NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

j.kira
Posty: 24
Rejestracja: 14 lip 2014 21:54

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: j.kira »

Nie można żyć z niekochanym dzieckiem. Terapie, rehabilitacje i wielokierunkowa rewalidacja nie przyniosą spodziewanych efektów, jeśli dziecko wychowywane jest bez poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, a przede wszystkim miłości. Jeśli nie można patrzeć na dziecko, jeśli nazywa się je potworem mimo, iż ma się świadomość jego fizycznych i psychicznych deficytów, to nie wolno dłużej – dla dobra tego dziecka – kontynuować nad nim opieki.
k-ra
Posty: 8
Rejestracja: 09 lip 2016 16:20

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: k-ra »

sugar women.12, podczytuję sobie twoją historię od dawna.Smutno, że decydujecie się na tak drastyczny krok. Kalka proponowała oddanie dziecka do RZ. Może to jest jakieś wyjście, może będąc w oddaleniu spojrzycie na całą sytuację z innej perspektywy. Myślę, że potrzebujecie kompleksowej pomocy i wy i dziecko.Bo moim skromnym zdaniem to jest dziwne (rozumiem was - macie dość, jesteście zmęczeni, rozgoryczeni)- 5latka terroryzuje cały personel przedszkola?Sorry, ja też jestem nauczycielem, wiem że dzieci są przeróżne, że wzrasta lawinowo w szkołach i przedszkolach liczba dzieci wszelako zaburzonych emocjonalnie - ale tam pracują pedagodzy, jakiś psycholog, logopeda, są możliwości superwizji, konsultacji z poradnią PPP. Nie wspomaga Was nikt? Ja ciebie nie mam zamiaru strofować czy potępiać,nawet jak nazywasz córkę małym potworem.Twój system nerwowy ma już dość. Ja wiem co to znaczy godziny siedzenia córki w kącie(bo jej tam dobrze) i histeryczne darcie się jakby ją ktoś ze skóry odzierał, gryzienie, kopanie, plucie jedzeniem po ścianach.My również uważamy, że temperamentem nasza córeczka jest totalnie niedobrana do naszej rodziny, ale kochamy się na zabój. To nie jest prawda, jak wcześniej pisałaś, że matka biol. nie zdenerwowałaby się na dziecko za coś tam..... przepraszam resztę dopiszę później, obowiązki...Na syna (biol.)wkurzę się tak samo jak na córkę(a potem żałuję).

Będąc na Twoim miejsce, wnioskowałabym o RZ dla dziecka tymczasowo, abyś mogła dojść do równowagi psychicznej, aby można było zdiagnozować dziecko i aby jakiś sensowny psycholog lub terapeuta popracował z dzieckiem. Dziecko na pewno przeżyje stratę, straci wypracowane poczucie bezpieczeństwa, ale gdzieś będzie miało tę nadzieję na powrót. Może warto dać córce jeszcze szanse na uporządkowanie tej wewnętrznej, destrukcyjnej dla wszystkich kotłowaniny jaka w niej jest. Tylko ktoś profesjonalnie przygotowany musi pomóc wam wszystkim.

My mamy w pieczy zastępczej dziecko niepełnosprawne, też przez pierwsze pół roku był problem z rehabilitacja, bo po prostu nie chciał ćwiczyć, wyzywał terapeutów, bluzgał takimi przekleństwami, że nie wiedziałam gdzie oczy schować. Teraz jest lepiej ale sposób prowadzenia rehabilitacji jest bardziej zabawowy.
Czytam o tych niefajnych zachowaniach twojej córki i myślę sobie (może ktoś mi zechce głowę urwać) - nie chce jeść? niech nie je, z głodu przecież nie umrze, nie chce chodzić - niech nie chodzi, niech porusza się na wózku (za kilka miesięcy czy lat zmądrzeje)jak pójdzie do domu dziecka to nikt nie będzie miał czasu ani możliwości na ciągłą rehabilitację, histeryzuje, zainstalować drzwi wyciszające i niech się wykrzyczy tę złość, ten swój ból,w końcu się zmęczy. Sugar dajcie sobie i jej jeszcze szansę ale z pomocą innych.
Nie wiem czy twoje dziecko ma zaświadczenie o niepełnosprawności w myśl przepisów ustawy "Za życiem" , zakładając że ma, możecie starać się z OPS o pomoc osobową dla dziecka, miałabyś kilka godzin tygodniowo dla siebie. Nie wiem co Ci jeszcze napisać, choć wiele myśli mam w głowie.
Z jakiego województwa jesteś? tak sobie myślę jak Ci pomóc............. pozdrawiam ciepło.
verty67
Posty: 13
Rejestracja: 20 mar 2016 21:07

