Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dyskusja

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

ODPOWIEDZ
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pikuś Incognito »

Tojam pisze:Bo nie jestem przekonana czy każdy potrafiłby to zrobić prawidłowo. Najpierw trzeba by moim zdaniem wprowadzić odgórny nakaz wysłuchania dziecka i rodzica / rodziców przed wydaniem ostatecznej decyzji o ile nie ma sinych pleców u dziecka.
Ale kto miałby być tym wysłuchującym, jeżeli nie szkolny pedagog. Dalej wchodzimy już na etap pomocy społecznej, przydzielenia asystenta rodziny. A i tak nie jest to jeszcze wydanie jakiejkolwiek decyzji. Cały czas jest to jeszcze pomoc.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

Pikuś Incognito pisze:
Tojam pisze:Bo nie jestem przekonana czy każdy potrafiłby to zrobić prawidłowo. Najpierw trzeba by moim zdaniem wprowadzić odgórny nakaz wysłuchania dziecka i rodzica / rodziców przed wydaniem ostatecznej decyzji o ile nie ma sinych pleców u dziecka.
Ale kto miałby być tym wysłuchującym, jeżeli nie szkolny pedagog. Dalej wchodzimy już na etap pomocy społecznej, przydzielenia asystenta rodziny. A i tak nie jest to jeszcze wydanie jakiejkolwiek opinii czy decyzji. Cały czas jest to jeszcze pomoc.
Dla mnie to nie tyle pomoc co sprawdzenie. Mógłby to robić pedagog szkolny jeżeli miałby obowiązek wcześniejszego odbycia odpowiedniego przeszkolenia i byłby odgórny nakaz przed wydaniem opinii / decyzji wysłuchania dziecka i rodzica / rodziców (o ile nie ma dowodów w postaci np. sinych pleców). A i trzeba by też poprawić czas rozpatrywania ewentualnych odwołań od opinii czy decyzji.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pikuś Incognito »

To trochę tak, jakby powiedzieć, że murarz zanim zacznie budować dom, musi ukończyć szkolenie z konstrukcji materiałów. Nie wydaje mi się, aby pedagog szkolny nie był przygotowany do porozmawiania z rodzicami. W końcu uczył się ileś lat w tej konkretnej materii. Pewnie, że nie jest psychologiem, terapeutą, ale wie jak postępować z dziećmi, wie jak postępować z rodzicami. Jeżeli będzie trzeba, to zaproponuje odpowiednią poradnię. Wydaje mi się, że wielokrotnie nie ma potrzeby proponowania takiej opcji, ale jeżeli zdaniem pedagoga jest, i rodzice z tego skorzystają, to chwała im za to. Jeżeli jednak nie widzą problemu, to nikt nikogo od razu nie zgłasza do sądu rodzinnego.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

Pikuś Incognito pisze:To trochę tak, jakby powiedzieć, że murarz zanim zacznie budować dom, musi ukończyć szkolenie z konstrukcji materiałów. Nie wydaje mi się, aby pedagog szkolny nie był przygotowany do porozmawiania z rodzicami. W końcu uczył się ileś lat w tej konkretnej materii. Pewnie, że nie jest psychologiem, terapeutą, ale wie jak postępować z dziećmi, wie jak postępować z rodzicami. Jeżeli będzie trzeba, to zaproponuje odpowiednią poradnię. Wydaje mi się, że wielokrotnie nie ma potrzeby proponowania takiej opcji, ale jeżeli zdaniem pedagoga jest, i rodzice z tego skorzystają, to chwała im za to. Jeżeli jednak nie widzą problemu, to nikt nikogo od razu nie zgłasza do sądu rodzinnego.
Chodzi mi o przeszkolenia z rozpoznawania np. przemocy emocjonalnej. Poza jakimiś nadgorliwcami to pewnie nie będzie zgłoszenia do sądu rodzinnego jak rodzice odmówią skorzystania z poradni zaproponowanej przez pedagoga szkolnego, ale już braku zgłoszenia do PCPR nie byłabym taka pewna.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pikuś Incognito »

