Adoptowałem i jest mi źle

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
mondi78
Posty: 294
Rejestracja: 20 kwie 2004 00:00

Post autor: mondi78 »

Zgadzam się z powyższym ale ... :wink:

alimak pisze:O jakiej więzi można mówić po miesiącu, dwóch znajomości? To śmieszne. O więżi można coś powiedzieć po minimum roku wspólnego życia. Czasami dwa lata, a moze i więcej jest potrzebnych na rzeczywiste wystąpienie więzi międzi rodzicami ado ,a ich dziećmi (piszę o dzieciach starszych oczywiście).
...po dwóch, trzech miesiącach możesz już stwierdzić czy coś "zatrybi" i czy to ma sens i czy będziesz w stanie podołać . A niestety sąd pyta o to czy jesteście pewni swojej decyzji a Ty ją potwierdzasz na jakiejś podstawie. Nie odpowiadasz, że jesteś pewna a w głębi ducha myślisz "a , jakoś to się ułoży". A później mija rok, dwa, trzy i to się nie skleja, nie układa się.
Poza tym rozprawy o przysposobienie dziecka starszego nie są wyznaczane po upływie miesiąca czy dwóch. Sąd daje takim rodzinom więcej czasu.
Trudne to wszystko, każdy ma swoje racje i swój punkt widzenia a autor wątku znalazł się w sytuacji wydającej się bez wyjścia i daj Boże, żeby natrafił na osobę która w jakimś stopniu wreszcie pomoże znaleźć mu sposób na wyjście z tego bo nie wyobrażam sobie co będzie za rok, za dwa. Jak długo to jeszcze przetrwają?
Pozdrawiam.
Monika - mama Pacika i Julki zwanej Lulką ;-)
Awatar użytkownika
nataku
Posty: 3117
Rejestracja: 01 kwie 2003 00:00

Post autor: nataku »

alimak pisze:Ktoś tu napisał, że przecież jest czas na wizyty u dziecka, jest rozprawa itd i są pytania o nawiązanie więzi. No są i co z tego? O jakiej więzi można mówić po miesiącu, dwóch znajomości? To śmieszne.
Ja to napisałam i nie uważam, że jest śmieszne. Po coś są testy, rozmowy z psychologiem, oceny, wizyty, kwalifikacja. Po coś jest okres między powierzeniem pieczy a przysposobieniem. Bada się intencje, motywacje przyszłych rodziców. Niektórzy z nich dyskwalifikowani są już na starcie.
To nie jest tak, że "są i co z tego?".
Mama Kubusia i Kacperka - zdecydowanie fajnych chłopaków łobuziaków
Awatar użytkownika
alimak
Posty: 225
Rejestracja: 25 gru 2003 01:00

Post autor: alimak »

Oj dziewczyny, piszę, że o prawdziwej więzi można mówić po upływie dłuższego czasu. Pytanie w sądzie o więź to moim zdaniem formalność. Tak samo, jak pytanie ,,czy kocha pani męża". Nawet, jeśli w czasie preadopcji pojawiają się jakieś zgrzyty, to chyba rzadko kiedy z tej adopcji się rezygnuje. Bo wiadomo, że na początku może być ciężko - ludzie są na to przygotowani. Jeśli jednak te ciezkie chwile przeciągają się w nieskończonosć, to zaczyna brakować sił. Jedynie to miałam na myśli. Nie pisałam o testach, kwalifikacjach itd. I nawet jeśli motywy i intencje wszystkich na początku są wspaniałe, to nie znaczy, że poźniej wspólne życie będzie się układało gładko i przyjemnie. No, ale takie jest życie po prostu. Raz z górki, raz pod górkę.
Nie wiem, do czego dąży ta cała dyskusja. Ja jedynie chciałam napisać, że rozumiem autora wątku, potrafię wczuć się w jego sytuację.
Jestem daleka od oceniania kogokolwiek, czy od szukania ,,winnych" zaistniałej sytuacji.
Uważam, że nawet najlepszy kandydat na rodzica adopcyjnego może nie radzić sobie z pewnymi sytuacjami. Jesteśmy tylko ludźmi.
kola2
Posty: 415
Rejestracja: 17 lip 2004 00:00

Post autor: kola2 »

omilka i takich inf tutaj potrzeba.
pozdrawiam.


syneczek skarbeczek :)
Awatar użytkownika
hanula
Posty: 3037
Rejestracja: 14 lip 2004 00:00