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: verty67 »

od 2016 r. czytam ten wątek...mało się ogólnie wypowiadam na forum bocian ...jednak chciałbym coś tutaj napisać. Cały czas się pisze "dla dobra tego dziecka" ale jeżeli oprócz tego dziecka w rodzinie są inne dzieci, czy ich dobro też nie powinno być brane pod uwagę? I dobro rodziców, którzy robią co mogą. Znam historię rodziny, gdzie było zagrożone życie innego dziecka bo u dziecka, które przyjęto do rodziny występowały zaburzenia psychiczne -psychoza. Dziecko nożem groziło i nie tylko była też przemoc nieuzasadniona i agresja w stosunku do innych dzieci nie tylko w domu lecz i także przedszkolu a później w szkole..tak, że mało co, młodszy wychowanek tej rodziny życia nie stracił a szkolny kolega miał nos złamany. I nie był to tylko jeden raz.Ponadto występowały też inne problemy, stała nadpobudliwość, matactwo, manipulacje, agresja w stosunku do rodziców adopcyjnych...rodzina nigdzie nie wychodziła, nie wyjeżdżała nawet na urlop.A to dziecko co miało problemy natury psychicznej nie miało niewiele lat, bo tylko 6.Zostało przyjęte do rodziny w wieku 3 lat. Pochylając się nad tym tematem należy też rozpatrzyć dobro innych. Kiedyś ktoś mi powiedział, też osoba z wieloletnim stażem związanym z opieką nad dziećmi- są dzieci , które nigdy nie powinny trafić do rodziny....
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: yennefer23 »

verty67 a jak sie skonczyla historia rodziny o ktorej piszesz (tej, ktora przyjela dziecko z psychoza)?
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
verty67
Posty: 13
Rejestracja: 20 mar 2016 21:07

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: verty67 »

Adopcja została rozwiązania, ale zanim to nastąpiło rodzina musiała też szukać pomocy dla siebie i podjąć terapię. Rodzina doznała takiego uszczerbku, że prawdopodobnie trudno będzie wrócić do lat sprzed adopcji.
Gaweł
Posty: 15
Rejestracja: 02 cze 2010 12:55

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: Gaweł »

Ja też coraz częściej myślę o rozwiązaniu adopcji. Jestem bezsilny. Po 9 latach od adopcji dwóch chłopców.

Powstrzymuje mnie już tylko poczucie zobowiązania i niechęć do formalności związanych z procesem rozwiązania oraz to, że mogłoby to negatywnie wpłynąć na młodszego syna.

Starszy syn nie nawiązał bezpiecznej więzi. Nasza rodzinna więź to fikcja. Adopcja jest formalnie, ale w rzeczywistości nie powstała rodzina. Chyba lepiej bym się czuł będąc nie tylko w rzeczywistości ale i formalnie po prostu obcym człowiekiem. Adopcja w takiej sytuacji powinna wygasać w sposób naturalny. Uważam, że nie ma sensu ciągnąć czegoś, co nie istnieje i nie ma szans zaistnieć.

Wraz z upływem czasu i kolejnych wydarzeń, czuję jak jesteśmy od siebie coraz bardziej odlegli, obcy.

Próbowałem na ile umiałem. Starałem się rozumieć i pozyskiwać wiedzę gdzie tylko się da. W pewnym momencie coś się jednak przelało i chyba dotarło do mnie, że nic z tego nie będzie. Że to jest droga donikąd. Teraz jest to męczarnia. Ciężar, który mnie przytłacza i odbiera wszystko.

Nigdzie nie znalazłem skutecznej pomocy. W zasadzie jestem z tym wszystkim od wielu lat sam. Trzymam się tylko dlatego, że muszę, ale moje życie przestało istnieć. Tym bardziej nie jestem w takiej sytuacji dobrym opiekunem. Powiecie, i będziecie mieli rację, że to moja wina, bo zabrakło mi sil i nie zadbałem o dostateczne zasoby. Biorę tę porażkę na siebie i czuję się winny.

