Witam
No to wszystko poszło .... DOBRZE
. Choć ja osobiście zawsze jestem tak stremowana podczas tych rozmów ( i cały dzień przed
), że cała się trzęsę
i muszę ze wszystkich sił udawać, że nic mi nie jest. Ze względu na to, że jesteśmy z daleka, rozmowy znów trwały kilka godzin - od 9.30 do 14.00
.
Nasze Panie są naprawdę bardzo miłe
i ogromnie zaangażowane w soją pracę. Mój mąż oczywiście wypadł dużo lepiej niż ja
. No i chyba w środę będziemy mieć kwalifikację
.
Ze względu na to, że dzwoniłam regularnie do ośrodka już od października, tylko nie można było zorganizować spotkania ze względu na niewyjaśnioną sytuację męża bez polskiego obywatelstwa - panie z OA dość przychylnie patrzą na ten okres oczekiwania przed spotkaniami, no i mój mąż kończy w listopadzie 40 lat ... więc mam cichą nadzieję, że do tego czasu nasze dzieciaczki (lub jedno) się odnajdą
. Jeśli będą bliźniaki - jesteśmy brani pod uwagę
. Zdecydowaliśmy się również na to, że sprawa odbędzie w sądzie warszawskim - więc muszę spotkać się z prawnikiem
, aby wszystko obgadać.
Nie mogę przestać się uśmiechać ... wciąż się boję jak to będzie w środę ... ale nasze dziecko(ci) chyba jest coraz bliżej , nasze marzenie nareszcie staje się coraz bardziej realne i po prostu z dnia na dzień coś sie we mnie zmienia ... czuję coraz większą tesknotę za naszym adoptusiem (adoptusiami).
I przez przypadek widziałam jedną z mam biologicznych (która zamierzała odać do adopcji swoje dziecko). Przyszła do OA w czasie, gdy miałam rozmowę - bardzo sympatyczna młoda kobieta
.