hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
m_kwiet
Posty: 119
Rejestracja: 17 cze 2008 00:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: m_kwiet »

Oj, nie złość się :)
ciach/moderator
jak słyszę, że ktoś rozmyślanad szóstką, staram się dać do myślenia ;)
Pani w naszym KOAO pytana czemu na pierwszych zajęciach pokazują skrajne przypadki choroby sierocej i taki tam hardcore, odpowiedziała, że lepiej żeby niezdecydowani i niepewni wycofali się możliwie szybko -po co mają tracić czas, po co mają robić krzywdę sobie i dzieciom. My podajemy skrajne wersje waszej przyszłej rodziny. Może być sielanka, a może być masakra.
Pozdrawiam,
Marcin
Tuptuś Olek lat 7
Adoptusie Olga lat 4 i Zuzka lat 2
http://www.tuptusie-adoptusie.bloog.pl
Awatar użytkownika
madhag
Posty: 194
Rejestracja: 05 gru 2009 01:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: madhag »

No, moj poprzednik ma racje :) Troche wyglada to jak "nagonka", ale chodzi o to, ze po prostu cala sytuacja wydaje sie surrealistyczna, bardzo.

A wracajac do twojego pytania: coz, jesli trojka dzieci trafia do adopcji, to nie dlatego, ze miala kochajacych rodzicow. I nie z dnia na dzien, cos sie musialo dziac, proces byl dlugi. To juz jest straszna trauma. Trauma jest zabranie od rodzicow biol. Zawsze, niezaleznie, czy bili i pili, czy byli kochajacy. Wiec dzieci przezyly straszna traume.
Nawet jezeli mieli kochajacych rodzicow, co to zgineli w wypadku samochodowym, to i tak straszna trauma.
Wiec mielibyscie adoptowac dzieci po traumie. Zaleczenie ran wymaga lat i ciezkiej pracy.
jaffa
Posty: 12
Rejestracja: 15 wrz 2010 08:56

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: jaffa »

madhag: nie jestes dziwna :-) moze rzecz w tym, ze mnie mimo wszystko trafily sie latwe dzieci? znajomi maja corke, ktora "nie ma niczego", moj maz mowi, ze tysiac razy woli "nasz" fas, niz tamto, trudne do okielznania "nic". poza tym jedni chca i moga miec jedno, inni troje, a inni siedmioro dzieci. ja siedmiorga bym nie mogla. moze nawet szescioroga - jeszcze nie wiem.
co do nagonki: po to jestescie, by przedstawiac czarne scenariusze, to oczywiste. tyle, ze latwiej polknac je gdy towarzyszy im zyczliwosc (vide post Dominiki, w ktorym pisze, ze rozumie, ze to trudna decyzja), niz atakujacy, nastawiony na punktowanie post bjoerna - to chyba oczywiste?
m_kwiet: a znasz kogos, kto nie chce czasem udusic swojgo dziecka? bo ja nie. sa dni, kiedy mam ochote wyc do ksiezyca i gryzc poduszke. a potem jest dzien, kiedy moje dziecko, w wieku lat 5,5 pierwszy raz mowi cos takiego: "brzuch mnie boli. juz nie boli. bolal, kiedy cie nie bylo" i wszystko nabiera koloru. na chwile ;-). ucze corke czytac metoda domana - bo powiedzieli, ze gloskowaniem sie nie nauczy - i dzien po tym, kiedy myslalam, ze podusze wszystkich, mam ochote odfrunac, bo oto ona jak gdyby nigdy nic czyta szesc nowych slow. a jesli nauczyc sie czytac, to moze nauczyc sie pisac. a wtedy, nawet jesli nei nauczy sie mowic, bedziemy uratowani :-)
(bo to "brzuch mnie boli..." etc to do odgadniecia jest tylko dla mnie).
licze, ze dowiemy sie wiecej na spotkaniu z psychologiem z dd. chcialabym po prostu wiedziec, czy dzieci w takim wieku, ktore byly dosc dlugo w domu rodzinnym moga nie miec rad.
Awatar użytkownika
madhag
Posty: 194
Rejestracja: 05 gru 2009 01:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: madhag »

