Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dyskusja

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

ODPOWIEDZ
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pockahontas »

Źródła, na które na razie trafiłam podają "niezdiagnozowana choroba neurologiczna". Jeśli inny ośrodek uważa, że jest w stanie tę diagnozę postawić, to WB nic nie ryzykuje, zezwalając na ten krok. Poza reputacją odnośnie kompetencji rodzimych specjalistów.
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: matula »

W Polsce takich dzieci się nie odłącza. To wypowiedź w radio Wnet polskiej lekarki, która badałą dziecko. Szpital Alder hey ma za soba gigantyczna aferę z handlem organami dzieci, bez zgody ich rodziców. I jeszcze jedno, rodzice zarzucają, że stan neurologiczny mógł powstać po podaniu szczepionki.

http://dzienniknarodowy.pl/szpital-ktor ... -rodzicow/

http://dzienniknarodowy.pl/szpital-ktor ... -rodzicow/

http://dzienniknarodowy.pl/szpital-ktor ... -rodzicow/

Uważam, że dziecko nie jest własnością państwa, kochający rodzice mają prawo walczyć o jego życie.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

a to nie, skoro po podaniu szczepionki i skoro afera była w 1992 roku (było śledztwo, był wyrok, znowelizowano prawo) to na pewno Alfie za rok będzie śmigać na rowerze. Teraz jestem już przekonana, w końcu lekarzom nie należy ufać, co innego dziennik narodowy.
sandra_paczy
Posty: 32
Rejestracja: 30 wrz 2015 16:49

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: sandra_paczy »

bloo pisze:a to nie, skoro po podaniu szczepionki i skoro afera była w 1992 roku (było śledztwo, był wyrok, znowelizowano prawo) to na pewno Alfie za rok będzie śmigać na rowerze. Teraz jestem już przekonana, w końcu lekarzom nie należy ufać, co innego dziennik narodowy.
Bardzo mi brakuje ikonki "lubię to" na bocianie :)
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: matula »

a to nie, skoro po podaniu szczepionki i skoro afera była w 1992 roku (było śledztwo, był wyrok, znowelizowano prawo) to na pewno Alfie za rok będzie śmigać na rowerze. Teraz jestem już przekonana, w końcu lekarzom nie należy ufać, co innego dziennik narodowy.
Twoje opinie są zawsze bardzo poprawne politycznie.
A Alfie wkrótce umrze, bo ci cudowni lekarze nie podają mu pozywienia.

Czy w świetle tej opinii sądzisz, ze wszyscy ludzie po wypadkach, starcy i podobne beznadziejne przypadki powinni zostać pozbawieni aparatury i poumierać?
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

matula pisze: Twoje opinie są zawsze bardzo poprawne politycznie.
A Alfie wkrótce umrze, bo ci cudowni lekarze nie podają mu pozywienia.

Czy w świetle tej opinii sądzisz, ze wszyscy ludzie po wypadkach, starcy i podobne beznadziejne przypadki powinni zostać pozbawieni aparatury i poumierać?
nie wiem, czy moje opinie są poprawne politycznie; raczej określiłabym swoją generalną postawę jako racjonalną. Nie wierzę w teorie spiskowe, reptilian i depopulację ludzkości poprzez spisek firm farmaceutyczny i rządów. Wierzę w rekomendacje, metaanalizy i wiedzę kolektywną, a do tej ostatniej zaliczam też konsylia eksperckie.
Śmierć poprzez odłączenie pożywienia jest dla mnie śmiercią okrutną i to jest ten punkt, w którym zapewne się zgadzamy. Ale też mam w przytomności fakt, ze ten rodzaj śmierci jest legalny (czy raczej: nie jest nielegalny) tylko w takich państwach, które nie odważyły się na zalegalizowanie eutanazji. Co by nie sądzić o eutanazji, jej legalizacja pociąga za sobą ustalenie jasnych warunków i wydobywa temat z szarej strefy - wszystko musi być zbadane, udokumentowane, sprawdzone po wielokroć, wykluczone muszą być niejasne motywacje osób trzecich.
Wbrew temu co sądzi wiele ludzi, dostęp do eutanazji w Holandii jest obwarowany prawnymi zasiekami, co w praktyce prowadzi do tego, że każdy wniosek eutanazyjny podlega starannej ocenie i nie wystarczy własna lub cudza 'chęć szczera', aby dostać zgodę. Komisja bioetyczna (i nie tylko ona) sprawdza każdy przypadek indywidualnie.

