"TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

onna_34
Posty: 22
Rejestracja: 07 mar 2014 12:40

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: onna_34 »

Jesteśmy właśnie w trakcie procedury adopcyjnej drugiego dziecka, a raczej na jej samiuśkim początku, i mogę napisać, tyle, że, mimo, iż teoretycznie nasze pierwsze dziecko było w miarę zdrowe w momencie poznania to potem, już, gdy jeździliśmy do niego, okazało się, że będzie konieczność rehabilitacji i to po części prywatnej, aby mogło się prawidłowo rozwijać. Oczywiście to było dziecko 7-miesięczne w momencie przybycia do nas, więc wiedzieliśmy, że pewne sprawy mogą do tego roczku wyjść. Natomiast pomimo, że nie jesteśmy rodziną jakoś przesadnie majętną, to daliśmy radę i nie żałujemy.

Teraz poznaliśmy dziewczynkę wcześniaczkę, z pochodzenia z innej grupy etnicznej, którą też czeka rehabilitacja poważna (teraz o tym wiemy od razu), ale już przy kolejnej adopcji dopuszczamy "więcej" deficytów, bo wiemy, że to nie takie straszne i można się spiąć i wszystko ogarnąć, kwestia tylko podejścia i czy się chce. Dodam, że dziewczynkę znaliśmy wcześniej, byłam z nią na kilku wizytach u lekarza i wiem z grubsza, jak sprawa wygląda.

Moim skromnym zdaniem wcale nie trzeba być milionerem, żeby pomóc dziecku (my jesteśmy tego przykładem), a większość dzieci przy adopcji ma jakieś deficyty. Dużo rzeczy można załatwić na NFZ, ale też niestety trzeba liczyć sie z tym wkladem własnym, jeśli będzie wymagane jakieś wspomaganie prywatne. Stąd też chyba sprawdzana przez każdy ośrodek podstawowa kwestia zarobków, możliwości wynajęcia niani, wsparcia najbliższej rodziny w opiece itd. Nas ośrodek o to pytał również. Kandydaci muszą sobie sami odpowiedzieć na to pytanie, czy są w stanie podołac, ale tak samo chyba, jak rodzice biologiczni, którzy w ogóle decydują sie na dziecko. Ja to tak widzę.
Kwanty177
Posty: 2
Rejestracja: 11 maja 2015 23:41

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Kwanty177 »

Pisze pierwszy raz i chciałam się podzielić swoim doswiadczeniem małym ale jednak juz jakimś.
Jestem sama, przeszła kurs na RA, mam kwalifikacje no i ostatnio zadzwonił i do mnie z OA z propozycją. Nie będę mówić jaka to radość ten kto dotarł do tego etapu wie o czym mowie. No i pełną nadziei strachu niepewności i miliona innych uczuć poszlak do OA, otrzymałam info o dziecku. No i co tu dużo pisać dwie całkiem nieprzespane noce,trochę łez i kolejna wizyta w OA w trakcie której powiedziała ze nie dam rady. Dziecko prawie 8 lat, bardzo skrzywdzone przez RB bo do czasu pójścia do DD w wieku 4 lat tak naprawdę nikt się nim nie opiekował i nie poświęcał czasu. Na moje oko jedyne kontakty, związane z czułością i zainteresowaniem ze strony rodziny polegały na "złym dotyku". Info nie potwierdzone ale bardzo dużo za tym przemawia, dziecko straciło 4 lata. No i właśnie po analizie dokumentacji poddalam się. Zamiast radość był żal ze nie jestem w stanie pomóc!
I teraz nie wiem co będzie dalej. Rozmowę w OA po której źle mi do dziś mam już za sobą, tylko co będzie ze mną dalej? Czy nied przekreśliła szansy na macierzyństwo?
Tylko czy właśnie próbując z tym dzieckiem nie zrobilabym więcej szkody? Może to strach ale motywacji mi do tego dziecka zabrakło,a smutek ze jest duży i ze ja mogę być jego ostatnia szansą na Rodzine jakoś mnie nie przekonał.
Co myślicieli?mam szanse czy teraz juz nie mam na co liczyć bo jestem wybredna a OA to nie sklep z dziećmi w którym mogę przebierać i marudzic. Tu przesadzam ale jakoś tak mi po głowie chodzi że tak o mnie pomyślano.
Awatar użytkownika
fiolecik
Posty: 60
Rejestracja: 11 sie 2010 08:18

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: fiolecik »

