Gaweł pisze:Pockahontas pisze:
Jest rodzina. Nawet jeśli nie w sensie emocjonalnym, to w społecznym i prawnym tak. Przestrzegam przed myśleniem zerojedynkowym.
Ale to nie jest rodzina.
Nie nazywajmy rodziną relacji, która rodzinną nie jest. Nawet, jeżeli tak mówi postanowienie sądu. Stan faktyczny jest inny. W końcu trzeba sobie powiedzieć prawdę jak jest, a nie łudzić się przyszłością, że coś się zmieni.
Rozumiem co chcesz powiedzieć, ale mam jednak trochę inny punkt widzenia. W wielu rodzinach relacje rodziców z dzieckiem są żadne. Bo emigracja, praca przez 7 dni w tygodniu, problemy emocjonalne rodzica, bo się po prostu tych relacji budować nie chciało albo nie umiało. Ojciec pracoholik wyautowany emocjonalnie z życia rodziny nadal jest ojcem. Może to rodzaj ojcostwa, który do końca życia będzie bolał dzieci, ale tego faktu nie da się zmazać, przekreślić. Pytanie czy rozumiesz adopcję jako zobowiąznie na całe życie czy też coś, z czego można się wycofać. I nie oceniam, myślę, że w niektórych sytuacjach rzeczywiście można. Ale nie dlatego że się nam nie udało stworzyć tego, o czym marzyliśmy - moim zdaniem to za mało. Bo to tak jakby powiedzieć, że miłość jest uczuciem i jak się skończy albo nie zaistnieje, to pakuję manatki i odchodzę. W praktyce na ogół wiemy, że miłość to także odpowiedzialność, trud, dotrzymywanie obietnic i wypełnianie zobowiązań, także wtedy gdy boli.
Gaweł pisze:
W rodzinie nie chodzi o to, aby udawać po to, aby mieć to co potrzebne do życia. Znowu mylimy tworzenie rodziny od pieczy zastępczej czy wychowywania
Wiem, masz rację i święte prawo tak czuć. Bo jesteś zdrowo emocjonalnie ukształtowanym człowiekiem, który wie co to bliskość i ma potrzebę tworzenia relacji na niej opartych, więc zapewne boli cię życie pod jednym dachem z dzieckiem, które zdaje się nie pojmować z czym ty do niego.
Gaweł pisze: Mam wrażenie działania w imię jakiejś wyidealizowanej poprawności i zaprzeczania faktycznej sytuacji.
Nie, absolutnie nie. Wiem, że można mieć kłopot z akceptacją adoptowanego dziecka, wyczuwać w nim obcość. Można czuć do niego obojętność, agresję a nawet wstręt. Można po prostu chcieć się od niego uwolnić. I znowu - nie wciskam ci tych uczuć, tylko daję znać, że niczego nie idealizuję. Nie oceniam rodzin, które tak czują, jestem w stanie wyobrazić sobie w jaki kanał weszły i jak ciężko z tym żyć.
Tylko jaka jest alternatywa?
Gaweł pisze: Co po ośrodku? Wtedy w jednej chwili to już nie jest dziecko i można się nie przejmować? Nadal tworzymy rodzinę na siłę, na postanowienie sądu, na dyscyplinowaniu? Moim zdaniem to nie służy więzi tylko tresurze i manipulowaniu.
Ok, czasem w ra więzi nie ma i nie będzie. Na kursach o tym nie mówią, wiem, przynajmniej kiedyś nie mówiliśmy. Nie mówiono tego ani rodzicom ani dzieciom kierowanym do adopcji - fatalny błąd.
Kto teraz za ten błąd zapłaci?
Gaweł pisze:
Po ośrodku także nie ma miejsca na cud, sielankę rodzinną i happy end w stylu "żyli długo i szczęśliwie". Wszyscy wiemy, że tak nie będzie, tylko nikt pierwszy nie chce tego powiedzieć głośno.
Może i tak. Natomiast ponawiam pytanie: czy jeśli nie ma sielanki bajkowego życia, to na pewno cała adopcja jest nic nie warta?
Gaweł , wierz mi, pisząc ten post, bardzo dbałam o odpowiedni dobór słów, by niechcący nie dołozyć ci jeszcze zmartwienia, nie dotknąć czegoś co i tak pewnie bardzo boli. Naprawdę wiem, że jesteś w miejscu nie do pozazdroszczenia i bardzo, bardzo ci współczuję. To takie oczywiste, że każdy chce być kochany, każdy chce, by odpowiadano na jego zaangażowanie, odwzajemniano uczucia. Myślę jednak, że popełniasz elementarny błąd w myśleniu i tylko to chcę ci pokazać. Jesteś ojcem, nawet jeśli nie ma uczucia. Jesteś nim, bo tak kiedyś zdecydowałeś. Tak już jest w życiu, że pewne nasze decyzje po prostu tworzą byty. Decyzje, nie uczucia. Możesz to zmienić, jeśli tak postanowisz, być może nawet będzie to dobra decyzja, nie wiem, nie mogę wiedzieć ani ty nie wiesz tego dzisiaj. Jednak adopcji gumką się nie wymazuje, można ją tylko przekreślić; tak się po prostu nie da, ani w papierach, ani w życiu, ani w sercu.
Kiedyś zdecydowałeś zostać czyimś ojcem, teraz możesz zdecydować, że przestajesz nim być. Nie ma opcji, by przekonać siebie i syna, że tak naprawdę nigdy nim nie byłeś. A to oznacza, że także później będzie was obu boleć znacznie mocniej niż teraz zakładasz.