Jawność adopcji

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Wula
Posty: 90
Rejestracja: 23 gru 2015 10:09

Re: Jawność adopcji

Post autor: Wula »

Bloo super, dzięki! :-)

Izabelam - wiem, że można zadziałać na własną rękę, ale mimo wszystko przez ośrodek wydaje mi się bezpieczniej, a oni z kolei tłumaczą, że "nie mają narzędzi" w tym temacie, poza neutralnym przekazaniem informacji, że my jesteśmy chętni.
Nie chcę tłumaczyć naszej konkretnej sytuacji, więc zostawmy to tak.
Mama wspaniałego Przedszkolaka :)

"There is an instinct in a woman to love most her own child - and an instinct to make any child who needs her love, her own." ~ Robert Brault
j.kira
Posty: 24
Rejestracja: 14 lip 2014 21:54

Re: Jawność adopcji

Post autor: j.kira »

I tak, jak ograniczenie, graniczące z likwidacją, adopcji zagranicznych nie wpłynie na wzrost krajowej adoptowalności dzieci, które do tej pory znajdowały rodziny za granicą.

Wzrośnie. Bo spadła liczba adopcji zagranicznych - wreszcie. Z 350 adopcji zagranicznych rocznie ( tylko zrealizowanych przez ośrodki uprawnione ), adopcja zagraniczna spadła do 150 dzieci. A ponieważ do adopcji zagranicznej kwalifikowane są dzieci nie tylko starsze, nie tylko chore, nie tylko z RAD, nie tylko z FAS, nie tylko z orzeczeniami, nie tylko liczne rodzeństwa, to dzieci zdrowe i małe zostaną w Polsce, co przyczyni się do wzrostu adopcji w kraju.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Jawność adopcji

Post autor: bloo »

j.kira pisze: Wzrośnie. Bo spadła liczba adopcji zagranicznych - wreszcie. Z 350 adopcji zagranicznych rocznie ( tylko zrealizowanych przez ośrodki uprawnione ), adopcja zagraniczna spadła do 150 dzieci. A ponieważ do adopcji zagranicznej kwalifikowane są dzieci nie tylko starsze, nie tylko chore, nie tylko z RAD, nie tylko z FAS, nie tylko z orzeczeniami, nie tylko liczne rodzeństwa, to dzieci zdrowe i małe zostaną w Polsce, co przyczyni się do wzrostu adopcji w kraju.
chyba żartujesz.
Nuże, adoptuj 20 tysięcy dzieci z DD, które są wolne prawnie. 20 tysięcy to o wiele więcej niż 150 dzieci adoptowanych przez zagraniczne pary. To czemu nikt ich nie adoptuje, skoro są?
Tak, do adopcji zagranicznych kwalifikowane są głownie dzieci starsze. Na 279 adopcji w roku 2014 aż 219 dotyczyło adopcji dzieci starszych niż 5 lat, co stanowi 78,5% adopcji zagranicznych. Tak więc proszę Cię uprzejmie, abyś nie opowiadał/a bzdur.
j.kira
Posty: 24
Rejestracja: 14 lip 2014 21:54

Re: Jawność adopcji

Post autor: j.kira »

Szanowna Pani bloo, bardzo proszę, aby Pani mnie nie obrażała z sugerowaniem głupot gadania. Rozumiem, że dla Pani temat adopcji zagranicznej jest drażliwy, ale niestety zupełnie nieznany. Tyle w temacie.
A filmik z Montany słodki, aż do zarzy........nia. Tysiąc krów i ziemia do obrobienia. Miłość do dzieci.
Aha, jeszcze słówko. Dzieci w placówkach, to w większości dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną, a więc, nuże nawet jakbym chciała, to 20 tys. nie do adoptowania.
A dlaczego zagraniczne pary otwarte są na deficyty ? Altruizm, super system opieki zdrowotnej, możliwości finansowe, itd ? Jednostkowo - może. Reszta - spuśćmy zasłonę milczenia, bo aż strach się bać.
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Jawność adopcji