ciach/moderator
Ja Ci chyba nawrzucalam wiecej, sorry. Nie o to mi chodzilo, mysle, ze wyobraznia mnie poniosla.
A masz racje, to trudny wybor.
My mielismy mozliwosc adoptowania rowniez mlodszego brata naszego syna. Nie zdecydowalismy sie. Z roznych powodow. Miedzy innym dlatego, iz w momencie adopcji naszego syna, juz mielismy nawiazana wiez z nim, bardzi silna. To on sam chcial, abysmy go zaadoptowali. Wybral sobie rodzicow :) Z jego bratem byl tylko sporadyczny kontakt. Naszego syna juz kochalismy. Poza tym, widzialam ich w akcji razem. Tragedia. Syn zapytal kiedys o to. Czy moglibysmy adoptowac jego brata. Powiedzialam mu szczerze. Poczynajac od sytuacji prawnej brata (nie jasna) a konczac na tym, iz po prostu bysmy nie dali rady, emocjonalnie, finansowo, ze nie mielibysmy szans, aby mu pomoc. Gdzies w glowie tlila mi sie jeszcze swiadomosc, ze oprocz tego brata, jest ich jeszcze szesciu, wiec skoro jeden, to dlaczego nie wszyscy, panika mnie ogarnela.
Syn to zaakceptowal i wogole nie nalegal. Poczulam potem, ze pytal troche dla swietego spokoju, zeby zrzucic odpowiedzialnosc na mnie, zeby samemu nie czuc wyrzutow sumienia.
I na serio, nigdy sie nie dowiem, czy dobrze czy zle postapilismy. Te wszystkie decyzje sa cholernie trudne.
jaffa
Posty: 12
Rejestracja: 15 wrz 2010 08:56

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: jaffa »

Dwa czy trzy lata temu zadzwonila do nas pani z osrodka, przez ktory adoptowalismy corke. nim powiedziala o co chodzi, mnie skurczyl sie ze strachu zoladek - bylam pewna, ze w tamtej rodzinie urodzilo sie kolejne dziecko. panicznie sie wtedy tego balam, nie chcialam stawac przed takim wyborem, przed jakim was postawiono. na szczescie chodzilo o kontakt do naszego chirurga :-) wtedy nie bylam gotowa nawet na myslenie o chocby jednym dziecku, chocby nawet na etapie zarodka. ta odmowa byla dla ciebie trudna?
Awatar użytkownika
m_kwiet
Posty: 119
Rejestracja: 17 cze 2008 00:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: m_kwiet »

Żeby nie być gołosłownym - od trzech czy czterech dni Zuza ma katar i budzi się regularnie nie raz, jak zwykle o drugiej w nocy,a trzy - cztery razy. Północ, druga, czwarta, piąta... Do niej dołączyła Olga. Być może wyczuła, że jak Zuza woła, to przychodzi tata i pogłaszcze, więc chce być pogłaskana. Z przyczyn zdroworozsądkowych staram się ich w nocy nie rozpieszczać, by nie zapragnęły więcej... Rano rozpoczęły koncert punkt siódma. Przytulaki w łóżku, potem przylazł Olek, zazdrosny o dziewczynki. Trzeba było całą ekipę wytarmosić. Olga urządziła histerię, bo Olek z Zuzą wleźli pod kołdrę i po ciemku się wydurniali, a ona się boi. Zuza jest w wieku 2 lat, więc intensywnie rozrabia i testuje, co wolno a czego nie. Dziś udało jej się polać cały stół w salonie sosem do sushi, zrzucić jakąś szklankę, polać się sokiem, przecisnąć parówkę przez podszewkę sukienki, etc itd. Trzeba mieć ją non stop na oku bo ciągle rozrabia. Za przeproszeniem, jak jestem sam, nie mam kiedy spokojnie iść na większą potrzebę, bo ostatnio na przykład dobrała się do kominka. Na dodatek ciągle pcha się na rączki i bardzo potrzebuje przytulania. Jak ona włazi na ręce, za moment włazi Olga i też chce. Oczywiście potem przypomina o sobie młody. Każde chce być z tatą. Mama gotuje obiad, Zuza przeszkadza i plącze się pod nogami. Raz jedna raz druga chce siku, a najczęściej chórem, w tandemie. W zasadzie caluteńki dzisiejszy dzień nie było kiedy tyłka posadzić, dopiero teraz, gdy śpią, troszkę odpoczywam, a jeszcze czeka mnie czytanie Olkowi do poduszki.
Nie wiem, jak u was, ale mnie to wyczerpuje. Fakt, najmłodsze macie czteroletnie, wiec troszkę mniej problemów. I tak jest już fajnie, bo są dni że bawią się same i mamy względny spokój ;)
W każdym razie moja wyobraźnia nie jest w stanie ogarnąć szóstki dzieci w tym wieku... Wiedzę się w wariatkowie w białym pokoiku bez klamek. Cisza, spokój...
Hmmm... Może to jest rozwiązanie? ;)
Idę czytać młodemu :)
Pozdrawiam,
Marcin
Tuptuś Olek lat 7
Adoptusie Olga lat 4 i Zuzka lat 2
http://www.tuptusie-adoptusie.bloog.pl
jaffa
Posty: 12
Rejestracja: 15 wrz 2010 08:56