Być może pobyt w specjalistycznej rodzinie zastępczej byłby dla syna dużo lepszym rozwiązaniem, ale z tego co się zorientowałem to formalnie nie ma na to szans. Ja nie potrafię mu pomóc. Próbowałem szukać pomocy w różnych miejscach, instytucjach, itp. Nie znalazłem pomocy. Nie wiem co mógłbym zrobić dalej. Jestem bezsilny. Wiem jedno, że tak jak jest być nie może bo to droga do nieszczęścia dla każdego z nas.

Najchętniej skoczyłbym w nurt rzeki lub wyszedł z domu i nie odwracając się za siebie poszedł na koniec świata. Tak czuję.
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: yennefer23 »

Gaweł tyle bym chciala Ci napisac, ale slow mi odpowiednich brak
mysle ze nikt z osob zagladajcych na ten watek, nie ocenia Twojej postawy, czy nie "pomysli ze to Twoja wina". czesc z nas wie doskonale, ze niektore adopcje sa trudne, sa te trudniejsze a sa tez takie ktore przerastaja rodzine. wiem o przypadku, gdy dzieci znow sa w opiece zastepczej. napiecia i trudow nie wytrzymala RA. w zycie rodziny wdarla sie agresja i przemoc. dzieci odebrano RA, RA chodza na terapie, a dzieci ... ehhh
jako matka dwoch corek, z ktorych Starsza jest czy tez w dawnych czasach nazwana bylaby dzieckiem "trudnym" wiem ze czlowiek staje na granicy. i jezeli nie znajdzie sie ktos kto pomoze, odciazy choc na jakis czas, to ciezko powiedziec co moze sie wydarzyc. nic nie jest czarno - biale, nic nie jest zero - jedynkowe.

napisalabym Ci, nie poddawaj sie, jezeli stoisz na krawedzie i wiesz ze nie ma wyjscia - rozwiąż adopcje.

albo napisalabym, poczekaj, zlap oddech, zdystansuj sie, rozwiazanie adopcji to ostatecznosc.

tylko ze wiem, ze kazda decyzja w tym przypadku bedzie tragiczna ...

jedno jednak chcialabym podkreslic z cala mocna, ratuj siebie i swoja rodzine ...
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: Pikuś Incognito »

Gaweł, Twoi synowie to już nastolatki. Wasza rodzina to tylko was troje. Nigdzie nie znalazłem informacji na czym tak naprawdę polega problem (przynajmniej ze starszym synem). Rozmawiałeś z dziećmi o swoich wątpliwościach? Wiedzą jakie warianty rozważasz?
Usiadłeś kiedyś z nimi i pogadaliście jak facet z facetem?
Ustalcie wspólnie dalszy plan działań. Jeżeli rozważasz rozwiązanie adopcji, niech oni mają w tym również swój udział. Takie rozmowy są bardzo trudne, bardzo burzliwe... ale oczyszczają atmosferę.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Gaweł
Posty: 15
Rejestracja: 02 cze 2010 12:55

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: Gaweł »

Pikuś Incognito - oczywiście, że rozmawialiśmy. Wielokrotnie. Od wielu lat. Na przeróżne sposoby.

Próbowaliśmy też terapii rodzinnej.

Niestety wszelkie ustalenia nie są przez syna dotrzymywane. Nie ma żadnej chęci współpracy z jego strony. Długo by można o tym pisać.
j.kira
Posty: 24
Rejestracja: 14 lip 2014 21:54

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: j.kira »

Gaweł,
czy Twój starszy syn jest zdrowy? Psychicznie, umysłowo, neurologicznie? Pytam, bo jakże w podobnej, opisywanej przez Ciebie sytuacji tkwimy od paru lat, z tym, że u naszego młodszego dziecka zostały zdiagnozowane 2 jednostki choroby psychicznej. Nie mogę iść na koniec świata, nie mogę skoczyć w nurt rzeki, mimo, że mam rozwaloną psychicznie rodzinę, nigdy nie znam dnia, godziny, ba nawet minuty. Lekarze, psycholodzy, pedagodzy nie bardzo wiedzą jak pomóc. farmakologia, terapie przeróżne, próby dotarcia do dziecka, niekończące się rozmowy - wszystko o kant potłuc. My jesteśmy już w punkcie - co ma być to będzie. Walczyliśmy wiele lat. Polegliśmy. Wszyscy polegli.
wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: wako »

