Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy warto?

Dyskusja na temat wszystkiego co dotyczy rodzinnych domów dziecka, rodzin zastępczych, pogotowii rodzinnych i szeroko rozumianej tematyki rodzicielstwa zastępczego.

Moderator: Moderatorzy rodzicielstwo zastępcze

Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: yennefer23 »

Riszka-wg mnie mowiac "rodzina" OA nie ma na mysli rodzicow biologicznych, ale np. dziadkow oraz - najczesciej rodzenstwo. Moim zdaniem diametralnie inaczej przedstawia sie sytuacja, gdy rodzina adopcyjna utrzymuje / podtrzymuje / nawiazuje kontakt z rodzina, w ktorej znajduje sie rodzenstwo dziecka / dzieci a czy innym zgola jest sytuacja, w ktorej ktos naklanialby z - kompletnie niewyjasnych dla mnie przyczyn - do kontaktow z RB.
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Pikuś Incognito »

Ja również usłyszałem o tym na szkoleniu (też metodą Pride) tyle, że dla rodziców zastępczych. Było to przy temacie o prawie dziecka do tożsamości. Jednak o ile rodzice zastępczy mają obowiązek umożliwiać dziecku kontakty z rodzicami biologicznymi, o tyle przy rodzicach adopcyjnych jest to tylko pewna sugestia (być może mająca tylko bardziej zwrócić uwagę na problem "korzeni").
Inną sprawą jest, że program Pride "pochodzi" z USA i został tylko w pewien sposób dostosowany do warunków polskich. Nasz PCPR zamierza odejść do tej metody (widząc zapewne duże rozbieżności w aspekcie mentalnym między społeczeństwem polskim i amerykańskim) i stworzyć program autorski.
Jednak o tak zwanej otwartej adopcji mimo wszystko w naszym kraju też się mówi.
Polecam artykuł:
http://www.chcemybycrodzicami.pl/artyku ... a-czyli-co
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: yennefer23 »

no ale nie mieszajmy faktow - czym innym sa spotkania z RB dzieci, ktore przebywaja w RZ (gdzie jak piszesz, RZ ma obowiazek takie spotkania umozliwic) a czym innym sa mniej lub bardziej regularne kontakty RA z RB. w PL prawo sankcjonuje tajnosc adopcji. oczywiscie, znamy czesto dane rodzicow biol., wiemy jak sie nazywaja, kim sa, gdzie mieszkaja/mieszkali. szczegolnie jezeli byla to adopcja ze wskazaniem. jedni z nas dodatkowo ich szukaja po necie lub w realu, inni nie. ale to juz zalezy od wyboru danej RA i pogladow. osobiscie nie znam przypadku kontaktow czy chocby checi nawiazania kontaktow z rodzicami biol. malych dzieci. Bo rozumiem sytuacje, gdy dziecko juz jako nastolatek czy osoba dorosla, samo chce odszukac RB, i jezeli sie uda odnalezc MB lub OB, utrzymac wtedy kontakt. bo czym innym jest utrzymanie kontaktu nawiazanego przez juz wiele rozumiejaca mloda osobe lub osobe dorosla, a czym innym podtrzymywanie kontaktu malego dziecka z jego OB lub MB. czy to ma byc owa "szersza perspektywa" o ktorej mowi komentarz do artykulu? smiem watpic.

i dalej
takie rozwiązanie przynosi pozytywne skutki dla wszystkich stron. Dla dziecka to ogromna ulga, gdy obie rodziny biologiczna i adopcyjna uznają się wzajemnie i odnoszą się od siebie z życzliwością i szacunkiem
tiaaaaa, szczegolnie gdy rodzina te siedzi w wiezieniu, popelnia zbrodnie, pije, narkotyzuje sie, nie ma stalego miejsca zamieszkania. sory, ponioslo mnie z ironizowaniem, ale taka opcja mozliwa jest wylacznie w sytuacji gdy RB jest trzezwy, nieagresywny. tylko w sytuacji gdy RA moze miec pewnosc ze dziecko jest bezpieczne.

dodam jeszcze ad vocem, ze wg mnie czym innym jest tez jawnosc adopcji w stosunku do dziecka, a czym innym otwartosc o ktorej autorka wspomina w atrykule. dodatkowo, w PL jedyna sciezka adopcji jest sciezka przez osrodek adopcyjny - dlatego dziwi mnie ze autorka wspomina agencje czy prawnika? w PL moze i mamy w teorii adopcje poufna, ale przeciez praktycznie kazdy RA zna dane MB - chocby z tego powodu, ze na ksiazeczkach zdrowia widnieja poprzednie dane. wiec poufnosc poufnoscia, a zycie zyciem.

tak mi sie jeszcze przypomnialo, oczywiscie wszystko co napisalam wyzej dotyczy moich pogladow na adopcje niespokrewniona. w przypadku adopcji wewnatrz rodziny, lub dziecka partnera naturalnym wydaje sie utrzymanie kontaktu z RB (pisze "wydaje" bo znam tylko jedna taka rodzine, kontkat z OB jest podtrzymany z pelna swiadomoscia kim jest w zyciu dziecka, ale to dziecko za ojca uwaza ojca adopcyjnego)
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Pockahontas »

