Adopcja po stratach ciąż

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
Awatar użytkownika
yba
Posty: 56
Rejestracja: 21 lut 2005 01:00

Adopcja po stratach ciąż

Post autor: yba »

Mamy za sobą 4 straty. Mamy grób z imionami naszych dzieci. Nasze dzieci były, to nie ulega wątpliwości.
Co mówić dziecku adoptowanemu o rodzeństwie, które umarło za wcześnie?
Bardzo się boję tego, że kiedy dziecko będzie wiedzieć o tym, że umarły nam dzieci zanim ono się pojawiło, będzie czuć się "zamiast" nich. Nie chcę żeby tak się czuło, nie będzie zamiast, będzie oprócz.
Na razie jesteśmy na początku drogi więc to rozważania czysto teoretyczne ale męczy mnie to.
Yba
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Re: Adopcja po stratach ciąż

Post autor: Madźka »

napisalam długiego posta i mi zżarło... jutro napiszę więcej, a dziś już tylko:
yba pisze: Co mówić dziecku adoptowanemu o rodzeństwie, które umarło za wcześnie?
że ma rodzeństwo, które umarło za wcześnie. Po prostu. Normalnie, spokojnie i zgodnie ze swoim światopoglądem.

My mamy doświadczenie straty dziecka - nasza pierwsza córka- biologiczna żyła tylko dwa miesiące. Póżniej były trzy adopcje. Starsze dzieci wiedzą od zawsze, to było i jest normalne, że mają siostrę Anię, która nie żyje. Była bardzo chora i umarła. A teraz jest w niebie. Odwiedzamy grób, zapalają świeczki, jak na innych rodzinnych grobach, u pradziadka czy wujka.
yba pisze: Bardzo się boję tego, że kiedy dziecko będzie wiedzieć o tym, że umarły nam dzieci zanim ono się pojawiło, będzie czuć się "zamiast" nich. Nie chcę żeby tak się czuło, nie będzie zamiast, będzie oprócz..
Myślę, ze to nie jest kwestia wcześniejszych śmierci dzieci, ale w ogóle sytuacji adopcji.
Zobacz, że omilka, napisała, że jej córka miała poczucie "zamiast", choć, jak zrozumiałam omilka nie ma wczesniejszych smierci dzieci biologicznych.
Prawda jest taka, że w wielu przypadkach, a nawet może w większości, gdyby rodzice mieli bez problemu biologiczne dzieci, nie byłoby adopcji. Dla wielu par, adopcja jest zamiast, jest ostatnią deską ratunku, albo ostatecznym wyjściem. Niestety.

Doświadczamy wielu strat w życiu, dzieci również, adopcyjne tym bardziej. Nie uchronimy ich przed wszystkimi "złymi" emocjami. Możemy im tylko pomóc je przeżyć.
I nie ma co gdybać, co będą lub nie będą czuły - to sie okaże.
Bo to troche tak, jakbysmy teraz planowali, że jak umrze ukochany dziadek, to nie powiemy dziecku, że umarł, ale że wyjechał daleko - zeby mu nie było smutno.
Kicha. Będzie mu smutno, bo ten ukochany dziadek wyjechał i nie odzywa się do swojego ulubionego wnuczka. Co to za dziadek, co tak zostawił i milczy? no...chyba, że rodzice będą pisali za dziadka i dalej toczyli tę spirale kłamstwa. :roll:
Dziadek umrał. To jest fakt. Jest smutno, jest cięzko, jest tragicznie, tęsknimy, płaczemy, rozpaczamy, wspominamy, żałujemy, jesteśmy wśiekli na Boga i los, i to jest normalne. My uczymy dziecko, że emocje są czyms normalnym i jak je przezywać,jak sobie z nimi radzić.
Dziecko nie jest głupie. Widzi, że cos jest nie tak w rodzinie. Widzi, ze rodzice zachowują się inaczej, dziwnie.
Dziecko nie jest głupie. Czuje i sprawdzi, gdy w rodzinie jest jakas tajemnica.
Dziecko adopcyjne i tak ma wiele na głowie w związku ze swoją przeszłością, tajemnicami rodziny biologcznej, stratami, po co mu jeszcze tajemnice w rodzinie adopcyjnej?
Ja jestem zwolenniczką mówienia dzieciom prawdy, oczywiście stosownie do ich wieku, w kwestii chorób w rodzinie czy smierci, a także innych trudnych spraw.
MikelNX
Posty: 1845
Rejestracja: 10 kwie 2009 00:00

Re: Adopcja po stratach ciąż

Post autor: MikelNX »

omilka pisze:jakimś dłuższym okresie czasu córka mówiła "bo wy nie mogliście mieć dzieci"
Przewaznie tak jest i trudno tu dziecko oklamywac, nie jest to zapewne dla niego mila prawda.

tatuś młodociany ale zakochany XD


Awatar użytkownika
Emily
Posty: 294
Rejestracja: 05 kwie 2004 00:00

Re: Adopcja po stratach ciąż

Post autor: Emily »

Witam.

Ja też jestem zwolenniczką mówienia otwarcie i przeciwniczką tworzenia "tajemnic" w rodzinie. Bo komu, jeśli nie rodzicom, można zaufać?

