Co nas może czekać?

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

Klimka
Posty: 165
Rejestracja: 04 sty 2014 02:39

Re: Co nas może czekać?

Post autor: Klimka »

irminka_38 pisze:Klimka, masz rację, brzmi to zupełnie inaczej. Ale moim zdaniem jeśli OA ma takie podejrzenia, to raczej powinien o nich informować. Albo chociaż wprost powiedzieć na czym polegają problemy alkoholowe rodziców.
Bo my dopiero jak przyjechaliśmy do DD, to nam powiedziano, że matka nałogowo pije od co najmniej 15 lat. Ma jeszcze 4 innych dzieci, które jej zostały odebrane właśnie ze względu na nieleczony alkoholizm. Sądzę, że gdybyśmy dostali wprost taką informację, a nie skąpe "podejrzewamy, że matka ma problem" (jawne oszustwo, przecież wiedzieli że to nie podejrzenia, ale fakt stwierdzony sądownie, gdy ten pozbawiał matkę praw do pozostałych dzieci), to do naszego spotkania z dzieckiem w ogóle by nie doszło.
Uważam że taka postawa OA, czy DD jest krzywdząca zarówno dla dziecka, jak i dla potencjalnych rodziców.
Oczywiście, jest to naganne działanie OA, przynoszące ogromnie dużo szkody. Niestety, tego typu sytuacji jest mnóstwo. :(
Nieładnie jest podejrzewać ludzi od razu o złe intencje, ale jak przeczytałam, że zaproponowano Wam niemowlę, choć oczekiwaliście na starsze dziecko, to od razu zapaliła mi się czerwona lampka. Po prostu znam już trochę takich historii: dziecko z problemami, kolejni kandydaci rezygnują, więc pracownicy OA wpadają na "świetny" pomysł - proponują dziecko parze, która wiedziała, że ze względu na swój wiek nie ma szans na niemowlę, albo samotnej kobiecie, której wcześniej cały czas mówiono, że niemowlęta są dla małżeństw, ona może liczyć na dziecko od 6 lat wzwyż. I co się dzieje? A no bywa, że ludzie, którym nagle zaproponowano niemowlę popadają w euforię, wydaje im się, że oto otrzymali szczególny dar od losu, odsuwają na bok rozum, a kierują się tylko emocjami - i nie zauważają, iż dziecko ma problemy, których do tej pory bardzo się bali i absolutnie nie byli gotowi z nimi się zmagać. I niestety, ale pracownikom OA jest to na rękę - przemilczają rzeczy, o których kandydaci powinni usłyszeć w pierwszym rzędzie.
Szkoda tego dziecka, szkoda też, że Was narażono na taką sytuację, ale dobrze, że we wszystkim zachowaliście zdrowy rozsądek. Następnym razem będziecie ostrożniejsi i jeszcze bardziej trzeźwi w ocenie sytuacji dziecka - cóż, z takich bolesnych doświadczeń wyciąga się wnioski. No i niestety, ale traci się też zaufanie do OA :?
mojaoliwka
Posty: 7
Rejestracja: 15 wrz 2012 12:23

Re: Co nas może czekać?

Post autor: mojaoliwka »

Już po pierwszych słowach postu pomyślałam, że historia jest podobna do mojej. Też czekałam na dziecko 3-4 lata, miałam 38 lat i dostałam propozycję chłopca z podejrzeniem fason 6 lat i dziewczynkę 1 rok. O matce dziewczynki wiedziałam, że
miała problem z narkotykami, byla uposledzona umyslowo w stpniu srednim,ale nie wiadomo czy w ciąży brała narkotyki, dziecko wczesniak, ale ogólnie zdrowa, jeszcze nie chodziła. Na spotkaniu płakała. Zdecydowałam się. Miałam 2 dni do namyslu. Jestem szczęśliwa. Córka rozwija się super. Jest bardzo mądra, ma doskonałą pamięć. Zanim ją zobaczyłam to już mi się śniła. Bardzo ją kocham.
czekam
Esterla
Posty: 7
Rejestracja: 18 lut 2016 11:28

Re: Co nas może czekać?

