Adoptowałem i jest mi źle

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

Ula-la
Posty: 2557
Rejestracja: 13 sie 2002 00:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Ula-la »

Ciężko czyta się takie posty. Widać w nich tyle cierpienia i bólu - i rodziców i dzieci.
Tola - jak "sprawował" się syn jako dziecko ? Napisałaś, że jest u Was od 2 miesiąca życia. Jeśli możesz napisz jaki był jako niemowlę, przedszkolak, uczeń szkoły postawowej. "To" wybuchło nagle ?
Były jakieś "sygnały ostrzegawcze", jak patrzysz na waszą rodzinę z perspektywy kilkunastu lat ? Kiedy syn dowiedział się o adopcji i od kogo ?
Jeśli możesz napisz - jeśli nie - rozumiem, to bardzo intymne pytania.

Ale uważam tak jak przedmówczynie - nie możesz stwierdzić, że się nie udało. Za wczesnie. To jeszcze małolat - w dodatku w takim wieku, że wydaje mu się, że wszystko wie lepiej, a starzy tylko się czepiają.

Pozdrawiam serdecznie
Ula Pytajnik

Mamusia Bartusia (kwiecień 2005) i Kasieńki (październik 2006) --> Bartek Pogromca i Kasia Zaskakiwanka


Alina_Katowice
Posty: 157
Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Alina_Katowice »

Tola_68 pisze:Generalnie przestałam sie z nim pieścić, pytać o szkołę, o to, jak minął dzień, gdzie wychodzi. Bo i tak nic mi nie mówił albo kłamał, więc bez sensu było moje zainteresowanie.
Ja też przez jakiś czas z takich samych powodów udawałam brak zainteresowania sprawami córki. To wyszła z domu wieczorem, długo jej nie było, nie odbierała komórki - a po powrocie wypaliła: "no, to wreszcie zainteresowałaś się, gdzie byłam! Bo tak na codzień to masz to w d..."
Tola_68 pisze:Tam ma nas, całą naszą rodzinę, ale także (co o wiele gorsze) - swoją przysłość, którą niszczy na własne życzenie.
Renata64 pisze:Mam potencjał być wykształconą ładną dziewczyną , jest zdolna bo w przebłyskach chęci z jej strony widać talent, ale woli wszystko zepsuć i iść na tą złą stronę.
Mam wrażenie, że po domach Bocianowiczów rozsiane są tabuny bliźniaczego rodzeństwa mojej Ani :wink: , na różnym etapie rozwoju i radzenia sobie z problemami... U nas to jest jak sinusoida, ale rozmowa o szkole powoduje zdecydowany "zjazd w dół". Niechęć do nauki jest u niej tak silna, że nawet nie wiem, czy ona "unika wysiłku", czy może ma obniżoną sprawność intelektualną. Napewno szkodzi tym sobie i swojej przyszłości. W pozostałych sferach coraz lepiej, ale wszystko, co wiąże się z nauką szkolną, jest "tematem tabu".
Awatar użytkownika
mantra
Posty: 114
Rejestracja: 04 lut 2010 01:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: mantra »

A mnie się wydaje, że mimo że dziecko irytuje się tym zainteresowaniem, to go potrzebuje. Tak jak napisała Alina. Ze względu na okres dojrzewania musi postawić pod dyskusję Wasze podejście żeby jakoś się do niego ustosunkować. I określić własne przekonania. Ale uwaga przecież jest strasznie potrzebna...

No i jeszcze taka refleksja o psychoterapii - niestety istnieje takie przekonanie, że przychodzi się do terapeuty, mówi się mu co i jak, a on jak ciocia dobra rada coś poradzi rozsądnego. A jeżeli w relacji dzieje się źle, jeżeli para trafia już do terapeuty to jest to raczej stan trwający dłużej, a więc, gdzie nawarstwiły się różne kwestie i ogarnięcie ich w ciągu jednego spotkania jest praktycznie niemożliwe. Żeby rozpocząć psychoterapię, trzeba się z terapeutą zwyczajnie polubić, poznać (tak, tak, stworzyć relację ;)), a potem możemy mówić o jakiejś głębszej pracy.

