Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dyskusja

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

sandra_paczy
Posty: 32
Rejestracja: 30 wrz 2015 16:49

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: sandra_paczy »

Tojam pisze:
bloo pisze: ps. oczekiwanie, że w przypadku samodzielnego wniosku o umieszczenie nastolatka w pieczy, ktoś przyjedzie do domu i podejmie decyzję, że jednak 16 latek się myli i nie wolno mu tego domu opuścić, jest, przepraszam, ale takim absurdem, że hej. To prawo nie jest doskonałe, ale akurat przyznaje szesnastolatkowi prawo do samodzielnego określenia, czy dzieje mu się krzywda, czy nie dzieje.
A jesli ma to być zemsta na rodzicach to dwa dni w pogotowiu bardzo szybko leczą nastolata z pomysłów mszczenia się i zwyczajnie wraca do domu na swój własny wniosek. Jeśli nie chce do niego wrócić to zapewne dlatego, bo nie jest to dom, do którego ktokolwiek chciałby powrócić. Świat czasami jest naprawdę prosty.
To dlaczego w tym wypadku miałby sam 16 latek decydować, a na przykład już o samodzielnej wizycie u lekarza nie może (musi z rodzicem lub opiekunem)?
Nie mogę już czytać. Mózg mi wypaliło. To jak pytać dlaczego heroina jest nielegalna skoro wódkę można kupić w sklepie osiedlowym.
W normalnych rodzinach dzieci chcą być w domu, mają tam przystań, są lojalne wobec rodziców. Nawet w nienormalnych rodzinach dzieci częściej są lojalne niż nielojalne. Jeśli jedno dziecko na 100tys jest zepsute do szpiku kości i od urodzenia bogu ducha winnym rodzicom rzuca kłody pod nogi, donosi do instytucji i bezzasadnie prosi o przeniesienie do RZ to nie może zmieniać sytuacji pozostałych 99,9tys dzieci, które jeśli choć półgębkiem zasugerują, że dzieje im się krzywda, to prawdopodobnie rozmiar tej krzywdy jest czymś, czego żadne z nas by nie uniosło.

-- 17 kwie 2018 16:42 --
Pockahontas pisze:A jak się pomyliliśmy i bezpodstawnie rozdzielono rodzinę na rok, zamiast udzielić jej szybko interwencyjnej pomocy, to i tak nam nikt nic nie zrobi. Chyba że Ordo Iuris postawi pracowników socjalnych na ławie oskarżonych. I będziemy krzyczeć jaki to precedens, bo biedni boją się teraz pracować. A może niech pracują bardziej rzetelnie a mniej na odwal?
Jak już wcześniej gdzieś pisała bloo w naszym systemie pomocy społecznej częściej mamy do czynienia z sytuacją bladego strachu na twarzach pracowników i permanentnego dawania szans rodzinie, która niewiele sobie z tego robi, aniżeli z pracownikami ochoczo prowadzącymi rządek dzieci do opieki zastępczej.
Zrzucam to między innymi na karb nagonki medialnej, która doskonale wpisuje się w polski kult rodziny, matki, co się ją ma jedną i daleko idącego przekonania, że pracownicy społeczni olewają swoją pracę.
Tymczasem to jest jedna z najgorzej opłacanych i jedna z najbardziej oddanych swojej robocie grup ludzi. Znam ich z wielu stron. Jestem RZ od lat i jestem z nimi w kontakcie urzędowym, z innymi się przyjaźnię, a jeszcze innych obserwowałam z pozycji opiekuna usamodzielnienia dzieciaków z domu dziecka. (nie byłam pracownikiem tego systemu, nie bronię swojego poletka). Nie spotkałam wśród tej rzeszy nikogo, kto by pracował "na odwal", jak to ujęłaś. Pewnie, że z niektórymi decyzjami się nie zgadzałam. Ale w trudnych sprawach nigdy nie ma pełnego konsensusu. Tak czy owak żadna decyzja o dowolnym rodzaju interwencji czy wsparciu rodziny nie zapadła pomiędzy łykiem porannej kawy a kęsem bułki i nie była podyktowana tym, czy ktoś wstał dziś lewą czy prawą nogą.
Pewnie, że nie znam wszystkich urzędników w Polsce. Może i są tacy, którzy się wypalili, albo mają to w nosie. Nie sądzę jednak by było ich zbyt wielu i takie osądy jakie wygłosiłaś są dla tego środowiska bardzo przykre i niesprawiedliwe, a jednocześnie utrwalają stereotyp złego urzędnika, który zawsze się myli.
Jak dziecko zabierze, to zamach na rodzinę.
Jak dziecko zostawi i będzie tragedia to się nie zainteresował.
...straszna ta praca. Przy wszystkich mankamentach jeszcze totalnie pozbawiona szacunku społecznego. :(
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

