Od którego wejrzenia?

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
Agusia
Posty: 1315
Rejestracja: 30 lis 2002 01:00

Post autor: Agusia »

A ja kochałam Weronkę od zawsze - chyba odkąd istniała jeszcze tylko jako marzenie o Córeczce. I ona taka właśnie jest - Moja Dziewczynka Spełnione Marzenie..... Ale to nie znaczy, że nie bywam zmęczona, wręcz padnięta, że nie chciałbym na chwilkę pobyć sama. To normalne!
Agusia
NAJSZCZĘŚLIWSZA NA ŚWIECIE MAMUSIA WERONIKI I MARTY
[url=http://foto.onet.pl/eakyg,488fsgw44gf0]moje skarby[/url]
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

Uwierzcie, bo ja taka "euforyczna" jestem. Choć przyznam, że po żadnym porodzie nie zdarzyło mi sie poryczeć ze szczęścia (no chyba, że czyimś, oglądanym w TV, albo opisywanym w necie :hihi:), ale miałam (mimo krwawych brodawek, bólu okropnego etc. nie mówiąc o nieprzesopanych nocach - co to jest? ;)) takie uczucie czułości

A jak dostałam Szymka na ręce to dostałam takiej histerii, że mój małżonek osobisty bał się, co mi jest i czy go nie puszczę :oops: :lol: . Zgadzam się, że to rodzaj "zakochania" - chemii jakiejś (hormony - ot co!) a potem przychodzi taka mocna, zwykła - niezwykła miłość... Co to pozwala wstać dziesiąty raz w nocy i nie wyrzucić wrzeszczącego tobołka za okno :hihi:
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
zuzola
Posty: 3235
Rejestracja: 06 gru 2003 01:00

Post autor: zuzola »

Agna pisze: a potem przychodzi taka mocna, zwykła - niezwykła miłość... Co to pozwala wstać dziesiąty raz w nocy i nie wyrzucić wrzeszczącego tobołka za okno :hihi:
:hihi: Tak, w zupełnosci się zgadzam! :D

Mama Zuzi (IX. 2002) i Filipka (IX. 2008)


chineczka
Posty: 1714
Rejestracja: 02 cze 2004 00:00

Post autor: chineczka »

Ja zakochana bylam juz od zakwalifikowania. Moj maz nic.
On stracil glowe jak zobaczyl zdjecie. Choc jest 'twardielem' wpadl wrecz w panike ze ktos nam podmieni dziecko. ' Jedziemy do Chin i dostajemy nie nasze dziecko....'Tego sie obawial. Potem prosil mnie abym nie plakala
jak ja tam dostaniemy bo pomysla ze jestem histeryczka i nam nie dadza dziecka!! Ale wlasnie pierwsze lzy u niego zobaczylam kiedy dotknal Solei.
Ja tez sie poplakalam. Kochalam Ja od zawsze.
Mama sloneczka
Awatar użytkownika
jedrek
Posty: 442
Rejestracja: 13 maja 2002 00:00

Post autor: jedrek »

Jak już po wielokroć pisałem, mnie miłość do adoptowanego Kazika zaczęła powalać po około jego 10 roku jego życia-uważałem i dalej uważam to za stan mnie właśćiwy. A wcześniej była "udura", i prawie "blood sweet and teers". Wychowanie to ciężki kawałek chleba, ci co maja łatwość w zakochiwaniu mają oczywiście lepiej, ci drudzy dochodzą do miłości przez trudy wychowania, obie drogi są OK.
jędrek
Awatar użytkownika
Vill
Posty: 1644
Rejestracja: 20 paź 2003 00:00

Post autor: Vill »