Post autor: Esterla »

mojaoliwka pisze:Już po pierwszych słowach postu pomyślałam, że historia jest podobna do mojej. Też czekałam na dziecko 3-4 lata, miałam 38 lat i dostałam propozycję chłopca z podejrzeniem fason 6 lat i dziewczynkę 1 rok. O matce dziewczynki wiedziałam, że
miała problem z narkotykami, byla uposledzona umyslowo w stpniu srednim,ale nie wiadomo czy w ciąży brała narkotyki, dziecko wczesniak, ale ogólnie zdrowa, jeszcze nie chodziła. Na spotkaniu płakała. Zdecydowałam się. Miałam 2 dni do namyslu. Jestem szczęśliwa. Córka rozwija się super. Jest bardzo mądra, ma doskonałą pamięć. Zanim ją zobaczyłam to już mi się śniła. Bardzo ją kocham.

Naprawdę czytając takie historie, aż serce się raduje że wszystko jest w porządku. Wspaniale, że rodziny decydują się na adopcję. Moja znajoma własnie zastanawiała się nad tym... na początku bardzo chciała adoptować dziecko i wszystko było na najlepszej drodze ku temu ale teraz zaczyna mieć niestety wątpliwości...
biala_kalia
Posty: 26
Rejestracja: 25 lut 2016 12:32

Re: Co nas może czekać?

Post autor: biala_kalia »

Esterla pisze:

Naprawdę czytając takie historie, aż serce się raduje że wszystko jest w porządku. Wspaniale, że rodziny decydują się na adopcję. Moja znajoma własnie zastanawiała się nad tym... na początku bardzo chciała adoptować dziecko i wszystko było na najlepszej drodze ku temu ale teraz zaczyna mieć niestety wątpliwości...
To chyba normalne, że ma wątpliwości. Im więcej mija czasu, tym człowiek ma więcej okazji do przemyśleń, zaczyna sobie wyobrażać różne sytuacje i pojawiają się obawy. Do takiej decyzji trzeba dojrzeć i to "czuć" w sobie. Może znajoma jednak się zdecyduje, jak emocje opadną i wir przemyśleń się uspokoi.
Esterla
Posty: 7
Rejestracja: 18 lut 2016 11:28

Re: Co nas może czekać?

Post autor: Esterla »

biala_kalia pisze:
Esterla pisze:

Naprawdę czytając takie historie, aż serce się raduje że wszystko jest w porządku. Wspaniale, że rodziny decydują się na adopcję. Moja znajoma własnie zastanawiała się nad tym... na początku bardzo chciała adoptować dziecko i wszystko było na najlepszej drodze ku temu ale teraz zaczyna mieć niestety wątpliwości...
To chyba normalne, że ma wątpliwości. Im więcej mija czasu, tym człowiek ma więcej okazji do przemyśleń, zaczyna sobie wyobrażać różne sytuacje i pojawiają się obawy. Do takiej decyzji trzeba dojrzeć i to "czuć" w sobie. Może znajoma jednak się zdecyduje, jak emocje opadną i wir przemyśleń się uspokoi.
no właśnie wydawało mi się, że dojrzała i tak jak mówisz "poczuła" w sobie tę chęć adopcji, zawsze jak się z nią spotykałam to tylko o tym mówiła. Mąż jej bardzo chce a ona... trochę ten niepokój i wątpliwość za długo trwa....wszystko się znmieniło dosłownie jak o 360 stopni
biala_kalia
Posty: 26
Rejestracja: 25 lut 2016 12:32

Re: Co nas może czekać?

Post autor: biala_kalia »

Esterla - niestety nic na siłę się nie zrobi :( Współczuję zarówno jej, jak i mężowi takiej trudnej sytuacji. Wierzę w to, że w końcu po jakimś czasie znajoma już będzie wiedziała czego chce, bo taka sytuacja też musi być dla niej bardzo trudna. W końcu to decyzja na całe życie i odpowiedzialność za małego człowieka. Może naprawdę nie czuje się gotowa, a jedynym rozwiązaniem na to jest upływ czasu.
ollie26
Posty: 46
Rejestracja: 27 wrz 2010 12:11

Re: Co nas może czekać?

