Adoptowałem i jest mi źle

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

Tola_68
Posty: 35
Rejestracja: 09 sty 2011 03:08

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Tola_68 »

Dawno nikt w tym wątku nie pisał. To dobrze, bo to znaczy, że nie ma wielu osób z takimi problemami.
Niestety, sama muszę się zaliczyć do tych, którym nie powiodła się adopcja.
Jestem kłębkiem nerwów, wykończona psychicznie, po depresji.
Muszę przyznać, że nie radzimy sobie z mężem z wychowaniem syna. A właściwie trzeba byłoby powiedzieć już w czasie przeszłym - nie poradziliśmy sobie. Syn za dwa miesiące skończy 17 lat. Jest u nas od drugiego miesiąca życia, więc żadne RAD-y nie tłumaczą naszych problemów, a tylko nasza nieudolność wychowawcza. Lata, które minęły od adopcji, obfitowały w mniej lub bardziej złe chwile. A teraz, w bilansie końcowym przed wejsciem w jego dorosłość, muszę przyznać, że nie nadawaliśmy się na jego rodziców. W ogóle na rodziców.
Same chęci, ogromna potrzeba posiadania dziecka i dobre nastawienie oraz optymizm, że jakoś to będzie, że damy radę - nie wystarczą, by stać się dobrym rodzicem. Nie wiem, czego zabrakło u nas, bo na pewno nie miłości.
Elara
Posty: 276
Rejestracja: 29 cze 2006 00:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Elara »

Tola, przestań sie oskarżac. Kazdy z nas moglby powiedziec to samo. Uwierz mi!
problem nie w tym, problem w zrozumieniu skutków traumy przezytej przez Twojego syna i przełozenia na obecne zachowanie.
Zawsze możesz cos zrobić: jesli jego nier możesz zmienić, zaczynij od siebie: zmien siebie!
Awatar użytkownika
Renata64
Posty: 45
Rejestracja: 16 gru 2011 08:52

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Renata64 »

Weszłam na ten wątek tak przez przypadek, generalnie mogę powiedzieć adoptowałam i jest mi bardzo dobrze. Generalnie, ale mam strasznego doła. Moja starcza córka- nastolatka- dostarcza mi wrażeń, które sprawiają, że zaczynam wątpić w siebie. Nie wiem czy możecie na odległość dać mi kopa do walki. Dziś mam przekonanie, że skiepściłam całą sprawę. :((
Renata
Tola_68
Posty: 35
Rejestracja: 09 sty 2011 03:08

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Tola_68 »

Renata, witaj w klubie.
Dziewczyny, napisałam tego posta z bezradności, nie licząc na jakieś komentarze. Więc dzięki, że jesteście :caluje :caluje :caluje
Niestety, huśtawka nastrojów, gdy chwile zwątpienia przeplatały się z nadzieją już minęła. Teraz jestem wciąż na dole, żeby nie powiedzieć, że na dnie.
Omilka, Syn ma odebrane kieszonkowe, nie rozpieszczam go, nie kupuję ciuchów, nie funduję rozrywek. Generalnie przestałam sie z nim pieścić, pytać o szkołę, o to, jak minął dzień, gdzie wychodzi. Bo i tak nic mi nie mówił albo kłamał, więc bez sensu było moje zainteresowanie. I wydaje mi się, że jemu o to chodziło. Przychodzi tylko po kasę, a jak nie dostaje (bo np. był na wagarach, a za wagary odbieramy kieszonkowe) to się wścieka i nie gada z nami. W domu jest gościem, przychodzi się wyspać. Nie pomaga w domowych obowiązkach, mąż musi o pomoc w ścinaniu drzewek prosić ponad 70-letniego ojca, bo syn ma inne plany (jego słowa). I tak jest ciągle.
Znów coś zmajstrował w szkole, bo wczoraj do mnie dzwonili, ale byłam akurat na wywiadówce u córki, a jak oddzwaniałam to w szkole ju8ż nikogo nie było. Dziś nie mogę się tam dodzwonić. Mam jak najgorsze przeczucia, bo syn coś wspomninał, że koledzy z jego klasy zostali przyłapani na kradzieży w sklepie. Truchleję na myśl, że i on ma coś z tym wspólnego.
Zresztą z tą szkołą to też masakra. Dostał się do bardzo dobrego technikum, ale nie chciało mu się uczyć i już od miesiaca jest uczniem zawodówki. Boję się, że i z tej szkoły go wyrzucą, bo wagaruje.
Elara, chciałabym zmienić siebie, ale wiem jak. Mam stać sie bardziej surowa, a może bardziej czuła? Problem w tym, że nie wiem, jak dotrzeć do tego dziecka, bo on nie chce kontaktu. Przeczytałam sto mądrych książek, odwiedziłam wielu mądrych psychologów, a nadal jestem w tym temacie głupia. Nie mam argumentów na słowa mojego dziecka, gdy chcę z nim porozmawiać: "mam to w d.pie". I rzeczywiscie pokazuje, że tam to ma. Tam ma nas, całą naszą rodzinę, ale także (co o wiele gorsze) - swoją przysłość, którą niszczy na własne życzenie. Ta bezsilność mnie dobija.
Awatar użytkownika
Renata64
Posty: 45
Rejestracja: 16 gru 2011 08:52