@sandra_paczy ogólnie urzędnicy w Polsce nie są postrzegani za dobrze. Są oni tylko ludźmi i nigdy tak w 100% nie da się wyeliminować ich pomyłek czy błędnych decyzji. Problemem jest tutaj zbyt długi okres rozpatrywania ewentualnych odwołań od ich decyzji przez sądy.
Mi i jak wnioskuje z wcześniejszych postów Pockahontas chodzi oto, aby np. po zgłoszeniu rodziny nie było odbierania dzieci na wszelki wypadek i dopiero sprawdzanie sytuacji.
sandra_paczy pisze:Sorry, ta reguła może działa kiedy sądzisz człowieka pod kątem ukarania go, ale zabezpieczenia dziecka na czas wyjaśnienia sytuacji nie jest karą dla rodzica.
zabezpieczenia dziecka na czas wyjaśnienia sytuacji nie jest karą dla rodzica.
Jest właśnie zabezpieczeniem dziecka.
Pockahontas pisze:Albo karą ...dla dziecka. W sytuacji gdy podstawą oskarżenia stała się plotka, pomówienie czy zatarg w rodzinie/między sąsiadami. Zero-jedynkowe myślenie może być szkodliwe, są jeszcze niezliczone odcienie szarości. Dlatego odbieranie prewencyjne przy każdym podejrzeniu jak dla mnie jest przejawem sadyzmu.
Pod tym co napisała Pockahontas podpisuje się w 100%. Uważam, że urzędnik powinien najpierw dogłębnie zbadać sytuację, a potem ewentualnie podejmować odpowiednie działania, a nie prewencyjnie stosować zabezpieczenia dziecka.
Nie twierdzę, że teraz tak nie jest.
sandra_paczy pisze:Nie mogę nawet myśleć o tym, że pozostawiłabym dziecko w sytuacji zagrożenia do udowodnienia czegokolwiek jego rodzicom.

W związku z tym mam pytanie. Ktoś zgłasza, że w danej rodzinie dzieje się krzywda w taki czy inny sposób czy pozostawiłabyś dziecko w rodzinie i sprawdzała sytuacje czy też dokonałabyś zabezpieczenia dziecka i dopiero sprawdzałabyś jak jest naprawdę?
W temacie są dwa podejścia czy władza ma za zadanie stosować środki prawne wobec rodziny jedynie gdy nie radzi sobie ona z pewnymi problemami, czy też państwo ma prewencyjnie nadzorować i zapobiegać ewentualnemu nierealizowaniu obowiązków przez jej członków. Zdecydowanie bliższy jest mi pogląd o interwencji państwa tylko wtedy, gdy rodzina sobie nie radzi.
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pockahontas »

sandra_paczy pisze: Pewnie, że nie znam wszystkich urzędników w Polsce. Może i są tacy, którzy się wypalili, albo mają to w nosie. Nie sądzę jednak by było ich zbyt wielu i takie osądy jakie wygłosiłaś są dla tego środowiska bardzo przykre i niesprawiedliwe,
Tak, wszystkie oceny uogólniające, czyli np. te dotyczące pracy grup zawodowych nie mogą być do końca sprawiedliwe ani obiektywne. Co nie jest dla mnie powodem, by w związku z takim zagrożeniem, przemilczeć naruszenia, które widziałam.
Pracowałam w oa, dd, byłam rz, obecnie mam w terapi dzieci z ra i rz. Pracowników socjalnych znam od groma, na przestrzenie jakichś 15 lat. I nie każdy z nich dał ciała, ale wystarczająca liczba, by zapracować sobie u mnie na mimo wszystko, niechlubną opinię. I własnie muszę się z tobą zgodzić choć częściowo - w wielu sytuacjach jest to karygodna opieszałość, a w innych (tak, dużo mniej licznych) - wyciąganie nieuzasadnionych wniosków i kreowanie nieistniejącej sytuacji.
Osobiście, o wiele bardziej cenię kuratorów.
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