Post autor: ollie26 »

Uwazam, ze watpliwosci to nic zlego:) zmuszaja do zastanowienia sie, czy adopcja jest tym, czego naprawde chcemy. Sami jestesmy w podobnej sytucji ( w trakcie szkolenia na RA) i przyznam, ze na poczatku myslelismy wylacznie o pozytywnych aspektach. Jednak im dalej w las tym ciemniej:) pojawia sie masa watpliwosci, na ktore trzeba umiec szczerze sobie odpowiedzieć, zeby podjac odpowiedzialna decyzje. Tym bardziej, ze historie, ktore czasem pojawiaja sie na Bocianie mroza krew w zylach ;) Chyba lepiej przemyslec porzadnie temat, niz podjac pochopnie decyzje i tym samym unieszczesliwic dzieciaczki i samych siebie:)
6 lat leczenia
12.2015 - pierwsza wizyta w OA
02.2016 - warsztaty
aggita
Posty: 28
Rejestracja: 15 lut 2016 14:10

Re: Co nas może czekać?

Post autor: aggita »

ollie26 - ja adoptowałam dwójkę dzieci, jedno jest obecni 2-letnie, drugie 3-letnie.
3-letni synek ma zdiagnozowany dopiero niedawno FAS, 2-letnia córeczka ma mózgowe porażenie dziecięce (a przynajmniej diagnozę w tym kierunku) - o czym wiedzieliśmy w momencie podjęcia decyzji o adopcji. Cóż Ci mogę napisać...oczywiście bywa bardzo ciężko (zresztą pisałam o tym na forum), ma się chęć zatrzymać ten pociąg i wysiąść, ale nie ma już odwrotu. I w sumie dobrze, że go nie ma. :) Czasem w chwili mega załamania myślę sobie, że gdyby to były moje biologiczne dzieci to zrobiłabym wszystko, żeby im pomóc i przecież bym je kochała POMIMO tego wszystkiego i tak też robię i jakoś życie idzie naprzód. :)
Kurs adopcyjny kursem adopcyjnym, ale w momencie podejmowania decyzji o adopcji trzeba zapytać siebie samego, czy jest się gotowym na przyjęcie tego, co życie po prostu przyniesie, bo nie na wszystko Cię przygotują w OAO. Trzeba w to wszystko wejść jak w wielką niespodziankę, a nasz porblem to taki, że próbujemy wszystko przewidzieć, ogarniać, kontrolować, uprzedzać, a życie zaskakuje i to nie zawsze w pozytywną stronę.
ollie26
Posty: 46
Rejestracja: 27 wrz 2010 12:11

Re: Co nas może czekać?

Post autor: ollie26 »

Aggita, przede wszystkim gratuluje Maluchow:)))) zgadzam sie z Toba:) nie przewidzimy wszystkiego :) zycie pisze dla nas swoje scenariusze:) ale dobrze jest miec watpliwosci:) bo to swiadczy o tym, ze sie mysli:) ja sie caly czas zastanawiam, czy podolam, ile bede moglauniesc. Dzieki temu, ze mam watpliwosci, zastanawiam sie nad wielkoma sprawami-nie podchodze do adopcji jak do infantylnej bajki:) nie mam wyobrazenia, ze dostaniemy super zdrowe dzieci i nie bedziemy miec zadnych klopotow:) przeciwnie- wydaje mi sie, ze bedzie jak zawsze w zyciu: raz z gorki, raz pod gorke:) na wylaczna radosc z biologicznych dzieci tez nie mamy monopolu:)
6 lat leczenia
12.2015 - pierwsza wizyta w OA
02.2016 - warsztaty
aggita
Posty: 28
Rejestracja: 15 lut 2016 14:10

Re: Co nas może czekać?