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Renata64 »

Tola_68, córka ma dopiero 12 lat, ale wszystko robi w tym samym kierunku co Twój syn. Odrabiam z nią lekcje, pilnuję, mam kontakt ze wszystkimi nauczycielkami, które dzwonią do mnie gdy ona coś wywinie. Ale wzięła się na sposób, by mnie okłamywać, abym nie wiedziała czego należy się nauczyć , o klasówkach mam mówione po fakcie. Mam potencjał być wykształconą ładną dziewczyną , jest zdolna bo w przebłyskach chęci z jej strony widać talent, ale woli wszystko zepsuć i iść na tą złą stronę. Wczoraj opadły mi ręce i nie mam już pomysłu jak do niej dotrzeć. Moja mama oaza spokoju, ciągle mi mówi - Mów do niej, mów, mów mów. Kropla drąży skałę. - Nie mam siły.
Renata
Tola_68
Posty: 35
Rejestracja: 09 sty 2011 03:08

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Tola_68 »

Renata, chciałabym Cie pocieszyć, ale nie wiem, co napisać, bo u mnie mówienie nic nie dało. Mam nadzieję, że Twoja córka (jako że jest dziewczyną i powinna być bardziej wrażliwa), wchłonie więcej z tego, co do niej mówisz niż mój syn. My też od zawsze dużo z nim mówiliśmy. Tłumaczyliśmy, próbowaliśmy na różne sposoby dotrzec do niego. Nigdy żadej sytuacji nie zostawialiśmy bez komentarza. Moi znajomi też tak mówili:" To się musi w nim gdzieś odkładać, zobaczycie, on tego nie pokazuje, ale bierze sobie do serca wasze słowa i w odpowiednim czasie z nich skorzysta. Ma w domu dobry przykład, nie zejdzie na złą drogę.". Teraz już tak nie mówią (ci znajomi), bo widzą, że gdyby coś w nim było zakorzenione to w tym wieku (prawie 17 lat) już by niego to wyszło. A wychodzi wszystko, co najgorsze.
Renata, wiem, jak bardzo przykre jest to, gdy się widzi, że dziecko ma potencjał i go marnotrawi. Syn też jest inteligentny, naprawdę, nie piszę tak, bo tak chciałabym, tylko na podstawie opinii kilku różnych specjalistych. Zresztą znam go przecież i widzę, jaki jest, jakie ma możliwosci. A wszystko zmarnował, olał szkołę i nie ma żadnych ambicji. To się w głowie nie mieści - razem z mężem przygotowujemy z różnych przedmiotów uczniów do matury, a własne dziecko skończy powtarzaniem klasy. On nie chce naszej pomocy. Ale nie dlatego, że jest taki dumny i samodzielny, o nie.
On jest po prostu tak bardzo leniwy, że mu sie nie chce otworzyć książki, zeszytu, nawet na lekcjach.
Ale ja już na tej szkole postawiłam krzyżyk, trudno, jego wybór. Bardziej się boję o jego ciągoty w stronę degeneracji.
Renata, jeszcze sto razy upadniesz i sto razy się podniesiesz, to jest droga bez końca, bo mimo iż piszemy, że nie mamy sił, to jednak musimy je w sobie znaleźć i próbować po raz sto pierwszy.
Tola_68
Posty: 35
Rejestracja: 09 sty 2011 03:08

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Tola_68 »

