Problemy z nastolatkami

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

ODPOWIEDZ
izabelam
Posty: 155
Rejestracja: 08 gru 2010 23:27

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: izabelam »

Kasiavirag, pocieszam, bo wiem jak tego potrzebujesz w takich sytuacjach. Może napisz więcej, może ulży...
iza
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: Bobetka »

Iskra1 pisze:No wiem :-), ale nie wszystkie nasze dzieci mają RAD.
dokładnie :caluje
Okres buntu nastolatkiem u nas pewnie za chwilkę, bo nasz E. jest już nastolatkiem i zaczyna mocno dojrzewać i dużo jeść ;)

Synku, nie mógłbyś być bardziej mój



01.2005



W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć


matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: matula »

Kasiavirag, pocieszam. Łatwo nie będzie, ale pamiętaj, że tak bywa i da się przeżyć. A ile lat ma teraz Twoje dziecko i jakie zachowania Cię niepokoją?

Bobetka, chłopcy (adoptowani) bywają na ogół łatwiejsi w prowadzeniu niż dziewczyny.
Go30
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 4144
Rejestracja: 21 sie 2009 00:00

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: Go30 »

Zostały już ostatnie dni na rozliczenie PIT-ów. Pamiętajcie o Naszym Bocianie przy przekazywaniu 1% =ooo*
Dla ułatwienia mamy dla Was program do rozliczania :arrow: 1% DLA BOCIANA

09.2013 serduszkowa córeczka

01.2017 zaczynamy po raz drugi


Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: kasiavirag »

kasiavirag pisze:
AGA pisze:Pamiętam co robiłam ja lub moje koleżanki, gdy miałyśmy 15 lat




Pisze to pierwszy raz: To ODE MNIE wyprowadzili się rodzice. Byłam co prawda trochę starsza niż 15-tek Leszka. Ale jednak, to moja matka nie mogła ze mną wytrzymać do tego stopnia, że wprowadziła się do niewykońcoznego domu. Po to, by mieć Święty spokój. ODE MNIE. A rodzinę miałam pełną. I tak jakby "normalną".

Nie rozgrzeszam, ja tylko wiem, co potrafią nastolatki. Jak się uprąąąąąąą.
O Borze Zielony!
jak przeczytanie tego, co napisałam wcześniej było mi POTRZEBNE!!!!
Przeżywam właśnie załamanie nerwowe w związku z tym, co wyprawia Najlepszy z Synów.
Dziękuję sama sobie, za to, co napisałam.
Zaprę się i nie wyprowadzę od Młodego.
ps. serdeczności dla wszystkich! Wróciłam.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: Bobetka »

Tak czytając kilka lat wstecz ten wątek byłam pełna obaw i ciarki mnie przechodziły. Aktualnie syn lat 15 przejawia zachowania typowe dla nastolatka czyli adekwatnie do wieku pyskuje, buntuje się (mniej niż ja w tym samym okresie życia), lecz jednocześnie pięknie nadal okazuje uczucia i w ogóle ma dużo do nas rodziców zaufania. Czujemy się jako rodzina stabilnie, a Młody zwraca się do nas z każdym problemem. Ponadto E w ogóle nie przejawia najmniejszego zainteresowania rodziną biologiczną, nawet okazuje zdziwienie, gdy ja przy okazji rozmowy coś rzucę. Być może mnie to powinno martwić, może to cisza przed "burzą" ? Ciekawe jak to u innych naszych wyrośniętych bocianowych dzieci :)

Synku, nie mógłbyś być bardziej mój



01.2005



W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć


matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: matula »

Adoptowani chłopcy na ogół wychowują się łatwiej niz dziewczynki. Gratuluję sukcesu. Jesli syn nie chce mówic o rb, to może na dziś temat za trudny. Można sie jedynie zastanowić, czy chłopiec nie rezygnuje z pewnych rzeczy, chcąc byc idealnym dzieckiem "rezygnacja z aspektów siebie w celu utrzymania relacji przywiązania". Np. "Dzieci rezygnuja ze swej autentyczności, aby stać sie takimi jakimi rodzice chcą, aby były, najlepszym przyjacielem, gwiazdą sportu, powiernikiem itp."

To oczywiście tylko pewne sugestie.
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: Bobetka »

matula rozumiem te sugestie lecz szczerze mówiąc uważam je za nietrafione w naszym przypadku.