Mogłoby się okazać, że i owszem - terapeuta poradzi coś, co jest w 100% celne i trafne dla związku, ale... związek zupełnie nie będzie gotowy na podjęcie danego działania. Nie jesteśmy niestety tak racjonalni jakbyśmy chcieli i w tej kwestii "dojrzewania do zmian" nie różnimy się wiele od kosmitów. W tym właśnie rzecz - terapeuta może od razu dostrzec w czym problem, ale nieraz nie powie o co chodzi z prostej przyczyny - wiedza ta albo wycofa parę z terapii, albo nie przyniesie żadnej zmiany. Terapia to proces, taki jak wychowanie dziecka. Ważne jednak by ufać własnym intuicjom i gdy szuka się tego właściwego po prostu go polubić i mu zaufać (albo chociaż zaufać osądowi kogoś, komu ufamy). Bez tego, to możemy sobie chodzić i chodzić...
Awatar użytkownika
KlaraG
Posty: 257
Rejestracja: 06 mar 2007 01:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: KlaraG »

Ja chciałam się zgodzić z Iskrą-nie na swoim przykładzie bo ja akurat byłam patologicznie grzeczna, ale znam takiego osobnika-obecnie lat 40. Pochodzi z normalnej kochającej się rodziny, inteligentny ponad przeciętną. Ale w okresie dojrzewania oblany rok w szkole, spadek z technikum do zawodówki, wagary, dziwne towarzystwo. W skrócie historie takie, że włos się jeży, nie wiem jak jego matka to wytrzymała. Koniec opowieści jest taki, że kiedyś się ogarnął, skończył studia, ma rodzinę, przyjaciół, wysokie stanowisko w pracy. Po prostu szanowany obywatel i świetny facet. A dlaczego olał szkołę-moim zdanie miał traumę szkolną bo do dziś wspomina opinię matematyczki z podstawówki ze jest debilem i nic z niego nie będzie. kontra może u Twojej młodej jest podobnie?
Szczęście to stan ducha, a nie stan posiadania.
Alina_Katowice
Posty: 157
Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Alina_Katowice »

KlaraG pisze:A dlaczego olał szkołę-moim zdanie miał traumę szkolną bo do dziś wspomina opinię matematyczki z podstawówki ze jest debilem i nic z niego nie będzie.
Rozmowa pomiędzy moją Anią i jej koleżanką, której swiadkiem była moja mama (koleżanka wtajemniczona w sprawę adopcji):
Ania: Pojedziesz dziś ze mną do stajni?
Koleżanka: Tak, dziś mogę, bo jutro nie idę do szkoły i nie muszę się uczyć. Codziennie uczę się 2 godz.
Ania: A ja nic się nie uczę. Mam jedynki i to mi nie przeszkadza.
Koleżanka: Nie wstyd ci? Mama lekarz, babcia lekarz, a ty masz jedynki?
Ania: Tata górnik, a mama bezrobotna.

Tłumaczyłam potem Ani, że:
1. Geny to jeszcze nie wszystko (podałam nawet przykład mojego kolegi, którego Ania zna - pochodzi z biednej, wielodzietnej rodziny alkoholika, a jest szanowanym obywatelem - kuratorem i nauczycielem).
2. Fakt, że jej rodzice byli słabo wykształceni, nie świadczy, nie nie byli zdolni - może po prostu nie mieli warunków, by się uczyć.