Nie znam programu studiów pedagogicznych, ale wydaje mi się, że powinny one przygotowywać do bycia "pedagogiem pierwszego kontaktu". Co nie zmienia faktu, że wszelkie dodatkowe szkolenia zawsze się przydają.
Natomiast jeżeli chodzi o PCPR, to wchodzi on do gry dopiero, gdy trzeba umieścić dziecko w opiece zastępczej. Tak przynajmniej jest u nas (praktyka nauczyła mnie, że nigdy nie mów "tak jest wszędzie"). Pierwszym ogniwem jest pomoc społeczna (OPS). Wbrew pozorom nie jest tylko od wydawania zasiłków. Między innymi to jej podlega asystent rodziny.
Tak jak pisałem wcześniej, wszystko zależy od konkretnego człowieka. Jedni mają jedne przekonania, inni inne. Jedni są mniej gorliwi, inni bardziej. Trudno jest określić jakiś sztywny szablon ... na przykład zgłaszamy po siedmiu siniakach.
Pewnie dużą rolę mogłyby odegrać jakieś kampanie zwiększające świadomość dzieci. Zapewne żadne z nich nie ma pojęcia, że może przyjść do pogotowia rodzinnego i musi zostać przyjęte (nie mówiąc o tym, że nie wie, gdzie taka rodzina mieszka). No to może policja, albo choćby numer 112? Jest jednak opcja, że można przeholować w drugą stronę. Temat opieki nad dzieckiem jest bardzo płynny, a każdy kij ma dwa końce. Już teraz zdarzają się przypadki, gdy rozzłoszczone na swoich rodziców nastolatki, zgłaszają na policję coś, co nigdy nie miało miejsca. Dziwią się dopiero, gdy zostają umieszczone w rodzinie zastępczej, z której nie wyjdą po dwóch dobach. Zdecydowanie łatwiej jest wyjść z aresztu tymczasowego, czy izby wytrzeźwień.
Wydaje mi się, że wszelkie zmiany muszą być procesem rozłożonym na lata, a nawet pokolenia. Sam jestem zwolennikiem drobnych kroczków, a nie rewolucji. Coś co się sprawdzi, zapewne przekona do siebie większość ludzi.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

Pikuś Incognito pisze:Nie znam programu studiów pedagogicznych, ale wydaje mi się, że powinny one przygotowywać do bycia "pedagogiem pierwszego kontaktu". Co nie zmienia faktu, że wszelkie dodatkowe szkolenia zawsze się przydają.
Natomiast jeżeli chodzi o PCPR, to wchodzi on do gry dopiero, gdy trzeba umieścić dziecko w opiece zastępczej. Tak przynajmniej jest u nas (praktyka nauczyła mnie, że nigdy nie mów "tak jest wszędzie"). Pierwszym ogniwem jest pomoc społeczna (OPS). Wbrew pozorom nie jest tylko od wydawania zasiłków. Między innymi to jej podlega asystent rodziny.
Tak jak pisałem wcześniej, wszystko zależy od konkretnego człowieka. Jedni mają jedne przekonania, inni inne. Jedni są mniej gorliwi, inni bardziej. Trudno jest określić jakiś sztywny szablon ... na przykład zgłaszamy po siedmiu siniakach.
Pewnie dużą rolę mogłyby odegrać jakieś kampanie zwiększające świadomość dzieci. Zapewne żadne z nich nie ma pojęcia, że może przyjść do pogotowia rodzinnego i musi zostać przyjęte (nie mówiąc o tym, że nie wie, gdzie taka rodzina mieszka). No to może policja, albo choćby numer 112? Jest jednak opcja, że można przeholować w drugą stronę. Temat opieki nad dzieckiem jest bardzo płynny, a każdy kij ma dwa końce. Już teraz zdarzają się przypadki, gdy rozzłoszczone na swoich rodziców nastolatki, zgłaszają na policję coś, co nigdy nie miało miejsca. Dziwią się dopiero, gdy zostają umieszczone w rodzinie zastępczej, z której nie wyjdą po dwóch dobach. Zdecydowanie łatwiej jest wyjść z aresztu tymczasowego, czy izby wytrzeźwień.
Wydaje mi się, że wszelkie zmiany muszą być procesem rozłożonym na lata, a nawet pokolenia. Sam jestem zwolennikiem drobnych kroczków, a nie rewolucji. Coś co się sprawdzi, zapewne przekona do siebie większość ludzi.