Post autor: yennefer23 »

j.kira pisze:Reszta - spuśćmy zasłonę milczenia, bo aż strach się bać.
na jakiej podstawie tak piszesz? masz jakies doswiadczenia w tej kwestii? czy to sa tylko przypuszczenia?
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Jawność adopcji

Post autor: bloo »

j.kira pisze:Szanowna Pani bloo, bardzo proszę, aby Pani mnie nie obrażała z sugerowaniem głupot gadania.
wydaje mi się, że wskaźnik 78,5% dość jasno rozprawia się z Twoim stwierdzeniem:
A ponieważ do adopcji zagranicznej kwalifikowane są dzieci nie tylko starsze (...)
Owszem, nie tylko. Tych młodszych było aż 21,5%. Adopcje dzieci do 1 rż były aż TRZY. Analizę proporcji zostawiam dla chętnych, jak również ocenę, czy jest to wprowadzanie w błąd (alias "pisanie bzdur") czy też nie.

j.kira pisze:A filmik z Montany słodki, aż do zarzy........nia. Tysiąc krów i ziemia do obrobienia. Miłość do dzieci.
naturalnie, chodziło o ręce do pracy, skoro tak twierdzisz. Ale w Polsce też są duże gospodarstwa, jednak nie znaleźli się kandydaci krajowi. Czyżby nie mieli ziemi do obrobienia? :roll: A może jednak motywacje są nieco bardziej złożone? Co nas prostą drogą prowadzi do:
j.kira pisze: A dlaczego zagraniczne pary otwarte są na deficyty ? Altruizm, super system opieki zdrowotnej, możliwości finansowe, itd ? Jednostkowo - może. Reszta - spuśćmy zasłonę milczenia, bo aż strach się bać.
może dlatego, że adopcja w przypadku par z niższym kapitałem kulturowym nie jest tam jedyną ekonomiczną alternatywą dla bezdzietności, jak dzieje się w Polsce, więc zmienił się też paradygmat adopcyjny? W Wielkiej Brytanii adopcje dzieci harder-to-place ruszyły z kopyta, kiedy otwarto adopcję dla par jednopłciowych. Te pary miały inne oczekiwania, można je nazwać bardziej realistycznymi, ale można też powiedzieć, że w przypadku rodzin nietradycyjnych adopcja przestaje być ekwiwalentem rodzicielstwa biologicznego, więc łatwiej się otworzyć na adopcję dzieci starszych i z deficytami. W Polsce bardziej zajmuje nas jednak budowanie idealistycznych wizji rodzin adopcyjnych niż przyjrzenie się zmianom demograficznym oraz społecznym i dostosowanie do nich prawa adopcyjnego.
A może dzieje się tak dlatego, że adopcje w krajach zachodnich są obudowane kompleksowym programem pomocy poadopcyjnej, włączając w to również świadczenia finansowe?
Możemy ograniczać liczbę adopcji zagranicznych i dekretować sobie, co tylko chcemy, ale nie zmieni to faktu, że nie znajdą się w Pl kandydaci na adopcję trójki starszego rodzeństwa z FASem czy RADem, szczególnie że w naszym kraju tymi kandydatami są ludzie z traumą niepłodności, bezdzietni, bez doświadczenia wychowawczego i pedagogicznego, którzy chcą być rodzicami, a nie terapeutami wyręczającymi państwo w polityce rodzinnej. Pomijając to, że żadna przeciętna i zarazem świadoma rodzina nie udźwignie tego wyzwania, jeśli nie dostanie żadnej pomocy i nawet tak podstawową rzecz jak diagnostyka FASowa będzie opłacać z własnej kieszeni, nie mówiąc o terminach w NFZcie, terapii, rehabilitacji, wyrównywaniu deficytów rozwojowych etc.
Nie jest przypadkiem, ze Iwonie Jurczenko Topolskiej (śp) tak dobrze udała się adopcja, skoro od pierwszego dnia pobytu dzieci zostały one obłożone psychologiem, korepetytorami, panią do sprzątania i gotowania, terapeutą i szeregiem innych specjalistów. Za co cześć jej i chwała, niestety nie każdy jest rentierem, jak mąż Iwony.
Tak więc kiedy czytam poruszające opisy tego, jak wiele "dzieci małych i zdrowych" zostanie teraz w Polsce mam ochotę spytać o Twoje kompetencje, bo moje - jak już arbitralnie stwierdziłaś - są znikome.