Marek Michalak pełniący urząd Rzecznika Praw Dziecka, największy promotor antyprzemocowych praw, ogłosił kilka lat temu, że tylko 8% rodziców w Polsce dobrze wychowuje dzieci.
http://www.rzecznikrodzicow.pl/nadopiekuncze-panstwo
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: yennefer23 »

Tojam - Ty tak serio? Ze ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie powinna nie być stosowana jak - rzekomo - robi to Zakopane ?


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

aha, dochodzimy do rzecznika praw rodziców linkującego nasz dziennik. To mogę juz dalej nie czytać? Szkoda, że to źródło nie wyszło w dyskusji wcześniej, wtedy bym się w niej nie spalała, bo z założenia szkoda mi czasu na przekonywanie ludzi, którzy ufają tego rodzaju autorytetom.

-- 19.04.2018, 15:28 --

...jak czytam te głupoty z zalinkowanego tekstu to mam serio ochotę strzelać. A własnie w bliskości toczy się sprawa pewnej rodziny, której nikt nie może odebrać dzieci, bo jedno z rodziców jest prawnikiem i świetnie sobie radzi w manipulowaniu otoczeniem. I trwa to czwarty rok. OPS jest bezradny.
W tym czasie dziecko zdązyło pociąć sobie już nie tylko nogi, ale tez przedramiona; zostać trzykrotnie wyrzucone z domu; dwukrotnie wezwać policję z powodu przemocy, a matka wysłała do szkoły oficjalny zakaz rozmawiania z dzieckiem przez psychologa i pedagoga.
I co jej panie zrobisz? Nic. Rodzina jest święta, c'nie, i prawa rodziców są nieustająco nadużywane, szczególnie jeśli ci rodzice potrafią pisać dobre pisma.
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

yennefer23 pisze:Tojam - Ty tak serio? Ze ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie powinna nie być stosowana jak - rzekomo - robi to Zakopane ?


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Ja nic takiego nie napisałam. Popieram jej nowelizacje/zmianę, a nie to, co robi Zakopane czyli niestosowanie jej.
@bloo - co do opisanego przez Ciebie przypadku to nawet przy najlepszym prawie nie da się w 100% wyeliminować takich sytuacji.

-- 19 kwie 2018 16:48 --

@bloo a czy widzisz jakieś sensowne rozwiązanie rozwiązanie opisanej przez siebie sytuacji?

-- 19 kwie 2018 16:55 --

I jeszcze jedno pytanie:
bloo pisze:[...]prawa rodziców są nieustająco nadużywane, szczególnie jeśli ci rodzice potrafią pisać dobre pisma.

Co masz na myśli pisząc o nadużywaniu prawa przez rodziców? Jeżeli rodzice złożą swoje dowody czy złożą apelację to już nadużywają swoje prawa, bo przedłużają moment wydania ostatecznej decyzji?
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

Tojam pisze: Ja nic takiego nie napisałam. Popieram jej nowelizacje/zmianę, a nie to, co robi Zakopane czyli niestosowanie jej.
może wobec tego należało wybrać bardziej adekwatny cytat niż ten z RPD, który nota bene został wyrwany z kontekstu.
Tojam pisze:@bloo - co do opisanego przez Ciebie przypadku to nawet przy najlepszym prawie nie da się w 100% wyeliminować takich sytuacji.
owszem, ale my nie mamy najlepszego prawa, więc tego typu sytuacje trwają dalej i nic nie wskazuje nawet na ich ograniczenie, nie mówiąc o eliminacji.
Tojam pisze:@bloo a czy widzisz jakieś sensowne rozwiązanie rozwiązanie opisanej przez siebie sytuacji?
tak, widzę. Zabrać dziecko od matki i umieścić w rodzinie zastępczej, zanim zaczniemy rozmawiać o MOSie, a sytuacja dojrzewa właśnie do takiego scenariusza.