Bo może za mały nacisk jest kładziony na sprawdzanie stanu faktycznego i postawienie na to, że to instytucja musi udowodnić rodzinie ewentualne zaniedbania np. przemoc oraz szybsze rozpatrywanie ewentualnych zażaleń na decyzje?
A czy policja od zgłoszenia od takiego nastolatka czy innego dziecka jak innej osoby zgłaszającej powinna po pierwsze rzetelnie sprawdzić stan faktyczny.
Przy okazji zapytam gdyby dziecko przyszło do pogotowia opiekuńczego i zostało przyjęte (bo jak piszesz musi zostać przyjęte) i co potem się działoby się w takim przypadku, czy odpowiednie służby sprawdzałyby stan faktyczny w rodzinie czy rodzice mogliby ewentualnie udowadniać, że, to, co powiedziało ich dziecko nie miało miejsca?
Pikuś Incognito pisze:Już teraz zdarzają się przypadki, gdy rozzłoszczone na swoich rodziców nastolatki, zgłaszają na policję coś, co nigdy nie miało miejsca. Dziwią się dopiero, gdy zostają umieszczone w rodzinie zastępczej, z której nie wyjdą po dwóch dobach.
A właśnie od tego nie powinna być policja, mops czy inne służby, aby możliwie szybko weryfikować takie zgłoszenia i przedstawić zapewne nieświadomemu nastolatkowi ewentualne dalsze kroki z umieszczeniem w rodzinie zastępczej włącznie, aby w razie czego przemyślało i przyznało się do ewentualnego kłamstwa?

-- 20 gru 2017 17:59 --

Uważam, że na pierwszym etapie jeżeli jest zgłoszenie lub podejrzenie wobec rodziny powinien być kładziony nacisk przede wszystkim na rzetelną i dogłębną weryfikacje stanu faktycznego. Oraz wprowadzenie założenia, że to instytucja musi udowodnić np. rodzicowi, że działa nie zgodnie z prawem np. bije dziecko.
Niestety znalezienie złotego środka jest bardzo trudne o ile w ogóle możliwe.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

Tojam pisze: Bo może za mały nacisk jest kładziony na sprawdzanie stanu faktycznego i postawienie na to, że to instytucja musi udowodnić rodzinie ewentualne zaniedbania np. przemoc oraz szybsze rozpatrywanie ewentualnych zażaleń na decyzje?

Uważam, że na pierwszym etapie jeżeli jest zgłoszenie lub podejrzenie wobec rodziny powinien być kładziony nacisk przede wszystkim na rzetelną i dogłębną weryfikacje stanu faktycznego. Oraz wprowadzenie założenia, że to instytucja musi udowodnić np. rodzicowi, że działa nie zgodnie z prawem np. bije dziecko.
Niestety znalezienie złotego środka jest bardzo trudne o ile w ogóle możliwe.
to jest przecież stan obecny polskiego prawa (pomijając terminy spraw): zanim dojdzie do odebrania dziecka, instytucja musi zebrać dowody uprawniające przeprowadzenie interwencji w postaci zabrania dziecka :roll:
Nie wiem, dlaczego piszesz o 'zbyt małym nacisku kładzionym na sprawdzanie stanu faktycznego'. Z rodziną 'moich' dzieci OPS pracował od dwóch pokoleń wstecz. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale to raczej bardzo duży nacisk na sprawdzenie stanu faktycznego oraz udzielenie dziadkom, a potem rodzicom wszechstronnej pomocy poczynając od mieszkań socjalnych, opieki terapeutycznej, zasiłków, na asystencie rodziny skończywszy? :roll:
I nasza sytuacja nie jest wyjątkowa - nie spotkałam się z historią, w której dzieci zostałyby odebrane *za wcześnie* w tym rozumieniu, że nie wyczerpano wcześniej prób pomocy rodzinie i dziecku.




