Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Miejsce do wymiany doświadczeń dorosłych osób, które w dzieciństwie adoptowano.

Moderator: Moderatorzy dorośli adoptowani

bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: bloo »

Kiran, ten temat będziemy wałkować na najbliższym panelu w ramach kampanii Powiedzieć i Rozmawiać- tym razem w studiu sami psycholodzy. Będzie im można też zadawać pytania.

Natomiast co do przyprowadzania dawców/dawczyń- moim zdaniem taka polityka jest umywaniem rąk przez klinikę. Na zasadzie "ok, jak już tak bardzo chcesz jawnego dawcę to weź i se załatw". Dlaczego koszt emocjonalny tego wyboru ma spoczywać na pacjentach? Dlaczego to oni muszą sobie tego dawcę znaleźć, opłacić jego badania (bo dla jasności: w wariancie "własnej" dawczyni musiałabyś opłacić jej wszystkie badania i zapłacić za stymulację), a klinika wykona tylko usługę transferu?
Nie uważam tego za fair, uważam to za załatwienie tematu jawności tylnymi drzwiami: aczkolwiek niechętnie, ale skoro nalegasz...

Sądzę, że to się zmieni dopiero wtedy, kiedy kliniki zobaczą, że my mówimy serio. Chcemy opcji jawności nie dlatego, bo taki jest trend albo ktoś ma kaprys, a dlatego, bo traktujemy to jako lokatę dla własnego dziecka i zabezpieczenie jego praw. No i to żądanie staje się nieco bardziej powszechne niż jeden przypadek rocznie.
MadlenaGemini
Posty: 744
Rejestracja: 29 kwie 2009 00:00

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: MadlenaGemini »

rafaello piszac "producent plemnika" nie mialam najmniejszego zamiaru nazwac Cie produktem. Przykro mi ze tak to moglo byc odebrane. Chcialam tym powiedziec byc moze niefortunnym stwierdzeniem ze dawca pradopodobnie dawno o sprawie zapomnial, a Twoi rodzice to twoi rodzice oni cie wychowali, opiekowali sie toba. Dla nich fakt twego przyjscia na swiat i poczecia byl wazny.
czerwiec 2011 IVF-ICSI (Invimed)
12.02.2012 Synek
"Nienarodzone dzieci nie odchodza. One tylko zmieniaja datę swojego przyjścia!"
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Kiran pisze:Zawsze jest tak,że ktoś "ma gorzej" i moze nawet lepiej sobie z tym radzi, ale chyba nie o to chodzi, zeby umniejszac czyjes doswiadczenia. Mnie uderza tu to, że przecież decyzja rodzicow o aid (czy innym dawstwie) powinna być raczej czymś swiadomym i pozytywnym, lub chociaż neutralnym, więc zestawienie jej z gwałtem, pijackim seksem itp aby R sie "poczuł lepiej i cos ze soba zrobil" jest chyba nieporozumieniem.
Kiran, niczego i nikogo nie chciałam porównywać, ani nic innego. Chodziło mi bardziej o to, że z innych powodów ludzie też mają w metryce wpisane "ojciec nieznany". Z wszelkimi tego konsekwencjami, o których pisze Rafaello (np. choroby genetyczne, istnienie rodzeństwa).
Rozumiem i szanuje cierpienie człowieka w takiej sytuacji. Rozumiem jego rozgoryczenie.
Zgadzam się natomiast z Yasuko, że na to, w jaki sposób przyszliśmy na świat jest od nas niezależne, podobnie jak to, kim są nasi rodzice
yasuko pisze:Napisałam, że nasze poczęcie po pierwsze już było, a po drugie nie mieliśmy na nie żadnego wpływu.
Więc nie warto strawić życia w żalu o to, że nie było takie jak byśmy chcieli.
.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

bloo pisze:Kiran, ten temat będziemy wałkować na najbliższym panelu[[...]
Natomiast co do przyprowadzania dawców/dawczyń- moim zdaniem taka polityka jest umywaniem rąk przez klinikę. Na zasadzie "ok, jak już tak bardzo chcesz jawnego dawcę to weź i se załatw". Dlaczego koszt emocjonalny tego wyboru ma spoczywać na pacjentach? Dlaczego to oni muszą sobie tego dawcę znaleźć, opłacić jego badania (bo dla jasności: w wariancie "własnej" dawczyni musiałabyś opłacić jej wszystkie badania i zapłacić za stymulację), a klinika wykona tylko usługę transferu?
Nie uważam tego za fair, uważam to za załatwienie tematu jawności tylnymi drzwiami: aczkolwiek niechętnie, ale skoro nalegasz...