Tojam pisze:Co masz na myśli pisząc o nadużywaniu prawa przez rodziców? Jeżeli rodzice złożą swoje dowody czy złożą apelację to już nadużywają swoje prawa, bo przedłużają moment wydania ostatecznej decyzji?
ujmę to inaczej: prawo daje sporą szansę rodzicom nie dając jej dziecku. Równowagą sił byłoby powołanie kogoś w rodzaju adwokata dziecka, którego rolą byłoby podczas spraw, zespołów i posiedzeń przedstawianie sytuacji z punktu widzenia interesu dziecka.
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pockahontas »

bloo pisze: A własnie w bliskości toczy się sprawa pewnej rodziny, której nikt nie może odebrać dzieci, bo jedno z rodziców jest prawnikiem i świetnie sobie radzi w manipulowaniu otoczeniem. I trwa to czwarty rok. OPS jest bezradny.
Od razu napiszę, że do linka nie zajrzałam, ale mogłabyś bloo, napisać coś więcej o tej sytuacji? Jakiego rodzaju trudności są w rodzinie i co takiego robią rodzice, że nie da się pomóc dziecku? Pytam z ciekawości, bo to pewnie modelowy przykład rodziny "wysoko funkcjonującej", w której jednak faktycznie rządzi poważna dysfunkcja.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

Pockahontas pisze: to pewnie modelowy przykład rodziny "wysoko funkcjonującej", w której jednak faktycznie rządzi poważna dysfunkcja.
tak właśnie. Przepraszam, nie mogę wejść w szczegóły tej sytuacji dopóki trwa.
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

bloo pisze:
Tojam pisze:Co masz na myśli pisząc o nadużywaniu prawa przez rodziców? Jeżeli rodzice złożą swoje dowody czy złożą apelację to już nadużywają swoje prawa, bo przedłużają moment wydania ostatecznej decyzji?
ujmę to inaczej: prawo daje sporą szansę rodzicom nie dając jej dziecku. Równowagą sił byłoby powołanie kogoś w rodzaju adwokata dziecka, którego rolą byłoby podczas spraw, zespołów i posiedzeń przedstawianie sytuacji z punktu widzenia interesu dziecka.
Nie żyjemy w idealnym świecie i nigdy 100% równowagi nie będzie, ale jeżeli miałby funkcjonować ktoś taki ktoś w rodzaju adwokata dziecka powinien być niezależny od urzędników czy rodziców.
Uważam, że jeżeli rodzice w stosunku do dziecka łamią prawo to państwo powinno interweniować ale dopiero po sprawdzeniu sytuacji w rodzinie. Jestem przeciwniczką interwencji zabezpieczających.

-- 19 kwie 2018 21:43 --

https://kobieta.onet.pl/dziecko/starsze ... ko/dm21evn
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

Tojam pisze: Uważam, że jeżeli rodzice w stosunku do dziecka łamią prawo to państwo powinno interweniować ale dopiero po sprawdzeniu sytuacji w rodzinie. Jestem przeciwniczką interwencji zabezpieczających.
to są jedynie gładkie słowa, z których wynika potem taka praktyka, że jak masz wyższe wykształcenie to nawet założona kilka lat wcześniej niebieska karta i opasłe teczki w OPSie niczego nie zmieniają. Możesz również jawnie zabronić udzielania dziecku pomocy przez szkolnego psychologa (o czym pisano w tej dyskusji wcześniej i niewiele osób było tym oburzonych - wszak rodzic ma prawo do decydowania o dziecku) i nic się nie stanie.
Co to jest interwencja zabezpieczająca?
Kiedy dziecko mówi w szkole, że kolejny dzień nie zostało wpuszczone do domu i musiało spać u sąsiadów to interwencja będzie zabezpieczająca czy nie?
A może wtedy, kiedy wuefistka zobaczy, że ma rany na rękach? A matka powie, że owszem, ale dziecko samo się pocięło - zabezpieczająca czy nie?
A wtedy, kiedy sąsiedzi kolejny raz usłyszą wyzwiska - to juz wystarczy czy wciąż jeszcze nie?
Bo od czterech lat nie wystarcza, aby uznać zabranie dziecka za uzasadnione, skoro za każdym przyjazdem różnych służb rodzice są w stanie wyjaśnić sytuację zdaniami podrzędnie złożonymi, a potem napisać pisemko. I wystosować nierzadko skargę napisaną przez jedną z najlepszych kancelarii w mieście.

