Bezdzietnosc wbrew woli

Miejsce dla tych z nas którzy świadomie wybrali trzecią ścieżkę wyjścia z niepłodności, rezygnując z leczenia, nie decydując się na adopcje i próbując zaakceptować niezamierzoną bezdzietność.

Moderator: Moderatorzy świadoma bezdzietność

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
lolitka85
Posty: 306
Rejestracja: 25 gru 2010 23:10

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: lolitka85 »

gajowa jaka masz diagnoze?
2 lata starań, klinika, leczenie, zabiegi, IUI, (bez rezultatów)
V 2011 laparoskopia II/II stopień endomtriozy
VII 2011 starania w OAO o adopcje maluszka
VIII 2011 zamieszkało u mnie SERDUSZKO:)
V 2012 urodził się SYNUŚ:)nasz Wielki Mały CUD
XI 2013 kolejne starania czas zacząć
5 cykli na clo, niestety:(
III/IV laparoskopia - oby powtórzył się scenariusz z 2011 roku
keramika
Posty: 23
Rejestracja: 23 wrz 2013 14:09

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: keramika »

"fajny pies, ale my to wolimy mieć dzieci" - takiego tekstu jeszcze nie słyszałam, chyba bym... :firing: Faktycznie z takimi znajomymi nie ma sensu utrzymywać kontaktu, szkoda sił i czasu na budowanie takich relacji.
Zauważyłam po sobie, że wolę się spotykać ze znajomymi, którzy nie mają dzieci, albo mają już odchowane. Jednak czuję, że to my, jako bezdzietna para, jesteśmy spychani na margines, bo nie jesteśmy w dzieciowym klimacie. Wszystko zwykle zaczyna się od ukrywania przed nami informacji o ciąży, a później jest już tylko gorzej.
Z czasem zaczniesz cieszyć się szczęściem innych - ubierzesz się w zbroję, przez którą szpilka nie przejdzie i takie informacje jak czyjaś ciąża, będą już po Tobie spływać (ja tak mam). Nutka żalu na pewno pozostanie, ale będzie coraz lepiej. Znajdą się i tacy (z najmniej spodziewanej strony), którzy będą się nad Tobą pastwić, opowiadając o czyimś ciążowym szczęściu, żeby móc popatrzeć jak w środku zwijasz się z bólu - nie daj im tej satysfakcji.
Twoje reakcje (pod warunkiem, że starasz się ich nie okazywać publicznie) nie czynią z Ciebie złego człowieka. Nikomu przecież źle nie życzysz, a to, że nie potrafisz Cieszyć się czyimś szczęściem - bez przesady, nie musisz być altruistką. Jak przejdzie pierwszy cios, z pewnością inaczej spojrzysz na wszystko.
Awatar użytkownika
lolitka85
Posty: 306
Rejestracja: 25 gru 2010 23:10

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: lolitka85 »

Ludzie sa podli, nie wiem czasami czemu sie tak zacbowuja, chyba nie zdaja sobie sprawy z tego jak bardzo moze nas to zabolec.
2 lata starań, klinika, leczenie, zabiegi, IUI, (bez rezultatów)
V 2011 laparoskopia II/II stopień endomtriozy
VII 2011 starania w OAO o adopcje maluszka
VIII 2011 zamieszkało u mnie SERDUSZKO:)
V 2012 urodził się SYNUŚ:)nasz Wielki Mały CUD
XI 2013 kolejne starania czas zacząć
5 cykli na clo, niestety:(
III/IV laparoskopia - oby powtórzył się scenariusz z 2011 roku
Adam88
Posty: 1
Rejestracja: 11 lip 2016 10:15

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: Adam88 »

Witam,
Nie wiem czy jestem tutaj sam jako mężczyzna czy nie ale może pomożecie mi jakoś bo kto inny zrozumie bardziej kobietę niż wy same i w dodatku o podobnych problemach.