Post autor: aggita »

ollie26
Zgadzam się - gdy rodzi nam się dziecko biologiczne też nie wiemy, czy będzie zdrowe,
sprawne, wiele rzeczy może nas niestety zaskoczyć i generalnie zaskakuje - często nagle rodzi się dziecko chore, z jakąś mutacją genów, wcześniak i rodzice muszą sobie z tym poradzić, stają twarzą w twarz z dramatem, popadają w depresję, miotają się, czasem rozstają... Jednak, o ironio, chyba rzadko kiedy rodzice, którzy zajdą w biologiczną ciążę zastanawiają się z wyprzedzeniem i martwią się tym, co będzie, jeśli ich dziecko urodzi się chore, z chorobą genetyczną, porażeniem mózgowym w następstwie wcześniactwa, czy innymi wadami. Większość w jakiś sposób zakłada, że dziecko będzie jednak zdrowe i będzie ucieleśnieniem ich marzeń o doskonałej, pięknej istocie, utworzonej z ich własnych genów, ukształtowanej na ich wzór i podobieństwo. Niemniej jednak słyszy się czasem taką formułkę: "...oby było zdrowe". Ale jednak jakoś zakłada się, że będzie, że w 99% TAK.

Przy adopcji różnica jest taka, że mamy w jakimś tam stopniu wpływ na to, jakie dziecko przyjmiemy do swojej rodziny - niemniej też nie w 100%. Czegoś się dowiemy wcześniej, czegoś nie, wiele rzeczy dopiero wyjdzie z czasem. Niemniej trzeba pamiętać, że dzieci kierowane do adopcji to dzieci po traumie odrzucenia, z obciążonych rodzin, z patologii. Tego trzeba mieć zawsze świadomość. Będą więc wymagały więcej uwagi, naszego czasu, więcej czasu z rodzicami w domu, zanim pójdą do żłobka, niani, czy przedszkola, więcej wizyt u lekarzy, więcej rehabilitacji...stąd trzeba zadać sobie pytanie, czy stać nas na to WIĘCEJ, czy temu podołamy - i finansowo, i fizycznie, i psychicznie. Bo potem możemy nagle zostać zetknięci z dzieckiem pozornie zdrowym, u którego dopiero zaczną wychodzić wielorakie deficyty, którym będzie trzeba zaradzić - tak, jak przy własnym wyczekanym dziecku biologicznym, o którym nagle po urodzeniu dowiadujemy się, że ma poważną chorobę genetyczną, która wywróci nasz świat do góry nogami.

Warto mieć też świadomość tego, że w polskich ośrodkach adopcyjnych są dwie kolejki: kolejka dzieci do adopcji z deficytami, niepełnosprawnością wszelakiego rodzaju, dzieci z licznym rodzeństwem i kolejka rodziców po kursach, którzy w większości czekają na w pełni zdrowe pod każdym względem dzieci. Ludzie tutaj na bocianie skarżą się, że często trak długo po kwalifikacji czekają, czekają latami. A czeka się tak długo dlatego, że zdrowych, małych, pojedynczych dzieci do adopcji jest niezwykle mało. To są pewnie jakieś jednostkowe przypadki (nie wiem, jakie są statystyki). Warto to sobie przede wszystkim uświadomić, gdy się do adopcji szykujemy. Dziecko może okazać się w pełni zdrowe, ale nie musi, i myślę, że okaże się iż w 80% przypadków będziemy musieli z nim/z nią pracować, leczyć, opiekować się bardzo intensywnie, bo coś nagle wyjdzie, coś, co obecnie nie jest widoczne, czai się gdzieś utajone (ale oczywiście nie musi, lecz nikt nam tego nie zagwarantuje!). Czy na to jesteśmy gotowi? A prawda jest taka, że dopiero dowiemy się, czy jesteśmy gotowi, gdy się z tym zetkniemy. Wcześniej NIKT, najlepszy kurs, nas na to nie przygotuje. Dlatego też chyba nie ma co za dużo dywagować, analizować, bo myślę, że gdyby każdy rodzic adopcyjny tak robił, to nikt by się na adopcję nie zdecydował. Fakt jest taki, że to jest bardzo duża odpowiedzialność na całe życie i duże obciążenie, a także wielka niewiadoma, jeśli spojrzymy na to realistycznie, bez słodzenia, infantylizowania i idealizowania tej sprawy. Niemniej na drugiej szali jest rodzicielstwo, miłość, radość opieki i dawania, dzielenia się tym, co mamy z takim dzieckiem. Zastanówmy się, która szala u nas przeważa.:)

Piszę szczerze, że to Was właśnie może czekać: to są dzieci przeważnie chore (z deficytami), z rodzin patologicznych, w wielu przypadkach w tych rodzinach obecny jest alkohol. Może jeśli przyszli rodzice ADO sobie ten fakt w pełni uświadomią, to nie będą oczekiwać cudów,a podejdą do sprawy realnie. Ale takie dzieci, z całym ich dobrodziejstwem inwentarza, też można kochać, zapewniam. :)
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Co nas może czekać?