Sądzę, że to się zmieni dopiero wtedy, kiedy kliniki zobaczą, że my mówimy serio. Chcemy opcji jawności nie dlatego, bo taki jest trend albo ktoś ma kaprys, a dlatego, bo traktujemy to jako lokatę dla własnego dziecka i zabezpieczenie jego praw. No i to żądanie staje się nieco bardziej powszechne niż jeden przypadek rocznie.
Dzięki za info o panelu. Zapewne zanim to sie zmieni, to ja juz będę dawno po menopauzie, a decyzja jest w sumie na dziś ;) nie wiem co robić, bo tak źle i tak niedobrze. Z punktu widzenia praw dziecka, jego możliwości wiedzy o sobie moze trzeba jednak schować skrupuły do kieszeni i mieć ta swoją dawczynie.problem w tym, ze nie wiem, jak to potem moze sie potoczyc..
Chyba jest to stąpanie po grząskim gruncie.No i nie bardzo uśmiecha mi sie płacenie za badania dawczyni itp.

Ann, Yasuko - zgadzam sie, rozumiem ze to zestawienie wyszło przypadkowo i jasne, ze sytuacji gdzie dziecko nie wie kto jest ojcem jest mnóstwo. Ale moze- to tylko moja refleksja- właśnie warto jednak iść w kierunku, ze dawstwo nie ma z takimi sytuacjami wiele wspólnego. Jest to przeciez decyzja dwojga kochających sie ludzi, przemyślana i - zakladam- respektujaca dobro przyszłego członka rodziny. I na pewno nie powód do wstydu. Nie chciałabym żeby moje dziecko, czy to adoptowane, czy z KD miało wrażenie, ze to jak pojawilo sie w naszej rodzinie okryte jest wstydliwa tajemnica.

Rafaello, moze warto próbować przez jakieś stowarzyszenia, w PL temat dopiero raczkuje, ale natknelam sie na także coś http://www.spenderkinder.de/Main/LinksUndLiteratur
Maja tez wersje ang. Banalnie to zabrzmi, ale nie jesteś sam z tym problemem.

Mam jeszcze pytanie, nie wiem czy tu - czemu np. w Niemczech dawstwo komórek czy zarodkow jest zakazane prawnie?

Moze warto jednak założyć jakiś osobny dział na dawstwo, tu jest troche "na doczepke". Dla mnie tez nie jest to analogiczne z adopcja, inne problemy, prawo etc.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Kiran pisze:Ann, Yasuko - zgadzam sie, rozumiem ze to zestawienie wyszło przypadkowo i jasne, ze sytuacji gdzie dziecko nie wie kto jest ojcem jest mnóstwo. Ale moze- to tylko moja refleksja- właśnie warto jednak iść w kierunku, ze dawstwo nie ma z takimi sytuacjami wiele wspólnego.
Kiran rozumiem, że patrzysz na problem ze swojego punktu widzenia i z treści mojego postu wyłowiłaś akurat ten aspekt (owszem, czytając posty Rafaello zupełnie spontanicznie przypomniała mi się sytuacja mojej koleżanki). Z innych powodów on również nie pozna swojego genetycznego ojca i nie ma na jego temat żadnej wiedzy. MI bardziej chodziło o to, że on się z tym pogodził i żyje dalej SWOIM życiem. Zaakceptowała też to moja koleżanka i zdecydowała się na wspólne z nim życie. Nikt z jego znajomych nie ocenia go za to, jak zaczęło się jego życie. Chyba cenimy go za to jaki jest pomimo jego początków. To chciałam podkreślić.

