szukam mojej biologicznej rodziny
Moderator: Moderatorzy dorośli adoptowani
- IzuniaT
- Posty: 60
- Rejestracja: 14 sie 2004 00:00
Droga Agaslonko,
Teraz dopiero przeczytałam Twoją historię na wątku o poszukiwaniu swoich korzeni. Przyznaję, że zrobiło mi się trochę wstyd, bo mój ostatni post brzmiał trochę jak kazanie . Cieszę się, że mimo tak trudnych okoliczności udało Ci się stworzyć szczęśliwą rodzinę. To jedna z rzeczy na których wszystkim rodzicom zależy, żeby ich dzieci "wyszły na ludzi" i "ułożyły sobie życie", cokolwiek to znaczy.
Proszę, pisz jak najwięcej o sobie, o swoim życiu, emocjach, radościach i troskach. Także o swoich rodzicach, mężu i dzieciach, jeśli nie jest to zbyt osobiste lub bolesne. Dla nas, rodziców adopcyjnych, będzie to niezwykła lekcja.
Mocno ściskam :cmok: , IzuniaT
Teraz dopiero przeczytałam Twoją historię na wątku o poszukiwaniu swoich korzeni. Przyznaję, że zrobiło mi się trochę wstyd, bo mój ostatni post brzmiał trochę jak kazanie . Cieszę się, że mimo tak trudnych okoliczności udało Ci się stworzyć szczęśliwą rodzinę. To jedna z rzeczy na których wszystkim rodzicom zależy, żeby ich dzieci "wyszły na ludzi" i "ułożyły sobie życie", cokolwiek to znaczy.
Proszę, pisz jak najwięcej o sobie, o swoim życiu, emocjach, radościach i troskach. Także o swoich rodzicach, mężu i dzieciach, jeśli nie jest to zbyt osobiste lub bolesne. Dla nas, rodziców adopcyjnych, będzie to niezwykła lekcja.
Mocno ściskam :cmok: , IzuniaT
- plata
- Posty: 31
- Rejestracja: 27 sie 2004 00:00
IzuniaT...wprawdzie piszesz raczej do agislonko...ale, esli moge wtracic swoje dwa slowa, to powiem szczerze, ze mi Twoja wypowiedz wyjatkowo sie podobalo i nie sadze by agaslonko odebrala ja jak 'kazanie'...fajnie i z takim cieplem sie wypowiedzialas. Ponadto, popieram nie skrywanie i my bedacy na poczatku drogi do naszego jasia badz zosi, tez mowimy o tym otwarcie. Pozniej tez chcemy aby nasze dzicko bylo swiadome, ze my jestesmy rodzicami adopcyjnymi.
Agaslonko, mysle, ze wszyscy my tutaj zyczymy Ci najlepszego w poszukiwaniach i po nich. Zastanawiam sie tylko ile masz lat....oj tam nie wypada:-)
jak zwykle pozdr, piotr
Agaslonko, mysle, ze wszyscy my tutaj zyczymy Ci najlepszego w poszukiwaniach i po nich. Zastanawiam sie tylko ile masz lat....oj tam nie wypada:-)
jak zwykle pozdr, piotr
- agaslonko
- Posty: 22
- Rejestracja: 05 sie 2004 00:00
Dobry wieczor!wszystkim ktorzy sie zastanawiaja ile mam lat odpowiadam ze 27 jestem mezatka mam troje wspanialych dzieci i ucze sie dawac im milosc przychodzi mi to z trudem bo mimo ze je kocham nad zycie bardzo trudno to okazac i powiedziec im samym nie zostalam nauczona okazywania uczuc nigdy nie slyszalam od rodzicow ze mnie kochaja i nigdy tez wprost ja niepotrafilam im tego powiedziec naszczescie nie powtorze bledu moich rodzicow i moim dziecia powtarzam to wielokrotnie a one spontanicznie w ciagu dnia tez potrafia sie przytulic i wypowiedziec tak po prostu KOCHAM CIE MAMO.Nie wiem jak jest w przypadku innych adoptowanych dzieci i jak one odczuwaja to co wokol nich sie dzieje ale ja moge stwierdzic ze mam bardzo niska samoocene za sprawa otoczenia w ktorym przebywalam czulam sie zawsze gorsza tak jest do dzis mam pozornie bardzo duza rodzine ale praktycznie jestem sama ja i moje dzieci czuje sie obca wsrod tych ludzi.Byc moze jestem jednym z nielicznych przypadkow ktore maja podobne doswiadczenia jak moje mam nadzieje ze tych szczesliwych doroslych dzieci adopcyjnych jest wiecej!POZDRAWIAM WSZYSTKICH. :P
Agnieszka
- plata
- Posty: 31
- Rejestracja: 27 sie 2004 00:00
agaslonko...znowu dorzuci swoje trzy grosze:-)
ja tam sobie mysle, ze juz to, iz jestes swiadoma jakich bledow chcesz uniknac - to naprawde duzo. To wazny krok uswiadomic sobie a potem probowac nad tym pracowac.
