Czy i jak przekonywać męża do adopcji?

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Marto, w twoim stanie ducha pewnie kazdy tekst, kazde słowo, które w jakikolwiek sposób ma zwiazek z dziećmi z pewnością sprawia ból. Ale niestety, ten temat jest wszechobecny, niestety, musisz brać pod uwagę to, ze ludzi dzieci maja, ze o nich mówią, ze widza to, że wy ich nie macie, że ich to ciekawi. Ja miałam rózne sytuacje, na poczatku udawałm, ze to mój wybór - po prostu ni chcę dzieci, bo nie lubie, bo cos tam.
POtem zauważyłam, ze to tylko potęguje ciekawość, mnozy komentarze, zaczęłam więc mówić wprost - nie mam, bo nie mogę, miałam raka, nie mam narządu rodnego, czy są jeszcze jakieś pytania? nie było :wink: czasem zdarzały sie ostrzejsze wymiany zdań - np. z moja studentką, dość bezczelna, która stwierdziła "No tak, teraz pani wyszła za mąż, zaraz zajdzie pani w ciazę, a my zostaniemy na lodzie, bo ktoś inny nas przejmie przed egzaminem." Wypaliłam wtedy, przy całej grupie "Skarbie, to nie twoja broszka, ale jak koniecznie chcesz wiedzieć, raczej trudno zajść w ciazę nie mając jajników a zwłaszcza macicy po przejściu raka jajnika. Tak wiec nie musisz sie martwić o swój egzamin."
To był szczyt, ale generalnie ludzie nie maja złych intencji, raczej sa nadmiernie ciekawscy, a my jesteśmy przewrażliwione.
A z tym kluczem, machnij ręką, będzie wózek (a co ma nie być!!!) , to będzie klucz.
Buziaki
marta2004
Posty: 851
Rejestracja: 06 paź 2005 00:00

Post autor: marta2004 »

Wiecie co, macie rację. Nie jestem zła na innych o takie czy inne zdanie, wiem, że to są fakty. Tak tylko mi się nazbierało smutków... Nie boli mnie to, że nie mogę zajść, ale to że nie mam dziecka, i mąż nie zgadza się na adopcję.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

A moze poszukaj rodzin, które adoptowały już dzieci nawet na forum i zacznijcie się odwiedzać. Wiem, ze na mojego męża podziałałoby , gdyby nie to, ze wcześniej( na szczęście) sam zdołał dojść do tej decyzji. Moze powinniście skorzystać z porad psychologa? Nawet pod pozorem Twoich problemów z tęsknotą za dzidziusiem. On pomoże mężowi dojść do sedna sprzeciwu. Czasem jest to tylko zwykły strach, a żaden mężczyzna nie przyzna się do niego. Warto wykorzystać każdy przemyślany sposób.Ostatnio dowiedziałam się, ze koleżanka stara sie o dzidziusia od 13 lat i tyleż lat przekonuje męża do adopcji. Bóg pomaga Jej przetrwać, ale mogę sobie wyobrazic, co przeżywa. Życze powodzonka i rychłej adopcyjnej ciaży
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Wysłało mi sie dwa razy więc kasuję :D :D :D
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

izsa pisze:Ostatnio dowiedziałam się, ze koleżanka stara sie o dzidziusia od 13 lat i tyleż lat przekonuje męża do adopcji.


8O 8O :mur:
To musi byc straszne.
A swoją drogą, dlaczego faceci mają takie opory?
Zwłaszcza, ze i tak od 10 do 20 % facetów wychowuje nie swoje (biologicznie) dzieci :!:
Przecież żona to też dla nich była kiedys obca osoba. :? bardzo chciałabym żeby jakiś meżczyzna powiedział mi dlaczego tak jest.
Dorunia
Posty: 9255
Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00

Post autor: Dorunia »

Idąc tropem fundy, do czasu gdy facet nie wykona testów genetycznych nie wie czy wychowuje swoje dziecko :hihi:

Ja mam to szczęście że nie musiałam do niczego przekonywać męża, chciał mieć dzieci, być ojcem i nie interesiło nic więcej. Ale sam się jako facet dziwuje że faceci są tak oporni, twierdzi że zalatuje mu to tekstem "jak król, ja władzca, chcę potomka z krwi i kości" - hmm tak naprawde to królowie nie zbyt często wychowywali swojego potomka z krwi i kości 8)
Daniel, Adaś i Lena - pełnia szczęścia!
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Dorunia pisze: tak naprawde to królowie nie zbyt często wychowywali swojego potomka z krwi i kości 8)
No dokładnie :wink:
Nie wiem, może to kwestia tego co sie u nas potocznie rozumie przez "męskość"?? Wybudować dom, posadzić drzewo, SPŁODZIĆ syna ... :roll:
Cokolwiek by to było, dla mnie to nie ma sensu :?
Najgorsze, że jest to strasznie egoistyczne podejście moim zdaniem.


A może to jakiś strach, że "obcego" nie będą potrafili kochać??
Może dzięki temu, że kobiety mają prawo swobodnie okazywać emocje łatwiej odnajdują się w takiej sytuacji, tj. znajdują w sobie miłość do dziecka "urodzonego sercem"? Przecież w tym momencie poruszamy się na poziomie emocji, a jest to coś, co nie jest "męskie" tylko "kobiece".