Kwanty177 myślę, że jak najbardziej nie jesteś skreślona. Skoro uważasz, że nie podołałbyś z wychowaniem mocno zranionego dziecka 8 letniego to powinni uszanować Twoją decyzję, przecież podjęłaś ją z myślą głównie dla dobra dziecka. Nie dziwię się, że odmówiłaś takie 8 letnie dziecko to ma sobą spory bagaż doświadczeń, traumę, stracone, jak piszesz, 4 lata, które raczej różami nie były usłane i jeszcze byś musiała pracować nad tym wszystkim w pojedynkę. Oczywiście, ze przykro jest, gdy odmawiamy, bo w głowie mamy przyszłe losy dziecka, które może zostanie w placówce do końca życia, ale nie można szarpać się z motyką na słońce.
Myślę, że Twoje dziecko gdzieś na Ciebie czeka, tylko musicie się odnaleźć.
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Pockahontas »

Kwanty177, rzeczywistość jest taka, że ośrodki proponują samotnym kobietom głównie starsze, a co za ty idzie, bardziej doświadczone przez życie dzieci. Czy zostałaś o tym poinformowana na początku swojej drogi do adopcji? Określałaś gotowość do przyjęcia dziecka określonej płci i wieku? Jeśli taka rozmowa dotąd się nie odbyła, warto po chwili oddechu, wrócić do oa, zapytać otwarcie czy masz szansę doczekać się na dziecko z mniejszy kalibrem problemów. Musisz postawić na szczerość, w razie niedomówień czy konfliktu, zawsze możesz przenieść dokumenty do dowolnego innego ośrodka na terenie Polski. Dla ciebie na pewno zdrowiej będzie wiedzieć czy pracownicy oa widzą cię tylko i wyłącznie jako kandydatkę na mamę dla mocno dysfunkcyjnego dziecka czy też masz jakąkolwiek szansę na dziecko mniej skrzywdzone. Z kolei uczciwość ośrodka wymaga, by postawili sprawę jasno - tak byś mogła zmierzyć się z problemem i odpowiedzieć sobie na pytanie czy jesteś w stanie wejść w rolę opiekuna dziecka po większej traumie czy też lepiej zmienić ośrodek.

Co do twojej odmowy, to oczywiste, że kiepsko się czujesz, że ci smutno... Nie wiń się jednak za swoją decyzję. Po pierwsze, wielu kandydatów odmawia przy pierwszej propozycji, także małżeństwa, po drugie, moim zdaniem, świadczy to o twojej odpowiedzialności. Wychowywanie dużego już chłopca przez samotną kobietę, nawet takiego bez obciążeń, nie jest idealną sytuacją (oczywiście lepszą niż dd, ale nada nie idealną), a co dopiero powierzenie samotnej kobiecie chłopca mocno doświadczonego przez los.
Im większe dziecko i im bardziej zostało skrzywdzone, tym trudniej będzie nowym opiekunom nawiązać z nim dobrą relację. Na dzień dzisiejszy jesteś samotna, a więc bez wsparcia najbliższej osoby, kogoś kto choć troszkę mógłby zrównoważyć intensywność emocji, jaka pojawi się między tobą a dzieckiem pewnie już wkrótce po adopcji. Trzeba też wspomnieć, że te dzieci są trudne nie tylko w rodzinie, ale także w innych sytuacjach społecznych. Niestety nasze instytucje (szkoły, poradnie p-p, przychodnie) nie są dobrze przygotowane do pomocy rodzinom adopcyjnym, zdarza się więc, że odpowiedzialnością za problemy, które wnosi ze sobą dziecko, próbują obarczać rodzinę adopcyjną, choć ta jest jedynie plastrem na ranę a nie narzędziem, które ją zadało - niby proste, a nie dla wszystkich oczywiste, czasem nawet dla psychologów.
Moim zdaniem praktyka umieszczania dużych i mocno doświadczonych dzieci u samotnych rodziców jest paranoiczna, choć podyktowana pragmatyzmem - lepiej tylko mama niż placówka. Tylko lepiej dla kogo? Bo dla mamy raczej nie. Takie właśnie dzieci powinny trafiać np. do rdd, do dwójki rodziców, którzy mogą wzajemnie się wspierać, są doświadczeni w opiece nad dziećmi mniej obciążonymi, a ich rodzina ma określoną strukturę, w której to nowe dziecko będzie miało szansę zaistnieć, ale też wpisać się w zastany, sprawdzony układ, w którym swoje miejsce mają też inne dzieci - taki układ o wiele trudniej będzie mu rozburzyć, choć z całą pewnością przynajmniej spróbuje. Bycie jedynakiem, wbrew pozorom, nie jest dla nich do końca dobre - przez wiele lat żyły w grupie, a na budowanie pełnej zaufania, dziecięcej relacji jeden na jeden jest już za późno. Dobrze więc gdy napięcie, które takie dziecko tworzy wokół sowjej osoby może być rozładowane i odbierane nie tylko przez jedną osobę (jedna często nie wytrzyma), trzeba też zanzaczyć, że ono nie czuje się zbyt dobrze gdy nagle otrzymuje 100% rodzicielskiej uwagi, choć na poziomie świadomym może komunikować takie potrzeby.