Wydaje mi się, że to wyjście jest nie tylko bezpieczniejsze w sensie społecznym (ludzie mają większą pewność, że nie dochodzi do nadużyć, skoro nad procesem czuwa kilka niezależnych ciał eksperckich i każde bada sprawę osobno), ale też jest bardziej etyczne, bo jeśli jest zgoda to następuje zastrzyk i wprowadza się anestezję. Śmierć jest szybka i nie wiąże się z cierpieniem.
Nikt nie próbuje korzystać z wątpliwej etycznie (moim zdaniem) furtki, jaką jest doprowadzenie do śmierci głodowej. A ta furtka istnieje tylko po to, aby udawać, że tak naprawdę nie dokonujemy bezpośredniej eutanazji (= nie dajemy zastrzyku), a tylko stwarzamy okoliczności, w których śmierć nastąpi fizjologicznie, bo odetniemy pożywienie. Co dla mnie jest formą hipokryzji maskowanej jakąś pokrętną etyką umywania rąk.

Więc tak, owszem, wolałabym, aby w sytuacji Alfiego dostępny był zastrzyk eutanazyjny poprzedzony badaniem sprawy przez kilka zespołów.
Jeśli zaś pytasz co sądzę o pozbawianiu aparatury "starców i ludzi po wypadkach" - sądzę oczywiście krytycznie, ponieważ jestem za prawem eutanazyjnym, a nie za odłączaniem aparatury i udawaniem, że śmierć nastąpi wtedy przypadkiem i bez takiej intencji. Oficjalnym prawem, które wiąże się właśnie z eliminacją szarej strefy. Jestem za jasnymi sytuacjami, w których występuje się z wnioskiem (sama osoba lub jej przedstawiciele) i ten wniosek jest potem kolektywnie i niezależnie od siebie badany, włączając w to również takie kwestie jak sprawdzanie, czy powodem wniosku nie jest np. depresja albo inna okoliczność zakłócająca ocenę sytuacji. Gdzie ludzie mają prawo do sięgania do drugiej i trzeciej opinii. Gdzie wszystko jest dokumentowane.
Zdecydowanie nie jestem za eutanazją wbrew woli pacjenta, ale w Holandii właśnie tak nie jest, bo temu służy 'prawo do', aby móc również orzekać o 'braku prawa do'.

A co do Alfiego to powiem tak:
Dla mnie ta sprawa wiąże się z obrotem nadziei. Nie oceniam w ogóle rodziców, bo ich postawę emocjonalnie potrafię zrozumieć na tyle, na ile jest to możliwe. Ale zastanawiają mnie motywacje obcych ludzi z wielu kontynentów, którzy ślą podpisy pod petycjami, trzepią net dając kolejne linki i zapewniają o modlitwie: czy robią to faktycznie dla tego dziecka, czy raczej dla siebie? Komu jest potrzebna nadzieja wbrew faktom, myślenie o cudzie, przywoływanie historii 'miała nie żyć, a dziś czyta ksiażki"? Temu konkretnemu maluchowi z niedziałającą ponad połową mózgu i jadącemu na środkach anestezyjnych, czy nam, którzy chcą wierzyć w logikę cudów i happy endy?
Przeniesienie Alfiego do szpitala watykańskiego (o ile do tego dojdzie) skończy się tym, że on wprawdzie skona, ale być może nie teraz, a za kilka lat, a jego agonia odbędzie się już bez udziału kamer i naszej wiedzy. Nie będziemy się więc musieli mierzyć z towarzyszeniem mu w tej śmierci. Rodzice zyskają więcej czasu, aby się pogodzić z tym, że ich syn umrze.
Czy ochrona własnego lęku przed nieuchronnością śmierci małego dziecka jest tu faktycznie wartością? Nie wiem i raczej mnie to nie przekonuje.
Życie nie jest sprawiedliwe, choroby i śmierć małych dzieci (i nie tylko dzieci) nie są sprawiedliwe, bezradność nie jest sprawiedliwa, a już sytuacja, w której dwuletni maluszek ma straszliwie uszkodzony mózg kompletnie nie jest sprawiedliwa.
Ale nasza niezgoda na tę niesprawiedliwość nie zmienia tego, że ona się dzieje i dziać będzie. I że z tym dzianiem się wiążą się także cierpienie, uporczywość terapii i to, co nazwałam wyżej etycznym umywaniem rąk. Trzymanie się nadziei jest ważne dla tych, którzy są zdolni w ogóle tę nadzieję sobie sformułować - co z drugą stroną procesu, tą leżącą na szpitalnym łóżku, odczuwającą fizyczne cierpienie (lub chronioną przed nim pompowaniem chemii w ciało), zatrzymaną w stanie wegetatywnym, bo bliscy nie pozwalają jej odejść? Co tu jest etyczne?
Trudne pytania.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Miniula »