Po 1 spotkaniu wiedziałam że muszę tam wrócić...
Po 2 spotkaniu że to jest dziecko nam przeznaczone
po następnych płakałam jak wracałam do domu a on zostawał.
teraz po 4 miesiącach mieszkania razem jestem pod wrażeniem zmian, charakteru, każdej miny, spojrzenia ,uśmiechu, nie wyobrażam sobie bez niego zycia....
TAK Kocham mojego synka....bo potrafi doprowadzić mnie skraju wytrzymałości i jednym usmiechem zmienić w morze czułości... a ludzi których nie kochamy są nam obojętni .
Za kilka lat oszaleję z miłości? bo nie wiem czy moge go jeszcze bardziej kochac...
Vill
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Właśnie ostatniej nocy miałam ochotę ususić Nataszkę, a Wy mielibyscie okazję zobaczyć mnie w "Pod napieciem" u Wrony :hihi: Rodzicielstwo to ciężki kawałek chleba - fakt.
Ja kochałam Nataszkę od chwili kiedy się dowiedziałam, ze jest. Jak ją zobaczyłam to już nie chciałam sie z nią rozstawać. Zastanawiam sie jak bedzie z urodzonkiem.
Dwie drogi, dwa szczęścia...
Awatar użytkownika
Gabys
Posty: 109
Rejestracja: 31 gru 2004 01:00

Post autor: Gabys »

Ten wątek dotyczy bardzo istotnego i trudnego tematu.

Mam dwie córki, obie biologiczne, a miłośc do każdej z nich jest inna.

Miłość do Gwiazdeczki od pierwszych chwil jest trudna. Najpierw ciężki - 26godzinny poród zakończony cesarskim cięciem, potem zmęczenie... Gdy w końcu, kilka godzin po porodzie pozwoliłam ją sobie przynieść (wcześniej mówiłam - nie, chcę spać), mała też spała. Ona też była zmęczona. Zdziwił mnie jej wygląd, nie mogłam uwierzyć, że to ona kopała mnie przez 9,5 miesiąca... Miłość do niej buduję do dziś, a nie jest to proste.

Miłość do Słoneczka przyszła sama. Może miałam więcej doświadczenia... W czasie cesarskiego cięcia widziałam w lampie, jak lekarz wyjmuje ją z mojego brzucha, zaraz potem pokazano mi ją na moment. Już wtedy chciałam za nią biec, bo płakała... Potem były choroby, strach... I to uczucie, że nikomu nie dam jej tknąć. Jeszcze w szpitalu walczyłam jak lew o swoje prawo do bycia z nią... Kochałam ją od zawsze.

Dlatego dobrze rozumiem kobiety, które uczą się miłości do swych dzieci i te, które od pierwszej chwili ją czują. Różnica na początku jest ogromna, a potem... okazuje się, że to przecież MOJE dziecko, jest ze mną, pokazuję im świat. Teraz jest to już jedna wielka miłość. Choć nie przyszła sama i trzeba było jej poszukać.
Gabys - mama Gwiazdeczki, Słoneczka i Stokrotki
Bea_7
Posty: 4196
Rejestracja: 18 sty 2005 01:00

Post autor: Bea_7 »

Gabys pisze:Dlatego dobrze rozumiem kobiety, które uczą się miłości do swych dzieci i te, które od pierwszej chwili ją czują. Różnica na początku jest ogromna, a potem... okazuje się, że to przecież MOJE dziecko, jest ze mną, pokazuję im świat. Teraz jest to już jedna wielka miłość. Choć nie przyszła sama i trzeba było jej poszukać
Kiedy czytam te słowa to cieszę się, że jestem na Bocianie, gdzie nie wszystko jest łatwe, miłe i przyjemne, tak jak to w życiu bywa.
chineczka pisze:Ja zakochana bylam juz od zakwalifikowania. Moj maz nic.
On stracil glowe jak zobaczyl zdjecie.
Ciągle czuję niedosyt w tym temacie.
Może podzielicie się jeszcze swoimi doświadczeniami i przemyśleniami, jak to było u Was, mamusie i oczywiscie tatusiowie?
Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Salcio
Posty: 201
Rejestracja: 28 mar 2004 01:00

Post autor: Salcio »

Kochane Bocianowiczki!
Poruszyłyście bardzo ważny temat i dziekuje wam za to. JA czekam na dziecko, na małego Adoptusia i tez myśle jak to jest, czy to sie czuje od samego początku, ze to jest miłosć, ale teraz wiem, ze to jest tak jak i w życiu, najpierw zakochanie a potem dopiero kochanie i prawdziwa miłość. Nie wiem jak to będzie ze mną, gdy ujrze swoje maleństwo, w sercu juz jest miłośc do niej , tęsknota, ale wiadomo, ze macierzyństwo, wychowanie nie są łatwe, ale tak jak pisałyście uśmiech dziecka wynagrodzi wszystko. :flowers:
Awatar użytkownika
Bear
Posty: 769
Rejestracja: 07 cze 2002 00:00

Post autor: Bear »

"Czy to jest Miłość czy to jest Kochanie" :?: :wink:
Prędzej czy później "wpadniecie jak śliwka w kompot" i nie ważne od którego wejrzenia - to naprawdę nie ma znaczenia.