Jeśli planujesz samotne rodzicielstwo, proponowałabym zainteresowanie się opcją wychowania dziecka z dysfunkcjami, ale jednak młodszego i mniej zranionego. Może zastanów się jaka jest twoja otwartość np. na dziecko z niewielką niepełnosprawnością lub opóźnieniami rozwojowymi, może z upośledzeniem? Takich dzieci czeka na dom całe mnóstwo. Oczywiście wychowanie ich nie jest także pozbawione dużych trudności, ale finalnie chyba ma większą szansę na powodzenie. Na pewno będzie emocjonalnie łatwiejsze.
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Bobetka »

Kwanty177 czy miałaś postąpić wbrew sobie i ponad swoje możliwości? Dla kogo takie TAK byłoby dobre?? Głowa do góry! Lepiej odmówić niż powiedzieć tak i nie dać rady :caluje

Synku, nie mógłbyś być bardziej mój



01.2005



W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć


Migotka1414
Posty: 51
Rejestracja: 24 sty 2013 21:46

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Migotka1414 »

Kwanty177 my też odmówiliśmy przy pierwszym a także przy drugim dziecku. Dopiero trzecia propozycja to było to. Dobrze wiem co czujesz. Przy pierwszej propozycji odmowę przeżywałam przez kilka dni i miałam podobne myśli jak ty. Jestem zdania, że lepiej odmówić niż później stwierdzić, że nie daję rady. Teraz mamy wspaniałego synka, nie jest zupełnie zdrowy, wymaga terapii i rehabilitacji, ale wiem że z takimi zaburzeniami i deficytami jakie ma damy sobie radę.
Twoje dziecko gdzieś już czeka na ciebie, kwestia czasu jak się odnajdziecie. :caluje
25 kwietnia 2014 r. - ten telefon :)
26 czerwca 2014 r. - rodzinka w komplecie :) synek z nami
6 listopada 2014 r. - już na zawsze nasz :)
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: matula »

Kwanty177, podpisuję się obiema rękami pod tym, co napisała Pocahontas. A z tego co wiem, to dzieci po molestowaniu chyba są najtrudniejsze do prowadzenia.
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Pockahontas »

matula pisze: A z tego co wiem, to dzieci po molestowaniu chyba są najtrudniejsze do prowadzenia.
Też mam takie obserwacje.
Kwanty177
Posty: 2
Rejestracja: 11 maja 2015 23:41

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Kwanty177 »

Pocahontas,Matula,Migotka,Bobetko, Fiolecik i wszyscy inni DZIĘKI za wsparcie.
Tak rozmawiając w OA od razu mówiłem, ze pragnę przyjąć dziecko w wieku przedszkolnym, tak bym mając juz małego człowieka w domu móc skorzystać z macierzyński ego właśnie po to by mieć czas na wspólne ogarniecie się,sytuacji i wszystkiego co przyniesie pojawienie się w domu dziecka. Nie mówiłem nigdy o tym ze tylko chłopiec czy dziewczynka i nie oczekiwała ze dostane propozycje dziecka bez negatywnej przeszłości. Zdaje sobie sprawę ze to nie sklep z super dzieciakami, ze większość ma czy to FAS czy jakieś wady rozwojowe o konieczności pracy z terapeuta czy tez rehabilitacja dziecka to taki standard.

Tylko kurka dzieciak serio strasznie skrzywdzony, może tez inaczej spodziewalam się jak informacje o nim zostanie mi przekazana. Niestety pracownik z OA był zmęczony i generalnie czytał mi kartę, która potem analizowalam. No i miałam wrażenie ze nie do końca im zależało by pokazać iz warto w te dziecko inwestować i próbować wejść w relacje. No ale tak jak napisała sprawa z mojej strony po analizie została przedstawiona w OA i z tym dzieckiem zakończona

Co ważne Pani która ze mną rozmawiała wydaje mi się ze zrozumiała o co mi chodziło. Wypytala kolejny raz o oczekiwania, o to jakie dziecko jestem w stanie zaakceptować i czy aby nie chciałabym zostać RZ zamiast RA. No ale jak wszyscy wiemy to nie to samo.
Kore-Demeter
Posty: 23
Rejestracja: 29 maja 2013 12:43

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Kore-Demeter »

Większość ludzi nigdy nie zaakceptuje i nie adoptuje dziecka powyżej 10 roku życia - na przykład.
Kore-Demeter
rozalka45
Posty: 2
Rejestracja: 18 maja 2016 12:23

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: rozalka45 »