Tzn problem jest po mojej stronie ja jestem winny temu nieszczęściu które spotyka moją kochaną żonę. Mam stwierdzoną oligospermię dosyć poważną jedyną nadzieją jest in vitro, załapalismy się do rzadowego programu jeden po pierwszej procedurze jeden zarodek, transfer się nie przyjął, w drugiej procedurze 4 zarodki, pierwszy nic, drugi i jesssssttt udalo sie wysoka BETA HCG, radość i nadzieja, wizyta u ginekologa usg jeeesssst serduszko :) myslenie jak to będzie, kiedy termin itd. a tu nagle przy drugim usg informacja ze płód obumarł, poronienie wstrzymane, szpital wywolywanie poronienia 6 tydzien i koniec snu.

Powiedzcie, doradźcie mi drogie panie co zrobić aby było nie mówie że dobrze ale ok, płacz, szlochanie, brak nadzieji załamanie, żona powiedziała że jak te dwa co nam pozostały się nie udadzą to się chyba załamie i do psycha trafi, :( na żadne spotkanie z psychologiem, psychiatra nie chce sie zgodzić, adopcja też mówi że nie. Co mam zrobić...? Staram się ją wspierać itd.ale ja już czasami nie mam siły jak ciągle słyszę negacje, widzę płacz itd. Jak myślicie czy mamy się rozejść?? To tak ostateczne i brutalne rozwiązanie bedzie tym najlepszym?? Nie wiem już co mam robić, tysiące myśli w głowie, jak w pułapce, boje się ją zostawiać sama w domu tzn jestem przekonany że nic sobie nie zrobi ale chodzi mi bardziej o płacz, załamanie, ciągłe myślenie ją zabije od środka a to wszystko z mojej winy. Proszę tylko o pomoc co zrobić.

Pozdrawiam,
Awatar użytkownika
marzolena
Moderator
Posty: 6160
Rejestracja: 15 lip 2011 07:46

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: marzolena »

Adam88 pisze:to wszystko z mojej winy
Tu nie może być mowy o winie,gdyż nie masz wpływu na to co Cie dotknęło.
Nie myśl o rozwiązaniu ostatecznym jakim jest rozwód. Póki jest nadzieja,a są nią zarodki to trzeba walczyć i wspierać się wzajemnie.
:bigok:
10 laparotomii
(w tym 2xresekcja jajowodów)
BS BOCIAN dr M.
2011r.-2016r.; 2xICSI, 1xIVF
6 transferów, 3 x c.b. :(
Kariotypy ok
Histeroskopia ok
BS ARTEMIDA prof. W.
ICSI maj 2017r. 3ba :(
mutacje mthfr obie hetero
mutacja PAI1 homo
20.07.17r. Crio 2bb :(
Homocysteina 53 CZYŻBY??
09.01.18r. Crio 1bb-7dpt Bhcg 100=>27dpt :love: Tp 27.09.2018r.
03.10.18r. urodził się nasz wyczekany synek :love:
1 :pingwin: czeka
keramika
Posty: 23
Rejestracja: 23 wrz 2013 14:09

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: keramika »

Adam 88 skoro "żona powiedziała że jak te dwa co nam pozostały się nie udadzą to się chyba załamie i do psycha trafi", oznacza, że pomoc psychologa by się przydała. Widocznie sama odczuwa, że dzieje się z nią coś niedobrego i może być jeszcze gorzej. Wiem, że nie chce się zgodzić, ale może spróbuj ją jakoś przekonać, zaciągnąć... Ja kiedyś też się buntowałam, bo co niby mądrego może mi powiedzieć ktoś, kto nie ma tego problemu itp, ale zrobiłam to dla męża, który nalegał. Do dzisiaj mam w głowie bardzo mądre rzeczy, które wtedy usłyszałam. Powiedz jej, że Ty tego potrzebujesz, że jest Ci ciężko, może nawet, że myślisz o rozstaniu i idźcie razem.
Spróbuj też gdzieś żonę zabierać, wyciągać, może jakiś wyjazd wakacyjny, żeby nie mogła siedzieć w domu i myśleć.
Poza tym nie możesz obarczać się winą i brać wszystkiego na swoje barki, bo nie wytrzymasz. To nie jest niczyja wina, to jest coś co Was spotkało i musicie przejść przez to razem, wspierać się wzajemnie. Ty przecież też musisz czuć się okropnie. Tym bardziej nie jesteś odpowiedzialny za nastroje żony. To ona musi wziąć się w garść.
Ludzie rozchodzą się z powodu braku komunikacji, obwiniania, niedbania o relacje itp. niezależnie od tego czy mają dzieci. Jeśli sytuacja Was przerasta i nie potraficie przez to przejść, wtedy możecie myśleć o rozstaniu, ale we wspólnym życiu przytrafią się inne trudne sytuacje i co wtedy? Kolejne rozstanie? Nie idźcie na łatwiznę.
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: azika »