Bujda na resorach i totalna bzdura ten artykuł - przepraszam za emocjonalność wyrazu.
W życiu dziecka nie powinno być dwóch matek ani dwóch ojców, może własnie poza przykładem adopcji w rodzinie, który przytoczyła yennefer23. Ze zdobytej przeze mnie wiedzy i doświadczenia (wiem, wiele osób, zapewne także wielu z Was może mieć i ma większe) wynika, że takie pomieszanie pojęć i relacji wpłynie dokładnie odwrotnie na kształtowanie tożsamości dziecka niż założył to sobie autor. Przykładów nie trzeba szukać daleko - wystarczy spojrzeć na dzieci żyjące w długoterminowych rodzinach zastępczych przy zachowanym regularnym kontakcie z rb. Nie twierdzę, że powinny wychowywać się w domu dziecka albo, że nalezy spotkań z rb zakazać - nic z tych rzeczy. Czasem musi być własnie tak. Najczęściej są to jednak dzieci ogromnie rozdarte emocjonalnie pomiędzy jedną rodziną a drugą, mniej lub bardziej manipulowane przez rb. Nie wspomnę już jak trudno być nastolatkiem w takim układzie. Nie ma nawet jasności przeciwko komu należałoby się zbuntować.
Jeśli kandydaci na ra chcą sobie dobrowolnie coś takiego zafundować, to współczuję, a dzieci zwyczajnie mi żal.
Wiele w tym temacie mówią choćby wątpliwości bocianowych mam adopcyjnych odnośnie tego jak w ogóle w rozmowie z pociechą nazywać matkę biologiczną - pierwsza mama, mama biologiczna, inna mama, inna pani? Jeśli mamy problem już na poziomie nazewnictwa, pomyślcie jak niby miałaby wyglądać taka "wielka rodzina" ado-biol. Gdzie przebiega granica "rodzinności"? Spotykamy się w wigilię, jeździmy razem na wakacje (kto za kogo płaci), czy babcia ado będzie też babcią dla biologicznego rodzeństwa adoptowanego dziecka, które pozostało przy rb?

Psychika małego dziecka jest tak skonstruowana, że potrzebuje porządku, zwłaszcza dziecka po traumie. To samo dotyczy zasad wychowawczych w każdej rodzinie - wolno-nie wolno, to jest dobre a to złe, to jest mama a to nie-mama.
Pewna 7-letnia dziewczynka wychowywana przez matkę mającą wielu "znajomych", zapytana podczas diagnozy o to ile tatusiów może mieć dziecko, odpowiedziała "sto". Stykając się z trendami, które próbuje przemycić artykuł, trzeba sobie zadać pytanie i na logikę odpowiedzieć "ilu rodziców powinno mieć dziecko?". Dla pełnej jasności - nie krytykuję zachowania zdjęć rb, spotkanie nawet całych rodzin, gdy dziecko dorośnie i wszyscy wyrażą chęć, nie krytykuję nawet pomysłu na rozmowę potencjalnych ra i rb przed rozprawą w sądzie (jak choćby w azw), jeśli chcą tego obydwie strony. Jednak dziecko nie rodzi się z potrzebą otwartości na wszystko i bycia trendy, rodzi się z potrzebą bezpieczeństwa.
Go30
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 4144
Rejestracja: 21 sie 2009 00:00

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Go30 »

Podpisuję się obiema rękoma pod wpisami yennefer23 i Pockahontas .
W Polsce jedyną formą adopcji otwartej jest AZW.
Pikuś Incognito moim zdaniem mieszasz dwie sprawy. Po pierwsze to co napisała yennefer23 czym innym są kontakty dziecka z RB wychowywanego przez RZ a czym innym przez RA. W przypadku RZ jest szansa powrotu dziecka do RB i tu podtrzymywanie więzi może mieć ogromne znaczenie. W przypadku RA, nie wiem czemu miałby taki kontakt służyć. Moim zdaniem zrobi jedynie "sieczkę" w głowie i tak już skrzywdzonego dziecka. Niewyobrażalna jest dla mnie wręcz sytuacja gdy małe dziecko lub nastolatek spotyka swoje biologiczne rodzeństwo, wychowywane w RB. Jakaż to musi być ogromna trauma, jakie poczucie odrzucenia.
Druga rzecz to jawność adopcji wobec dziecka, którą ja rozumiem (taką wiedzę uzyskałam na szkoleniu) jako wychowywanie dziecka w świadomości faktu adopcji (stosownie do wieku) przechowywanie i przekazanie dziecku "pamiątek", informacji nt. rodziny pochodzenia. W końcu pomoc dziecku w odnalezieniu RB. Dziecko powinno być wychowywane w duchu szacunku do swoich korzeni ale nie z gloryfikowaniem ich. Jawność to akceptacja przez nas RB naszego dziecka ale nie kontakt z nimi, wspólne spędzanie czasu itp.