Kontra, czytałam ten wątek bardzo uważnie, bo mój problem nie jest świeży. Uczepiłam się jak rzep psiego ogona pocieszenia, że nie całą winę za porażkę w wychowaniu naszego syna ponosimy my rodzice, tylko coś może jest w nim zakorzenione, z czym nasz syn i my nie umiemy sobie poradzić. Niestety, psycholog (specjalista w tej dziedzinie) rozwiał nasze złudzenia. Nie dopatrzył się symptomów RAD u naszego syna.
Mój mąż zdystansował się od problemu, twierdząc, że winne są geny. Na pewno pewne predyspozycje się dziedziczy, w końcu genetyka już nie jest uważana za szarlatanerię, ale przecież większość w kształtowaniu człowieka stanowi jednak wychowanie! Ciagle się mówi o tym, że dziecko jakieś wzorce zachowania wynosi z domu. Aż się boję myśleć, jak postrzegany jest nasz dom i rodzina przez osoby nie znające nas, a patrzące tylko przez pryzmat syna! Zresztą docierały już do mnie informacje, że w szkołach syna uznano nas za patologię! W końcu o czym świadczy dziecko używające więcej przekleństw niż normalnych słów, ubliżające nauczycielom, przyłapywane z papierosami przed szkołą, siedzące z nogami na ławce na lekcjach? Do tego głośno i wulgarnie zachowujące się w grupie na przerwie czy w autobusie? Może Wy (znajace podobne problemy) pomyślałybyście inaczej, ale 90% społeczeństwa potępi rodziców za braki w wychowaniu albo uzna, że widocznie dziecko wyniosło to z domu. A ja jestem nauczycielką i naprawdę ciężko mi udzielać rad rodzicom moich problematycznych wychowanków, bo wiem, że oni widzą, że sama sobie nie radzę. To tak z mojego punktu widzenia.
A jest jeszcze młodsza córka, która przejęła od brata niechęć chodzenia do szkoły ("nienawidzę szkoły"). W dodatku relacje między rodzeństwem są złe, córka panicznie boi się brata. Nie mogę zostawić ich razem nawet na minutę, bo zazwyczaj kończy się to jej płaczem i przerażeniem. Brat straszy ją, że jej zrobi coś złego, już ją zresztą nieraz poturbował.
Omilka, nie wiem, czy coś da takie zainteresowanie. On się ze mnie śmieje, że jestem taka naiwna. Czym jestem dla niego milsza, tym on dla mnie bardziej wredny. Kiedy go olewam, czasem sam zagada. Kieszonkowego ma 40 zł na tydzień. Dodatkowo dostaje coś od babć. Masz rację, gdy mu odbiorę kieszonkowe na miesiąc to już będzie mógł przestać chodzić w tym miesiącu do szkoły, bo co mu zabiorę? Oczywiście jest jeszcze tv i internet, ale twierdzi, że możemy to wziąć, ma to w d...
Awatar użytkownika
Renata64
Posty: 45
Rejestracja: 16 gru 2011 08:52

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Renata64 »

Tola_68 pisze:Omilka, nie wiem, czy coś da takie zainteresowanie. On się ze mnie śmieje, że jestem taka naiwna.
Zauważyłam to u Marysi, jak doskonale potrafi mnie wprowadzić w błąd, jaka jest wiarygodna i jak mną manipuluje. Chwila osłabionej czujności i chyba chęć usłyszenia z jej ust pozytywów powodują, że z dobrą wiarą przyjmuję jej deklaracje. A potem czarna konfrontacja. Mam podobny problem co Tola , nie jestem nauczycielką, ale mieszkam w małej miejscowości i wszyscy mnie znają i rodzinę uważają, jak to się potocznie mówi za "szanowaną". I Marysi wybryki są jak tu powiedzieć, wstydzę się za nią. Ostatnio mój mąż powiedział, że gdyby nie ty i twoje zabieganie, chodzenie za nią to wszyscy wokół traktowaliby ją jak "dziecko z marginesu". Próbuję jej pokazać różnicę standardu życia, nie przemawia. Teraz postawiłam warunek - pojedziesz na wycieczkę / a bardzo chce jechać/ jeżeli będę miała od wszystkich nauczycieli "obiegówkę", że się poprawiłaś z zachowania i z nauką. Wydawało się, że się przejęła, jeszcze mi się dopytywała na kiedy ma mi przynieść to oświadczenie (sic!) Mówię masz 2 miesiące. I co ? Klapa .
Już chęci poprawy minęły. Chyba zajmę się oknami, jak się umorduję fizycznie to może odżyję psychicznie. Zgodnie z ideą Lenina od pracy umysłowej do fizycznej.
Renata
Awatar użytkownika
Renata64
Posty: 45
Rejestracja: 16 gru 2011 08:52