Synku, nie mógłbyś być bardziej mój



01.2005



W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć


Elara
Posty: 276
Rejestracja: 29 cze 2006 00:00

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: Elara »

Bobetka tak pamietam twoje wpisy. Zawsze wszystko bylo u Ciebie ok. Gratuluję
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: Bobetka »

Elara nie zawsze było ok, bo jestem raz wymagająca a dwa mam dziecko z problemem neurologicznym. Nie uważam mimo to, iż do wszystkiego trzeba od razu dorabiać głębszą filozofię. A czemu było wcześniej nie ok już dziś wiem i to jest główna przyczyna naszego sukcesu - właściwa diagnoza medyczna.

Synku, nie mógłbyś być bardziej mój



01.2005



W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć


Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: kasiavirag »

Uwaga, uwaga! "to" przechodzi.
Najlepszemu z synów, przeszło... mam nadzieję. Jako absolwent podstawówki jest "normalnym" nastolatkiem. O ile nastolatek może być normalny.

Zatem, nadziei, moje drogie!

Serdeczności,
Kasiavirag.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
sandra_paczy
Posty: 32
Rejestracja: 30 wrz 2015 16:49

Re: Problemy z nastolatkami

Post autor: sandra_paczy »

Przepraszam, że tu wrzucę, ale napisałam długi post na forum eksperckim, a ponieważ nie mam pewności, że zostanie tam opublikowany, bo nie jestem żadnym ekspertem, tylko mamą, a jednocześnie ukradł mi ze 20 minut z życia, to nie chcę, żeby się zmarnował :)
inodi pisze: My wszędzie mówimy, że dzieci są adoptowane (przyjęliśmy rodzeństwo), także w ich obecności. To zdejmuje z naszych ramion ogrom ciężaru (...) Ja nie dalej jak wczoraj prosiłam, w obecności nauczycielki, dzieci z klasy mojego syna, żeby mu pomogły i kiedy zaczyna błaznować, żeby się odwrócili od niego, żeby się nie śmiali, żeby dali mu znać, że to nie ok i że ja będę wdzięczna (gadałam tak do 9latków!). Nie wiem jeszcze co z tego będzie, czy cokolwiek. Nauczycielka była wdzięczna, mój syn nieszczególnie
Inodi, nie chciałabym Cię urazić, ale wydaje mi się, że potrafię przewidzieć skutek dźwigni, którą stosujesz oraz innych metod polegających na tworzeniu zwartego środowiska, w którym dziecko pozostaje samo na przeciw całego otoczenia, które wysyła mu sygnał, że to nie ok...
Nie będę się nad tym rozwodzić, bo łatwo wpędzi nas to w dyskusje o wielowątkowości zjawisk, ale wyjaśnię co leży u podstaw takiego postawienia sprawy.
Czy istnieje coś, co bezpodstawnie wpędza Cię w panikę? Ja na przykład boję się pająków. Takich dużych. Kątników. Wygooglaj sobie proszę, bo mam nadzieję, że i Ciebie przerazi ten obraz.
I teraz wyobraź sobie, że siedzisz na ważnym spotkaniu ze swoim szefem i najważniejszym klientem firmy. I ten klient ma taki fetysz, że lubi pająki. Nie jakieś jadowite, afrykańskie. Tylko takie zwykłe urocze kątniki. Przyszedł z trzema podopiecznymi. Zachwyca się nimi i puszcza je na stół, przy którym siedzicie, a one wędrują w Twoją stronę. Wiesz, że nic Ci nie zrobią. Lęk jest całkowicie irracjonalny. Przyspieszony oddech, drżenie nóg, w których zbiera się natleniona krew, aby być gotowym do ucieczki, też. Nic Ci nie grozi. Szef Cię o tym zapewnił. Tylko dlaczego wbija Cię coraz mocniej w krzesło?
Nasze dzieci czują to cały czas. Tylko mają gorzej, bo nie rozumieją co jest pająkiem. Przez pierwszy okres życia ich organizm przystosował się do trybu "uciekaj albo walcz", bo były pozbawione właściwej opieki i wypracowały mechanizmy, które pozwoliły im przeżyć w pojedynkę.
Teraz, gdy są z nami, te mechanizmy nie są już przydatne, a wręcz bywają szkodliwe, bo nie przystają do społecznie akceptowalnych kluczy. Ale trudno się ich ot tak pozbyć. Jeśli już chcemy sprawić by dzieciak je odpuścił, to szybciej się to uda, jeśli dostanie bezpieczne środowisko, w którym dostateczną ilość razy przekona się, że nic mu nie grozi.
Budując wokół niego poczucie, że pozostaje na marginesie, bo używa mechanizmów, nad którymi i tak nie jest w stanie zapanować, robicie coś zupełnie przeciwnego. Wysyłacie mu do mózgu sygnał: walcz, walcz, walcz o przetrwanie!
Nina2
Posty: 781
Rejestracja: 03 cze 2004 00:00