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: jaffa »

omilka, dziekuje. nie znalam tej historii, zaraz poszukam. na pewno nie bedziemy blokowac dziewczynek jako rz, jesli moglyby od razu znalezc rodzine ado, nie chce tez w taki sposob obserowac dzieci, bo co niby mielibysmy zrobic, gdyby wynik "obserwacji" byl negatywny? bedziemy chodzic wokol nich jak wokol jajeczek, zeby nie zranic kolejny raz. wstepnie rozmawialismy z oao o b. powolnym, kilkumiesiecznym procesie poznawania sie. myslimy, zeby wystapic jako kandydaci na rodzine zaprzyjazniona, wpierw sami, potem bysmy poznali ze soba dzieci, potem weekendy itd. jezeli okaze sie, ze nie da rady, jestesmy gotowi zostac dla nich rodzina zaprzyjazniona forever i niech diabli biora moje fantazje o piatce dzieci "na wlasnosc". jesli w trakcie procesu, gdy my bedziemy gotowi jedynie na zaprzyjaznienie sie, pojawia sie prawdziwi rodzice, tym lepiej dla dzieci - to jest moj plan po rozmowie z nasza pania i po przeczytaniu was. ale moze byc tak, ze rozmowa z psychologiem z dd sprawi, ze w ogole sie wycofamy. Mnie sie wydaje, co z reszta rozumiem, ze osrodek proponuje nam dzieci, nie wiem jak to ladnie powiedziec - mniej popularne - z tego wzgledu sadze, ze nie ma tu mowy o blokowaniu malym lepszego zycia. ale upewnie sie.

Omilka, mam pytanie o te wypowiedz Nancy Thomas o dwojce dzieci: ale skoro, jak rozumiem wiekszosc starszych dzieci ma RAD, to co robic z rodzenstwami?

straszna szkoda, choc nie dziwie sie, ze tak jest, ze nie pisze sie o trudnosciach. byl czas, kiedy mnie trzymal przy zyciu jeden post malgosik. ale kiedy sama bylam w otchlani, przekonana, ze zmarnowalam nam zycie, nie myslalam oczywiscie, zeby o tym pisac na jakimkolwiek forum. a poniewaz mam za soba to doswiadczenie, to wbrew temu, co mozna bylo zrozumiec na podstawie moich wypowiedzi, jestem ostrozna i nieufna wobec zbyt optymistycznych nowin.
btw, czesto sie zastanawiam czy nie napisac po pseudonimem (tak, bjoern, pracuje jako dziennikarka), artykulu o tym, co moze zrobic zatajenie informacji "dla dobra dziecka". ja sie panicznie balam fas, uwazalam, ze tego akurat nie uniose - i baaaaardzo o to sie dopytywalam. i co? mielismy szczescie - bo gdyby osrodek nie sklamal, nie mielibysmy corki, z ktora jestesmy szczesliwi - wiedzac o fas, nie zdecydowalabym sie. ale gdybysmy jednak rzeczywiscie nie dali sobie rady? nie mowiac o tym, ze gdyby mi powiedzieli prawde chociazby wtedy, gdy mala juz byla nasza - nie zmarnowalibysmy tyle czasu na zamartwianie sie, na diagnozowaniu w najdziwniejszych kierunkach (zespol tournera, bo nie rosnie, padaczka petit male, bo sie zawiesza i siusia, iq, bo nic nie kuma, autyzm, bo nie patrzy w oczy i nie znosi dotyku itd), wczesniej zaczelibysmy terapie, no i nie odbijaloby mi, ze jestem niewydolna matka.

