"TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
iliana
Posty: 16
Rejestracja: 07 cze 2005 00:00

Post autor: iliana »

Witam Cie Bruni. Co za spotkanie. Wirtualny swiat tez jest maly
Nie wiedzilam ze przeszliscie takie trudne chwile, ale najwaniejsze ze wszystko jest juz dobrze! :D

Ja mam 4 letniego syna "urodzynka" a teraz mysle o "adoptusiowej" coreczce.
Juz mam nawet "upatrzona" malenka kaleka dziewczynke i bedziemy z mezem o nia walczyc. Znamy ja tylko ze zdjecia. Ja ja juz kocham ponad zycie!

Mysle ze rodzice adopcyjni powinni miec wybor, jakie dziecko chca. Dla mnie jest najwzniejsze to zeby byla miedzy nami ta >chemia<. Taka >milosc od pierwszego wejzenia<

Chociaz jest mi bardzo zal, ze te dzieci ktore tej milosci, opieki i pomocy potrzebuja najbardziej sa niechciane przez nikogo. Te male, piekne ida "jak swierze buleczki" a te mniej ladne, starsze i chore zostaja pozostawione same sobie.
Chyba te bajki o kopciuszku i pieknej i bestii itp. nie wyrobily w nas tej wrazliwosci.

Chcialam jeszcze tylko dodac ze ja bardziej bym kochala wlasnie taka nie chciana, kaleka dziewczynke niz sliczna, zdrowa blondyneczke z blekitnych oczkach.
takie dzieciatko potrafi dac od siebie wiecej milosci i nauki zycia.

Wszystkim zycze takich dzieciaczkow o jakich marza :)
Awatar użytkownika
mondi78
Posty: 294
Rejestracja: 20 kwie 2004 00:00

Post autor: mondi78 »

Hej. My chcieliśmy zdrowe śliczne maleństwo, najlepiej aby nie pochodziło z rodziny patologicznej i aby nie było obciążone żadnymi wadami genetycznymi. UWAGA!! W rezultacie jesteśmy najszczęśliwszymi rodzicami uroczej dwójki maluchów (kiedy dołączyły do naszej rodzinki miały: chłopiec 2,9 a dziewczynka 1,3 :D ). Na dodatek nasz synek miał wadę serduszka i wymagał operacji, mały jest również alergikiem i ma kłopoty z przewodem pokarmowym. Córa rozwija się świetnie, nie istnieją problemy zdrowotne. Poza tym nadmieniam, że nasze dzieci które adoptowaliśmy świadomie i zdając sobie sprawę ze wszelkich problemów i konsekwencji pochodzą z rodziny patologicznej i wiecie co, być może wariaci z nas (bo słyszeliśmy i takie komentarze) ale najszczęśliwsi wariaci pod słońcem :lol: Nie wiem czy tylko ja tak mam czy tak już po prostu jest, że nie myśli się o tym iż to nie ja urodziłam moje dzieci i czuję się tak jak gdyby one od zawsze były z nami a nie dopiero (już?) pół roku. Nasz synek jeszcze nie pyta skąd się wziął ani kto go urodził ale liczymy się z tym, że niebawem pewnie to nastąpi. Przeczytałam mu nawet "jeża", siedział z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami , na dodatek spokojnie jak nigdy dotąd a później opowiadał każdemu jaka to wspaniała bajka była. Czy zrozumiał? nie wiem ale myślę, że na swój sposób pewnie tak. Nie drążyłam tego. Daję mu czas. Ok, nie zanudzam dłużej bo już wybiegam poza temat. Pozdrawiam wszystkich i proszę nie trzymajcie szię sztywno swoich wymagań bo jeste wiele pokrzywdzonych , nawet troszkę mniej lub bardziej chorych małych bezbronnych istotek, które tak bardzo potrzebują nas jak my ich. I dziś nie wiem czy poczułabym głębszą więź z maleńkim zdrowym dzieckiem niż z moim większym chorym synkiem. Bo kiedy zatrzasnęły się przede mną drzwi bloku operacyjnego to poczułam się tak jak gdyby ktoś wydarł cząstkę mnie z mojego serca. Ok, koniec. papa
Awatar użytkownika
ika_28
Posty: 258
Rejestracja: 15 mar 2003 01:00

Post autor: ika_28 »