Post autor: Pockahontas »

aggita, świetny post. Popieram w całej rozciągłości i podpisuję się obiema rękami.
A przypomnienie o istnieniu dwóch kolejek - dzieci po rodziny i rodzin po dzieci jest bardzo cenne.
ollie26
Posty: 46
Rejestracja: 27 wrz 2010 12:11

Re: Co nas może czekać?

Post autor: ollie26 »

Aggita - i znowu racja:) po prostu nie sposob sie nie zgodzic :) prawda- zaden kurs nas nie przygotuje do bycia rodzicem. Zreszta, czy rodzicie biologiczni przechodza jakiekolwiek kursy zanim w ich rodzinach pojawi sie dziecko? W zasadzie my ( przyszli/obecni rodzice ADO) na starcie teoretycznie jestesmy lepiej przygotowani;) tyle ze teoria teoria, a praktyka praktyka. Mam swiadomosc, ze najprawdopodobniej przyjdzie mi zmierzyc sie chocby z np. RAD, ktory w przypadku miich biologicznych dzieci po prostu by nie wystapil. Podobnie jak FAS. I na pewno masz racje, ze nie ma co za bardzo analizowac, bo nikt nam nie udzieli 100% dobrych odpowiedzi na nasze watpliwosci. To jednak nie zmiania faktu, ze lepiej sie chwile powahac i podjac swiadoma, odpowiedzialna decyzje o adopcji niz rzucic sie na ten proces "na hurra " i potem unieszczesliwic siebie i dzieciaki.
A przyznam, ze w trakcie kursu poznalam ludzi od ktorych bije infantylizmem.Kochaja ( tak twierdza) dzieci, ktorych nigdy nie widzieli na oczy. Mam wrazenie, ze kompletnie nie zastanawiaja sie nad mozliwymi klopotami. I to mnie uderzylo. Bo albo ja jestem nieczula, albo inni podchodza do tematu naiwnie. Ja sie ciesze z podjetej decyzj i trwam w niej. Czekam na koniec kursu i ten telefon, ale nie twierdze ze juz kocham. Mam nadzieje, ze jak
sie zobaczymy pierwszy raz to poczujemy ( obustronnie) "chemie", ze bedzie ona podstawa do tego zebysmy sie polubili, zaprzyjaznili i z czasem pokochali:)
6 lat leczenia
12.2015 - pierwsza wizyta w OA
02.2016 - warsztaty
aggita
Posty: 28
Rejestracja: 15 lut 2016 14:10

Re: Co nas może czekać?

Post autor: aggita »

Ja uważam, że adopcję się zbyt często infantylizuje. Ja nie przeczę, że bywa tak, że ktoś faktycznie kocha dziecko "od pierwszego wejrzenia" (raczej nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś mógłby kochać dziecko zanim je w ogóle zobaczył, raczej może chodzić o gotowość do tego póniejszego pokochania...). Ja moich dzieci uczyłam się z czasem, one mnie, synka tak naprawdę pokochałam niedawno, po ponad dwóch latach bycia razem, córeczkę uczę się kochać (w czerwcu będzie z nami rok).

Polecam wywiad z Katarczyną Kotowską, autorką "Jeża" i "Wieży z Klocków":
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc ... 38555.html

Tam jest taki fragment:

"Czy miłość rodzi się od razu?