-- 08.03.2017, 22:50 --
j.kira pisze: Dzieci w placówkach, to w większości dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną, a więc, nuże nawet jakbym chciała, to 20 tys. nie do adoptowania.
ach, i jeszcze to. Istotnie, liczba dzieci umieszczanych w placówkach spada z latami na rzecz RDDów, ZRZ etc. więc dla roku 2014 ich ogólna liczba wyniosła 19 517 (w placówkach typu rodzinnego przebywa 45 tysięcy dzieci). Z tego, zgodnie z danymi z raportu NIK, 22,5% dzieci ma uregulowaną sytuację prawną (rodzice pozbawieni praw). Oznacza to, że co roku w domach dziecka dzieci wolnych do adopcji jest ok. 4400 przy ilości orzeczonych adopcji na poziomie 3000. Co się zatem dzieje z 1400 dzieci z placówek, skoro nie zostają adoptowane? Czyżby nie były "małe i zdrowe"? Niewiarygodne doprawdy.
A przecież do adopcji kierowane są dzieci nie tylko z placówek instytucjonalnych, ale również z rodzin zastępczych, gdzie przebywa ich 45tysięcy i należy założyć, ze znaczna liczba dzieci adoptowanych "wychodzi" właśnie z rodzin zastępczych np. typu pogotowianego. Co naturalnie rozsypuje nam obiecującą liczbę "4400" i znacząco ją zwiększa.
Hm, czyżby to oznaczało, że dzieci z uregulowaną sytuacją prawną jest istotnie więcej niż orzekanych adopcji? Co może być źródłem tego fenomenu?
Czy przypadkiem nie to, ze nie są to dzieci ani małe, ani zdrowe? I posiadające liczne rodzeństwa?
Tyle pytań i tak prosta odpowiedź- zamknięcie adopcji zagranicznych rozwiąże nam problem jak machnięcie czarodziejska różdżką.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Jawność adopcji

Post autor: Pikuś Incognito »