m_kwiet L jeszcze rok, poltora. znam doskonale to, co opisujesz. przez jakies trzy lata tylko w pracy sikalam nie trzymajac nikogo na kolanach. to, czy dziecko ma dwa czy cztery lata ma ogromne znaczenie jesli chodiz o przesypialnosc nocy. a kolana? jesli mamy duzo czasu, kazdy wybiera swoja ksiazke - najpierw czytam najmlodszej, na koniec nastarszemu, bo jemu wolno klasc sie ciut pozniej (chodiz raczej o symbol, niz o prawdziwe "pozniej"). ten, czyja ksiazka jest czytana siedzi na kolanach, reszta obok. jesli czasu jest malo (albo jestem zla), czytam jedna ksiazke i wtedy obowiazuje zasada lapy - to dziecko, ktore nie lezy kolo mnie, dostaje do trzymania moja reke. nie mam jeszcze pomyslu jak by to moglo wygladac przy wiekszej liczbie dzieci, zapytam na moim forum wielodzietnych.
pozdrawiam noworocznie
j.
jaffa
Posty: 12
Rejestracja: 15 wrz 2010 08:56

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: jaffa »

To strasznie dziwne. Choc niby wiem, ze nie zawsze, nie za wszelka cene nalezy sie trzymac nierozdzielania rodzenstw. Czytalam kiedys - wydaje mi sie, ze na waszym watku o rad, ale nie jestem pewna - ze rodzenstwu, ktore bylo razem w dd latwiej jest pozniej. jesli dzieci sa zzyte i przez dlugi czas mialy tylko siebie, musi byc trudne dla nich rozdzielenie.
Elara
Posty: 276
Rejestracja: 29 cze 2006 00:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: Elara »

jaffa pisze:Elara: A ironie znalazlam tu: jesli masz ok 20 000 pln/mc czystego dochodu i pasje zrobienia czegos wielkiego, duzy dom na odludziu, fantastyczna rodzinę i fantastycznych przyjaciół, jestes fachowcem w temacie "rozwój dziecka" itp. to oczywiscie weź te dzieci - piękna sprawa bedziesz potrzebowac tak z około 5 wolontariuszy miesiecznie, 3 profesjonalnych wychowawców/opiekunów, duzej klasy terapeuty z gigantycznym doswiadczeniem w temacie adopcja i przywiązanie ktory tym domem wariatow pokieruje ... no i co ? no i tylel;
Jaffa, to nie jest ironia, to jest cholernie trzezwe spojrzenie na sytuację. M-kwiet tez o tym pisze, tyle, że w innej formie.
Ostatnio zmieniony 02 sty 2011 11:47 przez Elara, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
m_kwiet
Posty: 119
Rejestracja: 17 cze 2008 00:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: m_kwiet »

jaffa, czy dobrze zrozumiałem? Uczysz małą czytać i pisać mimo, że nie mówi?
Mówiła mi Teresa Szumiłło o chłopcu, któremu trafiła się glista ludzka w mózgu i właśnie nie mówił, ale ładnie czytał i pisał. Mówić zaczął jako siedmiolatek, ale zaczął. Co to za metoda i gdzie tego szukać? Bo ja widzę, że Oleńka prędko mówić nie zacznie (wciąż blokują te przetrwałe, niezintegrowane odruchy) więc może zaskoczy w ten sposób. Bo mała rozumie bardzo dużo, czasem nas zaskakuje, jak wiele. Wydaje mi się, że na poziomie trzy - trzy i pół latki, to tak spokojnie. A mowę ma na poziomie dziecka maksimum dwuletniego, większość głosek nosuje i kompletnie nie chce współpracować i się mowy uczyć. Tak jej wygodnie. Do tego rozseparowanie intonacji od artykulacji i mamy obraz Oli.
Skrobnij, nawet na priv, gdzie szukać czegoś na temat tej metody.
Pozdrawiam,
Marcin
Tuptuś Olek lat 7
Adoptusie Olga lat 4 i Zuzka lat 2
http://www.tuptusie-adoptusie.bloog.pl
Awatar użytkownika
madhag
Posty: 194
Rejestracja: 05 gru 2009 01:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: madhag »

