Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Miejsce do wymiany doświadczeń dorosłych osób, które w dzieciństwie adoptowano.

Moderator: Moderatorzy dorośli adoptowani

Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: yennefer23 »

a ja znam rodzicow biologicznych, ktorych dzieci ... to albo tamto
znam rodzicow, ktorych dzieci rozczarowaly, ktorych boli to jak te dzieci sobie zycie ukladaja, lub raczej warto powiedziec - nie ukladaja.
na prawde uwazacie, ze w historiach opisanych wyzej fakt adopcji przewazyl? a nie to ze takie historie sie zdarzaja, zarowno w rodzinach ado jak i biol?
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: matula »

Yennefer, piszesz "fakt adopcji". Adopcja, to jest później, najpierw jest trauma odłączenia od matki biologicznej (choć może być wcześniejsza prenatalna) oraz inne: np. bezosobowej opieki w szpitalu lub DD czy odebranie z pogotowia opiekuńczego kolejno z rodziny zastępczej lub podobne, wówczas trauma się kumuluje. Rodzice adopcyjni powinni być kimś nadzwyczajnym, żeby to skutecznie uleczyć. I w większości są, jak widać na forum, ale ważne jest też jak bardzo straumatyzowane dziecko napotkali.

Czy jako dorosła zniosłabyś 4 rozwody w ciągu kilku lat?

A to wszystko dotyczy małych dzieci, które nie dostały czegoś co jest im niezbędne do rozwoju emocjonalnego, bo to wówczas rodzi sie poczucie bezpieczeństwa, własnej wartości, empatia, umiejętność utrzymywania relacji z ludźmi.

I nie ma co gdybać, tylko poczekać aż własne adoptowane dziecko dorośnie (szczególnie takie po przejściach) i zobaczyć jak to się będzie układało. Czy to przypadek, że wątek o nastolatkach jest martwy?
bawareczka
Posty: 15997
Rejestracja: 28 sie 2009 00:00

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: bawareczka »

a jeszcze mi sie przypomnialo, ze ta dziewczyna sadzila sie z rodzicami o alimenty, czyli zeby oni jej placili. Przegrala oczywiscie.
Mi sie wydaje, ze to wszystko moze sie zdarzyc w rodzinach bilogicznych. Ze nie ma schematu. Ja znam sytuacje, ze dzieci ktore wylecialy z gniazda nie odwiedzaja rodzicow, odcinaja sie calkowicie od korzeni.
darumik
Członek Stowarzyszenia
Posty: 1677
Rejestracja: 13 sie 2010 11:15

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: darumik »

matula to napisze Ci na przykładzie poprawczaka dla chłopców z mojej miejscowości, obsada pełna zawsze i brak dzieciaków ado. natomiast z tzw. "dobrych domów" jak najbardziej. Dla mnie to rozmowa o niczym, bo gdzieś ktoś.... z Twojej strony z założeniem, że to co najgorsze to tylko adoptowane dziecko. Odpuść trochę, nikt nie mówi, że będzie lekko, ale czy to oznacza że będę kochać mniej... Ciągle piszesz z naciskiem o traumie, a czy ta sławetna trauma odebrała Ci córkę, czy nie jesteś przykładem adopcji, która się powiodła?
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: matula »

Darumik, nie rozumiem Ciebie, co wypisujesz: gdzie ja napisałam, ze adoptowane dziecko jest najgorsze?

A swoją drogą nie zauważyłam, że nie wkleił mi się post, w którym pisałam o domach "zimnych jak lodówki", skąd bierze sie wiele trudnych dzieci.

Co mam odpuścić, uważasz dzieci po przejściach nie maja traumy i że nie wpływa to na ich dalsze życie, na relacje z innymi osobami, na poczucie szczęścia? Nie piszę 100% o naszych relacjach, dostałam kiedyś bolesną nauczkę.