-- 08 wrz 2012 17:29 --

Dokładnie chodzi mi o to, że każdy kiedyś musi sobie uświadomić, że dzieciństwo się już skończyło i od jakiegoś momentu zaczyna być ważne to, co sam (sama) potrafię z własnym życiem zrobić (jaką nadać mu wartość).
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Ann, tak, patrzę ze swojego punktu widzenia - potencjalnej matki takiego potencjalnego człowieka z pretensjami..Jasne, ze nikt ze znajomych nie ocenia człowieka po sposobie jego poczęcia, to oczywiste (chyba). Po prostu nie do końca fair wydaje mi sie tu, na forum, gdzie aid/dawstwo jest jedna z metod (nazwijmy to) leczenia czy obejscia problemu - egal- w kazdym razie dojścia do celu jakim jest rodzina, odpowiedz typu "inne dzieci tez nie znają swoich tatusiow" więc weź sie w garść chłopie i nie biadol tylko zrób coś ze swoim życiem..tak można odpowiedzieć na każdy zadany problem. Nie znoszę np. jak ktoś mi mówi,ze skoro nie mozemy miec dzieci to mam to zaakceptowac/wyluzowac/przyjac jako dopust boży i cieszyć sie życiem, bo inni maja gorzej i podaje milion przykładów. Moze to moj egoizm, nie wiem.
Chcemy czy nie odpowiedzialność za "lukę w tożsamości" czy brakujacy puzzel czy jak to nie nazwijmy jest po stronie rodzica. Problem w tym, ze właściwie nic nie można doradzić, bo skoro dawca jest nie do znalezienia, to kit i kiła, jak mówi moj znajomy.
Ale jak najbardziej zgadzam sie, ze kiedyś dzieciństwo trzeba zostawić za sobą i przestać rozliczac rodziców, nawet jeśli w naszym widzeniu popełnili błędy. Każdy je popełnia w końcu.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Kiran, ja się generalnie z tobą zgadzam, tylko ja nie szukam winy. Kiran fakty istnieją, czy tego chcemy czy nie, jedyne, co możemy, to się do nich osobiście odnieść, nadać im nasze własne znaczenie i spróbować nauczyć się z tym żyć, albo i nie - zostać sobie w "nieutulonym żalu". W żadnym poście nie pisałam o akceptacji typu "dopust boży".
W jednym mnie nie zrozumiałaś, ja nie pisałam "inne dzieci też nie znają swoich rodziców". Napisałam, że z innych powodów są ludzie, którzy podobnie jak Rafaello w metryce całe życie będą mieli wpisane ojciec nieznany.
I jakoś muszą z tym żyć. Mogą albo nauczyć się z tym żyć, albo życie im będzie mijać na szukanie "sprawcy" ich nieszczęścia.
Widzisz na przyszłość jakieś inne rozwiązanie?

-- 08 wrz 2012 21:10 --

"luka w tożsamości" - przemyślę sobie sprawę.

-- 08 wrz 2012 21:39 --

Kiran, kiedyś tam skończyłam psychologię, pracę magisterską pisałam o kryzysie tożsamości wychowanków domu dziecka (na podstawie teorii Erika Eriksona i Petera Blosa) i wiesz, właśnie po przeczytaniu twojego postu zadałam sobie pytanie: "a w XXI wieku, co oznacza termin "tożsamość"?". Jakby nie było swoją pracę magisterską obroniłam w poprzednim wieku.
A "Luka tożsamościowa" to co dla ciebie by to było?
Może zacznijmy od definicji.

-- 08 wrz 2012 21:44 --
Kiran pisze:potencjalnej matki takiego potencjalnego człowieka z pretensjami
a propos kryzysu tożsamości....potencjalnie każde dziecko wchodzące w tą fazę z założenia swego ma o coś do rodziców pretensje
Potrafię sobie wyobrazić, jak ci jest z tym ciężko. Bo tak na prawdę to w życiu często podejmujemy decyzje o nie przewidzialnych w momencie ich podjęcia konsekwencjach i niestety za nie też musimy wziąć odpowiedzialność. (takie jest moje zdanie)
Monek
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 35174
Rejestracja: 05 wrz 2004 00:00

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Monek »

Kiran, rozumiem i jest mi bardzo bliskie to, co piszesz na temat nieporownywania, niestawiania w jednym szeregu poczecia dzieki AID/KD/AZ i - bez wyszczegolniania, choc moze nieco eufemistycznie - innych wypadkow losowych. Rozumiem Twoja intencje i zgadzam sie z nia w zupelnosci.
Od razu dla porzadku dodam, ze wiem, co chcialy przekazac inne foremki.
1.06.07. - pożegnałam mojego Aniołka

9dpt zobaczyłam dwie krechy.

26.03.09. o 13:06 urodził sie mój sliczny synek.

10dpt w chmurach zobaczyłam dwie krechy.