Przy okazji: Tojam, jaka jest właściwie Twoja pozycja w tej dyskusji? Jesteś RZ? Pracujesz z rodzinami lub dziećmi?

ps. oczekiwanie, że w przypadku samodzielnego wniosku o umieszczenie nastolatka w pieczy, ktoś przyjedzie do domu i podejmie decyzję, że jednak 16 latek się myli i nie wolno mu tego domu opuścić, jest, przepraszam, ale takim absurdem, że hej. To prawo nie jest doskonałe, ale akurat przyznaje szesnastolatkowi prawo do samodzielnego określenia, czy dzieje mu się krzywda, czy nie dzieje.
A jesli ma to być zemsta na rodzicach to dwa dni w pogotowiu bardzo szybko leczą nastolata z pomysłów mszczenia się i zwyczajnie wraca do domu na swój własny wniosek. Jeśli nie chce do niego wrócić to zapewne dlatego, bo nie jest to dom, do którego ktokolwiek chciałby powrócić. Świat czasami jest naprawdę prosty.
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

bloo pisze: ps. oczekiwanie, że w przypadku samodzielnego wniosku o umieszczenie nastolatka w pieczy, ktoś przyjedzie do domu i podejmie decyzję, że jednak 16 latek się myli i nie wolno mu tego domu opuścić, jest, przepraszam, ale takim absurdem, że hej. To prawo nie jest doskonałe, ale akurat przyznaje szesnastolatkowi prawo do samodzielnego określenia, czy dzieje mu się krzywda, czy nie dzieje.
A jesli ma to być zemsta na rodzicach to dwa dni w pogotowiu bardzo szybko leczą nastolata z pomysłów mszczenia się i zwyczajnie wraca do domu na swój własny wniosek. Jeśli nie chce do niego wrócić to zapewne dlatego, bo nie jest to dom, do którego ktokolwiek chciałby powrócić. Świat czasami jest naprawdę prosty.
To dlaczego w tym wypadku miałby sam 16 latek decydować, a na przykład już o samodzielnej wizycie u lekarza nie może (musi z rodzicem lub opiekunem)?

-- 20 gru 2017 18:41 --
bloo pisze: Przy okazji: Tojam, jaka jest właściwie Twoja pozycja w tej dyskusji? Jesteś RZ? Pracujesz z rodzinami lub dziećmi?
Pozycja rodzic.

-- 20 gru 2017 18:58 --
bloo pisze:to jest przecież stan obecny polskiego prawa (pomijając terminy spraw): zanim dojdzie do odebrania dziecka, instytucja musi zebrać dowody uprawniające przeprowadzenie interwencji w postaci zabrania dziecka
Nie wiem, dlaczego piszesz o 'zbyt małym nacisku kładzionym na sprawdzanie stanu faktycznego'. Z rodziną 'moich' dzieci OPS pracował od dwóch pokoleń wstecz. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale to raczej bardzo duży nacisk na sprawdzenie stanu faktycznego oraz udzielenie dziadkom, a potem rodzicom wszechstronnej pomocy poczynając od mieszkań socjalnych, opieki terapeutycznej, zasiłków, na asystencie rodziny skończywszy?
Poprawka napisałem o być może zbyt małym nacisku kładzionym na sprawdzanie stanu faktycznego, a to jednak różnica. Napisałam tak, bo taki obraz budują media co jakiś czas donoszące o chęci/zamiarze odebrania dzieci lub odebrania dzieci zbyt łatwo i zbyt błahych powodów przez urzędników. Czy nie taki jest odbiór społeczny wśród osób, które na co dzień nie maja bezpośredniej styczności z tym tematem?
Tak na marginesie to przyznajmy uczciwie, że jednak łatwiej jest zwalić takim osobą, że to źli urzędnicy wkroczyli w rodzinę, odjęli złe decyzje itp. niż przyznać się do własnych błędów.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pikuś Incognito »