Nie oceniam w ogóle rodziców, bo ich postawę emocjonalnie potrafię zrozumieć na tyle, na ile jest to możliwe. Ale zastanawiają mnie motywacje obcych ludzi z wielu kontynentów, którzy ślą podpisy pod petycjami, trzepią net dając kolejne linki i zapewniają o modlitwie: czy robią to faktycznie dla tego dziecka, czy raczej dla siebie? Komu jest potrzebna nadzieja wbrew faktom, myślenie o cudzie, przywoływanie historii 'miała nie żyć, a dziś czyta ksiażki"?
Otóż to. Rodzice mają prawo myśleć i czuć dokładnie to, co myślą i czują. Bo są rodzicami tego konkretnego dziecka. Ale cała reszta? Sądzę, że jest to karmienie własnych lęków.
Oczywiście, nie potrafię powiedzieć, że jestem na 100% pewna tego, co zrobiłabym w przypadku mojego dziecka, jednak jestem przekonana, że chciałabym mu oszczędzić cierpienia.
Ludzie w stanie wegetatywnym nie żyją (?) dla siebie, ale istnieją dla innych.
Alfie nie ma życia. Ma pewien stan, który w najlepszym wypadku może być constans.
Czy będzie bawił się z dziećmi? Nie.
Czy będzie mógł się uczyć? Nie.
Czy będzie mógł doświadczać życia - podróżować, czytać, itd? Nie.
Czy będzie miał szansę zakochać się, stworzyć rodzinę? Nie.
Nie chciałabym takiego "życia" dla siebie. Dlaczego więc miałabym chcieć go dla osoby, którą kocham najmocniej, która jest dla mnie najważniejsza na świecie, dla mojego dziecka?
I jeszcze jedno - ludzie ekscytują się, ponieważ to jest dziecko. Taka mała, bezbronna, niewinna istotka. Gdyby był dorosłym mężczyzną, pies z kulawą nogą nie słałby rzewnych łańcuszków.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pockahontas »

bloo, abstrahując zupełnie od tematu Alfiego - śpiączka w ogóle (czyli stan wegetatywny) jest bardzo ciekawym tematem. Bo o ile większość badaczy nie ma już wątpliwości co do tego, że w śpiączce nie zanika życie emocjonalne pacjenta (dyskusje dotyczą bardziej tego do jakiego stopnia), to coraz częściej mówi się o tym, iż obecne jest także funkcjonowanie intelektualne. I to nie tylko w tzw. zespole zamknięcia. Polecam książkę "Ocaliła mnie łza" Angele Lieby.

Co zaś do Alfiego jeszcze, gdzieś trafiłam na informację, że w skali Glasgow został oceniony na 8-9 punktów, co oznacza, że chłopiec jest na granicy lub też już zalicza się do minimalnej świadomości. Właśnie te 8-9 punktów to umowna granica co do rokowań odzyskania funkcji poznawczych. 9, wedle mojej wiedzy, daje duże prawdopodobieństwo, że wielozmysłowa stymulacja pacjenta ma szansę doprowadzić go do pełnego kontaktu z otoczeniem. Oczywiście tutaj mówimy także o uszkodzeniach strukturalnych, tylko jak dla mnie aktualny przekaz szpitala odnośnie tych uszkodzeń nie jest ani jasny ani oczywisty. Nie szukam teorii spiskowych, rozumiem kwestie ochrony danych osobowych. Nie rozumiem dlaczego nie zgadzają się, by lekarze chętni do rediagnozy skonsultowali dziecko choćby w miejscu, gdzie aktualnie przebywa, jeśli transport do innego ośrodka uznano za zagrażający życiu.
Swoją drogą, ja też uważam za hipokryzję odmowę transportu, bp dziecko może go nie przeżyć połączoną z powolnym uśmiercaniem przez głodzenie. Krótko mówiąc, bez względu na to jakie rzeczywiście szanse ma Alfie, jak dla mnie, szpital gra wyjątkowo nieczysto.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