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Renata64 »

Tak muszę zrobić , choć nie wiem dlaczego podświadomie bronię się przed zakwalifikowaniem jej jako dziecka z zaburzeniami więzi. Nie wiem, to chyba jest mój problem. '
A przed chwilą telefon- Dostałam piątkę, jest super, kocham cię. -
Ale huśtawka.
Renata
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Iskra1 »

Hm, a ja rozmawiałam dwa dni temu z przyjaciółką- córka jak najbardziej biologiczna- gimnazjum- 14 lat.
Próbowała już wszystkiego- to słowa mojej przyjaciółki, wszystkie kary które mogła dostać dostała.
I nic.
Przyjaciółka mówi: zrozumiałam, że nie mam na nią wpływu.
Zastanawiam się czy ten okres dojrzewania łączyć z adopcją.
Ja w wieku 14 lat byłam potworem- mam nadzieję, że dziewczyny nie wywiną połowy numerów, które wywinęłam moim rodzicom.
I przeszło.
Nie łączyłabym tego z adopcją tylko z wiekiem i tym strasznym zagubieniem w jakim się wtedy jest.
Myślę, że rodzicom adopcyjnym też jest wtedy trudno bo widzi się głównie różnice.
I na tym się skupia.
No nie wiem, idealistką jestem, że wierzę, że kropla drąży skałę, a ziarno zasiane przynosi owoc??
Ale może jeszcze nie w wieku 14, 17 lat tylko później.
Pozdrawiam was,
I.
Elara
Posty: 276
Rejestracja: 29 cze 2006 00:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Elara »

Tola 68 poczytaj watek problemy z nastolatkami; znlezc tam powinnas wiele inspiracji i sposobow postepowania z synem
Tola_68
Posty: 35
Rejestracja: 09 sty 2011 03:08

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Tola_68 »

Elara, studiowałam ten wątek bardzo dokładnie jakiś rok temu. rzeczywiście, znalazłam tam wiele rad i pomysłów, które starałam sie wprowadzić w zycie z większym lub (częściej) mniejszym sukcesem. Tam też m.in dowiedziałam się o psychologu z Żywca pani Szumiło, do której chciałam udać sie z synem. Okazało się jednak, że nastolatkami zajmuje się jej mąż pan Emil. Pojechaliśmy. Już o tym pisałam, nie pamiętam w którym temacie, nie chciałabym sie powtarzać. Muszę przyznac, że ten wyjazd nie był bezowocny, pan Szumiło dał nam wiele do myślenia i wiele wskazówek, ale myślę, że więcej nam uświadomił, niż pomógł. To właśnie on zaprzeczył jakoby syn miał RAD, uznał, że okres buntu, który przechodzi wynika bardziej z jego charakteru i wychowania (sic!) niż z traumy dzieciństwa. Poradził szukać kompromisów i dać synowi decydować o sobie. Niestety, podczas jednej wizyty nie był w stanie ogarnąć naszych złożonych relacji, a już zupełnie chyba zbyt optymistycznie ocenił syna. Uznał, że pozostawienie mu wolności w sprawach szkolnych i nie tylko, pomoże mu wydorośleć. Tak się nie stało, syn wykorzystał popuszczenie dyscypliny i stoczył się tak, że ledwie wyciągnęliśmy go na koniec roku z zagrożeń.
Iskra, mozesz mieć rację, wiem, to niekoniecznie musi wynikać z adopcji, takie zachowanie może być normalnym buntem nastolatka. Tylko, że u mojego dziecka ten bunt trwa od pierszych lat życia. Agresja, przemoc, brak szacunku do dorosłych i czerpanie przyjemności z dokuczania słabszym - to naprawdę bardzo nas martwiło i od szóstego roku życia syn był co jakiś czas na wizytach u psychologów, a także na kilkuletniej terapii. To nic nie dało.
Pedagog z mojej rodziny w końcu nie wytrzymał i w bardzo delikatny sposób dał mi do zrozumienia, że u mojego syna nie widać uczuć wyższych!
Może my tak to strasznie wszystko odbieramy, bo sami z mężem byliśmy i jako dzieci i jako nastolatki bezproblemowi? Tobie Iskra łatwiej jest pojąć coś, co sama przeszłaś.
Elara, poczytam mimo wszystko jeszcze raz tamten wątek, nic nie mam do stracenia, a może coś nowego dostrzegę?
gapka6
Posty: 52
Rejestracja: 25 lut 2012 23:36