Tojam pisze:Przy okazji zapytam gdyby dziecko przyszło do pogotowia opiekuńczego i zostało przyjęte (bo jak piszesz musi zostać przyjęte) i co potem się działoby się w takim przypadku, czy odpowiednie służby sprawdzałyby stan faktyczny w rodzinie czy rodzice mogliby ewentualnie udowadniać, że, to, co powiedziało ich dziecko nie miało miejsca?
bloo pisze:A jesli ma to być zemsta na rodzicach to dwa dni w pogotowiu bardzo szybko leczą nastolata z pomysłów mszczenia się i zwyczajnie wraca do domu na swój własny wniosek.
Gdyby do naszego pogotowia przyszło dziecko (również nastolatek), to naszym obowiązkiem jest zaopiekowanie się nim. Jednak również jesteśmy zobowiązani do rozpoczęcia całej procedury. Jeżeli są to godziny pracy PCPR-u, to zgłaszamy się do naszego koordynatora. W pozostałych przypadkach dzwonimy na policję. Dziecko przebywa w naszej rodzinie, ale jest to jeszcze czas, gdy policja sprawdza rodzinę, rozmawia z nią. Jeżeli jest to głupi żart, to nic się nie dzieje (no może prawie nic, w każdym razie konsekwencje są niewielkie). Gdy jednak pojawiają się jakieś wątpliwości, to decyzję podejmuje sąd. Nie wiem jak to się dzieje, ale w takich przypadkach jest to kwestia godzin, a nie miesięcy. Jednak gdy sąd wyda decyzję o tymczasowym umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej w trybie zabezpieczenia, to klamka zapada. Dziecko może zmienić zdanie, rodzice mogą się odwoływać ... przynajmniej kilka tygodni na przemyślenia i pobyt w opiece zastępczej (do czasu rozprawy).
Zawsze się zastanawiam, jak powinniśmy postąpić, gdyby przyszło do nas dziecko z prośbą o pomoc, a chwilę później rodzice. Nie ma jeszcze żadnej decyzji sądu, nie ma notatki policji. Dziecko dogaduje się z rodzicami, na chwilę sytuacja jest opanowana. Uważam, że prawdopodobieństwo wystąpienia czegoś takiego jest bliskie zeru, jednak jest to trochę podobne do przypadku, gdyby odebrać dziecko prewencyjnie, i umieścić je nawet na dzień czy dwa w rodzinie zastępczej (do czasu wyjaśnienia sytuacji). Trauma związana z pobytem w zupełnie obcej rodzinie, może być dużo większa, niż ta związana na przykład z pobiciem przez rodziców. Dlatego pewnie pozwolilibyśmy wrócić dziecku do domu. Ale czy słusznie?
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Tojam
Posty: 68
Rejestracja: 11 lis 2017 19:59

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Tojam »

Pikuś Incognito czy dobrze zrozumiałem jeżeli dziecko samo by się zgłosi się do placówki opiekuńczej (samodzielny wniosek oo umieszczenie w placówce opiekuńczej) to jest najpierw badana sytuacja, a potem ewentualny wniosek do sądu i nie jest tak jak wspomniała bloom, że gdyby nawet za dwa dni zmieniło zdanie, to nie może się wypisać z pogotowia opiekuńczego na swój wniosek?
Pikuś Incognito pisze:Jeżeli jest to głupi żart, to nic się nie dzieje (no może prawie nic, w każdym razie konsekwencje są niewielkie).
o ile zostanie w porę wykryty, co nie zawsze może nastąpić i to też jest jednym z argumentów dlaczego edukacja także dzieci i nastolatków w tym zakresie jest potrzebna. Taka młoda osoba może sobie nie zdawać sprawy z konsekwencji takiego swojego postępowania na złość rodzicom.
Zresztą podejrzewam (choć mogę się mylić) takie zgłoszenia, które są wynikiem głupiego żartu czy chęcią zrobienia rodzicom na złość to są wyjątkowe sytuacje.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pikuś Incognito »

Dziecko w opiece zastępczej zawsze jest umieszczane decyzją sądu.
Bywają jednak interwencje policji, kiedy nie ma czasu, aby poczekać do następnego dnia. Nie są to przypadki częste. W naszym powiecie bardzo rzadkie.
Rozwijając temat, mogę powiedzieć, że nawet gdy przyjeżdża policja i okazuje się, że wszyscy są pijani, albo wszystkich trzeba aresztować, to zawsze najpierw poszukuje się kogoś z rodziny, kto mógłby zająć się dziećmi. Dziecko pobite, czy takie, które doznało innej przemocy fizycznej trafia do szpitala. Nie znam przypadku, aby umieszczono dziecko w rodzinie zastępczej, tak profilaktycznie, bo komuś się wydawało, że będzie to dla niego lepszym rozwiązaniem.
Podobnym przypadkiem (w mojej ocenie) jest sytuacja, gdy dziecko samo staje przed drzwiami rodziny zastępczej. Coś z tym fantem trzeba zrobić. Nie ma tu jednak czasu na dokładne badanie sytuacji. Albo okazuje się, że nic wielkiego się nie stało (po rozmowie z dzieckiem i rodzicami), albo poszukuje się kogoś z rodziny, kto przejmie opiekę, albo dziecko pozostaje w rodzinie zastępczej. Nie jestem przekonany co dzieje się w pierwszym przypadku, ale na pewno w dwóch pozostałych powiadamiany jest sąd rodzinny, który działa bardzo szybko. I zawsze podejmuje decyzję o umieszczeniu dziecka w jakiejś rodzinie w trybie zabezpieczenia. Dopiero później sprawdzana jest cała sytuacja, która kończy się rozprawą.
Dziecko nie może się wypisać z rodziny zastępczej - to nie hotel.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: bloo »