Nie, nie można kochać obcego człowieka. Strasznie trudno się do tego przyznać, bo oczekiwania są takie, że pokocham to dziecko od razu. Wojciech Eichelberger, który napisał wstęp do mojej "Wieży z klocków", mówi, że zwalnia nas z obowiązku kochania adoptowanych dzieci, licząc po cichu, że to nastąpi. Szkoda, że nie usłyszałam tego parę lat temu. Mniej bym się bała, bo na początku nie byłam zachwycona Piotrkiem.

Można czuć rozczulenie, radość, zachwyt, ale nie miłość. Miłość to proces. Dziecko też nie musi nas od razu pokochać. Tu obowiązuje pełna równowaga."

W moim mniemaniu również - żeby kogoś pokochać, trzeba go poznać, trzeba na to czasu i to działa obustronnie. Trzeba czasu, czasu i jeszcze raz czasu spędzonego razem. Oczywiście - ważne jest pierwsze spotkanie z dzieckiem i odwiedzanie dziecka w RZ czy DD, ale ja bym tak nie gloryfikowała ani tego pierwszego spotkania, ani tego czasu dojazdów do dziecka. Prawdziwa rodzina rodzi się dopiero po jakimś czasie, gdy dziecko mieszka juz u nas. Dlatego ja nie do końca rozumiałam pary, które czekały na dziecko, a potem odrzucały pierwszą, drugą propozycję przyjęcia dziecka-czesto po odwiedzeniu już tego dziecka, albo nawet po wielokrotnych wizytach i niego. Nie rozumiem, co dziecko, na które tak długo czekam musiałoby mieć, albo czego musiałoby nie mieć, abym je miała odrzucić na tym etapie. Oczywiście zakładam, ze to były jakieś bardzo ważne powody. Wiem, że wielu rodziców śmiertelnie boi się FAS i
na tej podstawie podejrzliwie się odnosili praktycznie do każdego dziecka, jakie im przedstawiano. Mój synek ma FAS, jest mniej sprawny ruchowo, ale kocham go bardzo. Jak już wspominałam, z córką sprawa jest świeża i się jej dopiero uczę, a ona mnie. Ale woła już do mnie z uśmiechem: "Mamo!". Ma 2 lata i 3 miesiące i dopiero zaczyna stawiać swoje pierwsze kroki, dopiero idą jej ząbki. Wcześniak z 29tc, z niedotlenieniem, z porażeniem mózgowym w diagnozie, warzyła 1 kg w momencie urodzenia i pewnie nikt by jej nie chciał z rodziców ado w normalnej kolejce w ośrodku. Pewnie by czekała w ogólnokrajowym rejestrze, pewnie by trafiła do RZ, albo DD, a tam może by nigdy nie miała szans na chodzenie, na samodzielność, bo nikt by jej nie rehabilitował, nie walczył o nią...My ją po prostu spotkaliśmy w zaprzyjaznionej rodzinie RZ,
ona spotkała nas. I pomyśleliśmy: "dlaczego nie ona, skoro z jakiegoś
powodu los nas ze sobą zetknął?" (a czekaliśmy na kolejne dziecko w naszym ośrodku ado i myśleliśmy po cichutku właśnie o dziewczynce). A potem decyzja zapadła. Właśnie - właśnie ona. :) Ale wcale nie było cukierkowo na początku.
Dopiero teraz, po wielu miesiącach, dorastam do myśli, ze to moja córka.

Ja wiem, że czekacie, Kochani/Kochane. Ja także bardzo, bardzo czekałam, a telefon z info o dziecku dzwoni zazwyczaj niespodziewanie, wtedy, kiedy się go najmniej człowiek spodziewa. Ale i historia dziecka potrafi być niespodziewana, trochę odbiegająca czasem od naszych wyobrażeń. Czy takie dziecko jesteśmy w stanie zaakceptować, a następnie, po jakimś czasie, nie od razu, pokochać?
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Co nas może czekać?