wygląda na to, że szpital watykański może grać podobnie nieczysto, choć w inny sposób:

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityk ... runki.read

w sumie nie jestem zaskoczona i mam dużą dozę tolerancji na bakterie szpitalne, bo to nie jest jakieś ekstremum; powiedzmy też, że argument z godności nie musi być kluczowy w sytuacji tego konkretnego dziecka, czyli Alfiego. Tym co mnie zdziwiło jest informacja, że szpital watykański nie utrzymuje się z budżetu Watykanu, a z budżetu Włoch, przy czym i tak nie podlega kontrolom włoskiego prawa 8O
To dość kuriozalne, aby czynić szpital Dzieciątka Jezus miejscem międzynarodowego 'ratowania' dzieci w stanie krytycznym, a jednocześnie robić to za pieniądze włoskich podatników, choć szlachetnymi oferentami są papieże Watykanu, a nie rząd włoski.
no ale my mieszkamy w Polsce, to może nie powinniśmy się dziwić ;)
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pockahontas »

No cóż, po wysłuchaniu licznych historii moich pacjentów, którzy siłą rzeczy oprócz terapii wszelakich, także zazwyczaj diagnozują się i leczą przewlekle, o szpitalach mam zdanie kiepskie, zwłaszcza polskich ;-) I myśle, że Polska wyjątkiem nie jest, jak pokazują powyższe przykłady :cool: Ale to dygresja.

Natomiast. W moim osobistym przekonaniu, obojętne czy Alfiego chce przyjąć szpital w Watykanie, Haiti czy Hangzhou, jeśli ten szpital deklaruje, że jest w stanie wspomóc proces diagnozy, który utknął w martwym punkcie, to uważam, że w interesie dziecka jest wykorzystanie tej opcji. W końcu nic gorszego niż śmierć (choćby w śmigłowcu a nie z wygłodzenia) już go na pewno nie spotka.
Wiem bloo, że pewnie dla ciebie nie będzie argumentem kluczowym moje osobiste doświadczenie, bo tak - pozostaje właśnie osobiste i jednostkowe. Ale widziałam przynajmniej kilkoro dzieci "przekreślonych" przez lekarzy (jeden chłopiec miał nie mówić, a ma mowę na poziomie wieku, inny miał być głeboko upośledzony a mieści nie w przedziale dla niepełnosprawności intelektualnej w stopniu lekkim, funkcjonuje fajnie, dziewczynka z głębokim autyzmem miała nie nawiązać kontaktu z nawet najbliższym otoczeniem, a komunikuje się pięknie pikotgramami i wspomniany już chłopiec z uszkodzeniami mózgu, który zakpił sobie z wiedzy medycznej w żywe oczy) i wiedząc to co wiem, nie śmiem tego zrobić już nigdy żadnemu dziecku.
Trudno rozstrzygać co będzie w przypadku dziecka takiego jak Alfie satysfakcjonujące; czy w przyszłości pokona tor przeszkód na hulajnodze czy będzie wstanie odróżnic mamę od pielęgniarki i zakomunikować to mrugnięciem czy uściskiem dłoni, co rzekomo już robi i co świetnie pasuje do owego 8/9 Glasgow.

