Ciekawy spór choć jak czytam to mam wrażenie, że podział na racjonalność i emocje przebiega dokładnie odwrotnie niż sugerujecie.
Jeśli dobrze rozumiem tytuł wątku debatujemy tu o tym czy można zostać RZ pragnąc de facto adopcji.
Moim zdaniem oczywiście można. Mnie się w ogóle wydaje, że RZ jest mniej inwazyjna niż RA dla dziecka. Nie zmienia mu danych osobowych, nie wypiera korzeni, gwarantuje dofinansowanie...
Adopcja ma więcej pozytywów dla rodziców niż dla dziecka. Zaspokaja im potrzebę "posiadania na wyłączność".
I tu rodzi się pytanie, które Iza już zadała: czy RZ nastawiając się na adopcję nie będzie uniemożliwiać powrotu dziecka do RB? Wiem, że mało jest RB które o to prawdziwie walczą. Wiem, że RZ nie jest tu jedynym oceniającym, ale jednak to właśnie RZ ma wszelkie miękkie i niezauważalne dla systemu środki by sprawić, że kontakty RB i dziecka nie będą zmierzać w dobrym kierunku. Wielokrotnie wykorzystuje się te miękkie narzędzia bezwiednie i w dobrej wierze.
Inna sytuacja jest wówczas gdy ktoś decyduje się na RZ zdajac sobie w pełni sprawę z roli do której został powołanu i próbując tej roli sprostać, a potem, niezaleznie od niego więź biologiczna się rozmywa i decyduje się na adopcje bo samoistnie powstała rodzina. Ta rodzina może nadal funkcjonować jako zastepcza i też nie widzę w tym nic złego.
Pytanie, które powinien sobie zadać ktoś, kto chce adoptować ale poprzez bycie RZ to:
Czy jestem gotowy na ewentualne rozstanie z dzieckiem gdyby miało wrócić do RB? Czy na to pozwolę, czy będę walczył wbrew prawu dziecka do wychowywania się w rodzinie biologicznej?
To bardzo trudne, ponieważ obiektywnie jestesmy lepszym środowiskiem rozwojowym dla dziecka niż rodziny, które choćby okresowo zostały pozbawione opieki, mają swoje deficyty i wczesniej być może stwarzały dla dziecka zagrożenie. One nigdy nie staną na nogi w takim rozumieniu że będą jak my: opiekuńczy, cierpliwi i uśmiechnięci. Tak nie będzie, bo ich deficyty sięgaja głęboko - o czym pisała już bloo.
Ale mogą być wystarczająco dobrymi rodzicami dla swoich dzieci jesli na przykład podejmą kiepsko płatną pracę, albo przejdą odwyk, albo wprowadzi się do nich ogarnięta babcia.
Czemu to trudne? Bo nam i tak się będzie wydawać, że dzieciom z nami jest lepiej. Czasem nawet możemy miec rację. Ale naturalne prawo do dorastania w rodzinie biologicznej powinno tu wygrać.
Jesli ktoś nie jest na to gotowy, ale nie poczeka na unormowanie sytuacji prawnej dziecka, tylko zostanie RZ w drodze do RA może to naturalne prawo złamać.
...ale nie musi. Kwestia świadomości i priorytetów.
Nie przekreślam z góry żadnej drogi o macierzyństwa, tylko warto zwrócić uwagę na niuanse.
Taki niuans to na przykład to:
Mała mi80 pisze:Uważam, że mam prawo obawiać się czy poradzę sobie z tak pokrzywdzonym dzieckiem (starszym) od samego początku jako RA. Jako RZ poradzę.
Jeśli poradzisz sobie ze sobą i z dzieckiem to nie ma żadnego znaczenia w jakiej formule prawnej. Jeśli chodzi o dofinansowanie to jest to oczywista przewaga RZ nad RA i nie mam nic przeciwko, ale nie mieszajmy.
Problemy a dziećmi w RA i RZ są podobne, ich rozwiązanie także. Pieniądze wiele ułatwiają i nie ma nic złego w tym, żeby to uczciwie napisać.