Pozwolę sobie przedstawić swoje zdanie posiłkując się dwoma komentarzami:
izabelam pisze:No rozmarzyłam się. Ale teoretycznie to jest możliwe, bo się już dzieje, tylko, że w innych krajach.
j.kira pisze:A dlaczego zagraniczne pary otwarte są na deficyty ? Altruizm, super system opieki zdrowotnej, możliwości finansowe, itd ?
Faktycznie w innych krajach rodziny są bardziej otwarte i kontakty z rodzeństwem nie stanowią większego problemu. Też jestem za stawianiem małych kroczków, edukacją, wprowadzaniem zmian w programach szkoleń dla rodziców adopcyjnych.
Wszystko OK, ale … Uważam, że należy wziąć pod uwagę to, że rozmawiamy o adopcji w Polsce. W innych krajach wszystko wygląda zupełnie inaczej. W takiej Szwecji, gdzie interwencjonizm Państwa zahacza o granice absurdu, został rozbudowany system opieki zastępczej (a tutaj podobnie jak u nas, otwartość jest wpisana w funkcjonowanie tych rodzin). Z kolei we Włoszech opiekę nad dziećmi rodzin dysfunkcyjnych najczęściej przejmuje ktoś z rodziny, czasami znajomi, sąsiedzi. Starsze dzieci, którymi nikt nie chce się zaopiekować, również trafiają w opiekę zastępczą. Tam nie istnieją ośrodki adopcyjne. Adopcja jest rzadkością i o wszystkim decydują sądy. To powoduje, że rodziny, które jednak zdecydują się na adopcję i przebrną wszystkie procedury, do tego często decydując się na zaburzone dziecko (choćby z Polski), są bardzo otwarte – bo te mniej otwarte odpadają „w przebiegach”. I wcale nie chodzi tutaj o altruizm (w który zresztą nie wierzę). Raczej użyłbym słowa "determinacja". Nie twierdzę, że nie zdarzały się nieprawidłowości przy adopcjach zagranicznych. Jednak aktualnie kolejne nasze dziecko zaczyna przechodzić wszystkie szczeble: powiat, województwo, kraj, zagranica. Wszystko trwa przynajmniej pół roku. Jeżeli jakaś polska rodzina wyrazi chęć adopcji, to nie ma najmniejszego problemu. Powiem więcej ,nawet na etapie uruchomienia wszystkich procedur zagranicznych, nawet gdyby rodzice (powiedzmy z Włoch) zaczęli spotykać się z dzieckiem, a nagle znalazłaby się rodzina z Polski, która zdecydowałaby się na adopcję dziecka, to wszystko zostaje anulowane.
Wrócę jednak do adopcji w innych krajach. Nie wiem jak jest w Stanach, ale podejrzewam, że bardziej przypomina to model skandynawski. Pewnie jest tak jak kiedyś napisała Wula, że 95% rodzin adopcyjnych nie stroni od kontaktów z rodziną biologiczną. Nie wiem tylko, jaki odsetek dzieci, które nie mogą mieszkać z rodzicami biologicznymi, trafia do adopcji (a nie do rodzin zastępczych, albo opiekę przejmuje ktoś z najbliższej rodziny).
Nie uważam, abyśmy byli zaściankiem Europy i naszym celem powinno być dążenie do standardów europejskich. Na model włoski nas nie stać (również pod względem ekonomicznym, ale przede wszystkim emocjonalnym), a modelu skandynawskiego bym nie chciał (zresztą jest on krytykowany również przez samych Szwedów).
Naszym problemem jest to, że rodzicom którzy mają trudności z posiadaniem własnego potomstwa, jako alternatywę stawia się adopcję. Owszem, być może jest to alternatywa, ale są to zupełnie inne wyzwania. Ale choćby dlatego, uważam że rodzice adopcyjni powinni mieć prawo decydowania o sobie i swoim adoptowanym dziecku.
Ostatnimi czasy zaczynamy wyznaczać kurs na pozostawianie dzieci w rodzinach, które niekoniecznie są w stanie pełnić swoją rolę. Być może jesteśmy prekursorem na skalę światową.
Jak już kiedyś pisałem, nie jestem przeciwnikiem otwartości adopcji (przynajmniej jako wariantu do wyboru). Boję się jednak, że wszelkie próby zmian istniejącego stanu rzeczy, mogą przynieść więcej zła, niż korzyści.
Zastanawiam się też, czy gdyby nagle pojawiło się ekstra-wsparcie (ze strony Państwa) dla rodzin decydujących się na adopcję kilkorga rodzeństwa, albo dziecka upośledzonego, to czy spowodowałoby to wzrost adopcji takich dzieci?
Wątpię.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Jawność adopcji

Post autor: bloo »

Pikuś Incognito pisze: Zastanawiam się też, czy gdyby nagle pojawiło się ekstra-wsparcie (ze strony Państwa) dla rodzin decydujących się na adopcję kilkorga rodzeństwa, albo dziecka upośledzonego, to czy spowodowałoby to wzrost adopcji takich dzieci?
Wątpię.
albo i by spowodowało, tyle że zacząłby działać czynnik motywacji finansowej. To są wątpliwości, które mam również i ja. Niestety.
We wspieraniu RB prekursorem nie jestesmy, od lat robi to np. UK. Ten system nie jest wcale taki różowy.
Ja akurat uważam, że nie tylko jesteśmy zaściankiem, ale jest to zaścianek jak cholera i to pod wieloma względami, a polityka społeczna nie jest tu wyjątkiem.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Jawność adopcji

