abecadło pisze:Na miejsu - "matka" z RZ napomknęła o FAS...prawie nieprzytomna z szoku i bólu, wróciłam do domu i od razu skontaktowałam się ze znajomym lekarzem, żeby dowiedzieć się więcej nt tej choroby.
Przepłakałam kilka dni...ostatecznie - nie zdecydowaliśmy się na tę adopcję również - ale tym razem byliśmy do tego w pełni przekonani.
Podobną rzecz przeżyłam (nie taką sama, bo widziałam dziecko tylko na zdjęciu).abecadło pisze:Ja wiem, że adopcja ukierunkowana jest na dzieci i to im ma w największym stopniu służyć i pomagać. Ale rodzice adopcyjni też mają uczucia...też cierpią, tęsknią, przeżywają lęki niepewności i traumę odrzucenia....
Staram się obecnie o drugą adopcję (dziewczynka 4 - 11 lat, PRAWIDŁOWO ROZWINIĘTA UMYSŁOWO - co podkreślałam). Dostałam telefon z OA: jest 12 - latka, nic o niej nie wiemy (?!), tyle tylko, że jest biologiczną sierotą i chce iść do rodziny; proponowano jej adopcję zagraniczną, ale ona chce do polskiej rodziny, naprawdę bardzo chce!
Szybka rozmowa z moją 14,5 - letnią córką. Co powiesz na 12 - letnią siostrę? OK, może być 12 - letnia, żeby tylko mogła być z nami, żeby się udało!
Pojechalam. Dziewczyna jest o 2 lata opóźniona w nauce szkolnej i przerabia program szkoły specjalnej. "Jest niesamodzielna i raczej nigdy nie będzie; biologicznie dorosła kobieta o psychice małego dziecka" - martwi się pani dyrektor DD. Widziałam dokumentację - rozpoznany FAS, choroba sieroca ('klasyczna" - z kiwaniem), zaburzenia przywiązania, nie panuje nad emocjami... itd.
Odmówiłam. I też miałam poczucie krzywdy, że ktoś fundując mi to przeżycie nie liczył sie z moimi uczuciami...