I znowu osobiscie moge napisać, że jest mi bardzo, bardzo przykro z powodu tego malucha. Z całą pewnością, podobnie jak nam wszystkim tutaj się wypowiadającym, bez względu na zdanie w temacie.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Miniula »

Pockahontas rozumiem to, co piszesz, właśnie w aspekcie doświadczeń jednostkowych.
Jednak co z drugą stroną sytuacji "nie rokujących"?
To, o czym pisała Bloo - osoba w stanie wegetatywnym jest otaczana opieką przez X lat. Pochłania to konkretne zasoby - pieniądze, sprzęt, leki, personel, miejsce, idt.
Są to zasoby, których nie dostaną inni pacjenci, ponieważ budżet nie nie jest z gumy, ilość sprzętu jest ograniczona, tak samo jak liczba zatrudnianych pracowników i miejsc w szpitalach.
Czyli aby jedno dziecko mogło być utrzymywane w stanie wegetatywnym, inne dzieci nie dostaną odpowiedniej pomocy...
Ktoś musi podejmować trudne decyzje kogo ratować, a kogo "odpuścić". Taką osobą nie jest ani nikt z internautów, ani pan Cejrowski. Ani pan prezydent, który deklaruje modlitwę i woła o ratowanie Alfiego, a który porządku we własnym kraju nie potrafi zrobić i zadbać o własnych obywateli nie potrafi.

"The Italian hospital has acknowledged it will not be able to find a cure, but has proposed maintaining Alfie’s life for about two weeks while doctors try to investigate his condition."
To a propos Alfiego i rzekomego leczenia go w Watykańskim szpitalu.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pockahontas »

Miniula, a jeśli te dwa tygodnie przyniosą przełom w rozpoznaniu jego sytuacji?

Przepraszam, dziewczyny, ze szczerego szacunku do Was i wielu waszych wypowiedzi, które nie raz były i są dla mnie naprawdę inspirujące, muszę wycofać się z dyskusji. Po prostu nie mogę. Uważam, że Alfie (i inne dzieci w jego sytuacji) mają prawo żyć i otrzymać pomoc adekwatną do swojego stanu i potrzeb. Jestem za opieką paliatywną.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Miniula »

Pockahontas wszyscy mają prawo żyć tak naprawdę, na własnych zasadach. Tu nie chodzi o prawo. Tylko jakie przełożenie ma afera medialna na stan tego dziecka? Zresztą, w artykule zalinkowanym przez Bloo jest odniesienie do innego chłopca, w przypadku którego też był wielki szum i wielkie obietnice.
Nie wiemy dlaczego szpital podjął decyzję taką, a nie inną. Nie wiemy jakie argumenty podał sąd brytyjski odmawiając prawa do wyjazdu. I nie dowiemy się.
Cała ta historia, pomijając jej drastyczność, wpisuje się w schemat - rodzice robią zadymę, a instytucje nie mają możliwości się bronić.

Jeśli chodzi o dwa tygodnie - szpital oficjalnie mówi o diagnostyce, nie leczeniu. Czyli dwa tygodnie dalszego dręczenia dziecka, wkładania mu rurek, cięcia, kłucia, pobierania próbek...

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

Miniula pisze:Pockahontas wszyscy mają prawo żyć tak naprawdę, na własnych zasadach.
- do czasu aż jakieś uprawnione osoby czy instytucje albo sąd stwierdzą, że to nie zgodne z dobrem dziecka. A poza tym prawo do życia według własnych zasad ograniczają przepisy prawa.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

znalazłam na FB ciekawy komentarz redaktora Kontaktu, Staszka Krawczyka. Przeklejam, bo raz, że podaje źródła, a dwa - że sam w sobie jest interesujący:
Jeszcze o sprawie Alfiego Evansa – tym razem o kluczowej decyzji londyńskiego sędziego Haydena, która po serii nieudanych odwołań doprowadziła do tymczasowego odłączenia dwulatka od respiratora w szpitalu Alder Hey. Notkę zainspirował Michał Zabdyr-Jamróz, który dokładnie przeczytał uzasadnienie wyroku w tej smutnej sprawie i obszernie je skomentował [1]. Polecam lekturę tego wpisu oraz samego dokumentu – pozwalają one sprostować wiele doniesień pojawiających się w mediach.

Jeśli ta historia nie jest Wam jeszcze znana, linki do podstawowych informacji znajdziecie w przypisie [2]. Umieściłem go w komentarzu pod notką, tak jak i wszystkie pozostałe odnośniki.