Post autor: Pikuś Incognito »

bloo pisze:akurat uważam, że nie tylko jesteśmy zaściankiem, ale jest to zaścianek jak cholera i to pod wieloma względami, a polityka społeczna nie jest tu wyjątkiem.
Ale patrzysz z punktu widzenia obywatela Europy, rodzica zastępczego, adopcyjnego, biologicznego?
Czego pragnie przeciętna rodzina, która chce adoptować dziecko?
Czy jej potrzeby można ignorować w imię realizowania jakichś wyższych celów?
Sam nie wiem.
Szczerze mówiąc... czasami mam wrażenie, że rozważania wypowiadających się tutaj osób (w tym również moje) są jak "tysiąc wierszy o sadzeniu grochu".
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Jawność adopcji

Post autor: Miniula »

Pikuś Incognito pisze: Ale patrzysz z punktu widzenia obywatela Europy, rodzica zastępczego, adopcyjnego, biologicznego?
Czego pragnie przeciętna rodzina, która chce adoptować dziecko?
Patrzę z punktu widzenia RA.
I mówię z całą stanowczością - nie adoptuję dziecka starszego niż 3-letnie, z FAS czy schorzeniem wymagającym długiego i kosztownego leczenia, nie adoptuję też rodzeństwa w liczbie większej niż dwoje.
Dlaczego? Ponieważ mnie nie stać.
Bloo podała doskonały przykład Iwony Jurczenko Topolskiej (śp), która adoptowała z mężem trójkę starszych i dość wymagających dzieci. Czytałam jej książkę i marzyłam by mieć warunki do takiej adopcji.
Wiem, że emocjonalnie z mężem poradzilibyśmy sobie bez problemów, wiem, że moglibyśmy wyprowadzić dzieci na prostą, dać im start w przyszłość. Mamy doświadczenie z trudnymi dziećmi (ADHD, ZA), mąż ma przeszkolenie medyczne, zna i stosował w praktyce metodę Vojty, dodatkowo ma rzadką intuicję i szczerą chęć pomagania, a ja jestem kynoterapeutką i pedagogiem.
O co się rozbija? O pomoc państwa. Tak dokładnie. O dostęp do specjalistów, o środki finansowe. Wyłącznie.

Jest też mega niekonsekwencja w tym wszystkim, co dzieje się w temacie rodzicielstwa adopcyjnego.
Z jednej strony wmawia się nam, że nasze rodzicielstwo niczym nie różni się od biologicznego, zatem może być jego ekwiwalentem (w kontrze do in vitro) oraz nie wymaga żadnych nakładów ze strony państwa po adopcji (czyli krótko mówiąc - radźcie sobie sami).
Z drugiej strony robi nam się ścieżkę zdrowia w procedurach, stawia wymagania co do wieku, stażu, statusu ekonomicznego, co z góry stawia nas na innej (niższej) pozycji niż RB, poddaje się w wątpliwość naszą motywację, wręcz mówi nam się jaką mamy mieć motywację, twierdzi się, że nasze emocje, potrzeby, pragnienia są nieistotne lub na szarym końcu łańcucha. Neguje się prawdziwość naszego rodzicielstwa (szeroko rozpowszechniona opozycja rodzic prawdziwy/naturalny vs adopcyjny, która w świadomości społecznej emanuje stwierdzeniami co ty wiesz, przecież nie jesteś matką, bo nie urodziłaś dziecka).
Z trzeciej strony traktuje się rodzicielstwo adopcyjne jak misję i bohaterstwo.
No to jak to jest? Bycie rodzicem adopcyjnym to takie samo rodzicielstwo jak biologiczne? Trochę inna droga do bycia rodzicem? Czy rodzic adopcyjny jest w ogóle rodzicem, czy jedynie opiekunem?
Nie można oczekiwać, że człowiek w tym samym momencie będzie prawdziwy i jednocześnie będzie uznawał prymat biologii nad rodzicielstwem społecznym. Tzn oczekiwać można, tylko jest to nieuczciwe, a także prowadzi do deformacji psychiki człowieka.