Gajowa - "witaj w klubie " ... czujemy się podobnie, choć ja to już o wiele wiele wiele lat dłużej ciągnę.

Mam nadzieję, ze Ty się szybciej pozbierasz, nie będziesz zgorzkniała i znajdziesz sobie jakieś sensowne zajęcie , które będzie tak czasochłonne, ze zapomnisz o tym co czujesz ... tego Ci z całego serca życze :)
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
malinowamamba
Posty: 3
Rejestracja: 18 lip 2016 21:40

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: malinowamamba »

witajcie dziewczyny .jestem nowa na tym forum,ale widze że wszystkie czujemy to samo....bezsilnośc,ból zazdrość....ja też się z tym wszystkim borykam i nie wiem czy nie zwariuje. :złość: najgorsze są osoby ,które mówią jesteś młoda,jescze bedziesz mieć dzieci :firing:
piatek
Posty: 31
Rejestracja: 16 lut 2015 23:28

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: piatek »

Malinowamamba, ludzie tak mowia, poniewaz wiekszosc moze miec dzieci bez wiekszych problemow. Do glowy im nie przyjdzie, ze to moze nie byc takie proste lub niemozliwe. Albo nie wiedza co powiedziec wiec "pocieszaja" w ten sposob. Mam kolezanki, ktore namietnie zapraszaja mnie na urodziny swoich pociech. Klamie i wymyslam powody, zeby nie isc, bo wiem, ze bedzie tam kilka innych "mamusiek" i wiem jakie beda tematy. Dzieci i czy miec nastepne dzieci. Czuje sie jak odmieniec. Nie mam ochoty o tym sluchac i sztucznie sie usmiechac. Juz nie chce mi sie analizowac swoich uczuc. Chyba nauczylam sie w koncu... nie czuc. Tylko od czasu do czasu cos tam ciagle przeniknie przez ta skorupe.

Wczoraj zadzwonila kolezanka (dzieciata), ktora dowiedziala sie, ze mozna szybko adoptowac dzieci z Ekwadoru... No wiec pomyslala o mnie. Przez chwile poczulam panike jak ktos przystawiony do muru. To taka konfrontacja, bo w koncu niby chce miec dziecko, wiec w czym problem. Gdzies w Ekwadorze je ...rozdaja.
Wytlumaczylam, ze to nie jest takie proste, ze sa procedury, szkolenia, oceny a dopiero potem byc moze adopcja. Nie wiem, ciagle czuje sie z tym zle. Jak zla osoba, ktora nie chce pomoc biednym dzieciom gdzies tam...
Najgorsze, ze ja nie mam sily, zeby przechodzic przez te orocedury. Zwyczajnie boje sie wlasnych reakcji, uczuc, porazki. Chcialabym, zeby ktos zapukal do moich drzwi i wreczyl mi dziecko... ale to sie raczej nie zdarzy.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: Miniula »