09.2013 serduszkowa córeczka

01.2017 zaczynamy po raz drugi


Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Pikuś Incognito »

Go30, zdecydowanie wiem o czym mówię i niczego nie mieszam. :-D
Przeczytałem przed chwilą jeszcze raz to co napisałem i wydaje mi się, że jest to też jednoznaczne. Wprawdzie ja kończyłem szkolenie dla rodzin zastępczych, jednak były tam również poruszane problemy rodzin adopcyjnych, stąd wiem że na szkoleniach dla rodzin adopcyjnych również mówi się o możliwości kontaktów dzieci adoptowanych z ich rodzicami biologicznymi. Oczywiście nie ma tu przymusu, ani nawet próby namowy czy zalecenia - jest to tylko rzucenie tematu, pewna sugestia aby się zastanowić.
Wyraziła tutaj swoją opinię Riszka i myślę, że dobrze wiedziała o czym pisze (RB, to mama i tata, a nie dziadkowie, czy rodzeństwo jak sugerowała Jennefer23). Być może jeszcze ktoś kto niedawno odbywał szkolenie na rodziców adopcyjnych odniesie się do tego tematu.

Nie chciałbym, aby ktoś pomyślał, że ja też jestem zwolennikiem adopcji otwartej. Czasami mam wrażenie, że niektórzy czytają tylko fragmenty tekstu, a nawet kawałki zdania, a potem komentują (prawdę mówiąc raz też mi się tak zdarzyło). Nie mam na myśli tego forum, a tym bardziej Ciebie. Staram się już ważyć słowa, bo na forum dla RA nieźle mi się dostało, mimo że nie miałem niczego złego na myśli.
Też zgadzam się z opiniami Jennefer23 i Pockahontas. Zresztą nawet w odpowiedzi na Twój komentarz (dzisiaj lub wczoraj) stwierdziłem, że nie wyobrażam sobie aby RB (gdybym był RA) znała moją rodzinę i mój adres.
Temat, na który teraz rozmawiamy, nie jest tematem mojego posta. Pojawił się spontanicznie, jednak uznałem, że muszę się jakoś do tego odnieść i trochę go rozwinąć.
Napisałaś, że nie wiesz czemu miałby służyć kontakt dzieci adopcyjnych z rodzicami biologicznymi? Ja też nie wiem, ale znalazłem tłumaczenie psychologów. Podałem poprzednio linka to tego artykułu, ale może tutaj wkleję dwa najbardziej znaczące fragmenty:

"Otwarta adopcja wywołuje wiele emocji u wszystkich członków społeczności adopcyjnej. Może wywołać strach i niepewność, ale również dawać wsparcie. Szczególnie w zakresie relacji między dzieckiem a jego biologicznymi rodzicami. Do lat 80-tych uważano, że najlepsza dla wszystkich osób związanych z adopcją będzie ukrywanie jej faktu. Rodzice biologiczni łatwiej przeżyją stratę i smutek, dziecko będzie szczęśliwsze bo nie będzie wiedziało, a rodzice adopcyjni łatwiej będą wychowywać swoje dziecko. Z biegiem czasu, zdano sobie sprawę, że to nie pomogło biologicznym rodzicom zapomnieć, adopcyjnym poczuć się bardziej „prawdziwymi”, a dziecku żyć z podświadomym poczuciem opuszczenia. Badania przekrojowe pokazują, że korzystne jest, aby adoptowane dzieci miały otwarte relacje z rodziną biologiczną*. Otwarte relacje mogą pomóc dzieciom radzić sobie z ich uczuciem porzucenia, a także rozwiewać częste fantazje o ich rodzicach biologicznych. Dodatkowo, może zmniejszyć poczucie winy adoptowanego dziecka o lojalność w dzieleniu relacji z rodzicami adopcyjnymi i biologicznymi. Otwarte relacje tak, jak każde mogą mieć wzloty i upadki. Rodzicom adopcyjnym może być trudno słyszeć i widzieć smutek rodziców biologicznych. Z kolei rodzicom biologicznym może być trudno mierzyć się z codziennością życia dziecka w innej rodzinie. Dlatego te sprawy są bardzo ściśle uregulowane zawieraną przed adopcją umową, a instytucje socjalne mają przeszkolonych pracowników, psychologów, mediatorów, którzy wspomagają obydwie strony w tej relacji na każdym jej etapie."

oraz dalej

"Potrzebą każdego człowieka jest zbudowanie własnej tożsamości. Kształtuje się ona najsilniej w dzieciństwie i okresie dorastania. Stabilność własnej tożsamości opiera się na prawdzie oraz szacunku do własnych rodziców. W przypadku adopcji ma to szczególne znaczenie. Między dzieckiem a jego biologiczną rodziną zawsze jest silna więź, nawet jeśli jest ona nieuświadomiona. Brak wiedzy o rodzinie pochodzenia powoduje brak ważnego fragmentu niezbędnego do zbudowania własnej tożsamości. Adopcja otwarta daje dziecku możliwość zachowania własnych korzeni. Takie rozwiązanie wydaje się pozornie trudniejsze, bo konfrontuje rodzinę adopcyjną z rodziną biologiczną. Jednak patrząc na potrzeby dziecka z szerszej perspektywy, takie rozwiązanie przynosi pozytywne skutki dla wszystkich stron. Dla dziecka to ogromna ulga, gdy obie rodziny biologiczna i adopcyjna uznają się wzajemnie i odnoszą się od siebie z życzliwością i szacunkiem."
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: wako »