skoro jestes dorosla (myslalem jakis czas, ze moze jestes jakas nastoletnia osoba i stad watpliwosci co powiedza rozice o Twoich poszukiwaniach) to mysle sobie, ze nie powinnas miec tych obaw, co powiedza, co pomysla, jak odbiora...to sa Twoje decyzje Agnieszko, to jest Twoje dorosle zycie i masz prawo wybierac...w ktora strone idziesz
pozdr i wytrwnia zycze i usmiechu:-), piotr
ja tam sobie mysle, ze juz to, iz jestes swiadoma jakich bledow chcesz uniknac - to naprawde duzo. To wazny krok uswiadomic sobie a potem probowac nad tym pracowac.
skoro jestes dorosla (myslalem jakis czas, ze moze jestes jakas nastoletnia osoba i stad watpliwosci co powiedza rozice o Twoich poszukiwaniach) to mysle sobie, ze nie powinnas miec tych obaw, co powiedza, co pomysla, jak odbiora...to sa Twoje decyzje Agnieszko, to jest Twoje dorosle zycie i masz prawo wybierac...w ktora strone idziesz
pozdr i wytrwnia zycze i usmiechu:-), piotr
- agaslonko
- Posty: 22
- Rejestracja: 05 sie 2004 00:00
"Twoje decyzje Agnieszko, to jest Twoje dorosle zycie i masz prawo wybierac...w ktora strone idziesz ..."
Witam Piotrze.Wiesz czasem mam wrazenie ze moi rodzice sa z kosmosu albo brakuje im zajecia bo chcieli by ingerowac w moje zycie decydowac o wszystkim probuja to robic nie liczac sie z moimo zdaniem Zawsze sadzilam ze wina jest to ze bylam "jedynaczka",ale czy to pozwala im niszczyc moj osobisty swiat?zostal zburzony juz dawno ,staram sie go odbudowac.Piotrze zacytowalam zdanie ktore napisales w swoimi poscie niestety ono nie ma zastosowania w moim zyciu.To przykre ale za kazdym razem kiedy powiem cos takiego rodzica jest wielka awantura i za kazdym razem slysze ze nie chca takiej corki.Ciezko jest tu opisac to co sie czuje i co sie dzieje w moim zyciu.Ja bedac teraz matka probuje zrozumiec postepowanie moich rodzicow ale niestety nie potrafie moje dzieci dziewczyny 7 i 5 lat i syn 2.5roku maja swoje kolezanki swoje sekrety nie ingeruje w nie nigdy z boku tylko przygladam sie obserwuje czy nie dzieje sie nic zlego.
Witam Piotrze.Wiesz czasem mam wrazenie ze moi rodzice sa z kosmosu albo brakuje im zajecia bo chcieli by ingerowac w moje zycie decydowac o wszystkim probuja to robic nie liczac sie z moimo zdaniem Zawsze sadzilam ze wina jest to ze bylam "jedynaczka",ale czy to pozwala im niszczyc moj osobisty swiat?zostal zburzony juz dawno ,staram sie go odbudowac.Piotrze zacytowalam zdanie ktore napisales w swoimi poscie niestety ono nie ma zastosowania w moim zyciu.To przykre ale za kazdym razem kiedy powiem cos takiego rodzica jest wielka awantura i za kazdym razem slysze ze nie chca takiej corki.Ciezko jest tu opisac to co sie czuje i co sie dzieje w moim zyciu.Ja bedac teraz matka probuje zrozumiec postepowanie moich rodzicow ale niestety nie potrafie moje dzieci dziewczyny 7 i 5 lat i syn 2.5roku maja swoje kolezanki swoje sekrety nie ingeruje w nie nigdy z boku tylko przygladam sie obserwuje czy nie dzieje sie nic zlego.