A może to tak jak z ciązą biologiczną? Bardzo często sie zdarza, że facet na początku jest na NIE, odbiera to jako zamach na swoja dotychczasową sytuację, bo ja wiem... Ale jak juz staje przed faktem dokonanym, to najczęściej okazuje się, że sobie ze wszystkim świetnie radzi, no i jest zachwycony! :hihi: W pewnym momencie nawet twierdzi, że sam tego chciał od początku :roll:

Mój mąż nie lubi rozmyślać. Lubi jasne, proste sytuacje. Nie zastanawia się "coby było gdyby..." On musi mieć zadanie i wtedy je wykonuje :wink: W momencie rozważań abstrakcyjnych był co najmniej ostrożny :roll: , myślał "Może będziemy na kursie, moze nie będziemy na kursie. Może będziemy mieć dziecko, moze nie." W momencie jak usłyszał "Jesteśmy zapisani" zaczął mysleć "Będziemy na kursie. Będziemy mieć dzecko."

Tak sobie dywaguję, bo myślę, że gdyby można byłoby to zrozumieć, łatwiej możnaby się z tym uporać.
Pozdrowionka.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Mój maż bał się, ze nie będzie tego dziecka kochał i traktował jak te z Jego krwi i nie będzie kochany przez obce. Miał tym trudniejszą sytuacje, ze wychowywała się bez ojca, więc sam nigdy nie doświadczył takiej miłosci, czy nawet sposobu wychowania. Najpierw zgodził sie. na adopcje z miłosci. Widział, jak bardzo cierpię, ale po wielu rozmowach i planach w związku z dzieckiem( remont mieszkania, wózkownia, moja praca i macierzyński), oraz wizytach wakacyjnych naszych siostrzeńców( szaleją za moim mężem) sam zapalił się do tej decyzji. Teraz wszystkim pytającym o potomstwo opowiada, ze chyba będziemy adoptować. Początkowo bałam się tej adopcji z miłosci do mnie, ale teraz wiem, ze był to wspaniały początek i polecam ten sposób oczywiscie po przemyśleniu( każdy człowiek jest wszak inny)
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Dodam jeszcze, ze w miodowy miesiac zaadoptowaliśmy duchowo chłopca z Ruandy. Mężulek nie czuł tego, ale nie przypuszczałam, ze będzie to dobry wstęp do adopcji rzeczywistej.Myśle, ze to też pomogło
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Ja sobie też tak myślę, że nie ma co przesadzać ze zrozumieniem dla ICH obaw, ICH, niepewności, ICH wątpliwości. ICH, czyli mężów (względnie żon, bo to tez, choć rzadziej) :wink: .
W końcu małżeństwo to kompromis, a kompromis powinien działać w obie strony. Rozumiem, że mozna mieć wątpliwości, ale po to własnie jest między innymi kurs żeby te wątpliwości rozwiać badź potwierdzić.
Nie jestem więc w stanie pojać takiego zacięcia "Nie, bo nie." bez liczenia się z uczuciami drugiej strony. :?
Może więc warto nalegać, przynajmniej na kurs?? Bo sama adopcja to inna bajka oczywiście. Może warto postwić sprawę jasno i powiedzieć, w taki czy inny sposób, prosto z mostu :
"Kochanie, rozumiem twoje obawy, szanuję twoje zdanie, ale małżeństwo to dwie osoby, a więc także i ja. Powstrzymując się od adopcji realizujemy twoją opcję, może chociaz spróbujemy mojej i przejdziemy kurs, a potem podejmiemy ostateczną decyzję?"
Dorunia
Posty: 9255
Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00

Post autor: Dorunia »

funda pisze:Może warto postwić sprawę jasno i powiedzieć, w taki czy inny sposób, prosto z mostu :
"Kochanie, rozumiem twoje obawy, szanuję twoje zdanie, ale małżeństwo to dwie osoby, a więc także i ja. Powstrzymując się od adopcji realizujemy twoją opcję, może chociaz spróbujemy mojej i przejdziemy kurs, a potem podejmiemy ostateczną decyzję?"

:D dokładnie
Daniel, Adaś i Lena - pełnia szczęścia!
natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Dokładnie tak :D
Masz rację founda. Oczywiście każdy jest inny, a jednak faceci są bardzo podobni :lol: Mój się wzbraniał rękami i nogami, NIE BO NIE :!: Moje argumenty były takie - idźmy do Ośrodka, bo jak nie to rozwód :wink: a tak naprawdę powiedziałam dokładnie to samo - w każdym momencie możemy się wycofać, przecież nikt nas nie zmusi do adopcji, ale chociaż zobaczmy jak to wyglada i co będziemy czuć. Po pierwszej wizycie to on wziął sprawy w swoje ręce, a ja tylko chodziłam na szkolenie - reszta mnie nie interesowała, nawet poinformowanie szefa :lol: Mało tego, nawet do niego zadzwonił telefon o dzieciach i to za każdym razem :?
Karolka, Monika i Krzyś - trójka rozbójników :) :) :)
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

natabocian pisze: Mało tego, nawet do niego zadzwonił telefon o dzieciach i to za każdym razem :?
Oj, na razie tylko dwa razy... :wink:
natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Madźka pisze:
natabocian pisze: Mało tego, nawet do niego zadzwonił telefon o dzieciach i to za każdym razem :?
Oj, na razie tylko dwa razy... :wink:
Na razie nie planujemy więcej telefonów :wink:
Karolka, Monika i Krzyś - trójka rozbójników :) :) :)
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

natabocian pisze: Na razie nie planujemy więcej telefonów :wink:
:cmok:
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”