Depresja poadopcyjna

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

Awatar użytkownika
Diuna
Posty: 854
Rejestracja: 01 mar 2010 01:00

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: Diuna »

emma33 mam dwóch synów ado są uroczy (choć nie zawsze)ostatnio młodszy działa na mnie jak płachta na byka,kocham ich bardzo(choć na początku tak nie było)ale własnie o co mi chodzi o to że nic nikomu powiedzieć nie można bo widzę te spojrzenia ludzi "no chciałaś""masz duże co ty wiesz o problemach z dziećmi"a mnie moje doprowadzają do szału.Zawsze chciałam usłyszeć "mamo"a teraz mam czasem dosyć bo wiecznie cały dzień jak wrócą ze szkoły"mamo i mamo"nawet jak jest m w domu czy babcia to "mamo"wszędzie a to bywa męczące.Kiedyś myślałam że to źle że jestem jakąś złą matką ale widzę że to nie tylko ja tak mam i super że można się tu wygadać i cię zrozumieją a nie od razu źle ocenią!!!!Pozdrawiam!!!Potrzebuję dużo dużo cierpliwości ale nie da się jej nigdzie kupić ;-) !!!
karolinka1200
Posty: 428
Rejestracja: 28 sie 2010 23:12

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: karolinka1200 »

Mój to jest diabeł nie dziecko i tylko słyszę " ja ci współczuję " na przemian z
" ja cię podziwiam" - w wersji od znajomych, w wersji od obcych - " ja pani współczuję" i " ja panią podziwiam", w wersji od specjalistów - " musi pani iść na terapię " :lol:
Jesteśmy razem 4 lata, i widzę że lekko nie będzie nigdy, co najwyżej lżej ale do wszystkiego trzeba dojść samemu chociaż z pomocą innych, akceptacja sytuacji jest źródłem rozwiązywania problemów i oczywiście czas dla siebie.
Relaks to: sport, spotkania towarzyskie, odpowiednia dieta, hobby i drobne przyjemności. Jak ktoś sam nie potrafi to terapia indywidualna lub grupowa i antydepresanty, nie trzeba się wstydzić takiego stanu, człowiek jest tylko człowiekiem a nie jakimś robotem.
kaka
Awatar użytkownika
emma33
Posty: 773
Rejestracja: 03 lip 2011 20:57

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: emma33 »

U mnie nastrojom i humorkom (oczywiście moim) pomaga huśtawka hormonalna. Niby tylko a aż... Niby dziecko mam w miarę spokojne choć bardzo żywe...
ale nie to jest problemem lecz brak zrozumienia i wsparcia ze strony M. A to boli :(
04.2011r.pierwsza wizyta w OA
28.05.2013r. :telefon: SYNEK :bobas:
Awatar użytkownika
marago
Posty: 313
Rejestracja: 10 kwie 2008 00:00

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: marago »

Ja usłyszałam i "sama chciałaś", i "współczuję" i "podziwiam" i "potrzebują Państwo terapii". I żyłam w poczuciu, że wszystko robię źle, bo wciąż słyszałam: jeszcze to należy, to Pani powinna itp. I powoli stawałam się terapeutą moich dzieci, szczególnie młodszego chorego synka, ale starszego też. A ja nie jestem terapeutą. Jestem mamą. I chcę dla chłopców być przede wszystkim mamą. I myślę, że mama jest im bardziej potrzebna niż kolejna terapeutka.
Ostatnio trafiłam w TV na wywiad z M. Foremniak i dowiedziałam się, że ona także adoptowała dzieci. Zapytana o adopcyjne macierzyństwo powiedziała wprost, że to strasznie ciężka sprawa i że to nieprawda, że uczucie jest takie samo jak do biologicznego dziecka (ma też biologiczne, więc wie), że miłości do dziecka adoptowanego trzeba się nauczyć, nie ma tu wsparcia biologii, jaka jest przy dziecku biologicznym. Ja miłości do moich chłopaków wciąż się uczę. I gdy codziennie zaglądam do nich jak już śpią, żeby poprawić im kołderki, patrzę na nich i wiem, że to moje ukochane, cudowne chłopaki. Ale w dzień jest przede wszystkim orka na ugorze.
Awatar użytkownika
Diuna
Posty: 854
Rejestracja: 01 mar 2010 01:00