To może i ja się odniosę do sytuacji, w której rodzina adopcyjna utrzymuje kontakt z rodziną biologiczną ponieważ znam jedną taką rodzinę. Na pierwszy rzut oka wydaje się to karkołomne, zastanawiające, budzące wiele emocji i obaw. Na przykładzie tej rodziny widzę, że nie musi tak być. Co więcej, dziecko posiadające korzenie, równocześnie bardzo wrosło w nowy dom i nową rodzinę, utożsami się z nią, czuje się i jest jej członkiem.
Sytuacja ma się tak: chłopiec adoptowany w wieku 3,5 roku trafił do adopcji prawie z rąk babci, która go wychowywała. Obecnie 9-latek. Na początku do mamy ado mówił "ciociu", trwało to długo, głównie dlatego, że dotychczas nie miał nigdy mamy tylko babcię i nie bardzo wiedział kim ta mama ma być. Początki były trudne dla każdej ze stron. Powoli, miesiąc po miesiącu sytuacja się klarowała. Obecnie chłopiec utrzymuje kontakt z OB, babcią, dalszą rodziną bio. Jeździ tam kilka kilka w roku na 1-2 dni.
Oczywiście jest to możliwe dlatego, że rodzina bio w końcu się ogarnęła, nie nawala, jest w miarę ok, nie jakaś mega patologia (co wbrew pozorom nie jest tak częste) i oczywiście rodzice adopcyjni nie zamknęli się na korzenie, potrzeby i pierwsze 3,5 roku życia ich syna. Chłopiec nie jest rozdarty między dwoma domami, kocha rodziców adopcyjnych bardzo.
Tyle, że żeby taki stan osiągnąć trzeba bardzo świadomie wejść w rodzicielstwo adopcyjne, zaakceptować przeszłość dziecka, jego korzenie, pochodzenie. Trzeba czegoś więcej niż "boję się, że rodzice bio będą znali nasze dane i adres". Oczywiście nie każda rodzina biologiczna nadaje się do takich kontaktów. Nie mniej trzeba mieć na uwadze, że nie każda mama bio oddaje, bo nie chce. Czasem robi to z bólem serca.
Go30
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 4144
Rejestracja: 21 sie 2009 00:00

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Go30 »

Pikuś Incognito pisze:[ Być może jeszcze ktoś kto niedawno odbywał szkolenie na rodziców adopcyjnych odniesie się do tego tematu.
skończyłam szkolenie w połowie 2013 roku. Podawano nam przykłady adopcji otwartej w USA w negatywnym świetle. Osobiście uważam, że Polska nie jest na takie rozwiązanie gotowa. W Polsce praktycznie nie adoptuje się sierot. Zdecydowana większość dzieci pochodzi z patologicznego środowiska, gdzie w tle jest alkohol, przemoc, więzienie. Nie sądzę, aby taka wiedza o RB była dziecku potrzebna.

To ja odniosę się do fragmentów , które zacytowałeś
" Badania przekrojowe pokazują, że korzystne jest, aby adoptowane dzieci miały otwarte relacje z rodziną biologiczną*"
pod artykułem jest dopisek, skąd autorka artykułu zaczerpnęła te informacje. Z chęcią przyjrzała bym się tym badaniom. Na jakiej grupie były prowadzone, w jakim czasie, czy tylko w jednej agencji adopcyjnej?
Otwarte relacje mogą pomóc dzieciom radzić sobie z ich uczuciem porzucenia, a także rozwiewać częste fantazje o ich rodzicach biologicznych.
stąd właśnie należy mówić o RB ale bez ich oceniania, gloryfikowania czy krytykowania
Dlatego te sprawy są bardzo ściśle uregulowane zawieraną przed adopcją umową, a instytucje socjalne mają przeszkolonych pracowników, psychologów, mediatorów, którzy wspomagają obydwie strony w tej relacji na każdym jej etapie.
być może w USA jest to możliwe. Większość z nas wie jak w Polsce działa Ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Jak jest szanowane dobro dziecka.

Dla dziecka to ogromna ulga, gdy obie rodziny biologiczna i adopcyjna uznają się wzajemnie i odnoszą się od siebie z życzliwością i szacunkiem."
I tu docieramy do sedna sprawy. A co jeśli się jednak nie szanują, nie są wobec siebie życzliwi? Jeśli są to osoby uzależnione od alkoholu, narkotyków,prostytuują się? Jesteś przekonany, że dziecko powinno to wiedzieć i widzieć?

Jeśli o mnie chodzi moje dziecko wie o adopcji, często o tym mówimy. Wiem, że któregoś dnia zapyta o MB, wiem że odpowiem prawdę ale powiem jej tyle ile moja córka w danym momencie będzie w stanie przyjąć.