Post autor: hanula »

mondi78 pisze:...po dwóch, trzech miesiącach możesz już stwierdzić czy coś "zatrybi" i czy to ma sens i czy będziesz w stanie podołać .
Dwa, trzy miesiace to za malo by zbudowac miedzy rodzicem a starszym dzieckiem stabilne i bezpieczne wiezi. Moze pojawic sie ich namiastka, nasaczona ogromna iloscia pozytywnych emocji. Bedzie to taki fundament dla rozwoju tych wiezi w przyszlosci. Jest jednak jeden warunek... Dziecko MUSI wspoldzialac, wspolchciec!
Dzieci z zaburzonymi wieziami sa baaardzoooo mile dla obcych. My na poczatku naszej drogi z dzieckiem jestesmy, czy tego chcemy czy nie, dla niego wlasnie kims obcym, kims nowym, kims dla kogo mozna byc milym, sympatycznym i kochanym! Problem zaczyna sie pojawiac, kiedy z obcego stajemy sie w oczach dziecka kims waznym. Kims kto o niego dba, troszczy sie i okazuje uczucia. Dla zaburzonego dziecka ktos taki to wrog, ktorego nalezy zniszczyc, bo zagraza jego egzystencji.
By take chore mechanizmy obronne u dziecka wyciszyc (bo nie jestem przekonana czy w ogole kiedykolwiek da sie je zlikwidiowac) trzeba z nim pracowac cale LATA.
Po miesiacu, dwoch czy trzech mozesz przewidziec, ze nie bedzie lekko ale nie jestes w stanie przewidziec czy jest to tylko przejsciowe aklimatyzowanie sie i czy potrwa jeszcze miesiac, dwa czy rok. Nie wiesz czy to przejdzie, czy moze z czasem zacznie sie nasilac.
Nie wiesz tez jak dlugo bedziesz w stanie uchronic sama siebie przed negatywnymi skutkami takiego zachowania dziecka. Nigdy tez nie bedziesz w stanie stwierdzic czy podolasz. Mozesz miec jedynie nadzieje, ogromnie duzo checi, mozesz sie doksztalcac, mozesz otoczyc ludzmi, ktorzy beda cie wspierac i slozyc pomoca. Ale stwierdzic czy podolasz mozesz za jakies 15 lat.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

omilka pisze:"Na tyle siebie znamy, na ile się sprawdzilismy", nie pamietam, kto to powiedział, i ten cytat zapewne nie jest dokładny.
"Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono" Wisława Szymborska :)
Awatar użytkownika
mondi78
Posty: 294
Rejestracja: 20 kwie 2004 00:00

Post autor: mondi78 »

Hanula zacytowałaś właściwe zdanie ale nie zrozumiałaś, że piszę właśnie o tym co wyraziłaś. Nie twierdzę, że więzi nawiązują się tak szybko. Sama jestem mamą adopcyjną, wiem że jest trudno.
hanula pisze:Moze pojawic sie ich namiastka, nasaczona ogromna iloscia pozytywnych emocji. Bedzie to taki fundament dla rozwoju tych wiezi w przyszlosci.
Właśnie o to mi chodziło.
Pozdrawiam.
Monika - mama Pacika i Julki zwanej Lulką ;-)
Awatar użytkownika
Camparis
Posty: 226
Rejestracja: 28 gru 2006 01:00

Post autor: Camparis »

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Ostatnio zmieniony 17 mar 2009 13:55 przez Camparis, łącznie zmieniany 1 raz.
Elara
Posty: 276
Rejestracja: 29 cze 2006 00:00

Post autor: Elara »

:) Omilka, jak swietnie, że to wydłubałaś, :D
Awatar użytkownika
jedrek
Posty: 442
Rejestracja: 13 maja 2002 00:00

Post autor: jedrek »

Witajcie;
piszecie o sobie "nieudolni rodzice", ale wcześniej iż jesteście "normalną" rodziną, myślę sobie, że jeśli sprawdziliście się przy wychowaniu swych biologicznych dzieci, określenie "nieudolni" jest nieuprawnione.
Poddani byliście dość drobiazgowej ocenie w oa, który tak jak wszystkie zapewne działa dla dobra dziecka, a nie dla dobra potencjalnych adopcyjnych rodziców, macie za sobą postępowanie w sądzie rodzinnym-tu też nie brak "łebskich" i uważnych sędziów(o czym kilkukrotnie się przekonałem) - zostaliście zaakceptowani. O przyczynach "porażki" było tu wiele, chciałbym przytoczyć wyznanie pewnej bardzo znanej terapeutki rodzinnej, matki kilkorga dzieci własnych i adoptowanych: ...matka ta sama, za jednym dzieckiem policja gania po praskich zaułkach, a w tym czasie drugie odbiera prezydenckie stypendium za osiągnięcia w nauce, z tym że to pierwsze nie jest dzieckiem adoptowanym...
Piszecie, że nie udało się Wam pokochać, bo może nikt Wam nie powiedział, że gdy wydawano decyzję o przysposobieniu, iż nie ma takiego nakazu, a jak to się miało stać na życzenie, jeśli wokół tysiące rodziców biologicznych, którzy nie kochają swych dzieci- bo nie chcą, albo nie umieją.
Gdy rodzi się dziecko dostaje od matki bezwarunkową miłość i akceptację, ale od biologicznego ojca już niekoniecznie , my faceci jesteśmy chyba inaczej emocjonalnie "skonstruowani" i musimy się tej miłości uczyć, pisałem kiedyś na tym forum, że czuję jakbym sam urodził swego adoptowanego syna, ale dochodziłem do tego latami.
Miłość do dziecka, tak jak do kobiety, czy mężczyzny przychodzi czasem jak rażenie piorunem, ale może być tylko stanem zauroczenia, czy zakochania, po którym niekoniecznie zostaje to czego oczekujemy na całe życie-bezwarunkowej miłości. Wiele problemów w rozróżnianiu tego sprawia nam mit miłości romantycznej.
Prawdziwe dojrzałe uczucie jest kwestią decyzji i aktywnego działania w jej rezultacie.
Podjęliście decyzję, miłość nie spłynęła na Was jak dar z nieba, więc macie pracę do wykonania. Ja pokochałem przechodząc przez pieluchy, nieprzespane noce, czuwanie w chorobie, zabawę, ląk o przyszłość, gniew gdy nam nie wychodziło, dumę z osiągnięć mimo trudności. Nawet nie wiem kiedy to się stało.
Przed Wami "krew pot i łzy", jesteście dorośli, po obu stronach jest wielka potrzeba, jestem przekonany, że miłość będzie Waszym udziałem.
pozdrawiam
jędrek
Ostatnio zmieniony 27 lis 2008 08:41 przez jedrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Jędrek zgadzam się z Tobą w 100% ;)
Dwie drogi, dwa szczęścia...
Awatar użytkownika
danutabiala
Posty: 50
Rejestracja: 16 lut 2006 01:00