Temat trudny, chyba bardzo trudny, ponieważ zostaliśmy z mezem zaproszeni do Ośrodka żeby ... opowiedzieć jak to jest adoptować chore dziecko.
Spotkanie jest dziś, podobno lęki przyszłych rodziców adopcyjnych coraz większe. Długo zastanawiałam się co powiemy, dochodze do wniosku, ze niewiele.
Nam urodziło się dziecko z wadą wrodzoną, potem adoptowaliśmy Michałka, który miał spore kłopoty ze zdrowiem i ... ja nie widzę żadnej róznicy w naszym zachowaniu, podejściu do leczenia, emocjach, strachu.
Po prostu czy rodzi się nam dziecko, czy adoptujemy chore dziecko jest to zawsze nasze dziecko i zawsze walczymy o jego zdrowie z jednakową siłą.
Tak było-jest w naszym przypadku... czy mam powiedziec tym przyszłym rodzicom, że tak będzie i z nimi...
Kluczem jest pewnie miłość-ta największa z mozliwych, która da siłę.
Awatar użytkownika
abejot
Posty: 3017
Rejestracja: 03 lis 2004 01:00

Post autor: abejot »

No właśnie, wygrzebałam ten wątek, na skutek lektury artykulu na onecie...

http://wiadomosci.onet.pl/1404049,2677,3,kioskart.html

Boję sie jak sie zachowam w obliczu takiej decyzji :cry:
Awatar użytkownika
Aga44
Posty: 38
Rejestracja: 12 lis 2006 01:00

Post autor: Aga44 »

Abejot,
Dzieki, ze wygrzebalas ten watek. Tekst z onetu ciezki... temat tez. I tez mysle o nim intensywnie, jak Ty, i boje sie.

Ja jestem generalnie z 'mniej bojacych', tych, co ida 'na hura'. Moj maz - bardziej bojacy. Wspolnie oswiadczylismy w OA rok temu, ze chcemy przyjac dziecko 'mozliwie zdrowe'. Powiedzielismy, ze obawiamy sie nieuleczalnych chorob, takze psychicznych.

OA nie dzwonil do nas (choc czekamy i czekamy) - za to ja dzwonie od czasu do czasu. I co zadzwonie, to uslysze historie: dwa razy o dziecku z porazeniem mozgowym (juz nawet nie wiem, czy tym samym), raz - matka cierpi na bardzo powazna forme schizofrenii. Leczenie wieloletnie bez skutku, sprawa beznadziejna (jak OA sam powiedzial przez telefon).

Dlaczego oni mi to w ogole mowia!? Czemu opowiadaja o tych dzieciach? Plakac mi sie chce. Ja oczywiscie nie wiem, co bedzie, jak zachoruje nasze dziecko, to bedziemy je po prostu leczyc. Ale chce bardzo miec dziecko, ktore bedzie ... nie wiem, nie-nieuleczalnie chore.

Mam przypadek powaznej schizofrenii we wlasnej rodzinie. Widze, jak wyglada zycie takiego czlowieka. Przeraza mnie to. Nie potrafie ucieszyc sie z (perspektywy?) adopcji dziecka, ktorego czekalaby taka doroslosc.

Naczytalam sie tez na www o porazeniu mozgowym. Rozumiem, ze ta choroba ma rozne stadia - rozne formy, rozne uposledzenia, niektore niezauwazalne, inne - ktore ujawniaja sie, gdy dziecko idzie do szkoly. Dla mojego meza to jest nie do przejscia. Dla mnie - ja wiem, zalezy od indywidualnej sytuacji dziecka.

I jak rozmawiam z ta pania z OA, to co ja mam powiedziec? Raz powiedzialam, ze moj maz nie akceptuje porazenia - i sama slyszalam, jak to idiotycznie brzmi. Czulam sie, jakbym wyglaszala wymowke. Jakbym zbywala ja i to dziecko, o ktorym opowiada. Ale z drugiej strony rozumiem meza i nie chce go namawiac na chore dziecko, z ktorym potem bedziemy zyli cale zycie. On mi mowi, ze to powazna decyzja - no i wiem o tym, oczywiscie. I ze jego na to nie stac.