Sytuacja opisana przez wako jest szczególna, wyjątkowa i godna pochwały. Jednak tak jak napisała nie każda rodzina się do tego nadaje. I to wcale nie znaczy, że RA nie akceptuje korzeni dziecka.
Gdyby zaproponowano mi dziecko, które idzie do adopcji bo babcia/dziadek które je wychowuje nie ma sił i możliwości na jego wychowanie, nie wahałabym się ani chwili aby utrzymywać kontakty z tą babcią. Podobnie gdyby zaproponowano mi dziecko, którego rodzeństwo wychowuje się w innej RA, z chęcią nawiązałabym kontakt z tą rodziną. Zrobiłabym to dla mojego dziecka.

09.2013 serduszkowa córeczka

01.2017 zaczynamy po raz drugi


Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Pockahontas »

wako pisze: trzeba mieć na uwadze, że nie każda mama bio oddaje, bo nie chce. Czasem robi to z bólem serca.
Tylko że tu są dwie różne kwestie. Jeśli oddaje z bólem serca i kierując się dobrem dziecka, to niech pozwoli mu żyć nowym życiem, stowrzyć poprawne zdrowe więzi, wrosnąć w nowe środowisko. Pewnie taka matka będzie cierpiała do końca życia i wyleje morze łez, być może dzięki je dojrzałej decyzji i nie boję się to nazwać - ofierze - dziecko dostało szansę na lepsze życie.
Jeśli zaś oddała, ale trochę by to dziecko jednak chciała, tzn. może chociaż ze dwa dni na wakacje, to jest to dokładnie sytuacja, o której pisałam w swoim poprzednim poście.
Ok, przyjmuję i rozumiem, że taka pozytywna sytuacja o jakiej piszesz jest możliwa, ale na pewno sama wiesz, że to jest raczej wyjątek potwierdzający regułę. Jeśli nie ma rozdarcia u dziecka, to super, ale nie wiemy czy ono nie pojawi się w przyszłości. A rozdarcie dziecka pomiędzy dwiema rodzinami czy choćby pomiędzy dwiema na równi ważnymi dla niego osobami to zbrodnia na tym dziecku. I tyczy się to w równym stopniu adopcji jak też niedojrzałych rodzin rekonstruowanych, w których dziecko staje się buforem pomiędzy rozwiedzionymi rodzicami. Ale to tylko taka moja refleksja na marginesie ;-)
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Pikuś Incognito »

Go30 pisze:
Pikuś Incognito pisze:Dla dziecka to ogromna ulga, gdy obie rodziny biologiczna i adopcyjna uznają się wzajemnie i odnoszą się od siebie z życzliwością i szacunkiem.
I tu docieramy do sedna sprawy. A co jeśli się jednak nie szanują, nie są wobec siebie życzliwi? Jeśli są to osoby uzależnione od alkoholu, narkotyków,prostytuują się? Jesteś przekonany, że dziecko powinno to wiedzieć i widzieć?
Go30, no proszę Cię ... To pytanie jest do mnie? (bo już się oglądam za siebie, czy przypadkiem ktoś za mną nie stoi i mówisz do niego).

Przecież napisałem:
Pikuś Incognito pisze:Nie chciałbym, aby ktoś pomyślał, że ja też jestem zwolennikiem adopcji otwartej.
Pikuś Incognito pisze:Temat, na który teraz rozmawiamy, nie jest tematem mojego posta. Pojawił się spontanicznie, jednak uznałem, że muszę się jakoś do tego odnieść i trochę go rozwinąć.
Napisałaś, że nie wiesz czemu miałby służyć kontakt dzieci adopcyjnych z rodzicami biologicznymi? Ja też nie wiem, ale znalazłem tłumaczenie psychologów. Podałem poprzednio linka to tego artykułu, ale może tutaj wkleję dwa najbardziej znaczące fragmenty
Cytowane prze Ciebie fragmenty nie są więc ani moimi słowami, ani poglądami.

Bardzo spodobał mi się komentarz wako. To mniej więcej jak stwierdzenie "nigdy nie mów nigdy". Nie musisz być zwolennikiem adopcji otwartej, ale są przypadki, gdy czasami trzeba zweryfikować swoje poglądy. Wszystko zależy od sytuacji.

Nam też zdarzył się przypadek, gdy rodzice adopcyjni podtrzymywali i nadal podtrzymują chęć utrzymywania kontaktów ich dziecka adopcyjnego z rodzicami biologicznymi. Dziewczynkę tą opisałem na blogu pod pseudonimem "Foxik".
Być może jest to konsekwencją tego, że pierwotnie byli oni rodzicami zastępczymi dla dziewczynki i kontakty z RB tak czy inaczej istniały.
Jednak te związki często samoistnie powoli wygasają. RB zakładają nowe rodziny ...
Bywa też, że rodzice biologiczni sami nie chcą uczestniczyć w życiu swojego dziecka.
Mieliśmy przypadek, gdy mama biologiczna sama zrzekła się prawa do swojego synka (uznała, że zasługuje na więcej, niż ona może mu dać), opisałem to pod tytułem "Irokez". Nawet gdyby rodzice adopcyjni nalegali na utrzymywanie kontaktów, powiedziałaby "NIE". Takie bycie rodzicem na "pół etatu/30 " by ją nie interesowało - sprawiałoby zbyt wiele bólu.