Aha, rozważaliśmy też RZ - mąż jest spełniony jako ojciec biologiczny 2 dzieci, ja mam doświadczenie w byciu RA od momentu urodzenia się mojego dziecka, więc spokojnie moglibyśmy być RZ, mierzyć się z kontaktami z RB, nawet pożegnać dzieci.
Nasze papiery leżą w PCPR od maja 2015, a od momentu wejścia 500+ w naszym powiecie wstrzymano praktycznie tworzenie RZ. Za to otwarto Dom Dziecka, dokładnie w naszej miejscowości - to tak a propos polityki społecznej jeszcze.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Jawność adopcji

Post autor: Pockahontas »

bloo pisze:
Pikuś Incognito pisze: Zastanawiam się też, czy gdyby nagle pojawiło się ekstra-wsparcie (ze strony Państwa) dla rodzin decydujących się na adopcję kilkorga rodzeństwa, albo dziecka upośledzonego, to czy spowodowałoby to wzrost adopcji takich dzieci?
Wątpię.
albo i by spowodowało, tyle że zacząłby działać czynnik motywacji finansowej. To są wątpliwości, które mam również i ja. Niestety.
Mogę odpowiedzieć wyłącznie w swoim imieniu. Od jakiegoś czasu rozważamy możliwość adopcji trudniejszego dziecka (opcja licznego rodzeństwa nie wchodzi w grę po części ze względu na sprawy lokalowe, ale bardziej wydolność rodziców i sytuację rodziny; mamy już biologicznego syna i chyba ciężko byłoby uniknąć koalicji/rywalizacji - rodzeństwo bio kontra brat adopcyjny). Dlatego myślimy raczej o dziecku z fas, może zd. Podobnie jak u Miniuli, zasoby są, ale jednak ciężko założyć, że będziemy całkowicie samowystarczalni. Przekonałby mnie priorytetowy dostęp do specjalistów i diagnostyki oraz gwarancja, że usługi te zostaną zagwarantowane finansowo. Nie muszę już nawet dostawać nic do ręki, niech będzie bon miesięczny/roczny - podaję dane do faktury i tyle mnie obchodzi.
Oczywiście pozostaje jeszcze opcja rodziny zastępczej specjalistycznej, gdy główną motywacją jest pomoc dziecku - także rozważam. Tyle że mam już takie doświadczenie i wiem, że gdybym się zdecydowała, to chcę po prostu być mamą. Poza tym mopsy, pcpry z całym szacunkiem dla nich, bo mam bardzo pozytywne doświadczenia ze współpracy, to dla mnie mimo wszystko "zjadacz" czasu, który przy opiece nad dzieckiem wymagającym zdrowotnie może okazać się szczególnie cenny.

Uogólniając, myślę, że pomoc, o której napisałam (dostęp do świadczeń medycznych plus finanse na pokrycie szczególnych potrzeb szczególnego dziecka) to argument, który przeważy sprawę w sytuacji osób już zdecydowanych bądź na serio rozważających, jednak niedecydujących się właśnie z powodu braku wsparcia. Jeśli te osoby to - strzelam - 1-2% społeczeństwa, to uważam, że i tak warto.
I jeszcze jedno - forma bonu na konkretne usługi dla dziecka, zamiast wpłaty na konto chyba w dużej mierze rozwiąże kwestię "adopcji dla kasy".
Ostatnio zmieniony 09 mar 2017 15:55 przez Pockahontas, łącznie zmieniany 1 raz.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Jawność adopcji

Post autor: Miniula »

Pockahontas pisze: Przekonałby mnie priorytetowy dostęp do specjalistów i diagnostyki oraz gwarancja, że usługi te zostaną zagwarantowane finansowo. Nie muszę już nawet dostawać nic do ręki, niech będzie bon miesięczny/roczny - podaję dane do faktury i tyle mnie obchodzi.
(...)
I jeszcze jedno - forma bonu na konkretne usługi dla dziecka, zamiast wpłaty na konto chyba w dużej mierze rozwiąże kwestię "adopcji dla kasy".
[/quote]