Podpisuję się pod cudzym mottem z innego forum: tylko prawda jest ciekawa.
bawareczka
Posty: 15997
Rejestracja: 28 sie 2009 00:00

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: bawareczka »

Dzieci biologicznych rodzicow tez maja traume.
Znam taka nastolatke 16 lat. Ojciec biologiczny ja bil, straszyl, bil jej matke. W koncu sie powiesil. Matka wyszla za maz drugi raz i powtorka z rozrywki. Sa w trakcie rozwodu, dziewczyna miala mysli samobojcze i niesmiala probe, ktora na szczescie sie nie udala. Teraz zaczyna powoli wracac do zycia. Trauma zostanie na cale zycie.
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: yennefer23 »

matula pisze: Czy jako dorosła zniosłabyś 4 rozwody w ciągu kilku lat?
nie wiem, jest to czysto hipotetyczne pytanie na ktore nikt racjonalnie nie umie odpowiedziec. i porownywanie traumy dzieciecej z tym co doroslemu moze sie przydarzyc, jest wg mnie rownie nietrafione.
ale dziekuje za wyjasnienia :), wiem juz konkretnie co mialas na mysli
matula pisze:Czy to przypadek, że wątek o nastolatkach jest martwy?
matula, zobacz prosze na wpis Magdy, znajdziesz go tutaj -> Dom malowany, raz jeszcze!
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: matula »

yennefer23 pisze:
matula pisze: Czy jako dorosła zniosłabyś 4 rozwody w ciągu kilku lat?
nie wiem, jest to czysto hipotetyczne pytanie na ktore nikt racjonalnie nie umie odpowiedziec. i porownywanie traumy dzieciecej z tym co doroslemu moze sie przydarzyc, jest wg mnie rownie nietrafione.
ale dziekuje za wyjasnienia :), wiem juz konkretnie co mialas na mysli
matula pisze:Czy to przypadek, że wątek o nastolatkach jest martwy?
matula, zobacz prosze na wpis Magdy, znajdziesz go tutaj -> Dom malowany, raz jeszcze!
Porównanie nie jest trafione, bo delikatny mózg dziecka kształtuje sie pod wpływem niekorzystnych czynników, jest to fundament pod całe przyszłe życie, czyli niekorzystne skutki traumy zdecydowanie większe niż u dorosłego.

Natomiast wpis Magdy nie przeczy temu o czym ja pisałam. Ba, opisuje ona graniczną sytuację. Na wątku o nastolatkach była dyskusja o problemach nie tak ekstremalnych. I ten watek jest całkowicie nieaktywny.
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: Pockahontas »

Zastanawiam się dlaczego ten wątek jest nieaktywny. I jeszcze jedno pytanie za mną chodzi - na ile problemy z dorastaniem (traumą) dzieci adoptowanych społecznie mogą wystąpić w rodzinach po adopcji prenatalnej? Ciekawe czy ktoś się tym zajmował, penetrował temat?
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: yennefer23 »

dziewczyny, wydaje mi sie, ze po czesc foremk wowczas tam piszacych juz na bociana nie zaglada :( wiem, ze niektore watki nalezy rozkrecac na nowo, ale moze warto ?

Pockahontas nie mam pojecia czy sa jakies opracowania na podobny temat, podpytam tu i tam, a czy szukalas na wlasna reke w internecie na przyklad?
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: Pockahontas »

yennefer23, nie szukałam i w sumie nie wiem gdzie można znaleźć takie informacje.
W sumie nie powinno być związku, no bo dzieci z adopcji prenatalnej nie miały traumy samotności czy odrzucenia w ciąży. Może są jakieś badania z zagranicy?
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: Miniula »

Odpowiadając na pytanie Asi.
Jestem dzieckiem nieadoptowanym.
W pewnym momencie odrzuciłam moich rodziców. Przestałam się z nimi kontaktować na prawie rok.
Po kilku latach oni odrzucili mnie. W związku z pewną moją decyzją przestali się ze mną kontaktować.
Aktualnie nasze kontakty są wznowione ze względu na Moje Dziecko (którego zresztą przez pierwszy rok Jego życia nie mieli ochoty oglądać). Teraz są zakochani we wnusiu , a nasze relacje są poprawne.
Ale nie ma zaufania ani bliskości, nie mogę też na nich liczyć w trudnych chwilach.
Moje zdanie jest takie że relacje dziecko -rodzice mają niewiele wspólnego z więzami biologicznymi, a za to dużo z tym jakim się jest człowiekiem jako dziecko i rodzic.
Potwierdzają to także relacje na linii mój partner -Moje Dziecko oraz moi pasierbowie -ja i moi pasierbowie -ich matka.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: matula »

Miniula, te relacje na dzisiaj nie są tożsame. Dziecko adoptowane, po przejściach na ogół nie miało wystarczająco dobrej matki. Takiej matki, która reagowała na jego potrzeby, które sprawiały, że jego świat był bezpieczny, i czuło się wartościowe. Nie uczyło się empatii, przy wykorzystaniu neuronów lustrzanych. Nie budowały się właściwe połączenia neuronalne. Jak miały budować się te synapsy np. u mojej córki, która nie miała nigdy własnego łóżeczka, koczowała po różnych melinach, a potem wylądowała w DD z obrażeniami wynikającymi z zaniedbania? Twój bunt nie da się porównać z tym cierpieniem.