25.09.11. o 4:36 i 4:37 urodziły sie moje sliczne, malutkie córeczki.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Monek pisze:Kiran, rozumiem i jest mi bardzo bliskie to, co piszesz na temat nieporownywania, niestawiania w jednym szeregu poczecia dzieki AID/KD/AZ i - bez wyszczegolniania, choc moze nieco eufemistycznie - innych wypadkow losowych. Rozumiem Twoja intencje i zgadzam sie z nia w zupelnosci.
Od razu dla porzadku dodam, ze wiem, co chcialy przekazac inne foremki.
chyba nam się trochę pomieszały punkty widzenia problemu.
Bo jeden, to ten prezentowany przez Kiran - potencjalnego rodzica
Kiran pisze:potencjalnej matki takiego potencjalnego człowieka z pretensjami.
staram się zrozumieć.
Ja natomiast spróbowałam spojrzeć na problem "niepotencjalny", tylko rzeczywisty - Rafaello ma problem, z tym w jaki sposób pojawił się na tym świecie i ma takich a nie innych rodziców i kiedy matka w jego 12 roku życia powiedziała mu o tym, jak na ten świat został powołany, to się tym specjalnie nie przejął, bo wolał "kopać piłkę" - jeśli dobrze pamiętam.
Problemem stało się to dla niego w okresie w zasadzie "studenckim".
Pisałam swoje posty zgodnie ze swoimi przekonaniami.Faktom się nie zaprzecza, jedyne, co jesteśmy w stanie zrobić, to nadać im jakieś nasze osobiste znaczenie. Pewnie na każdym etapie naszego życia inne. Bo w tym przypadku jest to coś, co niewątpliwie staje się częścią tożsamości (aczkolwiek ciągle nie wiem, jak ją definiujesz).
Kiran, rozważasz różne konsekwencje decyzji, którą obecnie analizujesz. Mogę sobie jedynie wyobrazić, jak jest to trudne. I trzymam kciuki, by była to decyzja zgodna z twoimi najgłębszymi przekonaniami, bo niewątpliwie będzie ona decyzją na "całe życie".
Monek
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 35174
Rejestracja: 05 wrz 2004 00:00

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Monek »

ann5 pisze:chyba nam się trochę pomieszały punkty widzenia problemu
Nie, ja mysle, ze kazda z nas piszac o przypadku Rafaello i innych przypadkach, zestawila je razem biorac pod uwge jakies tam, okreslone kryterium i wyodrebniajac jakies tam cechy wspolne. Kiran zas podkresla czystosc intencji, chec stworzenia wiekszej rodziny, milosc laczaca je czlonkow itp. I takie skupienie sie na pozytywnych aspektach dawstwa bardzo mi sie podoba.
1.06.07. - pożegnałam mojego Aniołka

9dpt zobaczyłam dwie krechy.

26.03.09. o 13:06 urodził sie mój sliczny synek.

10dpt w chmurach zobaczyłam dwie krechy.

25.09.11. o 4:36 i 4:37 urodziły sie moje sliczne, malutkie córeczki.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Monek, właśnie o to mi chodzi, aby móc te decyzje najpierw widziec i potem przekazac dziecku jako swiadoma, pozytywna, a nie na zasadzie "wiesz, Jas Kowalski tez nie zna swojego ojca"- takie podejscie jest dla mnie nie do przyjęcia po prostu i mysle ze sama mialabym problem z akceptacja czegos takiego ze strony rodzicow, którzy jak by nie było- chyba nie byli pijani przystępując do procedury ;)
No i stąd moj zgryz.. bo wychodzi na to, ze w aktualnych polskich warunkach nie ma szans na rozwiazanie- ujmijmy to - optymalne zarowno dla nas, i dla dziecka. Trzeba cos wybrać i ponieść konsekwencje.
Dzieki, Ann, miałam na myśli tożsamość rozumianą najprościej - kim jestem, skąd pochodze. No i masz racje, decyzja trudna.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Monek pisze:
ann5 pisze:chyba nam się trochę pomieszały punkty widzenia problemu
Nie, ja mysle, ze kazda z nas piszac o przypadku Rafaello i innych przypadkach, zestawila je razem biorac pod uwge jakies tam, okreslone kryterium i wyodrebniajac jakies tam cechy wspolne. Kiran zas podkresla czystosc intencji, chec stworzenia wiekszej rodziny, milosc laczaca je czlonkow itp. I takie skupienie sie na pozytywnych aspektach dawstwa bardzo mi sie podoba.
Monek, ja je bardzo wyraźnie czuję w postach Kiran (czyste intencje oczywiście), natomiast rozumiem też, że nie widzi ich Rafaello ani u dawcy ani u biorcy. Swoim rodzicom zarzuca hipokryzję. Jego też staram się zrozumieć.
Kolejny raz powtarzam, że ja nie miałam intencji zestawiania, porównywania i wartościowania czegokolwiek.