Zaczynam bac sie chwili, gdy to OA do mnie zadzwoni - i powie, ze maja do adopcji kolejne dziecko z porazeniem... Ostatnio Pani powiedziala, ze chlopiec z porazeniem, zdaniem opiekunki, tego porazenia nie ma. I ona dobrze nie wie. No to jak, w koncu? Ma czy nie ma? Ja sie zaczynam powaznie obawiac o to, z kim my rozmawiamy? Czy ten osrodek wie, co robi? Czy to normalne, ze mowia nam o tak chorych dzieciach, choc my powiedzielismy, ze chcemy zdrowe?

ja sie czuje okropnie, gdy mowie jej kolejny raz, ze nie mozemy przyjac takiego dziecka. Jak jakas nieczula istota. Rozmyslam, czy my w ogole dojrzelismy do adopcji, skoro nie zgadzamy sie na dziecko chore.

ktos pare lat temu w tym watku napisal o tym, ze malzonkowie musza te sprawy ustalic wczesniej - ale widze, jak miedzy mna a mezem roznica zdan sie poglebia z czasem: on caly czas ma podobne zdanie (dziecko zdrowe, w rozsadnych granicach - znaczy, uleczalne choroby sa ok). Ja, w miare czekania - zaczynam akceptowac w myslach coraz to inne cechy w dziecku. Na poczatku maz myslal o noworodku, ja o rocznym dziecku. Teraz on mysli o noworodku - ja o dziecku do 5 lat. Jak tu dojsc do wspolnego stanowiska? Im dalej w las, tym trudniej.

Podobalo mi sie, co ktos napisal wczesniej: ze ten bardziej odwazny/zdesperowany z malzonkow nie moze naciskac tego mniej odwaznego. I ze oboje musza akceptowac decyzje. Tylko ze dla mnie zaczyna byc trudne akceptowac, ze moj maz nie akceptuje... ciezka sprawa. Czy u Was sie zgadzacie w tej kwestii?

Pozdrawiam, z ciezkim sercem,
A. :(
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Aga44, obawiam isę,ze dzieci zupełnie zdrowych do adopcji jest moze promil wśród całości.
przeczytaj moze ten wątek:
/phpbbforum/viewtopic.php?t=20874&start=0
Być moze coś pomoże :)
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
trissmerigold
Posty: 64
Rejestracja: 16 wrz 2006 00:00

Post autor: trissmerigold »

Wiesz Aga44 ja mam porazenie mozgowe i zrobiło mi sie przykro jak czytałam twojego posta. Zaryzykowalabym nawet stwierdzenie że w obecnej chwilo-jesli oczywiscie ma się pieniądze na rehabilitacje- porazenie mozgowe tzn jego skutki mogą byc uleczalne.
Awatar użytkownika
abejot
Posty: 3017
Rejestracja: 03 lis 2004 01:00

Post autor: abejot »

Kasiavirag...święte słowa...

Trimessgold, niepotrzebnie bierzesz słowa Agi bezpośrednio do siebie, to jest rzeczowa dyskusja, przecież nikt nie ma na celu ranic innych...

Aga44...nam też zadano to pytanie w OAO, mna temat tolerancji poważnej choroby u dziecka :( i ja też zaczęłam się " łamać" a mój mąż powiedział stanowczo, za na dzień dzisiejszy( tzn. tamten dzień jesienny...) pragniemy przyjąć dziecko zdrowe, a co bedzie dalej, co czas pokaże, tego nie wiemy :roll: Przed nami jeszcze warsztaty szkoleniowe( po wstępnej kwalifikacji) być może te zajęcia uświadomia nam wiele kwestii, dojrzejemy bardziej :?:

hmmm, bo ja tak naiwnie oczekuję też radosci i szczęscia w rodzicielstwie, może to naiwne, bo wiem, że satysfakcja z wychowania i kochania bardzo chorego dziecka może być większa, ale na razie boję się...

Podobno sławny psycholog-terapeuta-szarlatan Hellinger neguje adopcję,a dopuszcza tylko w sytuacji adopcji bardzo chorego dziecka, jako całkowite poswięcenie...Ja chyba do tego jeszcze nie dorosłam :(
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

ja w ogóle odrzucam Hellingera i jego teorię ustawień rodzinnych. To, że facet sam miał problemu nie znaczy,że całą resztą świata takie problemu sterują :).
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
abejot
Posty: 3017
Rejestracja: 03 lis 2004 01:00

Post autor: abejot »

Ja też Kasiavirag...Uważam Hellingera za szarlatana...Ale jego opinia o adopcji wstrząsnęła mną kiedyś, na szczęscie łatwo nie ulegam wpływom...