Przeczytałam dziś wątek "Dom na nowo malowany". Dziewczyny nie wiedzą przeciwko czemu i dlaczego się buntują. Ty wiedziałaś.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: Miniula »

Matula, Ty piszesz o doświadczeniach Twojej córki, które były skrajne.
Tylko po pierwsze - cierpienie ogólnie jest nieporównywalne; po drugie - nie każde z dzieci źle traktowanych przez rodziców trafia do adopcji czy jest chociaż tym rodzicom odbierane, mnóstwo dzieci wychowuje się wśród przemocy i doświadcza krzywdy, zarówno fizycznej, jak i emocjonalnej ze strony rodziców, wszystko dzieje się w 4 ścianach "dobrego" domu; po trzecie - nie każde adoptowane dziecko ma za sobą takie przeżycia jak Twoja córka.
Mój adoptowany syn ma 100 razy więcej miłości rodzicielskiej, a dokładnie macierzyńskiej, przez pierwsze trzy lata swojego życia niż mieli kiedykolwiek do tej pory jego starsi o 5 i 10 lat bracia, niż miałam ja.
W przypadku mojego adoptowanego syna nie było jego samotnego płaczu, braku reakcji ze strony matki, braku bezpieczeństwa. Po prostu nie było, bo od urodzenia był kochany, był ze mną i swoim Tatą. Nie było nas z nim fizycznie przez 4 pierwsze noce, pomiędzy 22 a 7.
Cała reszta czasu to dni, kiedy był chustowany przez nas oboje, to noce, kiedy spał przytulony do nas. Nie mówiąc o miłości, którą od nas dostał jeszcze zanim się urodził.
To są rzeczy, których ani ja, ani moi pasierbowie nie dostaliśmy od rodziców, zwłaszcza od matek.
Więc nie zawsze adopcja oznacza takie przejścia, jak u Twojej córki.
Dlatego piszę o tym, że ważne jest przede wszystkim to, jakim się jest człowiekiem.
Fakt adopcji, bycia adoptowanym czy adoptującym, jest sprawą drugorzędną.
Łączenie adopcji zawsze z negatywnymi postawami na linii rodzice - dziecko jest nadużyciem. Bo w ten sposób nie dociera się do istoty problemu, jedynie zrzuca problemy na karb najbardziej, teoretycznie, oczywistej przyczyny.
Sama adopcja nie jest powodem odrzucenia dziecka przez rodziców czy rodziców przez dziecko. Tu musi być coś jeszcze - błędy, zaniedbania, niewłaściwa postawa z jednej lub z obu stron.
Dokładnie tak samo, jak więzy biologiczne nie gwarantują sukcesu wychowawczego i dobrych relacji rodzica z dzieckiem, bo do tego musi być jeszcze mądra miłość, świadomość, rozsądek, zrozumienie, tolerancja i pewnie wiele innych rzeczy, które nie przychodzą mi teraz do głowy.
Nie neguję problemów wynikających z adopcji. Daleka jestem od twierdzenia, że to jest takie "nic", które nie ma wpływu na ludzi.
Tak jak na rodziców adopcyjnych ogromny wpływ ma ich niepłodność/bezpłodność, tak na adoptowane dziecko ma wpływ wychowywanie się w niebiologicznej rodzinie.
Ale też nie ma co demonizować tej adopcji i obarczać jej wszystkim, co złego, negatywnego dzieje się w życiu.
A już doszukiwanie się, że odrzuciło się rodzinę bądź zostało się odrzuconym tylko dlatego, że w tle jest adopcja, jest po prostu nieracjonalne. Zwłaszcza, jeśli do adopcji dochodzi w wieku niemowlęcym.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Rodzice, których adoptowane dzieci są już dorosłe

Post autor: matula »

Miniula, dementuję po raz kolejny: większość problemów powstaje PRZED adopcją. Gdzie ja napisałąm, że problemy wynikają z adopcji? Ja sądzę, że adopcja jest ratunkiem dla zranionych dzieci.

Czy mam rozumieć, że pisanie o problemach adoptowanych po przejściach jest nie na miejscu?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dorośli adoptowani”