Co to jest Miłość i jaka ona ma być i jaka będzie :?: :
- Bezgraniczna (to jest Twoje dziecko) - ale na pewno powinna mieć granice (nie można pozwalać na wszystko),
- cudowna (co jest bardziej cudownego nad Miłość) - ale trudna (bo czasem zachoruje, czasem będzie inny problem)
- wielka (tak aby objąć całe dziecko i jeszcze więcej) - ale nie ogromna (bo musi się zmieścić jeszcze współmałżonek, inni ludzie, sam dla siebie muszę coś mieć)
itp. itd.

Tak można wiele wiele przymiotników i ich przeciwieństw pisać - ale taka jest właśnie Miłość - nie tylko ta do dziecka - ale o takiej teraz rozmawiamy.
Pozdrawiam Bear
Awatar użytkownika
kiwinka
Posty: 171
Rejestracja: 01 sty 2005 01:00

Post autor: kiwinka »

Mi trudno było powiedziec od razu czy to miłość, ale poczułam taką odpowiedzialność za los tej właśnie dziewczynki,
takie matczyne "panikarstwo" że dzieje się jej krzywda
zaczęłam sobie wyobrażać jej przyszłość i zaczęło nam zależeć na niej tylko dlatego że jest,
jak w przypadku biol.dziecka, troska i tęsknota gdy jej nie ma
ale nie od pierwszego spotkania, po ok. miesiącu(prawie codzienne spotkania)
Awatar użytkownika
KOTEK1000
Posty: 116
Rejestracja: 08 cze 2003 00:00

Post autor: KOTEK1000 »

Moi kochani w moim przypadku nawet nie zauważyłam jak bardzo kocham swojego synka. to nie była miłość od pierwszego spojrzenia, ani od drugiego - byłam pusta mimo że bardzo pragnęłam swojego ukochanego synulka. ucze sie miłości każdego dnia, każdej godziny, minuty, jak śpi, je i przybiega do mnie by podrapać go po pleckach.
Jest najkochańszy na świecie - o tym że go kocham uświadomiłam sobie po miesiącu czasu jak synulek zamieszkał u nas, pewnego wieczoru 4 miesięczny mały bezbronny człowieczek spojrzał się na mamę mądrymi oczkami i w jego wzroku wyczytałam bezgraniczną ufność i się popłakałam, płakałam tuliłam go śpiewałam mu piosenki aż wkońcu razem zasneliśmy tuląc się do siebie. Damianek ma teraz 1,5 roku i jest najukochańszym urwisem na świecie.
Awatar użytkownika
wero-nika94
Posty: 10
Rejestracja: 21 lut 2005 01:00

Post autor: wero-nika94 »

temat uczucia do dziecka adoptownego- czekamy na sygnal z ośrodka adopc. kilka miesięcy,mamy córkę biolog. i przyznam, że pierwsze nasze spotkanie miało mały ładunek emocji(bardzo trudny poród). choć już po kilku dniach córeczka była najkochańsza na świecie. Sądzę, że uświadomienie sobie faktu,iż pierwsze spotkanie z dzieckiem to nie musi być euforia jest bardzo ważne . Jednak-mimo,że to wiem- chciałabym aby było inaczej. Wiele osób na forum wypowiada się mając juz doświadczenie -więdząc ,że pierwsze dni minęly i przyszły inne-już pełne miłości i spokoju . Bardzo proszę opowiedzcie czy nie budziło w was niepokoju to pierwsze wrażenie jeszcze nie tak ciepłe .Czy nie baliście sie ,że juz tak zostanie.?
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Nie bałam się - pamiętałam, że chwilę po porodzie też miałam "letnie" uczucia. Wiedziałam, że adoptusia pokocham całą sobą, jak urodzynka.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”