Post autor: danutabiala »

Bardzo sie cieszę, że powstał te wątek.
My mamy u siebie synka od miesiaca i przez ten czas wielokrotnie zastanawiałam się czy kocham go tak jak corke (biologiczna). Odpowiedz nie byla dla mnie satysfakcjonująca.
Po przeczytaniu tego wątku doszłam do wniosku, ze moje wczesniejsze rozważania byly bez sensu. Chlopiec jest u nas DOPIERO miesiac, a corka prawie 6 lat (nie liczac okresu ciąży), wiec tego sie nie da porownac.
Postanowiłam wyluzować - nic na siłę. I poczułam sie duzo lepiej.
Najważniejsze, że nasza relacja sie rozwija, zmienia na lepsze. Według mnie jest adekwatna do okresu, ktory uplynal. I chyba o to własnie chodzi.
mama Ewuni - wspaniałej córuni i Krzysieczka - wspaniałego syneczka
Awatar użytkownika
blotka
Posty: 688
Rejestracja: 13 sie 2007 00:00

Post autor: blotka »

danutabiala pisze:Najważniejsze, że nasza relacja sie rozwija, zmienia na lepsze. Według mnie jest adekwatna do okresu, ktory uplynal. I chyba o to własnie chodzi.
Bo to w sumie o to biega, tak sądzę - żeby dać sobie czas i pielęgnować rozwijające się więzi. Z jednej strony nie naciskać i nie wyrzucać sobie, że po miesiącu uczucia nie rozwinęły się tak, jak się oczekuje (w ogóle z oczekiwaniami, tak wobec siebie, jak i wobec dziecka należy być ostrożnym), z drugiej dbać o to, żeby uczucia mogły się rozwijać, pracować nad rodzącymi się więzami.

Myślę, że i tak nie będziesz tak samo kochać córki i syna, ale nie dlatego, że jedno jest biologiczne, a drugie adoptowane, ale dlatego, że to dwie zupełnie różne osoby :)
Awatar użytkownika
Camparis
Posty: 226
Rejestracja: 28 gru 2006 01:00

Post autor: Camparis »

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Ostatnio zmieniony 17 mar 2009 13:54 przez Camparis, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
danutabiala
Posty: 50
Rejestracja: 16 lut 2006 01:00

Post autor: danutabiala »

blotka pisze:Myślę, że i tak nie będziesz tak samo kochać córki i syna, ale nie dlatego, że jedno jest biologiczne, a drugie adoptowane, ale dlatego, że to dwie zupełnie różne osoby
No wlasnie, tez sie nad tym głowiłam, czy możliwe jest żeby pokochać ich jednakowo, skoro to chłopak i dziewczynka czyli jakby zupełnie inne "typy" dzieci.
Zauważyłam tez, że mój mąż dużo więcej i chętniej zajmuje się synkiem niz przedtem córeczką. Czy dlatego że to nasze drugie dziecko i mąż ma więcej doświadczenia czy może właśnie dlatego że to chłopak? A najpewniej to obydwie te rzeczy naraz.
Z kolei ja inne mam odczucia w stosunku do Krzysia od wczoraj, tzn. odkąd oficjalnie, sądownie został członkiem naszej rodziny. Czuje, że jakas blokada we mnie puściła, jakieś odczucie tymczasowości prysło. Jest juz nasz, nikt nam go nie odbierze, żadna wizytacja juz nie straszna, ani opinie osób postronnych. Nie ma stresu i strachu, za to w to miejsce pojawiła się dodatkowa czułość dla niego. Bardzo podoba mi sie to nowe uczucie.
Jednocześnie musze dodac, że Krzysio jest słodkim dzieckiem, więc łatwo jest nam go polubić, a wiem że nie wszyscy rodzice adopcyjni mają takie szczęście.
mama Ewuni - wspaniałej córuni i Krzysieczka - wspaniałego syneczka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”