Klamie i wymyslam powody, zeby nie isc
Ja mówiłam wprost. Znacznie skuteczniejsze. Mówiłam Dziękuję za zaproszenie, ale to nie moje klimaty, w związku z moją sytuacją (brak możliwości urodzenia dziecka) bardzo źle czułabym się w takim otoczeniu, byłabym przygnębiona, nie bawiłabym się dobrze, więc nie ma sensu żebym się pojawiała. Mam nadzieję, że impreza będzie udana, przekaż X/Y najlepsze życzenia ode mnie.
Nie wiem, ciagle czuje sie z tym zle. Jak zla osoba, ktora nie chce pomoc biednym dzieciom gdzies tam...
Tjaaa... na tej samej zasadzie możemy czuć się źle, że w tym kraju jest tyle dzieci w DD, w RZ, itd., a my nie rzucamy się żeby je adoptować. A ile dzieci z Ekwadoru adoptowała ta koleżanka? Poza tym to chodzi raczej o adopcję na odległość, czyli sponsorowanie jakiemuś dziecku np. edukacji stałymi kwotami wpłacanymi na jakąś organizację (najczęściej katolicką).
Chcialabym, zeby ktos zapukal do moich drzwi i wreczyl mi dziecko... ale to sie raczej nie zdarzy.
No wiesz... Tak z ulicy to nie. Trzeba się jednak trochę postarać.
Trzymaj się.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


kappa
Posty: 12
Rejestracja: 13 cze 2012 17:32

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: kappa »

Witajcie kochani, czuję że muszę podzielić się z ami swoją historią. Jestem teraz mamą adopcyjną, ale nie o tym chcę pisać, ani namawiać was tu do tego, bo to nie ten wątek.
Staraliśmy się o dziecko przez 5 lat, jak miałam 25 lat, nigdy nie zdiagnozowano u nas przyczyny niepłodności, wszystko super OK, a dziecka nie było. Po nieudanych inseminacjach i in vitro totalnie się załamałam. Dopadła mnie depresja, stany lękowe, awersja do leków po in vitro, hipochondria, przestałam jeść, spać, istny koszmar życia, myślałam że oszaleję. Resztkami sił swierdziłam że muszę się ratować i umówić się do psychiatry albo psychologa albo koniec mój bliski. Trafiłam do psychologa, który zaczął ze mną pracę. Prawie rok co tydzień chodziłam na wizyty i teraz wiem że była to najlepsza rzecz jaka w życiu mi się przytrafiła. Mnóstwo wylanych łez, wyrzuconych pretensji do świata, do ludzi, do kobiet w ciąży, do rodzin z dziećmi.
Po terapii byłam/jestem innym człowiekiem, kobietą która cieszy się życiem samym w sobie, która kocha siebie. Uwierzcie mi, że będąc jeszcze wtedy bezdzietną cieszyłam się życiem jak mała dziewczynka. Czułam się o wiele lepiej niż kiedykolwiek przedtem. Wyleczyłam się z wszystkich lęków, depresji.

Zdecydowaliśmy się później z mężem na adopcję, ale wstrzymaliśmy się z wizytą w ośrodku prawie rok, dlatego że po raz pierwszy poczuliśmy że fajnie jest też bez dzieci, że nie musimy się z niczym spieszyć, że chcemy cieszyć się życiem. Dziecko przestało być warunkiem naszego szczęśliwego życia. Dla mojego męża było to cały czas oczywiste. Ja musiałam przejść terapię żeby to poczuć.
Musiałam sięgnąć dna, żeby móc sobie pomóc. Kochani nie czekajcie tyle. Szkoda waszego zdrowia, waszego życia. Czytam czasem bociana i widzę, że cierpicie jak ja kiedyś. Strasznie mi was żal. Jeśli mogę wam coś poradzić to idźcie do psychologa, jeśli czujecie że nie dajecie sobie rady z waszą niepłodnością.
Psychologowie są po to żeby wam pomóc, oni nie będą wam mówić jaką decyzje macie podjąć, czy adoptować czy się rozwieść, czy walczyć dalej czy żyć bez dzieci. Oni ukoją wasze cierpienie, żebyście mogli kochać siebie i swoje życie.
starania od 2009

HSG-OK

laparo-OK

3 x IUI, IMSI, crio... :(

niepłodność idiopatyczna

01.2015 - Ośrodek Adopcyjny

02.2016 - córcia adoptowana :) kocham Cię dziecko nad życie !
biala_kalia
Posty: 26
Rejestracja: 25 lut 2016 12:32