Agnieszka
-
- Posty: 194
- Rejestracja: 01 mar 2002 01:00
Agnieszko,
rzadko zagladam ostatnio na bociana ale twoj watek mnie zainteresowal bo tak jak ja jestes adoptowanym dzieckiem. Roznica miedzy nami jest taka, ze ja wiedzialam o fakcie adopcji, gdyz mialam prawie 8 lat jak adoptowala mnie moja Mama, a moi bilogiczni rodzice oddali mnie jak mialam 4 lata (pamietam wiec ich mgliscie ale mam wyobrazenie jak wygladala moja bilogiczna rodzina). I ja nie szukam swoich korzeni, nigdy nie chcialam - wiedzialam co jest po tej "drugiej stronie lustra"...
Musze ci powiedziec, ze az mi sie serce sciska jak czytam twoje listy... Przebija w nich duzy zal, gniew i smutek. Piszesz o dramatycznej awanturze, o braku milosci... Teraz widze (choc wiedzialam to od dawna) ile ja otrzymalam milosci, akceptacji, szacunku od swojej Mamy i mojej adopcyjnej rodziny.
Bardzo ci wspolczuje, mysle ze rozumiem powody szukania twoich korzeni... trzymam za ciebie kciuki... tyle przeszlas, niech ci los oszczedzi dalszych rozczarowan!
Dobrze, ze masz teraz wlasna, szczesliwa rodzine! Czas leczy rany! Dobrze, ze unikasz bledow wlasnych rodzicow. Ale musze ci powiedziec, ze twoj zal do rodzicow jest zwielokrotniony bo to ty czujesz sie strona poszkodowana. Probowalas kiedys zrozumiec ich postepowanie? Tak juz w zyciu jest, i niewazne czy to rodzice rodzeni czy adoptowani - dzieci maja duzy zal za takie a nie inne wychowanie, podejscie, traktowanie... Moze nie warto szukac roznic, a znalezc jakis kompromis i zaakceptowac zycie jakim jest. Przeciez mimo wszystko to sa nadal bliscy ci ludzie, dziadkowie twoich dzieci? Nigdy nie jest za pozno na "milosc"...
I tak juz calkiem z innej beczki...
znam pewnego ksiedza, adoptowanego jak byl niemowleciem, ktory o tym fakcie dowiedzial sie, a raczej domyslil jak byl juz doroslym. Rodzice jego byli prostymi ludzmi, ktorzy bardzo go kochali a jednoczesnie tak pojmujac milosc, ukrywali przed nim do konca fakt iz nie jest ich rodzonym synem. Dopiero na lozu smierci adopcyjny ojciec wyznal synowi "prawde"... Ponad trzydziesci lat ci biedni ludzie mysleli, ze postepuja dobrze, ze tak bedzie lepiej... Oboje juz nie zyja, a ich adoptowany syn nie potrafi mowic o nich jak ze lzami w oczach - zaakceptowal ich "klamstwo", stalo sie to jednak po wielu, wielu latach.
Agnieszko - tobie tez ogromnie zycze takiej akceptacji, pokory i milosci...
Isia
rzadko zagladam ostatnio na bociana ale twoj watek mnie zainteresowal bo tak jak ja jestes adoptowanym dzieckiem. Roznica miedzy nami jest taka, ze ja wiedzialam o fakcie adopcji, gdyz mialam prawie 8 lat jak adoptowala mnie moja Mama, a moi bilogiczni rodzice oddali mnie jak mialam 4 lata (pamietam wiec ich mgliscie ale mam wyobrazenie jak wygladala moja bilogiczna rodzina). I ja nie szukam swoich korzeni, nigdy nie chcialam - wiedzialam co jest po tej "drugiej stronie lustra"...
Musze ci powiedziec, ze az mi sie serce sciska jak czytam twoje listy... Przebija w nich duzy zal, gniew i smutek. Piszesz o dramatycznej awanturze, o braku milosci... Teraz widze (choc wiedzialam to od dawna) ile ja otrzymalam milosci, akceptacji, szacunku od swojej Mamy i mojej adopcyjnej rodziny.
Bardzo ci wspolczuje, mysle ze rozumiem powody szukania twoich korzeni... trzymam za ciebie kciuki... tyle przeszlas, niech ci los oszczedzi dalszych rozczarowan!