Rzeczywistość jest taka, ze rodzic, który posiada odpowiedni kapitał kulturowy, może zrobić ze swoim dzieckiem dowolnie wszystko, jak długo nie doprowadzi do jego śmierci lub nieodwracalnego uszczerbku na zdrowiu.
Czasem jednak działa to w drugą stronę: kiedy rodzic ma skrajnie niski kapitał kulturowy to tolerancja wobec jego/jej działań może stać się równie elastyczna, bo wiadomo, cudów się nie spodziewajmy, złe drzewa rodzą złe owoce, przeczekajmy do pełnoletniości dziecka, to tylko kilka lat.

znam historię dziecka, które było odbierane matce-prawniczce sześciokrotnie i sześć razy umieszczane w rodzinie zastępczej. I sześć razy sąd rodzinny rozstrzygał powrót dziecka do matki.
Po sześciu razach należy chyba uznać, że sytuacja rodzinna była już doskonale znana i sprawdzona, prawda?
A mimo to za każdym razem ta matka miała wielu obrońców - to miła, wykształcona i kulturalna kobieta.
Dziecko jest zawsze mniejsze, nieporadne; dopiero będzie człowiekiem, jeszcze nie uzyskało wiarygodności. To są wnioski Janusza Korczaka sprzed 90 lat i nadal są w mocy. Są w mocy tak bardzo, że kiedy rozmawiamy w gronie ludzi doświadczonych jednak jakoś systemem i mającym o nim przynajmniej minimalną wiedzę, wciąż łatwiej stanąć po stronie rodziny i racjonalności dorosłego, niż uznać, ze dzieci nie kłamią, dzieci cierpią i dzieciom należy się większy mandat zaufania niż ich bliskim.
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

bloo pisze:Kiedy dziecko mówi w szkole, że kolejny dzień nie zostało wpuszczone do domu i musiało spać u sąsiadów to interwencja będzie zabezpieczająca czy nie?
- najpierw zapytałabym sąsiadów.
bloo pisze:A może wtedy, kiedy wuefistka zobaczy, że ma rany na rękach? A matka powie, że owszem, ale dziecko samo się pocięło - zabezpieczająca czy nie?
- akurat tutaj niezależnie od przyczyny takie czy inne działanie byłoby wskazane.

@bloo - osobiście obawiałabym się sytuacji kiedy wystarczyłoby samo zgłoszenie do podjęcia interwencji w rodzinie szczególnie tej bardziej radykalnej.

-- 20 kwie 2018 10:59 --

Równie dobrze można by uznać, że skoro rodzic korzysta ze swojego prawa i odmawia w stosunku do dziecka procedury medycznej interweniować w rodzinie.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

Tojam pisze:
@bloo - osobiście obawiałabym się sytuacji kiedy wystarczyłoby samo zgłoszenie do podjęcia interwencji w rodzinie szczególnie tej bardziej radykalnej.
no i widzisz, mamy inne lęki, bo ja się boję o losy dzieci, które się zlewa mimo że wołają o pomoc. Albowiem niemal zawsze znajdzie się jakiś dorosły, który powie: nie, ta sytuacja nie jest dość klarowna, owszem, dzieciak się skarży, ale on już wcześniej kłamał. Poczekajmy jeszcze trochę i uzbierajmy więcej papierów. W opisywanej przeze mnie sytuacji te papiery są zbierane czwarty rok.