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: biala_kalia »

kappa pisze:Witajcie kochani, czuję że muszę podzielić się z ami swoją historią. Jestem teraz mamą adopcyjną, ale nie o tym chcę pisać, ani namawiać was tu do tego, bo to nie ten wątek.
Staraliśmy się o dziecko przez 5 lat, jak miałam 25 lat, nigdy nie zdiagnozowano u nas przyczyny niepłodności, wszystko super OK, a dziecka nie było. Po nieudanych inseminacjach i in vitro totalnie się załamałam. Dopadła mnie depresja, stany lękowe, awersja do leków po in vitro, hipochondria, przestałam jeść, spać, istny koszmar życia, myślałam że oszaleję. Resztkami sił swierdziłam że muszę się ratować i umówić się do psychiatry albo psychologa albo koniec mój bliski. Trafiłam do psychologa, który zaczął ze mną pracę. Prawie rok co tydzień chodziłam na wizyty i teraz wiem że była to najlepsza rzecz jaka w życiu mi się przytrafiła. Mnóstwo wylanych łez, wyrzuconych pretensji do świata, do ludzi, do kobiet w ciąży, do rodzin z dziećmi.
Po terapii byłam/jestem innym człowiekiem, kobietą która cieszy się życiem samym w sobie, która kocha siebie. Uwierzcie mi, że będąc jeszcze wtedy bezdzietną cieszyłam się życiem jak mała dziewczynka. Czułam się o wiele lepiej niż kiedykolwiek przedtem. Wyleczyłam się z wszystkich lęków, depresji.

Zdecydowaliśmy się później z mężem na adopcję, ale wstrzymaliśmy się z wizytą w ośrodku prawie rok, dlatego że po raz pierwszy poczuliśmy że fajnie jest też bez dzieci, że nie musimy się z niczym spieszyć, że chcemy cieszyć się życiem. Dziecko przestało być warunkiem naszego szczęśliwego życia. Dla mojego męża było to cały czas oczywiste. Ja musiałam przejść terapię żeby to poczuć.
Musiałam sięgnąć dna, żeby móc sobie pomóc. Kochani nie czekajcie tyle. Szkoda waszego zdrowia, waszego życia. Czytam czasem bociana i widzę, że cierpicie jak ja kiedyś. Strasznie mi was żal. Jeśli mogę wam coś poradzić to idźcie do psychologa, jeśli czujecie że nie dajecie sobie rady z waszą niepłodnością.
Psychologowie są po to żeby wam pomóc, oni nie będą wam mówić jaką decyzje macie podjąć, czy adoptować czy się rozwieść, czy walczyć dalej czy żyć bez dzieci. Oni ukoją wasze cierpienie, żebyście mogli kochać siebie i swoje życie.
Wspaniałe świadectwo :) :flowers:
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: azika »

kappa pisze:Jeśli mogę wam coś poradzić to idźcie do psychologa, jeśli czujecie że nie dajecie sobie rady z waszą niepłodnością.
Psychologowie są po to żeby wam pomóc, oni nie będą wam mówić jaką decyzje macie podjąć, czy adoptować czy się rozwieść, czy walczyć dalej czy żyć bez dzieci. Oni ukoją wasze cierpienie, żebyście mogli kochać siebie i swoje życie.
Kappa, gdzie takiego psychologa znalazłaś?
Ja kilkanaście lat chodze i chodze i nikt mi nie pomógł ...

-- 03.08.2016, 22:34 --
Adam88 pisze:ak myślicie czy mamy się rozejść?? To tak ostateczne i brutalne rozwiązanie bedzie tym najlepszym?? Nie wiem już co mam robić, tysiące myśli w głowie, jak w pułapce, boje się ją zostawiać sama w domu tzn jestem przekonany że nic sobie nie zrobi ale chodzi mi bardziej o płacz, załamanie, ciągłe myślenie ją zabije od środka a to wszystko z mojej winy. Proszę tylko o pomoc co zrobić.
Witaj Adam88, jestem kobieta a Ty mężczyzną ale stoimy , niestety, po tej samej "stronie barykadY" ... Ty i ja uważamy siebie za "winnych"... wiem, ze niczemu nie jestem winna bo o moich problemach z płodnością zadecydowały choroba i natura a moze też i Czarnobyl i inne syfy nam fundowane przez ten cudowny śwuiat.. ale wiem też jak trudno sobie to wytłumaczyć, człowie wciąż obarcza siebie odpowiedzialnością.

