trochę dalsza rodzina

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
trzydziestka
Posty: 38
Rejestracja: 28 lut 2010 01:00

trochę dalsza rodzina

Post autor: trzydziestka »

czy na tym forum, w tym wątku mogę się i ja wypowiedzieć? nie jestem rodzicem adopcyjnym, ale mam bliski kontakt z dzieckiem adopcyjnym w mojej rodzinie. Dziecko bardzo się do mnie przywiązało, nie chciałabym zepsuć jego relacji z rodzicami, które go adotowało. Jestem dla tego dziecka ciocią, bardzo je polubiałam, ale czy nie zaburzę tego co już udało się rodzicom adopcyjnym zbudować? Może jest tu już podobny wątek to bardzo proszę o przekierowanie. Bardzo mi zależy na dobru tego dziecka, nie wiem po prostu jak postępować... Może głupio to zabrzmi ale boję się, że dziecko pokocha mnie bardziej niż adopcyjnych rodziców, którzy jak wiadomo wychowują je na codzień, wymagają i są konsekwentni w swoich zachowaniach...
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Trzydziestka dlaczego uważasz, że dziecko miałoby Ciebie bardziej pokochać niż ludzi, którzy są jego RODZICAMI?
Może wydaje Ci się, że skoro nie ma więzów krwi między tymi ludźmi a ich dzieckiem, to dziecko jest w stanie pokochać każdą dowolną osobę, z którą ma kontakt, nawet sporadyczny, w stopniu równym lub większym niż tych, do których mówi tato i mamo?
Nie ma takiej obawy.
Ty nigdy nie miałaś ciotki, którą lubiłaś, która była Ci bliska, z którą dobrze się rozumiałaś i z którą lubiłaś przebywać?
Często dzieci mają takie osoby w rodzinie bliższej lub dalszej, ale to nie znaczy, że przestają kochać rodziców lub ze te osoby kochają bardziej niż rodziców.
Tak więc spokojnie, możesz być ukochaną ciocią, ale rodzice będą zawsze rodzicami. Nawet adopcyjni :wink:
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
trzydziestka
Posty: 38
Rejestracja: 28 lut 2010 01:00

Post autor: trzydziestka »

funda, pewnie jest tak jak piszesz a ja niepotrzebnie panikuje, poprostu zżyłam się bardzo z ich dzieckiem, ono potrafi okazywać mi jak bardzo mnie lubi a nawet kocha, tęskni za mną... dziś mi wyznało, że jest smutne cały dzień bo mnie nie ma. Pocieszam je jak mogę, zachęcam do zajrzania do lekcji, do namalowania czegoś ładnego, do pobawienia się z młodszym rodzeństwem ale temat tęsknoty ciągle powraca, a to dzwoni do mnie a to esemesuje. Nie przeszkadza mi to, rozumiem je. Tylko źle mi z tym bo wiem, że jego rodzice nie wiedzą o tej tęsknocie a chciałabym temu jakoś zaradzić...
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Trzydziestka, ale dlaczego rodzice nie wiedzą? To może powinni się dowiedzieć? Nie sądzę żeby mieli coś przeciwko Twoim kontaktom z dzieckiem, a może razem coś wymyślicie :)
dominika
Posty: 353
Rejestracja: 27 cze 2002 00:00

Post autor: dominika »

