich. Nie myślisz tak??
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

zbyszgo pisze:Witam
Czy ktoś może podzielić się swoimi przeżyciami, jak wyglądał ten moment?
Nasza córcia (5 lat) już dwa razy pytała: Kto to jest adoptowany? Wyjaśniliśmy ogólnie ale wiemy, że przyjdzie czas na konkrety. Jakie macie doświadczenia?
Zbyszgo
Awatar użytkownika
aniczka73
Posty: 148
Rejestracja: 20 lut 2007 01:00

Post autor: aniczka73 »

Jejku, przed chwilą usypiałam starszego synka, młodszy już spał w swoim łóżeczku i.....
Starszy synek chciał się zdrzemnąć w naszym łóżku w sypialni a nie u siebie, ok, pomyślałam, byle odpoczął.
A tu przytulanki, pieszczotki, dziecko całym sobą się tuli, mówi, że kocha mnie i nie chce innej mamy, innych rodziców, pyta czy na pewno nie oddamy go nikomu (!!!) i ZADAJE CAŁĄ SERIĘ konkretnych przemyślanych pytań: o to jak długo ich szukaliśmy, czy nam ktoś pomagał szukać, jak się poznaliśmy, czy ich pokochaliśmy od początku, jak się nazywał i jak wyglądał ten dom, w którym mieszkali, czy było tam dużo dzieci i dużo łóżeczek, czy nie chcieliśmy stamtąd jakiejś dziewczynki, albo może innego chłopczyka, czy tamte dzieci znalazły już rodziców, czy chcieliśmy żeby nasze synki nazywały się właśnie Ł. i D., a nie np. Mateusz i Adam, czy mogliśmy ich z DD od razu wziąć do domu, czy kogoś pytaliśmy o zgodę, czy może pojechać z nami zobaczyć ten dom przez okno w samochodzie, jakim samochodem ich przywieźliśmy do domu, czy od razu D. (starszy synek) rozpoznał swoje łóżeczko i swój dom, czy go kochaliśmy od początku i kto bardziej, mama czy tata, a kogo on bardziej kochał na poczatku? ............ Powiedziałam, że w sądzie powiedzieliśmy, że chcemy żeby Ł. i D. byli naszymi dziećmi i chcemy być ich rodzicami, D. dodał: "na ZAWSZE!" i że to znaczy ze synków adoptowaliśmy.
To już któraś rozmowa, ale ta była pierwszą tak otwartą, długą i niezapomnianą. Syneczek zasnął spokojnie cały uśmiechnięty i wtulony. Jaka to była dobra rozmowa.

Dodane po: 7 minutach:

Aha, starszy synek ma prawie 5 lat, zahacza o temat od roku, ale najczęściej zadał jakieś pytanie i nie kontynuował rozmowy. Młodszaka (niecałe 4 latka) ten temat na razie nie interesuje.
Jakoś tak się składa, że jak maluchy chorują i jestem na nich na L4 (jak teraz), to chyba mam więcej dla nich czasu, cierpliwości i bardziej koło nich skaczę niż zwykle, bo wtedy dużo rozmawiamy o różnych sprawach co ich nurtują: D. pytał dziś o adopcję, a Ł. o wulkany :lol: . Kochane łobuziaki.

Dodane po: 17 minutach:

A czy Wasze dzieci też tak często pytają czy nie oddacie ich nikomu? Bo mój starszy od paru miesięcy codziennie niemal, choć przecież zapewnień o tym, że jest naszym kochanym synkiem i to na zawsze ma na codzień dużo, jest i dyscyplina i mnóstwo miłości, atmosfera w domu jest fajna, jest chwalony dużo, ale ochrzan też czasem dostanie za zachowanie nie teges. Już ponad dwa lata jesteśmy razem, czy to wciąż z braku poczucia bezpieczeństwa?
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Mam pytanie. Czy kiedykolwiek "dzieciaczek" chwalił się tym przed kolegami?koleżankami? Najbardziej czego się boję, to sytuacji kiedy np. po przyjściu do przedszkola jako ciekawostkę sprzeda tą informację, w formie pochwalenia się. dzieci są różne. Po jednych to spłynie, inne to przyjmą, ale może się skończyć najgorzej: przyklejenie łatki ty jesteś z DD. Niestety dzieci potrafią być wręcz brutalne. Czy przestrzegaliście przed takim chwaleniem się. Jak to wyglądało Pozdrawiam Z.G.
Awatar użytkownika
aniczka73
Posty: 148
Rejestracja: 20 lut 2007 01:00

Post autor: aniczka73 »

Z tego co wiem, nie chwalił się, pani nic nie mówiła. Nazwa Dom Dziecka padła z moich ust dopiero dzisiaj. Mam podobne do Twoich obawy, ale to życie D. , będziemy go uczyć komu mówić, komu nie, ale zobaczymy jak to będzie. D. wylewny nie jest.
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”