Tojam pisze:Równie dobrze można by uznać, że skoro rodzic korzysta ze swojego prawa i odmawia w stosunku do dziecka procedury medycznej interweniować w rodzinie.
owszem, i ja właśnie tak radykalnie uważam. Dziwi mnie raczej, że nazywane jest to radykalizmem.

-- 20.04.2018, 12:33 --

serio, ja nie wiem, co jest z rodzicami, którzy bardziej się boją zakwestionowania autorytetu dorosłego niż radzenia sobie ze swiadomością, że właśnie dzięki takim postawom x dzieci w Polsce każdego dnia dzieje się krzywda. Bo z tą świadomością, jak widzę, dilujemy sobie na luzie.

No tak, może trochę szkoda, że Justynkę pobił tata, a Krzysio trzeci dzień chodzi po sąsiadach i prosi o chleb, ale ostatecznie ważniejsze jest wskazywanie na to, jakim zagrożeniem dla społecznego porządku może być zabezpieczanie dzieci i słuchanie ich głosu.
Lepiej też spytać sąsiada niż dziecka, bo wiadomo, dorosły sąsiad nie kłamie. I na pewno nie ma żadnej relacji z rodzicem tego dziecka: nie pożyczył od niego pieniędzy, nie pije razem wódki, sam nie ma zatargu z prawem. A nawet jeśli sąsiad akurat jest w porządku i potwierdza relację dziecka no to rodzic tego dziecka jej nie potwierdza. A o rodzica musimy dbać zwłaszcza, bo szczęśliwy rodzic równa się szczęsliwe dziecko.
Jak mama i tata są radośni to ich dziecko też takie będzie.

Szkoda, że nikt nie wpadł na to, by to odwrócić: radosne dziecko stanowi pewien wgląd w funkcjonowanie rodziny, taki sam jak nieszczęśliwe dziecko.
Szczęśliwe dzieci nie chcą wyrwać się z domu, choćby i do obcych ludzi.
Szczęśliwe dzieci nie szukają obcych dorosłych, by im powiedzieć, ze nie są szczęśliwe i że proszą o pomoc.
Szczęśliwym dzieciom rodzice nie zabraniają rozmawiać z psychologami.
Szczęśliwe dzieci nie tną się, nie są zagłodzone i nie mają siniaków.

Ale oczywiście to wszystko nie jest takie proste, przekonuje mnie od dziesięciu stron Tojam. Choć to właśnie jest dość proste.
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

bloo pisze:
Tojam pisze:
@bloo - osobiście obawiałabym się sytuacji kiedy wystarczyłoby samo zgłoszenie do podjęcia interwencji w rodzinie szczególnie tej bardziej radykalnej.
no i widzisz, mamy inne lęki, bo ja się boję o losy dzieci, które się zlewa mimo że wołają o pomoc. Albowiem niemal zawsze znajdzie się jakiś dorosły, który powie: nie, ta sytuacja nie jest dość klarowna, owszem, dzieciak się skarży, ale on już wcześniej kłamał. Poczekajmy jeszcze trochę i uzbierajmy więcej papierów. W opisywanej przeze mnie sytuacji te papiery są zbierane czwarty rok.
Zgodzę się, że tego typu sprawy trwają za długo szczególnie w sądach.
Akurat nie miałam na myśli zgłoszenia przez samo dziecko, ale np. sąsiada czy kogoś z rodziny.
bloo pisze:
Tojam pisze:Równie dobrze można by uznać, że skoro rodzic korzysta ze swojego prawa i odmawia w stosunku do dziecka procedury medycznej interweniować w rodzinie.
owszem, i ja właśnie tak radykalnie uważam. Dziwi mnie raczej, że nazywane jest to radykalizmem.
Przy takim podejściu mimo, że prawo pozwala na podjecie decyzji, to uprawniona osoba mogłaby uznać każde działanie podjęte przez rodzica za powód do interwencji w rodzinie.

-- 20 kwie 2018 12:51 --

Sprawdzenie rodziny, a interwencja w rodzinie nie jest tożsame. Nie mam nic przeciwko jak jest zgłoszenie, żeby zostało sprawdzone.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”