A ja uważam, że te obawy nie są bezpodstawne, adopcja, zwłaszcza dziecka z bagażem doświadczeń, to inna para kaloszy.
Trzydziestko, czy rodzice mają świadomość istnienia RAD i czy mają trudności w relacjach z tym dzieckiem?
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Dominika, jasne, że adopcja to nie to samo co urodzenie dziecka, ale naprawdę uważasz, że dziecko może bardziej pokochać kogoś, z kim widzi się sporadycznie od ludzi, którzy są z nim na codzień? Oczywiści, gdyby nie dostawało miłości i zrozumienia od rodziców, to tak. Ale przy założeniu, że rodzice adopcyjni dbają o dziecko, kochają je, dają mu poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, nie sądzę żeby ciocia mogła naruszyć te układy.
Czasem jest tak, że ktoś spoza najbliższych po prostu dziecku "pachnie", jak to określa mój M. Może to być dalsza rodzina, a może być ktoś zupełnie obcy.
Może dziecko w tym przypadku potrzebuje większej dawki miłości i akceptacji ze względu na przeżycia sprzed adopcji?
Dziecko ma prawo kochać wiele osób i być kochane przez wiele osób.
I moim zdaniem trzeba tę sprawę po prostu omówić z rodzicami dziecka, ale na spokojnie i bez nastawienia pt. "o jezu co ja robię, dziecko kocha mnie bardziej niż rodziców" Może nie BARDZIEJ, ale INACZEJ. Bo ciocia nie wymaga, bo z ciocią można być w bardziej koleżeńskich relacjach, itd. Sama mojej kuzynce oświadczyłam, że będę taką właśnie ciotką dla jej dzieci :wink: - będą do mnie uciekać z domu :wink:
Tak serio, też miałam taką ciotkę, z którą lepiej rozumiałam się niż z własną matką, ale to wcale nie oznaczało, że matkę kochałam mniej.
dominika
Posty: 353
Rejestracja: 27 cze 2002 00:00

Post autor: dominika »

funda pisze:Dominika, jasne, że adopcja to nie to samo co urodzenie dziecka, ale naprawdę uważasz, że dziecko może bardziej pokochać kogoś, z kim widzi się sporadycznie od ludzi, którzy są z nim na co dzień?
Uważam, że dziecko z RAD może mieć kłopot z pokochaniem kogokolwiek, natomiast może sobie świetnie radzić z otoczeniem stosując manipulację.

A Trzydziestka pyta nie tylko o miłość:
trzydziestka pisze:nie chciałabym zepsuć jego relacji z rodzicami, które go adoptowało. [...] czy nie zaburzę tego co już udało się rodzicom adopcyjnym zbudować?
My o tej sytuacji niewiele wiemy, ale sam fakt, że Trzydziestka ma wątpliwości pozwala przypuszczać, że warto temat omówić z rodzicami dziecka.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

dominika pisze: My o tej sytuacji niewiele wiemy, ale sam fakt, że Trzydziestka ma wątpliwości pozwala przypuszczać, że warto temat omówić z rodzicami dziecka.
No tak też dokładnie napisałam - porozmawiać z rodzicami i zastanowić się o co chodzi i co z tym zrobić :)
Elara
Posty: 276
Rejestracja: 29 cze 2006 00:00

Post autor: Elara »

[quote="dominika"][
Uważam, że dziecko z RAD może mieć kłopot z pokochaniem kogokolwiek, natomiast może sobie świetnie radzić z otoczeniem stosując manipulację.

Dziecko z RAD ma kłopot z pokochaniem kogokolwiek innego, za wyjatkiem swojego własnego dziecka (przykład: moja córka), a z otoczeniem radzi sobie swietnie właśnie za pomocą manipulacji.
Awatar użytkownika
trzydziestka
Posty: 38
Rejestracja: 28 lut 2010 01:00

Post autor: trzydziestka »

niewiele wiem o RADzie, więc nie wiem czy dziecko je ma, trochę mnie przeraziło, że dziecko może stosować manipulację i dlaczego miałoby to robić w stosunku do mnie...
Nie mam jeszcze swoich dzieci więc może tym trudniej mi się odnaleźć w tej sytuacji. Dziecko adoptowane nie jest pierwszym dla którego jestem ciocią a jednak darzy mnie ogromną sympatią.
Omilka napisała w jednym zdaniu to co próbowałam ująć, a być może mi nie wyszło
"Jesli dobrze zrozumiałam, nie chcesz okraśc rodziców z naleznych im uczuć".
Właśnie o to mi chodzi, nie chciałabym zrobić im przykrości i powiedzieć tak wprost o uczuciach dziecka do mnie. Być może się domyślają, nie wiem...
Narazie to zostawie, zobaczę jak dalej będą się układać nasze relacje.
Może dlatego u mnie takie wątpliwości bo całe życie moją największą przyjaciółką i powierniczką była własna mama i patrząc na moje relacje z nią nie chciałabym odbierać podobnych relacji temu dziecku z jego mamą. A z drugiej strony, tak jak piszecie może to nic złego być dla tego dziecka właśnie kimś takim jak moja mama była, jest dla mnie.
Awatar użytkownika
larsana
Posty: 1167
Rejestracja: 10 mar 2009 01:00