My jesteśmy razem 25 lat, za nami lata walki na wszelkie sposoby o dziecko, własne, biologiczne, nie z adopcji z ośrodka bo takiemu już odrzuconemu dziecku chyba nie umiała bym pomóc i być dla niego naprawde dobrą matką .. nie mam prawa więc krzywdzić takiego dziecka, powinno trafić tam gdzie jest wqyczekiwane.

Sugerujesz żonie adopcję, mój mąż tez mi adopcję sugerował - chociaż to nie on jest "winny" naszej bezdzietności. Z inna kobietą mógłby mieć dzieci i to z mety ... a jednak jest ze mną.

Myślę, ze tak samo jest z Twoją zoną ... ona chce być z tba, bo Ciebie kocha.

mąż ze łzami w oczach mi to tłumaczył.

Żenił się ze mną, nie z moimi dziećmi...

Jest to dla niego bardzo trudne, marzy o dziecku i nie potrafi bez niego normalnie funkcjonować, wiele tzczy straciło dla niego sens ... a jednak nadal ze mną jest.

Nie gadaj głupot o rozwodach ... tylko porozmawiajcie, razem ... przegadajcie, przepłaczcie i jakoś przetrwacie - czego życze Wam z całego serca

-- 03.08.2016, 22:39 --

Adam88, nie powinnam się wtrącać ale skoro zona tak bardzo pragnie mieć swoje biologicznie dziecko to może zdecydujcie się na obcego dawcę? Skoro Twoje plemniki sa tak słabe to może te dawcy stworzą silne zarodki? Ale oczywiście Ty też musisz na coś takiego wyrazić zgodę.

Jesteście w lepszej sytuacji niż ja i mój mąż ... u nas plemniki były super oh eh ah, nawet zarodki umieli wyhodować super i wdużych ilościach - tyle, ze we mnie wszystkie obumierały ... i koniec, łzy ...
Skoro Twoja żona jest zdrowa to macie lepszy start, ona moze donosić ciążę jeśli zarodek bedzie zdrowy ... jak surogatka ... tyle, ze dla swojego własnego dziecka ... przemyślcie, przedyskutujcie, zastanówcie się czy takie rozwiązanie akceptujecie ... bo to bardzo trudne ... wiem. Pozdrawiam
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
dana6
Posty: 525
Rejestracja: 23 lip 2009 00:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: dana6 »

azika pisze:nie z adopcji z ośrodka bo takiemu już odrzuconemu dziecku chyba nie umiała bym pomóc i być dla niego naprawde dobrą matką .. nie mam prawa więc krzywdzić takiego dziecka, powinno trafić tam gdzie jest wqyczekiwane.
Nie mamy dziecka, jesteśmy 20 lat razem, leczenie itd. niby nic nam nie dolega, a jednak....
Zostaliśmy rodziną zastępczą, niestety...dziecko, które do nas trafiło było tak poranione emocjonalnie, że myślałam iż zwariujemy. Tego nie da się opisać, więc teraz już wiem, że nic się nie zmieni w naszym domu...I zaznaczę, iż nie miałam problemu z tym, że dziecko nie jest ze mną spokrewnione, że go nie urodziłam dlatego rozumiem Cię azika doskonale :glaszcze
Awatar użytkownika
diar
Posty: 519
Rejestracja: 29 gru 2009 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: diar »

Dana6...musisz jednak przyznać, że przypadek taki jak Wasz nie zdarza się często. Większość rodzin przechodzi przez proces adopcyjny/zastępczy jednak bez takich perturbacji...
Mama cudnego chłopczyka.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zaakceptować bezdzietność”