Gaweł niestety nie piszesz nic konkretnego o zachowaniach czy problemach z synem, a szkoda.
Podpowiem rozwiązanie, która zastosowała jedna ze znanych mi rodzin. Adoptowali dziewczynkę i chłopca, dużych już w momencie ado. Ona zaaklimatyzowała się świetnie, uczy się, kocha rodziców i jest bardzo fajną córką. On z FAS, wagarował, uciekał z domu, był w stosunku do rodziców i nauczycieli bezczelny, wulgarny, nie stosował się do reguł w domu i szkole, zawalał naukę mimo inteligencji ponad przeciętnej. Ze względu na córkę nie chcieli rozwiązania adopcji, ponieważ ona ucierpiałaby rykoszetem. Rodzice złożyli do sądu najpierw wniosek o kuratora, w ciągu pół roku nic się nie zmieniło poza odwiedzinami rzeczonego. Złożyli więc wniosek o umieszczenie syna w zamkniętym ośrodku wychowawczym, do którego sąd się przychylił. Chłopiec był tam prawie rok, przyjeżdżał do domu na Święta, oni odwiedzali go w ośrodku. Bardzo dużo zmieniło się w ciągu tego roku. Młody zrozumiał ile traci i dlaczego tak się dzieje. Zmienił nastawienie, uspokoił się, poprawiły się jego wyniki szkolne. Od kilku miesięcy jest już w domu, jest o niebo lepiej, ale wie, że jak powtórzą się wcześniejsze jazdy to nie ma przebacz i wraca do ośrodka, ponieważ jego zachowania rujnują rodzinę. Teraz ma trochę ponad 15 lat.
Może to jest jakieś wyjście dla Was?
Gaweł
Posty: 15
Rejestracja: 02 cze 2010 12:55

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: Gaweł »

Myślałem o ośrodku. Raczej o socjoterapeutycznym niż o wychowawczym, z uwagi na dużą szansę na demoralizację w tym drugim.

Rozmawialiśmy na ten temat. Byliśmy nawet razem na rekonesansie w takim ośrodku. Perspektywa pobytu w ośrodku nie zadziałała motywująco do jakiejkolwiek zmiany zachowania.

Ośrodki socjoterapeutyczne są dobrowolne i wymagają przestrzegania zasad. Są w zasadzie dla dzieci, które chcą coś zmienić w swoim życiu, ale nie bardzo im to wychodzi lub środowisko w jakim funkcjonują im w tym nie pomaga. W przypadku syna obawiam się, że wyleciałby z takiego ośrodka w krótkim czasie. Podejmowałem już naprawdę wiele różnorakich prób. W porozumieniu ze szkołą, świetlicą, itp. Żadna motywacja nie zadziałała. Ograniczenia także.

Moim zdaniem w rodzinie kluczowa jest więź. Jeżeli nie ma więzi - nie ma rodziny. Na więzi opiera się wszystko, jakakolwiek chęć zrobienia czegokolwiek. Strach przed pobytem w ośrodku nie stanowi moim zdaniem fundamentu do budowy rodzinnej relacji. Wcześniej czy później wrócimy do punktu wyjścia, tyle, że z większym bagażem.
wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: wako »

Gaweł pisze:Rozmawialiśmy na ten temat. Byliśmy nawet razem na rekonesansie w takim ośrodku. Perspektywa pobytu w ośrodku nie zadziałała motywująco do jakiejkolwiek zmiany zachowania.
To nie to samo, co przebywanie w takim ośrodku :) Syn znajomych cieszył się, że wyrwie się z domu. Pierwsze kilkanaście dni było super, potem zaczął dzwonić i prosić, żeby go zabrali, obiecywał, cudował, ale oni byli nieugięci. Pierwszy przyjazd do domu dopiero po 1,5 miesiąca na święta i powrót. Dopiero wtedy coś zaczęło się zmieniać. Zobaczył, że to już nie obiecanki cacanki, tylko oni mają serdecznie dosyć.
Gaweł pisze:Raczej o socjoterapeutycznym niż o wychowawczym, z uwagi na dużą szansę na demoralizację w tym drugim.
Tu nie ma zasady, ośrodki wychowawcze też bywają dobre, ale trzeba w nich czekać na miejsce. Oni tak zrobili, czekali kilka miesięcy, ale z ośrodka byli bardzo zadowoleni.
Gaweł pisze:Moim zdaniem w rodzinie kluczowa jest więź. Jeżeli nie ma więzi - nie ma rodziny.
Tak i nie, oczywiście więź jest kluczowa dla poprawnych stosunków w rodzinie, wiele ułatwia, ale jest jeszcze coś - zobowiązanie. Adopcja jest swego rodzaju umową, bywa skrajnie trudna, to nie ulega wątpliwości, dramat to jej rozwiązanie i mimo, że jest to ostateczna ostateczność pozostawia zgliszcza po obu stronach.
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: yennefer23 »

j.kira w jakim wieku był syn w momencie adopcji? Wiedzieliście wcześniej o możliwych zaburzeniach/ chorobach?