Post autor: larsana »

Możliwe jest też, że dziecko mające za soba trudną przeszłość jest dużo bardziej zaburzone, niż to widać na pierwszy rzut oka.
A słowa "kocham" i "tęsknię" w jego ustach mogą nieść trochę inne treści, niż ich tradycyjne rozumienie.
Dziewczynka w pewnym wieku może być zadurzona w cioci (tak jak w nauczycielce itp i nie jest to niepokojące).

Z praktyki wiem, że nawet dzieci w wieku przedszkolnym potrafią sobie przekalkulować co opłaca im się bardziej i gdzie było by im lepiej niż w obecnym domu. Ostatecznie z ich perspektywy już kiedyś dom się zmienił i kolejny raz zmiana mógłaby być bardziej udana?
Zwyczajnie może wolałoby wymienić i mieć ciebie zamiast rodziców.
Powody mogą być różne, miałam dostęp do wypowiedzi dzieci na temat " kogo wybrały by jako rodziców" i niektóre dziecięce kryteria "fajniejszych rodziców" potrafią powalić.
Być może: jesteś milsza, mniej nerwowa lub mniej zmęczona, mało wymagasz, łatwiej dajesz, ładniej pachniesz, jesteś zamożniejsza, masz wiecej czasu, mniej dzieci lub wcale, łatwiejsza w obłudze tzn twoje zachowanie jest łatwiejsze do odczytania, masz długie włosy (taka odpowiedź też padła, co wiąże się z tym jak dziewczynki wyobrażają sobie i rysują mamę - najczęściej z długimi włosami), jesteś młodsza lub ładniejsza, masz psa (lub inne zwierzę), twój mąż/chłopak jest bardziej atrakcyjny.
Było tego jeszcze sporo i jest związane właśnie z pracującą na wysokich obrotach wyobraźnią.

Dziecko bym wyhamowała w uczuciach, zanim rozpędzi sie na dobre.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

+... coś w tym jest, ze na kursie mówią że w okresie po adopcji starać sie jak najmniej odwiedzin, gości.... :roll:
Awatar użytkownika
mamma-mia
Posty: 235
Rejestracja: 29 mar 2009 01:00

Post autor: mamma-mia »

Agulek, masz racje... Sama przez pierwsze miesiace ciezko przezywalam to, ze mala byla gotowa isc z kazdym, po wizycie u sasiadki po 20 minutach mowila 'Teraz to jest moj dom', biegla za obcymi ludzmi, a zostawiona na pare godzin u znajomych z ich dziecmi wyla na moj widok, ze ona przeciez juz ma rodzine nowa, i po co wrocilam. A w przedszkol na pytanie, czy ma zwierze, wymieniala zwierzeta wszystkich naszych znajomych, bo nie widziala roznicy miedzy ich domami a naszym.
Wiez nie powstaje z dnia na dzien, i slowa 'kocham' czesto nic nie znacza w ustach takiego dziecka... ono bylo przekazywane z rak do rak, wychowawczynie w domu dziecka mialy dyzury, zmienialy sie jak w kalejdoskopie, dziecko jechalo do domu rodzicow biologicznych, wracalo, byla proba z rodzina zastepcza... rozne miejsca, rozni ludzie. Skad ma wiedziec, ze teraz, tutaj, jest juz na zawsze? Ma na to tylko nasze slowo, a dorosli do tej pory nieustannie dawane slowo lamali. Ja na pewien czas

Trzydziestka, nie piszesz, od jak dawna dziecko jest adoptowane, i ile ma lat.