Nie wiem czy za bardzo nie wkręcamy się w ten wątek. Przecież cały czas rodzice adopcyjni mają pełne prawo do swoich dzieci. Niezależnie od pojawiających się opinii psychologów, nic się nie zmienia. I powiedzmy sobie szczerze, rodzice biologiczni, którym odebrano prawo do ich dziecka, po prostu odpuszczają. Tym, którzy chcieliby walczyć o utrzymanie kontaktów - dzieci by pewnie nie odebrano.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Klimka
Posty: 165
Rejestracja: 04 sty 2014 02:39

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Klimka »

A ja wrócę do sedna wątku i napiszę to, co wyżej ktoś już świetnie ujął: dojście do adopcji poprzez rodzinę zastępczą jest drogą legalną i dostępną dla każdego. Dlatego nie widzę tu nic, czego należy się wstydzić. Jeśli ktoś jest gotowy podjąć ryzyko takiej adopcji to jest to jego decyzja, on sam ponosić też będzie konsekwencje: dobre i złe. Dla dziecka taka sytuacja ma generalnie jedną dobrą stronę: oszczędzi mu to konieczności zerwania więzi z rodziną zastępczą, czyli będzie miało po drodze mniej o jeden "przystanek". Taka droga nie jest żadnym "wykradaniem dziecka z kolejki", tylko daniem mu innych możliwości.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Pikuś Incognito »

Cieszę się, że Klimka wróciła do pierwotnej myśli tego tematu.
Jednak jeszcze trochę "namieszam".
Oczywistym jest, że jeżeli rodzice zastępczy zdecydują się na adopcję przebywającego u nich dziecka, które na przykład decyzją sądu zostaje przeznaczone do adopcji, to ma ono (to dziecko) o jeden "przystanek" mniej. Jest to naturalne i trudno tutaj mówić o jakimkolwiek "wykradaniu dziecka z kolejki".
Załóżmy jednak, że w naszym pogotowiu rodzinnym przebywa dziecko zupełnie zdrowe (lub mające lekkie defekty fizyczne, które miną po roku czy dwóch rehabilitacji). Wiadomo, że dziecko takie w momencie skierowania do ośrodka adopcyjnego, natychmiast znajdzie rodziców adopcyjnych. Ale na tą chwilę nie jest jeszcze pewne, czy tam trafi. Rodzice biologiczni cały czas się interesują, próbują się "naprawić", chociaż nie bardzo im to wychodzi.
W tym momencie pojawiają się rodzice (po ukończonym szkoleniu na rodziców zastępczych), którzy zakochują się w tym dziecku. Występują do sądu z wnioskiem o urlopowanie dziecka - ten udziela zgody (rodzice ukończyli szkolenie, dotychczasowa rodzina zastępcza - czyli my, pogotowie rodzinne, nie mamy do nich zastrzeżeń). W dalszym etapie występują z wnioskiem o ustanowienie ich rodziną zastępczą na czas trwania postępowania (o odebranie praw rodzicom biologicznym lub orzeczenie o powrocie do rodziny biologicznej).
Załóżmy, że w tym momencie sąd po zapoznaniu się z całą dokumentacją podejmuje decyzję, że dziecko zostanie przeznaczone do adopcji i nakazuje powrót dziecka do pogotowia rodzinnego. Okres urlopowania nie jest wystarczająco długi, aby można było się powoływać na nawiązane więzi. Dziecko wraca do pogotowia i oczekuje na rodziców z ośrodka adopcyjnego.
Rozpatrzmy też drugą sytuację, gdy sąd ustanawia naszych rodziców zastępczych rodziną zastępczą na czas trwania postępowania. Po kilku miesiącach rodzice biologiczni jakimś cudem się naprawiają i dziecko do nich wraca.
W obu przypadkach, które przedstawiłem, nie mówimy o jednym przystanku mniej, ale przynajmniej o jednym więcej.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: wako »