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: Diuna »

marago jak ja ciebie rozumiem,też wieczorem jak śpią to patrzę na nich i wiem że są moi ukochani ale w dzien bywa że mam ochotę "powyrzucać przez okno"(taka przenośnia)od rana lamenty i to samo"umyj cie się,jedz,rób tą kupę bo brat czeka,i tylko mamo mamo!!!!!!!!!!!!"Ale żeby nie było że jest tylko źle bo bywa że tych cudownych chwil i dni jest coraz więcej.Młody jak opowiada co było w 0 to jak zacznie to skończy dopiero po jakieś godz.A starszy nauczył się grać w Rummikub i jest super!!!!Oby coraz więcej dobrych dni!!!Cierpliwości potrzebują wciąż tonami i taczkami!!!!Miłego dnia!!!!
Awatar użytkownika
Jarzębina
Posty: 31
Rejestracja: 07 mar 2014 21:45

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: Jarzębina »

Czuję się w obowiązku napisać, ku pokrzepieniu, że u nas po długich miesiącach od ado, nie ma śladu po depresji, po wątpliwościach i myślach na co się porwaliśmy ;-) .
Łatwo nie było, ale okazało się, na szczęście, że problemy naszego maluszka wynikały z niesamowitej, niespotykanej dla mnie wrażliwości, niedojrzałości OUN, z braku poczucia bezpieczeństwa.
Długie uczenie się siebie, zaciśnięcie zębów, cierpliwość, spokój, rehabilitacja, ciepło, czułość, potem stopniowo coraz więcej miłości, zdziałały cuda :D .
Dziś mamy zdrowego, szczęśliwego, naprawdę cudownego i radosnego maluszka, w 100% naszego, ukochanego. A do tego absolutnie pełną akceptację i miłość pierwszego dziecka. :love:
Jest dobrze, jestem spokojna i szczęśliwa, mam cudowne 2 bąbelki, lepiej być nie mogło!

Wiem, że ten wątek napawa przerażeniem tych, którzy są na początku tej drogi i czekają na ado.
Bo jak widać, może być różnie.
U nas za pierwszym razem - strzała amora. Za drugim - z goła inne odczucia :mur: . Ale w naszym przypadku na szczęście okazało się, że te skrajnie odmienne początki, mają szczęśliwe zakończenie.
Powodzenia dziewczyny*
karolinka1200
Posty: 428
Rejestracja: 28 sie 2010 23:12

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: karolinka1200 »

jarzębina gdybyś jeszcze sprecyzowała liczbę miesięcy, to by mi się poprawiło:)
kaka
Awatar użytkownika
Jarzębina
Posty: 31
Rejestracja: 07 mar 2014 21:45

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: Jarzębina »

No tak po 5-ciu już naprawdę wielka miłość, bez żadnych wątpliwości :mrgreen:
onna_34
Posty: 22
Rejestracja: 07 mar 2014 12:40

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: onna_34 »

Z pewnością jeśli samemu się pochodzi z kochającej, współodczuwającej rodziny, gdzie dzieci były kochane po prostu za to, że są - to to bardzo pomaga, gdy się potem ma własne dzieci. Niestety ja z takiej rodziny nie pochodzę, słyszałam dużo negatywnych uwag na temat posiadania dzieci przez całe swoje życie i było mi bardzo ciężko wejść w rolę mamy adopcyjnej. W domu nie doświadczyłam sama takiej bezwarunkowej miłości. Ciągle się jej uczę.

U mnie takie prawdziwe matczyne uczucia do dziecka pojawiły się po 7 miesiącach od momentu zamieszkania dziecka z nami, wcześniej 3 miesiące odwiedzaliśmy córkę w rodzinie zastępczej. Nie było strzały amora na widok dziecka przy pierwszej wizycie. Uczucie przyszło z czasem, wypracowane w trudzie i znoju, często we łzach bezsilności i bezradności. Na początku było rozczarowanie, samotność, zagubienie, niepewność w roli matki niemowlęcia, tyle lat przecież wyczekiwanego. Nie orzymałam też spodziewanego wsparcia rodziny, ani mojej mamy, ani teściowej, w sensie emocjonalnym.

Chodzę na terapię i ostatnio p. psycholog powiedziała, że adopcja to coś bardzo trudnego. I moim zdaniem ma w 100% rację. To coś bardzo, bardzo trudnego.
Często się adopcję infantylizuje, sprowadza do jakichś cukierkowych wizji, którymi karmi się przyszłych rodziców ado. Może chodzi o to, żeby nie mówić prawdy, bo inaczej zbyt wielu by zrezygnowało w przedbiegach? Nie wiem.
Dla mnie adopcja to była praca, praca i jeszcze raz praca, także nad swoimi uczuciami i emocjami.

