Witam!
W tym temacie wypowiadam się po raz pierwszy. Jesteśmy młodym małżeństwem (ponad 2 lata po ślubie). Mamy po 26 lat. Leczymy się... No właśnie tak na poważnie i u specjalistów - dopiero od czerwca. Wcześniej marnowałam czas chodząc do miejscowych "specjalistów" - zmarnowałam cały rok na takie bezsensowne wizyty. Wyniki męża nie są dobre, ale lekarz powiedział, że szanse na poczęcie są. Jedank do poczęcia trzeba dwojga. A wygląda na to, że u mnie też są problemy. Mam nieregularne @. Hormony bardzo chwiejne - ostatnio były dobre.
Ale @ nie ma i to nie jest ciąża. Lekarz mówi, że są szanse, ale dziecka wciąż nie ma. Nigdy nie stosowalismy antykoncepcji. Niczym się nie ograniczamy, a dzieciątka nie ma.
Bardzo pragniemy być rodzicami. TO nasze największe marzenie. Jesteśmy jeszcze młodzi, ale tęsknota za dzieckiem jest już bardzo dotkliwa. Rozmawiamy o adopcji. Żadne z nas nie broni się przed tym. Ale boję się, że za bardzo się pospieszymy. Z drugiej strony lata lecą. Leczenie potrwa. Adopcja to również długi proces.
Czytam Wasze posty. CZuję się przy Was taka malutka i taka mało doświadczona. Pragnienie i tęsknota za dzieckiem są coraz trudniejsze do zniesienia. Niby jesteśmy młodzi, ale ile to wszystko jeszcze potrwa... SAmi już nie wiemy co robić? Adopcja to jednak pewność, że dziecko jednak będzie. A leczenie... może okazać się bezowocne.
Ale czy my nie jesteśmy za młodzi? Czy jakiś ośrodek będzie chciał z nami rozmawiać?
Przepraszam za ten potok słów...