Ale moje tłumaczenie to tylko słowa, słowa...
Awatar użytkownika
mantra
Posty: 114
Rejestracja: 04 lut 2010 01:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: mantra »

Alina_Katowice pisze: Ale moje tłumaczenie to tylko słowa, słowa...
Te bardzo ważne słowa matki, które potem zostają nam w głowie do końca życia :)
Tola_68
Posty: 35
Rejestracja: 09 sty 2011 03:08

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Tola_68 »

Ula-la pisze:Tola - jak "sprawował" się syn jako dziecko ? Napisałaś, że jest u Was od 2 miesiąca życia. Jeśli możesz napisz jaki był jako niemowlę, przedszkolak, uczeń szkoły postawowej. "To" wybuchło nagle ?
Były jakieś "sygnały ostrzegawcze", jak patrzysz na waszą rodzinę z perspektywy kilkunastu lat ? Kiedy syn dowiedział się o adopcji i od kogo ?
Ula-la, owszem, były sygnały ostrzegawcze. Pisałam już o tym. Od wczesnego dzieciństwa był nadpobudliwy, a panie przedszkolanki określały go jako dziecko złośliwe, nielubiane przez kolegów, dokuczliwe. Byłam wzywana do przedszkola, bo straszył dzieci, że pozabija ich rodziców. Nie wiem, skąd mu się to brało. U nas w blizszym i dalszym otoczeniu nie ma żadnej patologii, nawet nie ma zwyczajnych awantur czy rodzinnych kłótni.
W szkole było jeszcze gorzej. Nie miał kolegów, zawsze odtrącany reagował złoscią i agresją. Dla nas był najukochańszym dzieckiem, dla innych krnąbrnym, nieposłusznym chuliganem.
Wiedział o adopcji od bardzo dawna. Od czasu pytań: "skąd sie wziąłem?" czyli gdy miał może 5 lat, nie pamietam dokładnie, ale nigdy tego nie ukrywaliśmy.
Problemy się potęgowały, wiadomo dojrzewał, a wraz z dojrzewaniem rosły też kłopoty.
Ula-la
Posty: 2557
Rejestracja: 13 sie 2002 00:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Ula-la »

Dziękuję Ci za odpowiedź. Czekałam na nią i dużo myślałam o Waszych problemach.
Może znów mi coś umknęło - czy w tych wczesnych latach szukaliście pomocy psychologicznej ? Mieliście skierowanie na jakąś terapię, czy nikt wam tego nie sugerował ? Wiem, że to było wiele lat temu, ale chyba i wtedy były takie możliwości ? Przecież takie zachowanie u dziecka (np. wyizolowanie zgrupy rówieśników) musi budzić niepokój. Tak sobie myślę, że jeśli bym nie umiała sama sobie z tym poradzić (a pewnie przy takim natężeniu "sygnałów ostrzegawczych" miałabym ogromne trudności), to szukałabym pomocy u fachowców. Może w ośrodku adopcyjnym ? W naszym OAO powiedzieli, że zawsze jesteśmy mile widziani - czy to z wizytą towarzyską, czy z problemami do rozwiązania. Wiem - dziś już to inaczej wygląda i wciąż się zmienia. Poza tym, z tego co piszesz, na pewno mamy łatwiejszy dostęp do specjalistów.
Nie odbieraj tego jako osąd, czy atak, bardzo proszę, ale też uważam, że nie powinniście poprzestać na diagnozie wynikającej z jednego spotkania - nawet z najlepszym specjalistą. Co dalej ? Nic ? Czekanie na cud (który oczywiście może się zdarzyć, czego z całego serca Wam życzę) ?
Na pewno trudno mi jest sobie wyobrazić jak bardzo jesteście zmęczeni, zdruzgotani i rozżaleni. Ale myślę, że wciąż jest za wcześnie, żeby się poddać i spisać Waszego syna na straty. Pewnie sądzisz, że się mądrzę, że jestem tak naprawdę na początku drogi i co ja tam wiem... Pewnie masz rację. Ale powalczcie jeszcze...
Wierzę, że warto.

Pozdrawiam bardzo serdecznie i myślę o Was bardzo ciepło
Ula Dopingująca

Mamusia Bartusia (kwiecień 2005) i Kasieńki (październik 2006) --> Bartek Pogromca i Kasia Zaskakiwanka


Awatar użytkownika
mantra
Posty: 114
Rejestracja: 04 lut 2010 01:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: mantra »

Napisałaś, że u was w rodzinie nie było żadnych kłótni czy awantur. Jak więc rozwiązujecie konflikty? Jak wymagania stawiane w domu różniły się od tych stawianych w szkole?