Mam identyczne przemyślenia.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Jawność adopcji

Post autor: bloo »

Pockahontas pisze:Przekonałby mnie priorytetowy dostęp do specjalistów i diagnostyki oraz gwarancja, że usługi te zostaną zagwarantowane finansowo. Nie muszę już nawet dostawać nic do ręki, niech będzie bon miesięczny/roczny - podaję dane do faktury i tyle mnie obchodzi.
(...)
I jeszcze jedno - forma bonu na konkretne usługi dla dziecka, zamiast wpłaty na konto chyba w dużej mierze rozwiąże kwestię "adopcji dla kasy".
dziś byłam odcięta od kompa, ale niezależnie od Was doszłam do podobnych wniosków :love:
Dorzuciłabym jeszcze może ulgi dla rodziny typu możliwość częściowego dofinansowania mediów (tak jak obecnie mają ZRZ), bo to jest ważne przy adopcji dzieci 2+ oraz jakieś ulgi przy zakupie samochodu dla całej rodziny (leasing, kredyty preferencyjne, cokolwiek, jeśli dzieci jest więcej niż 3).
Pikuś Incognito pisze:
bloo pisze:akurat uważam, że nie tylko jesteśmy zaściankiem, ale jest to zaścianek jak cholera i to pod wieloma względami, a polityka społeczna nie jest tu wyjątkiem.
Ale patrzysz z punktu widzenia obywatela Europy, rodzica zastępczego, adopcyjnego, biologicznego?
patrzę z punktu widzenia obywatelki, kobiety, matki bio i opiekunki RZ oraz pracownicy. Aha, i żony ;) Polityka społeczna jest unikowa, tchórzliwa i hipokrytyczna, bo opiera się na postępującym ograniczaniu praw kobiet, czego rezultatem dla tej grupy, która ma niski/zerowy kapitał kulturowy jest nieograniczana dzietność, której nawet nie próbuje się przeciwdziałać, a której skutki mają rozwiązywać rodziny posiadające ten kapitał. One z kolei z reguły nie widzą tutaj relacji, więc uważają, że problem tzw. "patologii" ich nie dotyczy, choć de facto to właśnie ich dotyczy w największym stopniu. To mnie zresztą fascynuje, jak można nie widzieć tego systemu połączeń.
Kobieta, która jest beneficjentką pomocy społecznej i której juz odebrano prawa/ograniczono je, oczywiście nadal jest aktywna seksualnie i nie ma żadnych powodów, aby czuć mistyczną więź z płodem, który ją z reguły mało obchodzi, więc nie istnieje żaden powód, aby na czas ciąży przestała pić albo dawać w żyłę. Skutki wychowania skrzywdzonego przez nią dziecka poniosą właśnie rodziny wydolne lub samo państwo. Mimo to państwo wcale nie uważa, że należałoby jej chociażby zapewnić refundowaną wkładkę domaciczną i pomoc pracownika społęcznego w umówieniu wizyty ginekologicznej, nie sięgając nawet do przerwania ciąży (które imo powinno być legalne).
Tak to się kręci od lat i absurd postępuje - rodziny dysfunkcyjne są często bardzo płodne i dzietne, rodzą się więc liczne rodzeństwa, a na końcu kandydaci na rodziców adopcyjnych dostają apel, aby adoptować ósemkę i nie rozdzielać rodzeństw. Wypłaczcie mi więc taką rzekę łez wy wszyscy decydenci i eksperci, którzy przez lata przyglądaliście się temu biernie i jedyne do czego doszliście to mnożenie banałów o szlachetności adopcji, alternatywie dla in vitro oraz misji społecznej RA. Na tej kanwie powstają później standardy adopcyjne, które nawet kijem nie tykają AzW, związków partnerskich i ich stażu, nie mówiąc o systemie pomocy poadopcyjnej.
Kiedy słyszę, że to nie jest zaściankiem to serio nie wiem, jak zdefiniować zaścianek wobec tego.
Pikus pisze: Szczerze mówiąc... czasami mam wrażenie, że rozważania wypowiadających się tutaj osób (w tym również moje) są jak "tysiąc wierszy o sadzeniu grochu".
mnie te dyskusje dają sporo i dużo porządkują w głowie.
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Jawność adopcji