zgłoszenie się nastolatka do pogotowia rodzinnego czy domu dziecka, w ramach zemsty na rodzicach, jest ciekawym tematem do podjęcia przez beletrystykę. Natomiast niespecjalnie wiem, dlaczego nagle pojawiło się tu jako problem godny uwagi, skoro - o ile takie sprawy istnieją - są promilowe. O ile w ogóle istnieją.
A już rozważanie tego w kontekście zagrożenia nadmierną ingerencją państwa/pomysłami nastolatków dla samych rodziców jest ...dziwne, by nie powiedzieć mocniej.
To co się zdarza to oskarżanie rodzin zastępczych bądź wychowawców z placówek o przemoc, molestowanie seksualne etc. W ilu przypadkach jest to kłamstwo, w ilu prawda - trudno powiedzieć, szczególnie że są grupy starszych dzieci, które mają za sobą taką historię (również zaburzenia), że w ich optyce postawienie takiego zarzutu nie jest kłamstwem sensu stricte. Jest strategią mającą to dziecko ochronić przed zagrożeniami, które wydają mu się bardzo realne, np. więzią z dorosłym, ale też zasadami rodzinnymi/placówkowymi.
Podobne oskarżenia padają czasem też ze strony RB w kierunku RZ i DD - tam, poza przypadkami prawdziwymi, w grę wchodzi często też polityka, bo niektórym rodzicom się wydaje, że postawienie takiego zarzutu magicznie sprawi, że ich prawa zostaną przywrócone (w rzeczywistości nie ma takiego związku przecież). Spotkałam się też z sytuacją, w której rodzic uważał, że rzucenie cienia na rodzinę zastępczą będzie mu na rękę, bo dzięki temu będzie mieć szansę doprowadzić do umieszczenia dziecka w domu dziecka, gdzie - jak sądził - jemu samemu będzie łatwiej, bo wychowawcy nie będą się tak angażować w dziecko, jak robiła to rodzina zastępcza.
Była to bardzo interesująca logika, to na pewno.
inspektor
Posty: 1047
Rejestracja: 13 cze 2004 00:00

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: inspektor »

Od dawna chce to napisać: Bloo, bardzo Cię szanuję. Bardzo. A Pikusia uwielbiam. Czytam i wiele się uczę. Podpisałbym się pod każdym słowem Bloo. Howgh.

-- 30.12.2017, 21:36 --

w sumie zatem niekoniecznie muszę dodawać, że tak - uważam dokłądnie tak jak Bloo, ani mniej, ani więcej, że dziecko jest stroną słabszą, że dziecko jest stroną ważniejszą (tak! na pewno!) i - jako ,ze czytałam na raty przez wieczorów kilka, powtórzę to, co najbardziej mi sie akurat teraz wyświetla pod powieką - tak, godzę się na to, że policja zrobi mi "wjazd na chatę" jak to tu ktoś napisał. BTW własnie po to ktoś to tak ujął, by pokazać minus i dramat takiego "wjazdu" . A ja go nie widzę. Widzę wizytę policjantów. I nie widzę minusów. Szczególnie, jeśli nie mam nic do ukrycia. Tak.
Bardzo dobry wątek, wiele ciekawych kwestii.
sandra_paczy
Posty: 32
Rejestracja: 30 wrz 2015 16:49

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: sandra_paczy »

