Ja postąpiłam inaczej. Zupełnie nie zwracałam uwagi na to komu i co dzieci opowiadają. Uważam adopcję za jedną z całkiem normalnych dróg do rodzicielstwa i choć zdaję sobie sprawę z różnic, nigdy nie okazałam dzieciom, że mam problem z adopcją, nawet na tak podstawowym poziomie jak reglamentowanie tej wiedzy na zewnątrz.Miniula pisze:Ja wyjaśniłabym dziecku, że to są wewnętrzne sprawy naszej rodziny i nie wszyscy muszą o tym wiedzieć, ponieważ ludzie są różni, nie wszyscy są mądrzy, nie wszyscy są mili i mogą tego nie zrozumieć i robić problemy.susana 955 pisze:A co zrobić kiedy dziecko samo zaczyna mówić innym że jest adoptowane?pozwolić mu na rozgłaszanie tego wszem i wobec?
Sama z siebie o tym nie rozprawiam, ale dzieci nigdy nie powstrzymywałam. Jak się zdarzyło, że ktoś im z tego powodu dokuczył, to byłam przy nich, pocieszałam, ale nigdy nie mówiłam, ze ludzie nie rozumieją adopcji. Raczej coś w rodzaju, że jak ktoś chce dokuczyć to znajdzie cokolwiek: rude włosy, grubość, chudość, adopcja, markowe spodnie, albo niemarkowe.
Nie mieliśmy nigdy większych problemów związanych z faktem biologicznego pochodzenia dzieci.