Post autor: Pockahontas »

bloo pisze: Dorzuciłabym jeszcze może ulgi dla rodziny typu możliwość częściowego dofinansowania mediów (tak jak obecnie mają ZRZ), bo to jest ważne przy adopcji dzieci 2+ oraz jakieś ulgi przy zakupie samochodu dla całej rodziny (leasing, kredyty preferencyjne, cokolwiek, jeśli dzieci jest więcej niż 3).
I hipoteczny ;-) Bo założmy, że rodzina ma dwójkę dzieci biologicznych i dobrze im w m2, ale już po adopcji trójki rodzeństwa, łóżka piętrowe sprawy nie rozwiążą.
bloo pisze:
Pikus pisze: Szczerze mówiąc... czasami mam wrażenie, że rozważania wypowiadających się tutaj osób (w tym również moje) są jak "tysiąc wierszy o sadzeniu grochu".
mnie te dyskusje dają sporo i dużo porządkują w głowie.
Mnie także. Bardzo lubię kulturalną polemikę bez personalnych ataków, bo to świetny sposób na to, by spojrzeć z innej perspektywy i nie być jak krowa :cool: (oczywiście odnoszę to do siebie). Dlatego zawsze czytam was z uwagą i nawet jak w pierwszym odruchu myślę sobie "nieee" ;-), to jednak nie zamykam tematu zbyt szybko, wracam do tego w myślach i różne fajne rzeczy z tego wychodzą.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Jawność adopcji

Post autor: Pikuś Incognito »

bloo pisze:mnie te dyskusje dają sporo i dużo porządkują w głowie.
Mi również te dyskusje dużo dają. W końcu gdyby tak nie było, to bym się nie angażował. Jakby nie było, padło tutaj kilka bardzo ciekawych pomysłów.
Szkoda tylko, że niewiele z tego wyniknie. Pogadamy sobie, ponarzekamy i tyle.
A może można te rozważania i propozycje jakoś wykorzystać?

bloo, w takim sensie jak napisałaś, to mogę tylko potwierdzić, że "jesteśmy zaściankiem jak cholera". Gdy po raz pierwszy użyłem tego sformułowania, to miałem na myśli tylko otwartość adopcji, która dla człowieka, który nigdy nie miał nic wspólnego z adopcją może wydawać się oczywista i w tym sensie może on twierdzić, że musimy gonić Europę i świat. Jednak z punktu widzenia rodzica adopcyjnego wcale tak być nie musi. Pewnie, że niejeden RA chętnie utrzymywałby kontakty z rodzeństwem swojego dziecka, które mieszka w innej rodzinie adopcyjnej. Ale tak często nie jest. Wielokrotnie takie rodzeństwo mieszka w DD, DPS-ie, jest pod opieką kogoś z rodziny (niewiele lepszego od RB), albo mieszka z rodzicami biologicznymi. Przepaść pomiędzy światami obu dzieci może być ogromna, a to może powodować jakieś zaburzenia osobowości (zwłaszcza u małych dzieci). Może być też tak, że RB jakimś cudem się "naprawili" i brat czy siostra takiego dziecka z nimi mieszka. Wówczas mogą być oni zagrożeniem dla całej rodziny adopcyjnej. Dlatego wydaje mi się, że większość rodziców adopcyjnych uważa nasz model adopcji (gdzie decyzja zależy wyłącznie od nich i nikt nie stawia ich w emocjonalnym szachu) za słuszny i być może to inni powinni się od nas uczyć.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”