Mój mąż i ja po stratach trójki dzieci na różnych etapach ciąży adoptowaliśmy dwóch wspaniałych synków i razem z nimi - jak kiedyś sami - odwiedzamy groby naszych biologicznych dzieci. Kiedy się tam wybieramy, mówimy po prostu, że jedziemy do dzieci. Ostatnio jednak dodaliśmy (ze względu na wiek maluchów, ich świadomość i naszą obawę przed wytworzeniem u nich fałszywych oczekiwań, że będzie zabawa... :-) ), że to takie szczególne dzieci, których nie widać (chylę czoła przed moim mężem za wymyślenie tego, bo proste, ale wszystko wyjaśnia). Mówimy, że pojedziemy tam i zawieziemy im takie specjalne świeczki, których się nie zdmuchuje, jak na torcie urodzinowym, tylko zostawia, żeby się paliły. Na razie są w takim wieku, że pytań dodatkowych nie zadają... :-)

Ale pewnie przyjdzie taki czas, kiedy zaczną pytać lub poddawać pewne rzeczy w wątpliwość. Mam nadzieję, że do tego czasu uda nam się wytworzyć w nich przekonanie, że każdy - i dorosły, i dziecko - jest jedyny, niepowtarzalny i nie do zastąpienia, i że cieszymy się, że są z nami - nieważne, jak to się stało.

Myślę, że w tym wszystkim nie chodzi tylko o to, że nasze adoptowane dzieci mogą się martwić, że są "zamiast". Jeśli spojrzymy na ten temat z innej strony, to w zasadzie my o sobie też moglibyśmy powiedzieć, że jesteśmy "zamiast" ich biologicznych rodziców. I co?... Zacząć się martwić?... Niekoniecznie. Sądzę, że tak samo, jak my w pewnym momencie zrozumieliśmy naszą rolę (godząc się - tak naprawdę - z tym, że nie urodziliśmy tych dzieci), tak samo możemy wyjaśnić dzieciom ich pozycję w naszej rodzinie. Dla mnie sensowne jest wyjaśnienie, że tak się po prostu stało - niczyja w tym wina - że oni potrzebowali nowej rodziny, a my bardzo chcieliśmy stworzyć rodzinę (a z nią dać dużo, dużo miłości) dzieciom. Nie wiedzieliśmy, że to będą oni, ale jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. Codziennie mówimy chłopcom, że bardzo ich kochamy, że jesteśmy z nichm dumni, że się cieszymy, że są z nami... Mam nadzieję, że to da im podstawę do takiej silnej wiary w to, że kochamy ich takimi, jakimi są, żeby nie musieli "walczyć" o swoje miejsce, "rywalizując" ze zmarłymi dziećmi.

Serdecznie pozdrawiam!
"As my children grow my dreams come alive..."
W styczniu 2009 dwa Cudy dodały barw naszemu życiu... :-D
Awatar użytkownika
yba
Posty: 56
Rejestracja: 21 lut 2005 01:00

Re: Adopcja po stratach ciąż

Post autor: yba »

Dzięki Dziewczyny.
Emily - ładnie napisałaś. Jakoś mnie to uspokoiło.
Na razie mam milion wątpliwości jak to będzie. Wasze doświadczenia są nieocenione.
Emily - ile lat mają Wasi chłopcy?
Yba
Awatar użytkownika
Emily
Posty: 294
Rejestracja: 05 kwie 2004 00:00

Re: Adopcja po stratach ciąż

Post autor: Emily »

yba,

Nasz starszy synek ma 3,5 roku, a młodszy niecałe 2 lata. Są więc jeszcze przed pytaniami typu "skąd się biorą dzieci"... ;-) Ale niezależnie od ich wieku w pewnych momentach przekazywaliśmy im jakieś informacje, które w jakimś sensie wpływają na to, jak budują swój obraz świata. Dla przykładu:
- od pierwszego tygodnia (miał wtedy 20,5 miesiąca) czytamy naszemu starszemu synkowi Jeża, mówiąc, że to taka bajka, którą pani Katarzyna napisała dla swojego synka - takiego chłopca, jak on (czyli jak naszy synek); jest to jedna z ulubionych bajek naszego synka;
- w pewnym momencie tłumaczyłam synkowi, dlaczego nie mogę zrobić mu pić, kiedy karmię drugiego synka; powiedziałam wtedy, że mama nie może się podzielić tak, żeby być w dwóch miejscach w tym samym czasie - co innego, gdyby tu były dwie mamy... ale jest jedna... i dodałam, że on kiedyś miał inną mamę, ale to było bardzo dawno temu, a teraz jestem z nim tylko ja, a ja przecież nie mogę się podzielić... :-D ;
- kiedyś zostaliśmy zaproszeni na "przychodzimy" pewnego chłopca; jego mama, przekazując nam zaproszenie, powiedziała naszym synkom (a właściwie starszemu), że to takie święto adoptusiów; potem mówiliśmy jeszcze naszemu synkowi, że to przyjęcie jest organizowane dlatego, że rodzice tego chłopca bardzo się cieszą, że ich synek pojawił się w ich rodzinie...
...i wiele, wiele innych. Generalnie - przekaz dostosowany do wieku, naturalny, wynikający z sytuacji, a dodatkowo - gdzie się da - zaopatrzony w informację o tym, jak ważne jest dla nas dziecko. Na przykład w rozmowie z kilkunastoletnim dzieckiem bez wahania powiedziałabym, że te dzieci, które straciliśmy były dla nas bardzo, bardzo ważne, bo są - podobnie, jak on/ona - naszymi dziećmi, choć nie udało się nam ich dobrze poznać, i dlatego, że w pewnym sensie nauczyły nas miłości do dzieci - takiej prawdziwej, bezwarunkowej, wynikającej tylko z tego, że dziecko z nami jest. Myślę, że to dało by do myślenia mojej nastoletniej pociesze... :-D

Serdecznie pozdrawiam!
"As my children grow my dreams come alive..."
W styczniu 2009 dwa Cudy dodały barw naszemu życiu... :-D
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”