-- 30 cze 2014 11:12 --

Ale też i radość, gdy po wielu miesiącach zbieram wreszcie owoce tej pracy.
Awatar użytkownika
Morela7
Posty: 1626
Rejestracja: 09 kwie 2008 00:00

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: Morela7 »

onna_34 pisze:Często się adopcję infantylizuje, sprowadza do jakichś cukierkowych wizji, którymi karmi się przyszłych rodziców ado. Może chodzi o to, żeby nie mówić prawdy, bo inaczej zbyt wielu by zrezygnowało w przedbiegach? Nie wiem.
Dla mnie adopcja to była praca, praca i jeszcze raz praca, także nad swoimi uczuciami i emocjami.
święte słowa :clap1:
Susi i Mila

BÓG ZSYŁA WYJĄTKOWE DZIECI TYLKO WYJĄTKOWYM RODZICOM

Odwaga to cecha mądrych ludzi. Tupet - broń głupców

KOCHAM CIĘ ZA TO, JAK SIĘ CZUJĘ I CO O SOBIE MYŚLĘ, KIEDY JESTEM Z TOBĄ
Mrówa19
Posty: 7
Rejestracja: 21 paź 2012 14:06

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: Mrówa19 »

onna_34 pisze:Chodzę na terapię i ostatnio p. psycholog powiedziała, że adopcja to coś bardzo trudnego. I moim zdaniem ma w 100% rację. To coś bardzo, bardzo trudnego.Często się adopcję infantylizuje, sprowadza do jakichś cukierkowych wizji, którymi karmi się przyszłych rodziców ado. Może chodzi o to, żeby nie mówić prawdy, bo inaczej zbyt wielu by zrezygnowało w przedbiegach? Nie wiem.Dla mnie adopcja to była praca, praca i jeszcze raz praca, także nad swoimi uczuciami i emocjami.
.... smutne, ale prawdziwe , dziekuję za te słowa
onna_34
Posty: 22
Rejestracja: 07 mar 2014 12:40

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: onna_34 »

W toku terapii, na którą uczęszczam (a trafiłam na wspaniałą panią psycholog, która również pracuje z dziećmi i ma do czynienia z tematem adopcji), dowiaduję się ciągle nowych rzeczy. Ostatnio podczas naszej rozmowy dotarła do mnie bardzo ważna sprawa - kobiety, które rodzą biologiczne dzieci, mają czas ciąży, kiedy to dziecko rozwija się już w ich wnętrzu przez 9 miesięcy i wówczas uczą się swojej zależności od niego, a także trenują już podporządkowanie temu dziecku swojego życia. Ciąża jest więc bardzo ważnym czasem, także z punktu widzenia psychologicznego-przygotowaniem do ogromnej zależności i podporządkowania swojego życia pod dziecko na kolejnym etapie, po pojawieniu się już dziecka w życiu kobiety.

Ja na początku, gdy dzieciątko zawitało w moim życiu, bardzo się buntowałam przeciwko podporządkowaniu swojego czasu i życia dziecku, mimo, że pierwszy miesiąc to była totalna euforia - potem pojawiła się szara i gorzka rzeczywistość swego rodzaju "zniewolenia" w domu, przy dziecku. Zastanawiałam się, skąd to się bierze, przecież tyle lat się leczyłam, żeby zajść w ciążę, a potem prawie 3 lata czekałam na adopcyjną córeczkę. Bardzo chciałam tego dziecka. I nagle co?
Myślę, że w moim przypadku ta prawda, że jednak nie miałam możliwości wchodzenia w stopniowe podporządkowywanie się dziecku i roli matki przez ciążę, odgrywała niebagatelną rolę. Teraz to sobie uświadamiam.

Po adopcji dopiero zaczyna się czas razem, czas uczenia się siebie wzajemnie (ale też siebie od nowa, siebie jako matki), nastawiania się na potrzeby dziecka, dostrajania do niego. Nie ma ciąży, ani hormonów, ale jest dziecko, które nie ma nikogo innego na świecie poza mną, którego muszę nauczyć się rozumieć, dotrzeć do niego, ale i ono musi się nauczyć żyć w nowym domu, nowej rzeczywistości, a jednocześnie poradzić sobie z traumą, którą przeżyło, aby otworzyć się na nowe życie, nową szansę. I samo sobie z nią nie poradzi, jak tylko przeze mnie. To jest coś bardzo, bardzo trudnego dla obu stron.

