Nasza historia
: 29 paź 2021 16:58
Witam.
Moje koleje życia też tak się potoczyły, że znalazłam się na tym forum. Obecnie mam 32 lata, mąż 34. Jesteśmy prawie 5 lat po ślubie. Jakiś czas temu podjęliśmy decyzję, że to dobry moment aby powiększyć rodzinę. Z racji wyjazdowej pracy męża te starania nie były regularne. Potem przyplątały mi się inne problemy zdrowotne przez które temat musiałam zawiesić (na szczęście już wyprowadzone). Wróciliśmy do tematu, po jakimś czasie zrobiliśmy nawet podstawowe badania (ja - hormony, mąż - nasienia) wszystko wyszło w normie. Złapałam już nawet namiar do lekarza od leczenia niepłodności ale w międzyczasie sytuacja się skomplikowała. Okazało się, że pewne problemy neurologiczne z jakimi od jakiegoś czasu walczę mają podłoże genetyczne. Wyszło, że mam naprawdę rzadka przypadłość i rozpoczęły się starania o uzyskanie leczenia. Już na samym początku genetyk zapowiedziała nam, że przy tym leczeniu nie można zajść w ciążę, grozi uszkodzeniem płodu i poronieniem. Nawet jak zawiesiła bym leczenie (którego uzyskanie nie było nie było proste) nie wiadomo jak sama choroba wpłynęłaby na ciążę, jak pogorszyłoby się moje zdrowie w takim wypadku. Sama genetyk powiedziała, że powinniśmy dobrze temat przemyśleć i pomyśleć o aletrnatywie. Diagnozę dostałam w styczniu. Musieliśmy oczywiście temat mocno przemyśleć. Ale po gruntownym rozważeniu za i przeciw podjęliśmy decyzję o adopcji. W październiku byliśmy na rozmowie. Pani nam powiedziała, że jeżeli uda nam się papiery zebrać w 2 tygodnie i wszystko pójdzie dobrze to załapiemy się na telefon szkolenia które ma ruszyć ok początku lutego. Więc już tego samego dnia ruszyliśmy zbierać papiery. Załatwienie wszystkich zajęło 1.5 tygodnia Jesteśmy już umówieni na testy. Niestety w osobnych terminach. Mąż jest teraz za granicą, on ma termin na początek grudnia, ja na sam koniec listopada (bo w grudniu mam dodatkowo rehabilitację i miałabym problem z ogarnięciem tego wszystkiego). Mam oczywiście masę obaw w związku z całą tą sytuacją ale wierzę, że wszystko pójdzie po naszej myśli.
Pozdrawiam serdecznie.
Moje koleje życia też tak się potoczyły, że znalazłam się na tym forum. Obecnie mam 32 lata, mąż 34. Jesteśmy prawie 5 lat po ślubie. Jakiś czas temu podjęliśmy decyzję, że to dobry moment aby powiększyć rodzinę. Z racji wyjazdowej pracy męża te starania nie były regularne. Potem przyplątały mi się inne problemy zdrowotne przez które temat musiałam zawiesić (na szczęście już wyprowadzone). Wróciliśmy do tematu, po jakimś czasie zrobiliśmy nawet podstawowe badania (ja - hormony, mąż - nasienia) wszystko wyszło w normie. Złapałam już nawet namiar do lekarza od leczenia niepłodności ale w międzyczasie sytuacja się skomplikowała. Okazało się, że pewne problemy neurologiczne z jakimi od jakiegoś czasu walczę mają podłoże genetyczne. Wyszło, że mam naprawdę rzadka przypadłość i rozpoczęły się starania o uzyskanie leczenia. Już na samym początku genetyk zapowiedziała nam, że przy tym leczeniu nie można zajść w ciążę, grozi uszkodzeniem płodu i poronieniem. Nawet jak zawiesiła bym leczenie (którego uzyskanie nie było nie było proste) nie wiadomo jak sama choroba wpłynęłaby na ciążę, jak pogorszyłoby się moje zdrowie w takim wypadku. Sama genetyk powiedziała, że powinniśmy dobrze temat przemyśleć i pomyśleć o aletrnatywie. Diagnozę dostałam w styczniu. Musieliśmy oczywiście temat mocno przemyśleć. Ale po gruntownym rozważeniu za i przeciw podjęliśmy decyzję o adopcji. W październiku byliśmy na rozmowie. Pani nam powiedziała, że jeżeli uda nam się papiery zebrać w 2 tygodnie i wszystko pójdzie dobrze to załapiemy się na telefon szkolenia które ma ruszyć ok początku lutego. Więc już tego samego dnia ruszyliśmy zbierać papiery. Załatwienie wszystkich zajęło 1.5 tygodnia Jesteśmy już umówieni na testy. Niestety w osobnych terminach. Mąż jest teraz za granicą, on ma termin na początek grudnia, ja na sam koniec listopada (bo w grudniu mam dodatkowo rehabilitację i miałabym problem z ogarnięciem tego wszystkiego). Mam oczywiście masę obaw w związku z całą tą sytuacją ale wierzę, że wszystko pójdzie po naszej myśli.
Pozdrawiam serdecznie.