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: gapka6 »

Strasznie współczuję Renacie i Toli, Wasze posty budzą we mnie lęk, bo staramy się o adopcję, starszych dzieci no i się "bamy". Ale muszę Wam powiedzieć, że spotykam w pracy mnóstwo nastoletnich tykających bomb...kłamią, robią rodziców w konia, rodzice przychodzą nieraz zupełnie zrozpaczeni, płaczą, pytają o radę...a człowiek myśli sobie w panice, że na dojrzewanie nie ma lekarstwa, potworny czas, dla młodych i dla rodziców, wielka niewiadoma - bo bilans wysiłków wychowawczych zrobi życie za kilka lat. Kiedy myślę o sobie gdy miałam 15-16 lat to skóra mi cierpnie bo chlałam, zadawałam się z dziwnymi ludźmi - moja matka nie była tego świadoma, bo mieszkałyśmy osobno. Z naszej "paczki" - wychowywanej przez "normalnych" i przyzwoitych ludzi - tylko 3 osoby "nie popłynęły" na dobre i na zawsze...
Renata i Tola, nie oceniajcie siebie tak surowo, wychowywałyście i wychowujecie najlepiej jak umiecie, ale "efekt końcowy" jest absolutną niewiadomą i nie zależy od Was w 100%. Trzymajcie się mocno i życzę niegasnącej nadziei.
Tola_68
Posty: 35
Rejestracja: 09 sty 2011 03:08

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Tola_68 »

Omilka napisała:
Na psychoterapeutę jedna wizyta to chyba zdecydowania za mało. :(

Nie mogliśmy tam jeżdzić na psychoterapię, bo to za daleko. Byliśmy tylko raz, na konsultacji, bo chcieliśmy, żeby ktoś dobrze zorientowany w temacie trzeźwo ocenił nasze relacje i ewentualnie ukierunkował.

Ciągle mam nadzieję, że to, co "pakujemy" do naszego dziecka gdzieś się w nim odkłada i kiedyś zaowocuje.
gapka6, nie przerażaj się, przecież nie ze wszystkimi dzieciakami są problemy, tak jak i z biologicznymi dziećmi.

Omilka, znam ten ból. Też toczyłam takie boje. Wygrywałam - do czasu. Teraz już jestem zadowolona jak wiem, gdzie jest i odpowiada na telefony. A i tak nie śpię całą noc.
Awatar użytkownika
Renata64
Posty: 45
Rejestracja: 16 gru 2011 08:52

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Renata64 »

gapka6 pisze:Wasze posty budzą we mnie lęk, bo staramy się o adopcję, starszych dzieci no i się "bamy".
Gapka nie bój się. Adoptowałam dwie dziewczynki, Marysia miała 2,5 roku, Zosia 7 m-cy. I jest białe i czarne. Omila ma rację, ze Marysi 2,5 roku /z czego 1,7 m-cy w domu rodzinnym , reszta w pogotowiu rodzinnym/ zrobiło dużo złego. Fakt, że Zosia jest jeszcze przed okresem dojrzewania. Ale nie ma w niej tych zachowań, które są u Marysi.
Tak, że nie ma reguły.
No cóż, a ja dzisiaj znów miałam telefon od wychowawczyni Marysi,tragedia.
I dojrzałam do tego, żeby zacząć na nią patrzeć nie jak na leniwe, niedobre dziecko, ale dziecko które ma problemy psychiczne. Późno, ale właściwie to dopiero teraz w 6 klasie problemy mnie przerosły. Do tej chwili sobie radziłam i nie dopuszczałam do siebie, że Marysia ma symptomy zespołu zaburzeń więzi. Oczywiście były fakty, które mnie niepokoiły, więc korzystałam z podsuwanych przez Omilkę książek , czytała i stwierdzałam, że to mnie nie dotyczy,że dam rade po swojemu.
Nie dam rady, emocjonalnie padnę trupem. Może gdy spojrzę na nią jak ........kosmitę, nie będę tak wszystkiego brała do siebie.Postarać się zobaczyć ją w innym świetle.
Ona sama mówi, że nie wie dlaczego tak robi, że ona tego nie chce a jednak robi. Czy to aż takie rozdwojenie osobowości, czy mówi to co ja chcę usłyszeć.
Uff, a kto mówił że będzie lekko?
Renata
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”