-- 10 wrz 2012 22:41 --
Kiran pisze:Monek, właśnie o to mi chodzi, aby móc te decyzje najpierw widziec i potem przekazac dziecku jako swiadoma, pozytywna, a nie na zasadzie "wiesz, Jas Kowalski tez nie zna swojego ojca"- takie podejscie jest dla mnie nie do przyjęcia po prostu i mysle ze sama mialabym problem z akceptacja czegos takiego ze strony rodzicow, którzy jak by nie było- chyba nie byli pijani przystępując do procedury ;)
No i stąd moj zgryz.. bo wychodzi na to, ze w aktualnych polskich warunkach nie ma szans na rozwiazanie- ujmijmy to - optymalne zarowno dla nas, i dla dziecka. Trzeba cos wybrać i ponieść konsekwencje.
Dzieki, Ann, miałam na myśli tożsamość rozumianą najprościej - kim jestem, skąd pochodze. No i masz racje, decyzja trudna.
Kiran pozostańmy sobie z konstatacją, że: "dobrze życzymy Rafaello, bo jego życie jest wartościowe. Inaczej chyba nie pisałybyśmy swoich postów, prawda?".
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Yasuko dla mnie to sie jednak łączy, bo jedno wynika z drugiego. Moja świadoma decyzja będzie wpływać na to, jak będę odbierać czy odpierac ewentualne (trudne) argumenty mojego (lub cudzego) dziecka, w wieku szkolnym czy studenckim.Na dzień dzisiejszy nie chciałabym aby były one w tonie "wiem ze ci trudno chłopaku ale cóż, takie jest zycie"...
Ale moze za bardzo zainspirowały mnie kampania "Mówić i rozmawiać"- z prawdą, dumą i odwagą :wink:
szkoda ze nie było tego wcześniej, ale super ze juz jest.
W kwestii jawnej dawczyni mówisz "kropla drazy skale" - ale konkretnie jak??? Musiałabym, tak jak slusznie pisze Bloo, wziąć na siebie cała odpowiedzialność za proces.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Ok, przyjmuję ten argument, nie ma sensu juz tego walkowac.
Co do klinik - jeden ze znanych lekarzy na moje pytanie odpowiedział, ze jak prawo "wymusi" jawnosc, to dawstwo sie w ogóle skończy i jesli chcę "skorzystać" to muszę się pośpieszyć, bo wiecej takich kampanii Bociana i będzie finał... Oczywiscie dziecku "nie mowic, bo bedzie to stygmat",a choroby genetyczne "moga wystapic tak czy siak".. Zadziwiajace, ze ten sam lekarz pytal mnie o przypadki wczesnej menopauzy lub raka jajnika w rodzinie -u mojej mamy/ siostry. Rażąca niekonsekwencja.
Nie sadze aby pacjenci cos sami wskórali. Potezna wiekszosc nie chce przeciez jawnosci, bo nie zamierzają mówić dziecku i nie postrzegają tego jako problem.
Ja obstawiam przebieg wydarzeń podobnie jak w innych krajach - procesy sądowe ze strony tych zainteresowanych, ale i poszkodowanych najbardziej, czyli dorosłych dzieci,moze stowarzyszenia rodzin. Tak samo było z adopcja.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Poszukiwania biol.ojca-dawcy

Post autor: Gość »

Kiran pisze:Yasuko dla mnie to sie jednak łączy, bo jedno wynika z drugiego. Moja świadoma decyzja będzie wpływać na to, jak będę odbierać czy odpierac ewentualne (trudne) argumenty mojego (lub cudzego) dziecka, w wieku szkolnym czy studenckim.Na dzień dzisiejszy nie chciałabym aby były one w tonie "wiem ze ci trudno chłopaku ale cóż, takie jest zycie"...
Kiran jeśli tak zrozumiałaś treść moich postów, to oprócz tego, że jest mi z tego powodu przykro, zadaję sobie też pytanie: "Skoro życie Rafaello już się dzieje, widzisz jakąś inne rozwiązanie problemu, jaki postawił?". Już raz zadałam ci to pytanie, ale nie odpowiedziałaś.
Sprowadzanie zaś moich wypowiedzi do zdania: "wiem, że ci trudno chłopaku ale cóż, takie jest życie" jest co najmniej nie na miejscu.

-- 11 wrz 2012 14:13 --

Bo ciągle uważam, że życie Rafaello jest warte przeżycia, pomimo tego, jak na ten świat został powołany.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dorośli adoptowani”