Dobrze, ze masz teraz wlasna, szczesliwa rodzine! Czas leczy rany! Dobrze, ze unikasz bledow wlasnych rodzicow. Ale musze ci powiedziec, ze twoj zal do rodzicow jest zwielokrotniony bo to ty czujesz sie strona poszkodowana. Probowalas kiedys zrozumiec ich postepowanie? Tak juz w zyciu jest, i niewazne czy to rodzice rodzeni czy adoptowani - dzieci maja duzy zal za takie a nie inne wychowanie, podejscie, traktowanie... Moze nie warto szukac roznic, a znalezc jakis kompromis i zaakceptowac zycie jakim jest. Przeciez mimo wszystko to sa nadal bliscy ci ludzie, dziadkowie twoich dzieci? Nigdy nie jest za pozno na "milosc"...
I tak juz calkiem z innej beczki...
znam pewnego ksiedza, adoptowanego jak byl niemowleciem, ktory o tym fakcie dowiedzial sie, a raczej domyslil jak byl juz doroslym. Rodzice jego byli prostymi ludzmi, ktorzy bardzo go kochali a jednoczesnie tak pojmujac milosc, ukrywali przed nim do konca fakt iz nie jest ich rodzonym synem. Dopiero na lozu smierci adopcyjny ojciec wyznal synowi "prawde"... Ponad trzydziesci lat ci biedni ludzie mysleli, ze postepuja dobrze, ze tak bedzie lepiej... Oboje juz nie zyja, a ich adoptowany syn nie potrafi mowic o nich jak ze lzami w oczach - zaakceptowal ich "klamstwo", stalo sie to jednak po wielu, wielu latach.
Agnieszko - tobie tez ogromnie zycze takiej akceptacji, pokory i milosci...
Isia
Mam synka i dwie córeczki!!!:)))
- agaslonko
- Posty: 22
- Rejestracja: 05 sie 2004 00:00
Isia moge Ci tylko pozazdroscic takiej rodziny i tego co od nich otrzymujesz.Ja dostalam rodzine ktorej musze sie calkowicie podporzatkowac.Milosc moich rodzicow doprowadzila do tego ze za tydzien mam pierwsza sprawe rozwodowa moj maz zdecydowal sie odejsc.Ja bylam zawsze miedzy mlotem a kowadlem z jednej strony rodzice ktorzy mi ukladali moje zycie a z drugiej strony maz.Nigdy nie potrafilam przeciwstawic sie rodzica nigdy tez nie pozwolilam na rozmowe meza z tesciami poniewaz nie chcialam ich urazic.Maz ma dosyc zycia pod dyktando swoich tesciow i odchodzi ja nie potrafie go zatrzymac nie wiem tez czy chce Zreszta matka mi zawsze wpajala ze meszczyzna to tylko klopot ze kobieta do sobie rade sama.Mimo wszystko kocham moich rodzicow.
Agnieszka
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Agasłonko!
Jestem wściekła jak czytam to, co piszesz. Jak można pozwolić aby rodzice (obojętnie jacy: biologiczni czy adopcyjni) aż tak ingerowali w Twoje życie!
No to juz dla mnie jest niezrozumiałe.
Obrzydliwość jak można dziecku powtarzać, że mężczyźni to tylko kłopot. A mama nie pozbyła się go, co? No to moze znowu nie taki kłopot.
Współczuję ci, naprawdę. Okazuje się że rodzice potrafią zmarnować dziecku życie. I nie ma to nic wspólnego z adopcją.
wrrrrr, nie piszę więcej bo admini mnie wyrzucą.
Jestem wściekła jak czytam to, co piszesz. Jak można pozwolić aby rodzice (obojętnie jacy: biologiczni czy adopcyjni) aż tak ingerowali w Twoje życie!
No to juz dla mnie jest niezrozumiałe.
Obrzydliwość jak można dziecku powtarzać, że mężczyźni to tylko kłopot. A mama nie pozbyła się go, co? No to moze znowu nie taki kłopot.
Współczuję ci, naprawdę. Okazuje się że rodzice potrafią zmarnować dziecku życie. I nie ma to nic wspólnego z adopcją.
wrrrrr, nie piszę więcej bo admini mnie wyrzucą.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
- siwaczka
- Posty: 3267
- Rejestracja: 14 lis 2002 01:00
Droga Agaslonko. Jesteś bardzo młodą osobą, masz troje dzieci, z czego jedno już poszło do szkoły, męża, ktory pewnie jest niewiele starszy od Ciebie i który pewnie pracuje całymi dniami, a wracjąc do domu pewnie nie ma już na rodzinę czasu , ani siły ... A Ty pewnie jesteś sama z tym wszystkim na głowie, zmęczona i rozżalona i pewnie myślisz, że Cię wszyscy zawiedli.