Ja tez mialam ciocie, ktore uwielbialam, i marzylam o spotkaniach z nimi. Mialam w wieku 11 lat dorosla kolezanke, ktorej sie zwierzalam (podziwiam cierpliwosc tej kobiety)... wiec to nie zawsze jest niepokojace. Ale jednak na Twoim miejscu pogadalabym z rodzicami dziewczynki. Nic mnie tak nie wkurza jak to, ze ludzie nie mowia mi o problemach z moja corka (np. panie w przedszkolu), bo nie chca mnie martwic. Rodzic adopcyjny chce i powinien wiedziec, co sie dzieje... To nie musi byc dla nich zla wiadomosc - oni moga miec oparcie w Twojej przyjazni z corka, moze byc dla nich cenne to, ze jestes dla niej autorytetem. Ale musza wiedziec.

Corka moich znajomych, nie adoptowana wcale, wymyslila sobie kiedys, ze bedzie do mnie pisac listy w tajemnicy przed rodzicami. Dlaczego w tajemnicy? Bo chciala miec tajemnice i juz. Prosila, zebym adresowala koperty drukowanymi literami, nie pisala nadawcy itp. Nie weszlam w to, powiedzialam: mozesz na mnie liczyc, mozesz byc ze mna szczera, nie zdradze Twoich sekretow, jesli nie sa dla Ciebie niebezpieczne, ale sam fakt, ze utrzymujesz ze mna kontakt, nie jest niczym zlym i musimy o tym rodzicom powiedziec. I skonczylo sie... nie chciala. Nie interesowala jej 'przyjazn' ze mna, lecz sam pomysl posiadania sekretu, i wciagniecia w to przyjaciolki swojej mamy. Dzieciaki maja rozne pomysly :)
Elara
Posty: 276
Rejestracja: 29 cze 2006 00:00

Post autor: Elara »

Larsana: bardzo mądra, podparta życiowym doswiadczeniem wypowiedź, W moim odczuciu oddająca istote zachowań dzieci z RAD (potrafią przekalkulować, maja do perfekcji rozwiniętą umiejetność manipulowania innymi). Z ich perspektywy łatwo jest "wymienić na lepszy model" bardziej pasujacy do ich wyobraźni. One przecież nie przywiązują sie tak "na dobre' do swoich nowych rodziców.
Piszę o tym, bo sama dotknęłam tego problemu, kiedy córka wyprowadziła sie z domu na dużo gorsze warunki, ale zero wymagań do rodziny chłopaka. Z jej perspektywa zamiana jest udana. zajęło mi to trochę czasu, nim zrozumiałam, dlaczego tak się stało, a Twoja wypowiedz wiele tłumaczy.
Pozdrawiam serdecznie :P
Ostatnio zmieniony 05 mar 2010 13:04 przez Elara, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
mamma-mia
Posty: 235
Rejestracja: 29 mar 2009 01:00

Post autor: mamma-mia »

Oj, urwalam w polowie zdania pierwszy akapit poprzedniego posta :oops:
Chcialam napisac, ze na pewien czas faktycznie ograniczylam wizyty u nas, a zwlaszcza wizyty u innych ludzi. Kiepsko znosilam to, ze dziecko mowilo mi, ze ma juz nowa mame, bo tamta mama ma psa, albo ma ladniejsza kanape, albo wiekszy dom, samochod, zabawki fajne, wiecej czasu, albo po prostu ma nowa mame, bo mnie nie bylo przez godzine. W pierwszym okresie adopcji musimy dawac dziecku czas, czas, czas, uwage, czas i czas. I wtedy ta wiez, mniej lub bardziej gleboka, ma szanse sie wytworzyc...

U nas przez pierwsze tygodnie byly pytania 'A ty masz dzisiaj nocke czy babcia?'. Dopiero po pewnym czasie zrozumialam, ze traktuje nas jak wychowawczynie na nocnym dyzurze :)
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”