Post autor: Miniula »

ollie26 pisze: Zreszta, czy rodzicie biologiczni przechodza jakiekolwiek kursy zanim w ich rodzinach pojawi sie dziecko? W zasadzie my ( przyszli/obecni rodzice ADO) na starcie teoretycznie jestesmy lepiej przygotowani;)
Niby racja, ale z drugiej strony RB ma coś, czego nie ma i nie będzie miał RA (mowa zwłaszcza o mamach), czyli całą ciążę i działanie hormonów (oksytocyna) odpowiedzialnych za uczucie przywiązania do dziecka.
Jeśli chodzi o tatusiów, też biologiczni mają łatwiej. Po pierwsze świadomość, że dziecko jest częścią ich samych, plus te kilka miesięcy oczekiwania na dziecko.
Dodatkowo noworodek ma w sobie pewne cechy, które powodują, że dorośli czują potrzebę opiekowania się nim - duże oczy z dużymi źrenicami (osoby, które mają naturalnie powiększone źrenice wzbudzają większą sympatię, bo powiększenie źrenic oznacza uczucie sympatii i zainteresowania, a przcież lubimy ludzi, którzy nas lubią ;-) plus zapach wydzielany przez skórę główki).
Dzieci starsze są pozbawione tych mechanizmów i trudniej z nimi nawiązać relacje emocjonalne.
Więc w sumie, RB mają 200% łatwiej :roll:
ollie26 pisze:To jednak nie zmiania faktu, ze lepiej sie chwile powahac i podjac swiadoma, odpowiedzialna decyzje o adopcji niz rzucic sie na ten proces "na hurra " i potem unieszczesliwic siebie i dzieciaki.
100% racji, niesety, wiele osób rzuca sie na hurra, a potem... Dramat.
ollie26 pisze:A przyznam, ze w trakcie kursu poznalam ludzi od ktorych bije infantylizmem.Kochaja ( tak twierdza) dzieci, ktorych nigdy nie widzieli na oczy. Mam wrazenie, ze kompletnie nie zastanawiaja sie nad mozliwymi klopotami. I to mnie uderzylo. Bo albo ja jestem nieczula, albo inni podchodza do tematu naiwnie.
Nie jesteś nieczuła, jesteś rozsądna, a w adopcji to bardzo ważne, bo chodzi o życie dziecka już skrzywdzonego.
Mam w rodzinie sytuację nieudanej adopcji. Pamiętam jak oni podchodzili do adopcji. "Będzie wspaniale!". I pamiętam jak mnie pytali "A czego ty się boisz?! Przecież co za problem kochać dziecko".
No cóż... teraz jest problem, bo dziecko jest nastolatkiem, a oni zastanawiają się co zrobić, bo jednak nie jest tak słodko...
Ogólnie też mam wrażenie, że ludzie do "miłości" podchodzą szalenie infantylnie.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


ollie26
Posty: 46
Rejestracja: 27 wrz 2010 12:11

Re: Co nas może czekać?

Post autor: ollie26 »

Miniula, z tymi nastolatkami, to ja sie tez zastanawiam na ile to zwykle wybryki, a na ile faktyczne problemy:) Czasem jak czytam rozne wypowiedzi to mam wrazenie, ze jak cos idzie nie po mysli rodzicow ADO, to automatycznie zaczynaja szukac przyczyn a to w RAD, a to w FAS, a to w ADHD. A prawda jest taka, ze okres nastolectwa rzadzi sie swoimi prawami:) jak ja sobie przypomne, co ja wyczynialam ciach/emot

Tak sobie mysle, czy adopcja w tym wypadku nie jest latwym wytlumaczeniem zaistnialych problemow? Oczywiscie nie zawsze, ale przynajmniej w czesci przypadkow?

Wydaje mi sie, ze w wieku kilkunastu lat, do dzieci adopcyjnych, z cala moca dociera informacja o odrzuceniu przez RB i wyobrazam sobie, ze to musi byc dla takiego mlodego czlowieka potworna trauma. Nie dosc, ze jego osobowosc dopiero sie ksztaltuje i sam ze soba nie moze dojsc do ladu, to jeszcze dodatkowo w tym okresie dochodzi takie obciazenie...Zreszta RB tez sie mierza ze swoimi demonami;) Ile razy slyszy sie, ze dziecko z "porzadnej RB" , a takie cyrki odstawia (uzywki, bojki i niewiadomo co jeszcze)...
6 lat leczenia
12.2015 - pierwsza wizyta w OA
02.2016 - warsztaty
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”