Pikuś Incognito pisze:Jednak jeszcze trochę "namieszam".
Mieszaj, mieszaj, ale warto wyjaśnić tło zdarzeń, które opisujesz, ponieważ osoby, które na co dzień nie stykają się z rzeczywistością RZ mogą mieć wrażenie, że to od chcenia RZ zależy co się z dzieckiem podzieje, a tak nie jest.
Pikuś Incognito pisze:W tym momencie pojawiają się rodzice (po ukończonym szkoleniu na rodziców zastępczych), którzy zakochują się w tym dziecku. Występują do sądu z wnioskiem o urlopowanie dziecka - ten udziela zgody
Wszystko fajnie, ale... rodzina zastępcza nie pojawia się w pogotowiu jak cud objawiony :lol: Najczęściej to sąd w toku postępowania występuje do mopsu o wskazanie rodziny zastępczej, ponieważ sprawa się przeciąga, czas w PR się kończy, a dziecko dalej nie ma uregulowanej sytuacji prawnej. MOPS rodzinę wskazuje, ta zapoznaje się z dzieckiem i decyduje lub nie na zostanie rodziną zastępczą, co orzeczeniem przyklepuje sąd.
Pikuś Incognito pisze: W dalszym etapie występują z wnioskiem o ustanowienie ich rodziną zastępczą na czas trwania postępowania (o odebranie praw rodzicom biologicznym lub orzeczenie o powrocie do rodziny biologicznej).Załóżmy, że w tym momencie sąd po zapoznaniu się z całą dokumentacją podejmuje decyzję, że dziecko zostanie przeznaczone do adopcji i nakazuje powrót dziecka do pogotowia rodzinnego. Okres urlopowania nie jest wystarczająco długi, aby można było się powoływać na nawiązane więzi. Dziecko wraca do pogotowia i oczekuje na rodziców z ośrodka adopcyjnego.
Jeżeli na taką sytuację godzi się sąd, pośrednio też MOPS, to nie winiłabym rodziny zastępczej. Żeby RZ mogła wystąpić z wnioskiem musi znać dane dziecka. PR nie ma prawa ich ujawnić, więc skąd zna? Być może, jak wcześniej pisałam, MOPS szukał wolnych miejsc i zaproponował takie rozwiązanie tyle, że sąd nie powinien przerzucać z miejsca w miejsce tylko trzymać się raz podjętej decyzji. Niestety sędziowie wielokrotnie przerzucają dzieci z domu do domu nie oglądając się na to, co taka zmiana robi w psychice dziecka.
Pikuś Incognito pisze:Rozpatrzmy też drugą sytuację, gdy sąd ustanawia naszych rodziców zastępczych rodziną zastępczą na czas trwania postępowania. Po kilku miesiącach rodzice biologiczni jakimś cudem się naprawiają i dziecko do nich wraca.
Niestety taka sytuacja możliwa jest zawsze. Wyżej pisałam - sądy często przenoszą dziecko do RZ kiedy postępowanie się przeciąga, nie jest to winą RZ, a raczej ciągle rozciągających w czasie sądów.
Pikuś Incognito pisze:Załóżmy jednak, że w naszym pogotowiu rodzinnym przebywa dziecko zupełnie zdrowe (lub mające lekkie defekty fizyczne, które miną po roku czy dwóch rehabilitacji). Wiadomo, że dziecko takie w momencie skierowania do ośrodka adopcyjnego, natychmiast znajdzie rodziców adopcyjnych
Uważasz, że powinno zostać przez wiele miesięcy, może lat w PR tylko dlatego, że jest zdrowe i jak sąd W KOŃCU coś postanowi, to ma szansę na dom. Zaskoczę Cię - nie tylko zdrowe dzieci znajdują szybko dom, czego przykłady mogę mnożyć. Nieuczciwe jest też założenie, że adoptować przez RZ można dzieci, które na szybką adopcję nie mają szans.


Napiszę może jak jest u nas, tak dla równowagi :)
W naszym powiecie rodzin zastępczych, zwłaszcza pogotowi brakuje. Z tego powodu sąd zwykle na pierwszej sprawie (po kilku tygodniach/miesiącach) pobytu dziecka w PR umieszcza je w RZ i już na spokojnie zajmuje się jego sytuacją. Tym sposobem PR na bieżąco mają miejsca na przyjęcie nowych dzieci co jest ważne w sytuacji, kiedy powiat nie ma DD (chwała mu za to!)
I tak trafiają kilkutygodniowe maluszki, przedszkolaki czy nastolatki. Sąd wysyła zapytanie do MOPSu o wskazanie RZ i, czasem zaocznie, umieszcza tam dziecko. Są u nas oczywiście też rodziny, które otwarcie deklarują, że chętnie adoptują dziecko u nich umieszczone i wtedy zwykle MOPS umieszcza u nich dzieci, o których wiadomo z dużą dozą pewności, że będzie pozbawienie władzy. Takich adopcji jest dużo. Dość powiedzieć, że większość ZRZ przydarzyła się u nas wpadka adopcyjna :lol: Nawet tym, które mają kilkoro biologicznych dzieci, niejednokrotnie nastoletnich/dorosłych. I nie ma w tym niczego złego! Dziecko ma komfort nie opuszczania dotychczasowego domu na rzecz nowej rodziny wskazanej przez OA. Nie czarujmy się, dzieci do adopcji nie brakuje, więc nie trzeba się o nie szarpać.

I jeszcze jedna sytuacja, z punktu widzenia dziecka idealna - zdarza się u nas, że do docelowej rodziny adopcyjnej trafiają noworodki prosto ze szpitala, umieszczane oczywiście na czas postępowania w RZ, ale to tylko formalność. Zmiany ograniczone są do minimum, dziecko do początku wzrasta w nowym domu. Rozważam taką opcję również u nas i nie widzę w tym niczego złego :)
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: Pikuś Incognito »

wako, ja również nie widzę niczego złego w tym, że RZ adoptują dziecko, które u nich przebywa. Co więcej, rodziców zastępczych, którzy poznali dziecko u nas przebywające i się w nim zakochali, również wspieramy i pomagamy im przebrnąć przez gąszcz przepisów, pism, aż do momentu gdy złożą wniosek o bycie rodziną adopcyjną (a nawet dalej - gdy dziecko jest już ich).