Jesteśmy razem już prawie rok, a ja się ciągle uczę, docieram też do samej siebie i uświadamiam sobie, jaką byłam na początku egoistką, ale ja nie umiałam po prostu inaczej. Sama nie byłam ze sobą pogodzona, nie umiałam kochać bezwarunkowo, przyjąć bezwarunkowo, bałam się, czułam się niepewnie, miałam wątpliwości, czy dam sobie radę. Czułam się fałszywą matką, matką uzurpatorką.
Tak to było...
Awatar użytkownika
Kreciolek
Posty: 993
Rejestracja: 05 maja 2006 00:00

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: Kreciolek »

Onna_34, zawsze dokładnie to samo mówię...:)
starania od 11 lat
niepłodność idiopatyczna :(

11. 2013 r. aniołek 8 tc [*]
listopad 2011 r. - synek adoptuś :)
listopad 2014 r. - drugi synek adoptuś :)
Mikanku
Posty: 30
Rejestracja: 09 maja 2014 14:11

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: Mikanku »

Witajcie dziewczyny.
Jesteśmy na początku drogi adopcyjnej i bardzo wam dziękuję, że mogłam przeczytać o waszych przeżyciach. Jeżeli doświadczę podobnych uczuć zostanie mi świadomość, że nie jestem wyjątkiem.To, że sobie jakoś z tym poradziłyście, daje nadzieję, że będzie w końcu dobrze.Trzymam za Was kciuki.Bardzo mocno.
misiapusia83
Posty: 1
Rejestracja: 27 lip 2015 09:58

Re: Depresja poadopcyjna

Post autor: misiapusia83 »

Od miesiąca jest u nas dziewczynka, jeszcze póki co na pieczy tymczasowej i...jest mi bardzo ciężko oraz mam mnóstwo wątpliwości. Mała ma 19 miesięcy, bardzo ciężki charakter, ciągle płacze, chce być ciągle noszona na rękach, wymusza wszystko płaczem bardzo teatralnym-wcześniej też tak funkcjonowała w RZ, gdzie każdy ją nosił, kiedy tylko chciała - skutkiem czego nie miała praktycznie możliwości ćwiczenia raczkowania - jest bardzo opóźniona - nie siedzi jeszcze, od momentu, gdy do nas przyszła zaczyna dopiero raczkować, ale tylko dzięki temu, że u nas jest więcej na podłodze, musi sie sama przemieszczać i jest mój starszy synek, którego stara się naśladować. Zaczęliśmy też intensywna rehabilitację, żeby mała stała się samodzielna, więc wszystko w sumie spadło na mnie, bo wiadomo - mąż w pracy. A ja z dwójką małych dzieci (synek ma 2,5 roczku).

W domu o wszystko praktycznie jest płacz - leży na przewijaku, zmiana pieluchy - płacz, kąpiel-płacz, czesanie -płacz. Synek usiądzie koło niej na podłodze - płacz. Jedzenie to masakra, bo wcześniej też jej w RZ każdy nadskakiwał, jak nie chciała to nie jadła, latanie za nią z łyżeczką, by raczyła choć parę kęsów do buzi włożyć, dawanie dużej ilości słodyczy, jak tylko dziecko chciało itd. A jest wcześniakiem z dużą niedowagą.

Jestem wykończona, nie sądziłam, że tak to będzie wyglądać. Kilka razy myślałam już o tym, że nie nadaję się na matkę dla niej, że jednak to nie jest to, że lepiej dla niej, żeby ją oddać z powrotem, bo nie umiem jej kochać. Nie akceptuję jej zapachu, nie mogę wytrzymać płaczu, z trudem przełamuję się, by do niej zagadać, czy ją przytulić. Popadam w apatię, często płaczę, czuję, że życie straciło dla mnie sens.Pokłóciłam się wczoraj z mężem, bo on nie rozumie, czemu mam do małej taki dystans, przecież sama chciałam tej adopcji. Z drugiej strony wiem, że dziecko to nie zabawka, żeby ją tak oddać z powrotem, niby jeździliśmy do niej 3 miesiące, ale to było zupełnie co innego, jej zachowanie także inne - była pogodna i radosna, cieszyła się na nasz widok. Teraz jest jeden wielki ryk i szarpanie się z nią, żeby chciała ćwiczyć na rehabilitacji.

Nie mam z kim o tym porozmawiać, bo każdy myśli, że jestem mega szczęśliwa, że mam drugie dziecko - każdy wpada na chwilę, pobawi się z małą i sobie idzie, a ja zostaję z tym wszystkim sama. Dlatego o tym piszę. Nie wiem, co będzie dalej, jak to się skończy. Ona lgnie do każdej osoby, która przychodzi do nas do domu bardziej niż do mnie i płacze, jak gość wychodzi. A ja mam dość. Synka kocham bezgranicznie, ale mała to dla mnie obce dziecko, nie umiem chyba jej kochać...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”