Tojam pisze:Sam strach dziecka z powrotu do domu bez innych dowodów typu sine plecy nie powinien być powodem do nie wracania dziecka do domu, a co najwyżej do sprawdzenia rodziny bez przesądzania o czymkolwiek.
Co za bzdura. Przemoc fizyczna to tylko jedna z wielu form przemocy. Jeśli dzieciak Ci mówi, że nie chce do domu, że się boi, że woli w dowolne inne miejsce, to zabierasz go w dowolne inne miejsce i badasz sobie na boku czego tak szaleńczo się boi.
Inaczej co mu pozostawiasz?
Ucieczkę z domu, skok z dachu, albo poczucie, że wyartykułowało światu, a świat je olał, więc nie ma sensu walczyć.

-- 17 kwie 2018 11:20 --
Tojam pisze: Bo może za mały nacisk jest kładziony na sprawdzanie stanu faktycznego i postawienie na to, że to instytucja musi udowodnić rodzinie ewentualne zaniedbania np. przemoc
To jest dla mnie jakieś totalne odwrócenie sensu i logiki.
Mówisz tak: "Dziecko nie jest bite ani nikt nie znęca się nad nim psychicznie dopóki nie udowodnisz, że jest inaczej".
Sorry, ta reguła może działa kiedy sądzisz człowieka pod kątem ukarania go, ale zabezpieczenia dziecka na czas wyjaśnienia sytuacji nie jest karą dla rodzica.
Jest właśnie zabezpieczeniem dziecka.
Nie mogę nawet myśleć o tym, że pozostawiłabym dziecko w sytuacji zagrożenia do udowodnienia czegokolwiek jego rodzicom.
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Granice interwencjonizmu państwa a dobro dziecka - dysku

Post autor: Pockahontas »

sandra_paczy pisze:zabezpieczenia dziecka na czas wyjaśnienia sytuacji nie jest karą dla rodzica.
Jest właśnie zabezpieczeniem dziecka.
Albo karą ...dla dziecka. W sytuacji gdy podstawą oskarżenia stała się plotka, pomówienie czy zatarg w rodzinie/między sąsiadami. Zero-jedynkowe myślenie może być szkodliwe, są jeszcze niezliczone odcienie szarości. Dlatego odbieranie prewencyjne przy każdym podejrzeniu jak dla mnie jest przejawem sadyzmu.
Co innego, gdy dziecko samo artykułuje prośbę o pomoc, nawet gdy nie widać winy po stronie opiekunów. Wtedy taka sytuacja może stać się przyczynkiem do zdiagnozowania problemu, objęcia pomocą psychologiczną, ewentualnie postawienia ultimatum, jeśli faktycznie jest źle. Żadne dziecko bez powodu nie mówi, że nie chce wracać do domu. Albo w domu jest po prostu źle (i wtedy trzeba zmobilizować rodziców do naprawy - bardzo ogólnie mówiąc) albo to nastolatek, który kombinuje (wtedy trzeba udzielić rodzicom pomocy w wychowaniu) albo dziecko ma problemy emocjonalne (to powód do sprawdzenia czy ma terapię, zabezpieczenie medyczne, czy rodzice są świadomi problemów i jak je rozwiązują). I tu faktycznie jednak skłaniam się ku zabezpieczeniu dziecka na czas wyjaśnienia. Byleby jednak był on w miarę krótki, powiedzmy tydzień-dwa i jakieś wstępne postanowienia, plan pracy, a nie mija pół roku i niby coś tam pracownik socjalny wypytał i zanotował, ale w sumie to dalej nie wiemy, więc przetrzymujmy w pieczy na wszelki wypadek, bo państwo bogate. A jak się pomyliliśmy i bezpodstawnie rozdzielono rodzinę na rok, zamiast udzielić jej szybko interwencyjnej pomocy, to i tak nam nikt nic nie zrobi. Chyba że Ordo Iuris postawi pracowników socjalnych na ławie oskarżonych. I będziemy krzyczeć jaki to precedens, bo biedni boją się teraz pracować. A może niech pracują bardziej rzetelnie a mniej na odwal?
Ostatnio zmieniony 17 kwie 2018 10:36 przez Pockahontas, łącznie zmieniany 2 razy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”