Rozpocząłem ten temat, myśląc że więcej rodziców adopcyjnych się do niego odniesie (bo zdanie RZ było dla mnie raczej oczywiste), być może wybrałem niewłaściwe forum. Nadal też nie jestem przekonany, czy wszyscy dobrze zrozumieli co miałem na myśli pisząc o "obejściu" adopcji.

Nie chodzi mi o sytuację, gdy sprawa się przeciąga i sąd występuje z wnioskiem do naszego PCPR-u o wskazanie rodziny zastępczej, ale o sytuację zupełnie odwrotną. Rodzice zastępczy może nie zjawiają się u nas jako "cud objawiony", ale na przykład przychodzą odbyć praktykę, albo po prostu wpadają na kawę (mamy dość duży krąg znajomych RZ). Bywa, że któreś z dzieci, które u nas przebywa szczególnie ujmie ich za serce.
W tym przypadku sąd jako ostatni otrzymuje informację, że dana rodzina chce być RZ, chociaż najpierw występuje ona z wnioskiem o urlopowanie dziecka (mając oczywiście poparcie PCPR-u i PR-czyli nasze). Gdyby tego nie zrobiła, na najbliższej rozprawie mogłoby nastąpić odebranie praw rodzicom biologicznym i przekazanie dziecka do adopcji. W tym czasie mogłoby ono spokojnie przebywać u nas (w PR), czekając na rodzinę z OA. Wiem, że dzieci przeznaczonych do adopcji jest dużo, jednak rodziców chcących adoptować i czekających w kolejce jest jeszcze więcej.
Okres, w którym dziecko przebywa na urlopowaniu jest z punktu widzenia RZ najgorszy, ponieważ sąd na tym etapie nie musi jeszcze zapoznać się z całą sytuacją dziecka, bazuje tylko na rekomendacji PCPR-u i PR. Może się więc zdarzyć , że po urlopowaniu nakaże powrót do PR, bo rozważa przekazanie do adopcji. Ale bywa też, że mimo iż rozważa adopcję ustanawia rodzinę rodzicami zastępczymi, pewnie zakładając, że to ona stanie się rodziną adopcyjną. Wszystko zależy od sędziego (a ci są różni).
Dzieci oczywiście nie mogą przebywać w naszym PR latami. Ale zdarzyło się, że pewna rodzina wystąpiła do sądu z wnioskiem o urlopowanie i ustanowienie RZ (są to dwa odrębne wnioski, ale można je złożyć w tym samym czasie), a PCPR się do tej prośby nie przychylił i dziecko pozostało u nas. W tym przypadku istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że w niedługim czasie zostaną odebrane prawa mamie biologicznej, a rodzina ta, poza złożeniem wniosku zupełnie nie interesowała się dzieckiem.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: Rodzina zastępcza jako próba "obejścia" adopcji - czy wa

Post autor: wako »

Pikuś Incognito rozmawiamy o jednej rzeczy, ale mamy różne doświadczenia :)

Nie wyobrażam sobie takie sytuacji:
Pikuś Incognito pisze:W tym przypadku sąd jako ostatni otrzymuje informację, że dana rodzina chce być RZ, chociaż najpierw występuje ona z wnioskiem o urlopowanie dziecka (mając oczywiście poparcie PCPR-u i PR-czyli nasze).
Jeżeli ktoś chce być RZ, a docelowo RA to powinien złożyć wniosek o RZ, nie o urlopowanie. Wiadomo, że urlopowanie do ostatnia deska ratunku, ale niestety niewłaściwa z punktu widzenia dziecka. U nas nie dochodzi do takich absurdów, nie ma możliwości urlopowania innej niż do RB i to takiej, która już się wyprostowała i stara się o odzyskanie dziecka. Urlopowanie na czas postępowania sądowego jest bez sensu - ewentualnej rodzinie nic nie daje, dziecko tylko krzywdzi.
Pikuś Incognito pisze:Gdyby tego nie zrobiła, na najbliższej rozprawie mogłoby nastąpić odebranie praw rodzicom biologicznym i przekazanie dziecka do adopcji. W tym czasie mogłoby ono spokojnie przebywać u nas (w PR), czekając na rodzinę z OA
No właśnie, bez dziwnych tworów w postaci urlopowania.
Pikuś Incognito pisze:zdarzyło się, że pewna rodzina wystąpiła do sądu z wnioskiem o urlopowanie i ustanowienie RZ (są to dwa odrębne wnioski, ale można je złożyć w tym samym czasie), a PCPR się do tej prośby nie przychylił i dziecko pozostało u nas. W tym przypadku istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że w niedługim czasie zostaną odebrane prawa mamie biologicznej, a rodzina ta, poza złożeniem wniosku zupełnie nie interesowała się dzieckiem.
Nie wiem po co urlopowanie i ustanowienie RZ, u nas tak to się nie odbywa. Kandydaci na RZ składają wniosek o ustanowienie RZ, ewentualnie z klauzulą natychmiastowego wykonania orzeczenia, nie urlopuje się na czas postępowania, bo jak wiadomo wszystko może się zdarzyć i to niepotrzebna zmiana dla dziecka. Zaspokaja co najwyżej potrzeby niedoszłej RZ.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzicielstwo zastępcze”