Co do naszej tolerancji na chorobę dziecka....Zdeklarowalismy, że jeśli będzie to schorzenie dajace się leczyć, gdy mozliwa bedzie rehabilitacja, to tak...
Bo na leczenie w Szwajcarii nas nie stać, po prostu...
Może dlatego cięzko chore dzieci mają szansę na adopcję zagraniczną :?:

Podobno Holendrzy nie boją się wcale syndromu FAS,biorą dzieciaki bez oporów...
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

kasiavirag pisze:Aga44, obawiam isę,ze dzieci zupełnie zdrowych do adopcji jest moze promil wśród całości.
Kasiavirag zgadzam się zupełnie... Nasz Synek miał "stwierdzony" refluks... Wiem z czym sie to wiąże-częste choroby uszka, i wogóle górnych dróg oddechowych, strach w nocy że może uleje i.... może się zadusic.. itd. Wiesz Aga.. po przyjeździe do domku ŻADNYCH objawów nie ma, a jest już 6 miesięcy w domciu. Często witamina M czyni cuda!!! Dodam że Mąły wcina wszystko (prawie co popadnie :lol: ) prawidłowo przybiera na wadze, a że chorował to moja zasługa -> bo przyniosłam bakcyla.
Awatar użytkownika
Aga44
Posty: 38
Rejestracja: 12 lis 2006 01:00

Post autor: Aga44 »

Trissmerigold,
Przepraszam, ze sprawilam Ci przykrosc. Nie mialam takiego zamiaru. I dziekuje Tobie i innym za Wasze uwagi.
W czekaniu na dziecko mam gorsze i lepsze okresy - i teraz chyba jest gorzej. Bo ja sie po prostu nie czuje kompetentna - nie wiem, co to jest refluks. Nie wiem, co z porazenia mozna, a co nie rehabilitowac. Jak piszecie o dziurach w sercu, to oczy mi sie robia ogromne.
Zaczelam jakis czas temu czytac o wszystkich mozliwych chorobach dzieci - no i czytam ciagle rozne rzeczy o adopcji i o dzieciach - ale potem przestalam czytac o chorobach, bo pomyslalam, ze to przeciez nienormalne. Ze tylko nakrecam sie negatywnie. Ze zaczynam sie bac.
I ze jak kobieta jest w ciazy, to przeciez nie czyta o wszystkich mozliwych patologiach ciazy.. chyba? I ze trzeba po prostu czekac i zareagowac na to, co zycie przyniesie najlepiej, jak sie potrafi.
Tylko jak w takiej sytuacji rozsadnie decydowac, co sie jest w stanie zaakceptowac, a co nie? Gdy ma sie ten niby 'wybor"?
Przykro mi, ze nie mam w tej sprawie oparcia w mezu - on po prostu chce male, zdrowe niemowle... ale to ja rozmawiam z Pania z osrodka... jakos nasze mysli z mezem rozwijaja sie w zupelnie innych kierunkach i po prostu czuje sie skolowana.
Dziekuje Wam bardzo dziewczyny, ze jestescie. I przepraszam, jesli cos pisze czasem ignoranckiego... to naprawde nie ze zlej woli. Pozdrawiam Was serdecznie,
A.
Awatar użytkownika
abejot
Posty: 3017
Rejestracja: 03 lis 2004 01:00

Post autor: abejot »

Aga44 pisze: Tylko jak w takiej sytuacji rozsadnie decydowac, co sie jest w stanie zaakceptowac, a co nie? Gdy ma sie ten niby 'wybor"?
no właśnie, trafnie to ujęłaś Aga44...
Bo i my i panie z OAO musimy się " bawić w Pana Boga", a zabawne to nie jest, to są poważne" Adopcyjne dylematy"...
pozdrawiam wszystkie rozdarte duszyczki... :?
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Aga44, a czy wy w swoim otoczneiu macie jakieś małe dzieci? Może warto szczerze porozmawiać z ich rodzicami, moze się okazać,ze dzieci w 100% zdrowych to i wy nie znacie, tylko po prostu nie wiecie. (piszę o dzieciach biologicznych).
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
abejot
Posty: 3017
Rejestracja: 03 lis 2004 01:00

Post autor: abejot »

Kasiavirag, ale przecież nie chodzi dzieci 100% zdrowe...
Tak, większosć dzieciaków cos ma...Nie chodzi przecież o alergię, wadę wzroku, słuchu, lekkie porazenie mózgowe, które mozna rehabilitowac...

Ja się boję obciążeń po rodzicach biologicznych chorych psychicznie, zespól poalkoholowy FAS, cięższe przypadki porażenia mózgowego, opóznienie w rozwoju umysłowym...
Czy to grzech, że mnie to przeraża :?:
Ostatnio zmieniony 14 kwie 2007 20:36 przez abejot, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”