Problemy z nastolatkami

Post autor: Nina2 »

Z książki Riley, Meeks, Pod maską. Zrozumienie adoptowanego nastolatka - kilka wynotowanych informacji.
Wklejam, bo może komuś się przyda. Notatki robiłam na podstawie tłumaczenia rozdz. 1,
którym to tłumaczeniem podzieliła się ze mną Matula. Za co bardzo dziękuję!

Pada m.in., oparte na badaniach empirycznych, stwierdzenie, iż:
Ogólnie biorąc, dostosowanie adoptowanej młodzieży jest na poziomie dobrym. Jej zdrowie emocjonalne jest statystycznie
lepsze niż u młodzieży z rodzin niepełnych, a podobne jak u młodzieży z rodzin optymalnych (pełnych, naturalnych).
Przy czym ten optymistyczny punkt docelowy jest osiągany dopiero po przejściu "dodatkowych kilometrów drogi"
(tzn. trudniejszego i dłuższego niż u "zwykłej" młodzieży procesu dojrzewania, czasami wspartego terapią).

I te "dodatkowe kilometry drogi" są pokazane. Np.:
- że realizacja typowych dla tego wieku zadań rozwojowych:
a. uzyskanie większej niezależności i samowystarczalności,
b. przebudowanie i przyswojenie superego (wewn. reprezentacji norm i wartości), kształtowanie sumienia
c. znalezienie sposobów radzenia sobie z uczuciem agresji i bodźcami seksualnymi,
d. rozwijanie poczucia własnej tożsamości
przebiega u osób adoptowanych w sposób trudniejszy.

Bo np.:
ad a/ przy okazji "oddzielania" się nastolatka od rodzica (r.a) odżywa w nim rana utraty (i lęk przed byciem porzuconym),
ad b/ puste miejsce po "detronizacji" rodzica (r.a) bywa obsadzane przez (idealizowane) osoby obce: to mogą być r.b.

ad c/ te doznania adoptowany nastolatek może traktować jako głos dziedzictwa biologicznego,
wówczas jego działania buntownicze wobec r.a mogą służyć potwierdzaniu jego przeświadczenia, że on nie pasuje do nich,
że jest skazany być jak r.b.,

ad d/ proces budowania swego poczucia tożsamości jest u adoptowanych trudniejszy,
bo oni muszą rozłożyć na czynniki (i uwzględniać w budowaniu swego obrazu siebie) dwa dziedzictwa: biologiczne i adopcyjne,
muszą brać pod uwagę podwójne korzenie, które łączą ich z dzieciństwem.
Nadto proces budowania racjonalnego obrazu siebie może być zaburzany przez mogące się pojawiać:
- fantazje na temat r.b. - np. że byliby bardziej ulegli niż r.a (z tym może się też wiązać tendencja do odrzucania r.a.
i zasad wg których wychowują),
- pogarda wobec r.b. (co działa niszcząco na poczucie własnej wartości i siły adoptowanego człowieka).
Te dwie postawy: idealizacja i pogarda wobec rodziców mogą się przeplatać.

Zadaniem naszym (r.a.) jest m.in.: zachować spokój, trwać na swoim posterunku (w roli rodziców), wspierać dziecko,
także w poszukiwaniu jego korzeni, nie odbierać burzliwych reakcji nastolatka jako przejawu odrzucenia/zerwania. Amen.
sofin
Posty: 2
Rejestracja: 22 lis 2021 20:58

Problemy z nastolatkami

Post autor: sofin »

Ale ciekawy wątek! Wracam na Bociana po 16 latach nieobecności. Byłam tu od jego powstania chyba, najpierw przechodząc przez in vitra, potem starając się o adopcję. Jestem adopcyjną mamą 15,5 letniego chłopaka, jest z nami od 2 miesiąca życia, czyli prawie od zawsze. To prawie niestety robi różnicę. Planuję przebrnąć przez kilka ostatnich lat tego wątku i odnieść się do bliskich mi wpisów, może to pobudzi tutaj nową dyskusję nt. problemów z nastolatkami ado. Pozdrawiam!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”