*

Wyrok Haydena wskazuje, że według wielu niezależnych opinii lekarskich mózg Alfiego został niemal całkowicie zniszczony przez chorobę. Nie da się jej wyleczyć, a jej skutki są nieodwracalne. Równocześnie mimo ogromnej skali uszkodzeń układu nerwowego i braku wyższych funkcji poznawczych istnieje pewne prawdopodobieństwo, że chłopiec odczuwa cierpienie (ale nie może tego zakomunikować).

To jeden z powodów, dla których sędzia Hayden podjął decyzję o zaprzestaniu procedur skupionych na jak najdłuższym podtrzymywaniu życia i zastąpieniu ich opieką paliatywną (nie mówimy tu o pozostawieniu dwulatka samemu sobie!). To również jedna z przyczyn, dla których sąd nie wydał zgody na przeniesienie do Włoch. Nie przyniosłoby ono żadnej szansy na poprawę stanu Alfiego, mogłoby natomiast przysporzyć chłopcu dalszych cierpień – np. z powodu infekcji – lub spowodować jego śmierć na pokładzie samolotu, w warunkach, których zapewne nie chciałby nikt [zob. wyrok, pkt 65].

Podkreślmy: sędzia oparł swoją decyzję również na ekspertyzach lekarzy wskazanych przez rodziców Alfiego. Byli to medycy z Anglii, Niemiec i Watykanu. „Wszyscy zgodzili się, że degeneracja [mózgu chłopca] jest katastrofalna i nie można jej wyleczyć” [pkt 13 i 19]. Zróżnicowane były natomiast zalecenia lekarskie co do ewentualnego wprowadzenia opieki paliatywnej zamiast procedur podtrzymujących [pkt 24, 25, 40 i 43]. Tutaj żadna decyzja sądu nie byłaby zgodna ze wszystkimi opiniami.

W notce Michała Zabdyra-Jamroza – a także w samym wyroku – znajdziecie więcej szczegółowych informacji. Tutaj jedynie odnotuję, że sędzia Hayden osobiście odwiedził szpital, widział tam Alfiego i rozmawiał z jego rodziną [zob. wyrok, pkt 54–56]. Ponadto, biorąc pod uwagę rzymskokatolickie wyznanie rodziców, przypomniał stanowisko ich Kościoła, który w pewnych okolicznościach dopuszcza zakończenie uporczywych prób podtrzymywania życia [pkt 52].

*

W przestrzeni publicznej (nie tylko polskiej) często mówi się o „ratowaniu” Alfiego. Warto więc podkreślić: krążące w sieci fotografie chłopca nie pokazują nam ani drgawek epileptycznych wstrząsających całym jego ciałem [zob. wyrok, pkt 6–7], ani też – co znacznie ważniejsze – płaskich odczytów EEG [pkt 14] oraz istoty białej rozpłyniętej w mieszaninę wody i płynu mózgowo-rdzeniowego [pkt 28 i 39]. Alfie Evans umiera i można co najwyżej ten proces przedłużyć. O dni, tygodnie, miesiące? Tego nikt w tej chwili nie wie.

To nie jest przypadek osoby mogącej wybudzić się ze śpiączki, ponieważ mózg nieszczęsnego dziecka w większości przestał już istnieć. Nie zmieni tego wywiad w Radiu Wnet, w którym dr Izabela Pałgan słusznie odróżnia stan Alfiego od stanu śmierci klinicznej, lecz nie wspomina o wielu istotnych kwestiach, takich jak możliwe cierpienie chłopca, odruchowy (niezwiązany z wyższym funkcjonowaniem poznawczym) charakter otwierania oczu bądź zaciskania ust czy też bolesny konsensus wymienionych w wyroku specjalistów – w tym ekspertów powołanych na wniosek rodziców [3].

Nie zmienią tego również wyjątkowo rzadkie przypadki osób funkcjonujących długi czas z innymi rodzajami uszkodzeń mózgu (niekiedy, jak Trevor Judge Waltrip, całkowicie niezdolnych do komunikacji) [4]. Stan Alfiego nawet na tym tle jest bowiem bardzo ciężki, a w dodatku od kilkunastu miesięcy konsekwentnie się pogarsza (chodzi mi zarówno o kondycję układu nerwowego, jak też o bezpośrednio obserwowalne reakcje na otoczenie).