Wydaje mi się,że Ty szukasz TYLKO ratunku. Nie matki biologicznej.
Konflikty pomiędzy matką a córką występowały, jak świat światem, a pierwszy kryzys małżeński ma miejsce po siedmiu latach.
Ratuj dziewczyno swoje malżeństwo i nie odwracaj się od matki! Nie korzenie teraz ważne, ale Twoja Rodzina. Odnajdziesz jeszcze, to czego szukasz, ale teraz może zgubić coś na zawsze.
Trzymaj się !!!
Wydaje mi się,że Ty szukasz TYLKO ratunku. Nie matki biologicznej.
Konflikty pomiędzy matką a córką występowały, jak świat światem, a pierwszy kryzys małżeński ma miejsce po siedmiu latach.
Ratuj dziewczyno swoje malżeństwo i nie odwracaj się od matki! Nie korzenie teraz ważne, ale Twoja Rodzina. Odnajdziesz jeszcze, to czego szukasz, ale teraz może zgubić coś na zawsze.
Trzymaj się !!!
... a ja tańczyć chcę ...
- plata
- Posty: 31
- Rejestracja: 27 sie 2004 00:00
strasznie wiele podwatkow nam sie tu zrobilo...
agaslonko, przede wszystkim - musisz wykorzenic z siebie to co wpajala Ci mama na temat jacy to niepotrzebni sa mezczyzni...dopoki bedzie to w Tobie sie odzywalo, nie zaczniesz walczyc o swoja rodzine i chronic jej przed rozpadem...
zacznijcie zyc SAMI dla SIEBIE...a nie tak jak tescie (Twoi rodzice) zagraja...tego nawet najbardziej cierpliwy i elastyczny maz by nie wytrzymal...zreszta podonie jak i zona (gdyby to jego rodzice kierowali ich zyciem)
pozdr, piotr
agaslonko, przede wszystkim - musisz wykorzenic z siebie to co wpajala Ci mama na temat jacy to niepotrzebni sa mezczyzni...dopoki bedzie to w Tobie sie odzywalo, nie zaczniesz walczyc o swoja rodzine i chronic jej przed rozpadem...
zacznijcie zyc SAMI dla SIEBIE...a nie tak jak tescie (Twoi rodzice) zagraja...tego nawet najbardziej cierpliwy i elastyczny maz by nie wytrzymal...zreszta podonie jak i zona (gdyby to jego rodzice kierowali ich zyciem)
pozdr, piotr
- agaslonko
- Posty: 22
- Rejestracja: 05 sie 2004 00:00
Witam wszystkich rzeczywiscie jestem zmeczona i to bardzo dzis moj pierwszy dzien w pracy po dlugiej osmioletniej przerwie, :)Wracajac do watku sadze ze moje poszukiwania rodziny biologicznej nie sa jakims ratunkiem dla mnie ja wiem co to za rodzina i z jakiego powodu wyladowalam w domu dziecka odnalezienie kogos z rodziny nie zmieni moich stosunkow wobec rodzicow adopcyjnych nadal beda moimi rodzicami.Martwi mnie tylko fakt ze raczej juz nigdy nie dojde do porozumienia ze swoja mama dopoki bede chciala zyc po swojemu dopoty beda nieporozumienia .Narazie z niecierpliwoscia wyczekuje listu lub wiadomosci od rodziny biologicznej byc moze ona nigdy nie nadejdzie ,ale warto czekac.