Złośliwość to określenie, które nie mówi nic o przyczynach zachowania. Dziecko może być przecież złośliwe, bo czuje się odrzucone, bo próbuje nawiązać kontakt, a nie potrafi inaczej...
Awatar użytkownika
mantra
Posty: 114
Rejestracja: 04 lut 2010 01:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: mantra »

omilka pisze: Mantra[/b], my się też nie kłócimy z mężem. na większość rzeczy mamy podobne poglądy, a resztę jakoś docieramy.
Zapytałam o konflikty, bo jeżeli nie rusza się ich w domu, dziecko może samo nie wymyślić skutecznych (i konstruktywnych) technik by dogadać się rówieśnikami. I że konflikt jest dobry :)
Awatar użytkownika
Renata64
Posty: 45
Rejestracja: 16 gru 2011 08:52

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Renata64 »

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że niektóre zachowania mojej córki wskazywały,że może to być Zespół zaburzeń więzi. Ale ja uważałam, że moja cierpliwość , miłość to najlepsze lekarstwo. Teraz okres dojrzewania i Marysia zachowuje się nieprawdopodobnie różnie. To sa dwie osobowości, a po jej minie , podczas rozmowy nasuwa mi się spostrzeżenie, że jedna Marysia nie wie co robiła druga Marysia.I jeszcze jej rezerwa w stosunku do rówieśników, nawet dzisiaj. Całą grupa, z która się zna od dobrych 6 lat, oblewała się wodą , jak to na lejka przystało, a ona z butelka w ręku stała z boku i przyglądała się. Na moje pytanie dlaczego nie oblewa, dopiero sie ruszyła. Ale to obserwowanie z boku jest zawsze. Nawet przy obiedzie, siedzimy całą rodziną i często Marysia obserwuje, co robimy, "jak jemy" dopiero po zwróceniu jej uwagi, zaczyna jeść. W literaturze często podnosi się temat "czujności" dzieci skrzywdzonych. Ale minęło dziesięć lat spokojnego życia... czy jeszcze Marysia musi być czujna?
Renata
Awatar użytkownika
Renata64
Posty: 45
Rejestracja: 16 gru 2011 08:52

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Renata64 »

Patrząc wstecz to można wyróżnić pierwszy okres, gdy w przedszkolu np spała, gdy inne dzieci się bawiły lub wchodziła pod stół. Izolowała się od grupy gdy coś jej nie pasowało. Potem nie zauważalne były takie zachowania. Teraz jest nasilenie. Szczególnie po "złych dniach". Np, po ostatnim telefonie ze szkoły i mojej pogadance na ten temat. Maria "zapadła" się . Położyła się na łóżku i tak trwała, aż bałam się o nią. Zaglądałam, czuwałam, po pewnym czasie wstała wyciszona. Tak "bez śladu".
Renata
Awatar użytkownika
mantra
Posty: 114
Rejestracja: 04 lut 2010 01:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: mantra »

Renato, czytałaś może Adopcję i przywiązanie?
Awatar użytkownika
Renata64
Posty: 45
Rejestracja: 16 gru 2011 08:52

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: Renata64 »

Nie, Twoje pytanie sugeruje, że powinnam. Już znalazłam i przygotowane mam zamówienie. Ale pomyślałam, że coś jeszcze mi zasugerujesz. Powiesz późno. Ale może nie.
Renata
Awatar użytkownika
mantra
Posty: 114
Rejestracja: 04 lut 2010 01:00

Re: Adoptowałem i jest mi źle

Post autor: mantra »

Myślę że warto, bo jest tam właśnie o dysocjacji, fajnie jest wytłumaczona, a to co piszesz o córce i jej "zawieszaniu się" do tego opisu pasuje.

Proszę wyjaśnij, bo nie zrozumiałam ani słowa z tego fragmentu:
Powiesz późno. Ale może nie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”