*

Wszystko to nie oznacza, że personal szpitala Alder Hey na pewno przez cały czas zachowywał się właściwie. I nie mam tutaj na myśli zakończonego 23 lata temu skandalu dotyczącego handlu organami [5]. (Mówiąc o nim, warto skądinąd przypomnieć inny skandal – znacznie świeższy, bo zeszłoroczny, a związany tym razem ze szpitalem watykańskim, do którego chłopiec mógłby zostać przeniesiony [6]).

Co więc mam na myśli? Chociażby doniesienia ojca chłopca, który stwierdził na przykład, że po odłączeniu od respiratora Alfie przez ponad dobę nie otrzymywał jedzenia [7]. Gdyby to się potwierdziło, rzeczywiście mielibyśmy do czynienia ze skandalem. Zarazem jednak ta informacja pochodzi od rodzica, który – ze zrozumiałych względów – miał wcześniej trudności z przyjęciem wyników badań, nie chciał też przeprowadzenia finalnego skanu mózgu, potwierdzającego tragiczną sytuację dziecka [zob. wyrok, pkt 20 i 37–40]. To każe pytać, czy np. w wyrażeniu „woda i płyny” nie kryje się zmiana formy przekazywania pokarmu (jak w odżywianiu przez kroplówkę), a nie jego wycofanie.

Nie można wykluczyć możliwości, że w Alder Hey doszło do zaniedbań lub innych błędów, które obniżyły standard opieki nad Alfiem i jego rodzicami. Dość dobrze udokumentowaną pomyłką wydają się pojedyncze sugestie, że chłopiec umrze tuż po wyłączeniu respiratora – niewiążące i rzadkie na tle innych prognoz, ale wbrew późniejszym zapewnieniom obecne [8]. Trudno wszakże stwierdzić, czy popełniono jeszcze jakieś błędy oraz jaka miałaby być ich waga. Szpital w tej sprawie milczy ze względu na tajemnicę lekarską, zapewne słusznie [9]. Być może w przyszłości przeprowadzone zostanie niezależne dochodzenie lub audyt w tej sprawie.

Cokolwiek by się jednak stało, Alfiego Evansa nie da się wyleczyć i personal Alder Hey nie mógł tego zmienić.

*

Cała ta historia jest niezwykle smutna, a sytuacja rodziców Alfiego – wyjątkowo trudna. Nie wątpię, że szczerze wierzą w możliwość poprawy stanu dziecka i że zależy im na jego dobru. Nadzieja ta jest jednak sprzeczna z ekspertyzami wielu niezależnych ekspertów. Co więcej, istnieje możliwość, że chłopiec cierpi, a jeśli tak, to mechaniczne wspieranie jego podstawowych procesów życiowych byłoby przedłużaniem tego cierpienia.

Czy również w takich okolicznościach decyzja o uporczywym podtrzymywaniu dotychczasowych procedur medycznych powinna należeć do rodziców (a nie do sądu, jak w brytyjskim prawie)? Mogę sobie wyobrazić zarówno próbę pozytywnej, jak i negatywnej odpowiedzi na to pytanie. To trudny spór, choćby dlatego, że zatarcie jednoznacznej granicy między życiem a śmiercią jest istotnym wyzwaniem dla naszych norm moralnych i nawyków poznawczych [10]. Ale poważna dyskusja na ten temat nie ma nic wspólnego z sensacyjnymi komentarzami w polskich mediach tradycyjnych i społecznościowych [11].

Chciałbym, aby ci, którzy wołają o cywilizacji śmierci – również w dużych mediach publicznych [12] – pomyśleli, że pośrednim skutkiem wysłuchania ich apeli mogłoby być skazanie dwuletniego dziecka na dalsze cierpienia w imię zupełnie złudnej, bezzasadnej nadziei. Nie jest to jedyny scenariusz (zapewne znacznie bardziej prawdopodobne jest, że Alfie po prostu nic już nie czuje), ale warto go rozważyć i pomyśleć, jaki mógł mieć wpływ na działania sędziów i lekarzy.