Agnieszka
- plata
- Posty: 31
- Rejestracja: 27 sie 2004 00:00
agaslonko...liczymy, ze dasz znasz jak nadejdzie:-)
moze jednak lepiej zyc po swojemu i miec nieporozumienia niz niz zyc wbrew sobie i sie poddac/podporzadkowac?...zreszta mysle, ze te nieporozumienia wynikajace z tego, ze zyjesz swoim zyciem, to kwestia czasu...mama sama sie zorientuje, ze Ty jestes dorosla i decydujesz sama
powodzenia w pracy...po osmiu latach, to rzeczywiscie sporo
piotr
moze jednak lepiej zyc po swojemu i miec nieporozumienia niz niz zyc wbrew sobie i sie poddac/podporzadkowac?...zreszta mysle, ze te nieporozumienia wynikajace z tego, ze zyjesz swoim zyciem, to kwestia czasu...mama sama sie zorientuje, ze Ty jestes dorosla i decydujesz sama
powodzenia w pracy...po osmiu latach, to rzeczywiscie sporo
piotr
-
- Posty: 353
- Rejestracja: 27 cze 2002 00:00
Wychowuje się nie tylko dzieci, ale i rodziców. Nazywa się to wówczas np. "kształtowaniem wzajemnych relacji".agaslonko pisze: Martwi mnie tylko fakt ze raczej juz nigdy nie dojde do porozumienia ze swoja mama dopoki bede chciala zyc po swojemu dopoty beda nieporozumienia.
Twoje (a może jeszcze Wasze) relacje z Twoimi adopcyjnymi rodzicami zależą w tej chwili przede wszystkim od Ciebie. Dotychczas byłaś zbyt bierna, uległa albo niekonsekwentna, skoro Twoja mama nadal próbuje dyktować Ci, jak ma wyglądać Twoje życie.
Czas się usamodzielnić i być w tej samodzielności konsekwentnym. Najpewniej widywać się rzadziej/krócej, przerywać tyrady dyktatorskie, robić po swojemu i wyrażać swoje zdanie oraz decyzje.
Na to potrzeba czasu - albo mama da sie trochę wychować, albo Ty nauczysz się tym nie przejmować. Wiem coś o tym. Warto zawalczyć o swoje.
Trzymam kciuki!
- Beata_x
- Posty: 73
- Rejestracja: 09 sie 2004 00:00
Agaslonko pozdrawiam i powiem tyle: dzieci potrzebują matki (to fakt). Ale one potrzebują matki szczęśliwej i zadowolonej. Chroń siebie i walcz o swoją niezalezność. Rodzice najpierw się obrażą, potem pogodzą z Tobą, jeszcze później będą chłodne stosunki aż w końcu będą dumni że jesteś taka samodzielna i dorosła. Ja przez to przeszłam z moimi teściami. Przez 7 lat byłam najgorszą synową (co prawda mieli tylko mnie jedną). Teraz po 20 latach jestem najlepszą (mają już 3 synowe). Bardzo często przychodzą do nas po radę. Tak zmienia się świat.!
Co do mężczyzn to myslę że jak najbardziej są niezbędni w normalnym i szczęśliwym życiu. Człowiek jest istotą stadną (musi mieć swoje stado czyli rodzinę). Co do Twojego męża to go rozumiem. Ale może jeszcze nie jest za późno? dzieci potrzebują tak samo mocno ojca jak i matki. Może warto pogadac we dwoje? Może warto razem zmienić życie?
A zaborczy rodzice znajdują się równiez wśród biologicznych. Tyle że trzeba ich umieć ustawić i adopcja nie ma tu nic do rzeczy.
Mysle też że dzieci adopcyjne sa bogatsze od tych 'nie adopcyjnych' o jedną (conajmniej) ważną informację: ich rodzice adopcyjni bardzo mocno chcieli je mieć. Bardzo ale to bardzo. A wszystkie dzieci 'biologiczne' nie maja takiej pewności.
To nie takie proste zostać matką adopcyjną. Oj nie proste.
pozdrawiam
Co do mężczyzn to myslę że jak najbardziej są niezbędni w normalnym i szczęśliwym życiu. Człowiek jest istotą stadną (musi mieć swoje stado czyli rodzinę). Co do Twojego męża to go rozumiem. Ale może jeszcze nie jest za późno? dzieci potrzebują tak samo mocno ojca jak i matki. Może warto pogadac we dwoje? Może warto razem zmienić życie?
A zaborczy rodzice znajdują się równiez wśród biologicznych. Tyle że trzeba ich umieć ustawić i adopcja nie ma tu nic do rzeczy.
Mysle też że dzieci adopcyjne sa bogatsze od tych 'nie adopcyjnych' o jedną (conajmniej) ważną informację: ich rodzice adopcyjni bardzo mocno chcieli je mieć. Bardzo ale to bardzo. A wszystkie dzieci 'biologiczne' nie maja takiej pewności.
To nie takie proste zostać matką adopcyjną. Oj nie proste.
pozdrawiam