Strasznie mi w rozmowie brakuje szczegółów powiem Wam. Ja nadal jestem na rozdrożu - czy ruszać cała machinę diagnostyczna czy na razie tkwić w nadziei ze to da się wszytko jakoś naprostować. Gdy czytam Wasze wpisy, chciałabym to odnieść do nas, porównać, ale nie wiem co. Wiem co u nas jest problemem ... ale powoli dochodzę do wniosku ze choć to takie małe dziecko to już pewne rzeczy się nie zmienia. I nic nam nie pozostaje jak nauczyć sie z tym żyć ... czasem mam staszne myśli ze dobrze ze mam druga córkę bo gdyby nie to, to myślałabym ze rodzicielstwo to najcięższa próba życiowa która muszę przejść. Bez radości, satysfakcji, tylko w wiecznym napięciu, stresie i zmęczeniu.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: NIE UDAŁO SIĘ - rok po adopcji/rozwód/psychotropy

Post autor: Pockahontas »

yennefer23 pisze:j myślałabym ze rodzicielstwo to najcięższa próba życiowa która muszę przejść. Bez radości, satysfakcji, tylko w wiecznym napięciu, stresie i zmęczeniu.

Dokładnie tak czułam się, będąc rz kiedyś. Trudno jest znaleźć się w takim miejscu, choć to tylko rz i tylko na krótki czas. Na szczęście, oprócz nastolatki, był jeszcze jej brat i mój biologiczny syn.
Gaweł pisze:
Moim zdaniem w rodzinie kluczowa jest więź. Jeżeli nie ma więzi - nie ma rodziny. Na więzi opiera się wszystko, jakakolwiek chęć zrobienia czegokolwiek. Strach przed pobytem w ośrodku nie stanowi moim zdaniem fundamentu do budowy rodzinnej relacji. Wcześniej czy później wrócimy do punktu wyjścia, tyle, że z większym bagażem.
Jest rodzina. Nawet jeśli nie w sensie emocjonalnym, to w społecznym i prawnym tak. Przestrzegam przed myśleniem zerojedynkowym. Nawet jeśli nie udało się zbudować satysfakcjonującej więzi, to jednak twój syn na dzień dzisiejszy ma własny kąt, prywatną pościel, osobisty kubek, nazwisko, do którego pewnie się przyzwyczaił, miejsce w rodzinie, jakieś relacje sąsiedzkie, rówieśnicze. Jeżeli nie ma szans na miłość, to warto ocalić chociaż to, a ocalić można (w skrajnych przypadkach) właśnie pozwalając na własnej skórze doświadczyć dziecku jak boli brak tego wszystkiego. Dlatego ośrodek wydaje mi się dobrym wyjściem.
I nie jest tak, że syn (rozumiem, że jest niepełnoletni) może podjąć decyzję, iż z takiego ośrodka odchodzi - poza ośrodkami, które mają to w statucie, ale osobiście znam tylko jeden taki. Po prostu jeśli będzie się buntował, nie podejmie współpracy, na mocy orzeczenia sądu z mos trafi do mow-u. Tu raczej nie ma opcji, że w mosie rozrabia, więc dyrekcja mówi "tata, zabierz sobie dziecko". W Większości sytuacji powiadamia sąd o problemach wychowawczych i wtedy to instytucje przejmują na siebie obowiązek dyscyplinowania syna. Dla więzi super - bo dzięki temu to już nie ty jesteś tym "złym".
Jeśli uda się "wyprowadzić chłopaka na ludzi" to może nie będziesz usatysfakcjonowany w pełni waszą relacją, ale przynajmniej będziesz mógł powiedzieć sobie, że udało się chociaż to (a może AŻ to). W razie niepowodzenia, będziesz mógł powiedzieć sobie, że dałeś mu wszelkie możliwe szanse, z których po prostu nie skorzystał. Ale ty niczego mu nie odebrałeś.
I też znam przykład chłopaka z ra, któremu ośrodek bardzo pomógł. Może w domu nie ma czytania sobie w myślach i pokrewieństwa dusz, ale jest dobrze - ustały afery, kłótnie, walki. Dzieciak kończy szkołę, zaczyna poważniej myśleć o życiu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”