Warto również w tak trudnej kwestii szukać jak najlepszych dostępnych informacji. Warto w miarę możliwości sięgać do źródeł, a nie ograniczać się do omówień z drugiej i trzeciej ręki publikowanych w wielu polskich mediach. W szczególności oczekiwałbym tego od wypowiadających się polityków, takich jak prezydent Andrzej Duda czy wicepremier Beata Szydło [13].

Siła stawianych tez powinna być dostosowana do wiarygodności dostępnych przesłanek. A ta ostatnia w mediach społecznościowych oraz polskich serwisach informacyjnych jest zazwyczaj nader ograniczona.

[Wszystkich komentujących proszę o cierpliwość – dziś i wczoraj spędziłem nad tą sprawą wiele godzin, teraz na pewien czas biorę urlop od internetu].

*

PS. Jeśli chodzi o sam respirator, zacytuję jeszcze Michała. „Tu chyba tkwi główne źródło nieporozumienia i konfliktu: czy w danym przypadku odłączenie od respiratora jest czy nie [jest] intensywną/uporczywą terapią, czy też elementem opieki paliatywnej. Z opinii przedstawionych sadowi [najwyraźniej wyprowadzono wniosek, iż] respirator dla Alfiego jest na tyle inwazyjny, że jest elementem uporczywej terapii”.

(Michał dodaje również, że określenie „respirator” jest nieścisłe. Chodzi o rurkę intubacyjną, której ilustrację można znaleźć pod linkiem [14]).

PPS. Moją poprzednią notkę o sprawie Alfiego Evansa można znaleźć pod linkiem z przypisu [15] w komentarzu poniżej.


[1] Adres wpisu: https://www.facebook.com/mizajam/posts/ ... 1737977660. Wyrok z uzasadnieniem: https://www.judiciary.gov.uk/.../02/ald ... -evans.pdf


[2] http://www.bbc.com/news/uk-england-merseyside-43754949
, https://www.liverpoolecho.co.uk/all-about/alfie-evans


[3] https://www.youtube.com/watch?v=2Ni7MOj ... e=youtu.be
, https://www.express.co.uk/.../Alfie-Evans-update-dying...


[4] https://www.sciencealert.com/a-man-who-lives-without-90...
, http://www.iflscience.com/.../man-tiny-brain-lived.../


[5] https://en.wikipedia.org/wiki/Alder_Hey_organs_scandal


[6] https://www.apnews.com/9a0647481aee487e99c9b3facf6c6691
, https://www.apnews.com/4935b47a19b9471db63dcc3e8bfe56cb
, https://www.polityka.pl/.../1711792,1,b ... es-szpital...


[7] http://www.lifenews.com/.../hospital-of ... -waited-28.../


[8] http://www.lifenews.com/.../hospital-doctors-mislead.../
, https://www.liverpoolecho.co.uk/.../how ... ould-alfie...
, https://www.liverpoolecho.co.uk/.../wha ... s-actually...
(zob. też odpowiednie fragmenty wyroku)

[9] http://www.alderhey.nhs.uk/statement-al ... -childrens.../


[10] https://www.facebook.com/stasz.../posts ... 0196117325...

[11] https://www.facebook.com/StaszekKrawczy ... 1547854844

[12] Na przykład w Polskim Radiu: https://www.polskieradio.pl/.../2101892 ... ja-Alfiego...


[13] https://twitter.com/AndrzejDuda/status/ ... 2155258880
, http://www.rp.pl/.../180429575-Beata-Szydlo-Donald-Tusk...


[14] https://upload.wikimedia.org/.../Endotracheal_tube...


[15] Moja poprzednia notka o sprawie Alfiego Evansa: https://www.facebook.com/StaszekKrawczy ... 1547854844
-- 26.04.2018, 20:32 --
Tojam pisze:
Miniula pisze:Pockahontas wszyscy mają prawo żyć tak naprawdę, na własnych zasadach.
- do czasu aż jakieś uprawnione osoby czy instytucje albo sąd stwierdzą, że to nie zgodne z dobrem dziecka. A poza tym prawo do życia według własnych zasad ograniczają przepisy prawa.
dokładnie tak. Czy ta konstatacja jest dla kogoś bolesna? Bo jeśli tak to należałoby przemyśleć generalnie zasady współżycia społecznego i istnienie prawa jako takiego oraz swój stosunek do nich.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”