Eh, to moje dziecie mialo innego typu "pecha". Mam biol nie zauwazyla, ze ma rozszczep podniebienia. Jak trafil do dd w wieku lat 6 to nic kompletnie nie mowil, tylko dziweki wydawal. Tak go tez spotkalismy pierwszy raz. Ale po operacji na rozszczep zaczal mowic od razu. Malo wyraznie, ale potem bylo coraz lepiej. Dzisiaj nawija w dwoch jezykach :)
Tylko zawsze mam problem na badaniach np. logopedycznych w Szwecji, bo lekarze zaczynaja dociekac, dlaczego dziecko tak pozno bylo operowane. Czy wszyscy w Polsce tak robia??? A ja musze jakos delikatnie zasugerowac, ze to nie cala Polska tak zaniedbuje dzieci i nie wszyscy Polacy to banda biednych idiotow. A nie chce przy mlodym mowic wprost, ze mial malo spostrzegawcza mame biol.
Elara
Posty: 276
Rejestracja: 29 cze 2006 00:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: Elara »

[quote="jaffa
licze, ze dowiemy sie wiecej na spotkaniu z psychologiem z dd. chcialabym po prostu wiedziec, czy dzieci w takim wieku, ktore byly dosc dlugo w domu rodzinnym moga nie miec rad.[/quote]

liczysz,ze psycholog odpowie na taki pytanie, przeciez w Polsce malo który słyszał o RAD???????????????//
dominika
Posty: 353
Rejestracja: 27 cze 2002 00:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: dominika »

Uzupełnię swój pogląd na sprawę pisząc, że byłabym mniej na nie nastawiona na pomysł adoptowania 6 dzieci w takim wieku, niż na projekt 3+3. Ryzyko katastrofy być może jest większe w sytuacji 6 naraz, ale też podjęcie tego ryzyka wydaje mi się bardziej uprawnione.
jaffa
Posty: 12
Rejestracja: 15 wrz 2010 08:56

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: jaffa »

m_kwiet: tak, jak napisała yasuko: metoda Domana, nazywana jest teź met. czytania globalnego.
tu przykladowy link:
http://www.ania.lodygowice.com.pl/index.php?go=metoda3

ale rzeczywiscie sa miliony stron na ten temat. ja w to nie wierzylam, uwazalam, ze to metoda dla matek-wariatek, ktore ucza niemowlaki angielskiego, a roczniaki pianina. nawet nie inwestowalam w zestaw firmowy, tylko przygotowalam domowe kartki. no i doznalam szoku, to jak czary. tylko, ze ja pokazuje malej mniej nowych slow naraz - inaczej sie frustrowala.
u nas podstawa problemu jest polaczenie rozszczepu, uszkodzenia sluchu centralnego i b. duze problemy z koncentracja - dlatego mimo intensywnych zajec logopedycznych od dwoch lat nie mamy zadnego postepu z mowa. ale, ale: kiedy mala czyta, wymawia slowo wyrazniej, niz w swobodnej mowie. wiec moze, kiedys?
w b. wielu przedszkolach i szkolach w roznych krajach (np. izrael, usa) ta metoda jest glownym sposobem uczenia dzieci, najzupelniej zdrowych, czytania.

madhag: a to był rozszczep zwykły, czy podśluzówkowy? bo ten drugi podobno można przegapić.
Awatar użytkownika
m_kwiet
Posty: 119
Rejestracja: 17 cze 2008 00:00

Re: hardcorowa propozycja, bardzo potrzebuję rady

Post autor: m_kwiet »

Dzięki. Po waszych wypowiedziach zapiszę Olgę na endoskopię nosogardła, bo coś mi się faktycznie obiło o uszy, ale jakoś nie brałem poważnie tego rozszczepu podśluzówkowego. Chociaż, u Olgi to chyba nosowanie nawykowe. Na przykład powie kitki, pupa, papu, wymawia poprawnie osobno głoski "i" i "p", ale już powiedzieć "pi" - tylko nosem, coś w rodzaju "phm". Druga, młodsza - zaczęła ją naśladować. Jakiś czas mówiła normalnie, buzią, a od paru miesięcy zaczęła nosować. Postępy robi błyskawiczne w mowie, ale nosowe głoski po Oldze powtarza...
Pozdrawiam,
Marcin
Tuptuś Olek lat 7
Adoptusie Olga lat 4 i Zuzka lat 2
http://www.tuptusie-adoptusie.bloog.pl
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”