Ja się w sumie nad tym nie zastanawiałam, jakie dziecko bym wzięła, a jakie nie. Ale jednak jest to trudne. no i co zrobisz? Pokazują Ci maluszka a ty mówisz - ee nie, poproszę inne - ładniejsze, z niebieskimi oczami itd? Tak naprawdę nie wiadomo jakie dziecko ja bym urodziła. Trzeba więc zdecydować się na dar i potraktować je tak jakby było rodzone. A swoich dzieci się nie wybiera.
Klimka
Posty: 165
Rejestracja: 04 sty 2014 02:39

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Klimka »

Rozalko, myślę, że nie ma tu ludzi (mam nadzieję), którzy rozpatrują temat przyjęcia dziecka bądź nie w kategoriach koloru oczu itp. Chodzi o kwestie dużo poważniejsze - dzieci poważnie chore, niepełnosprawne, upośledzone, mocno zaburzone, z bardzo trudnym wywiadem rodzinnym. Mogłabyś urodzić dziecko chore, brzydkie, niepełnosprawne, nawet upośledzone. Jednakże nie urodziłabyś dziecka, którego mózg został już w życiu płodowym zniszczony przez alkohol i narkotyki, nie urodziłabyś dziecka zaburzonego z powodu traumy odrzucenia czy traumy molestowania seksualnego. Teraz może Ci się wydaje, że jak ktoś nie chce przyjąć jakiegoś dziecka, to znaczy, że wybrzydza, ale... Nie wiem, czy jakby Ci zaproponowano dziecko, którego mama była chora psychicznie i piła w ciąży, a ojciec był upośledzony i molestował dziecko od niemowlęctwa, to też byś była taka przekonana, że przyjmiesz każde dziecko... I temu służy ten wątek - zastanowieniu się nad naszymi obawami jak najbardziej poważnymi i normalnymi.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Miniula »

Moim zdaniem praktyka umieszczania dużych i mocno doświadczonych dzieci u samotnych rodziców jest paranoiczna, choć podyktowana pragmatyzmem - lepiej tylko mama niż placówka. Tylko lepiej dla kogo? Bo dla mamy raczej nie. Takie właśnie dzieci powinny trafiać np. do rdd, do dwójki rodziców, którzy mogą wzajemnie się wspierać, są doświadczeni w opiece nad dziećmi mniej obciążonymi, a ich rodzina ma określoną strukturę, w której to nowe dziecko będzie miało szansę zaistnieć, ale też wpisać się w zastany, sprawdzony układ, w którym swoje miejsce mają też inne dzieci - taki układ o wiele trudniej będzie mu rozburzyć, choć z całą pewnością przynajmniej spróbuje. Bycie jedynakiem, wbrew pozorom, nie jest dla nich do końca dobre - przez wiele lat żyły w grupie, a na budowanie pełnej zaufania, dziecięcej relacji jeden na jeden jest już za późno. Dobrze więc gdy napięcie, które takie dziecko tworzy wokół sowjej osoby może być rozładowane i odbierane nie tylko przez jedną osobę (jedna często nie wytrzyma), trzeba też zanzaczyć, że ono nie czuje się zbyt dobrze gdy nagle otrzymuje 100% rodzicielskiej uwagi, choć na poziomie świadomym może komunikować takie potrzeby.
Pockahontas podpisuję się pod tym.
Kwanty177 , nie miej do siebie żalu. Trzymam kciuki.

Rozalka45 , adopcja to nie jest to samo, co urodzenie dziecka.
W przypadku dziecka biologicznego po pierwsze na wiele spraw masz wpływ, np. to, o czym pisała Klimka, po drugie masz wsparcie biochemiczne organizmu (hormony).
W przypadku adopcji musisz świadomie podjąć decyzję o odpowiedzialności za cudze (sic!) dziecko, które dopiero z czasem staje się Twoim.
Podchodząc na hurra-optymistycznie (witamina M, wystarczy pokochać, itd.) można wyrządzić przeogromną krzywdę wszystkim - dziecku, sobie, całej swojej rodzinie. Do adopcji trzeba podejść z głową, serce nie wystarczy.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


Awatar użytkownika
Wula
Posty: 90
Rejestracja: 23 gru 2015 10:09

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Wula »

My, przyznaję, zaufalismy sercu - bo to trochę tak jak z wyborem męża ;-) tez obcy na poczatku, ale coś musi jednak emocjonalnie się "zaklikać", zeby chcieć iść dalej w tej relacji, nawet mimo rozmaitych "przeciw".
Wsparcie biochemiczne w postaci hormonów po ciąży tez moze sie nie pojawić, mam kilka koleżanek, które brały prochy, bo wyskoczylyby inaczej przez okno z powodu depresji poporodowej.
A ja adoptując nie dosc, ze nie byłam zmęczona ciążą i połogiem, to jeszcze byłam na tzw emocjonalnym haju, bo uczucia zalały mnie od poczatku.
A Młodziak był i jest generalnie zdrowy, miał AZS z którego ładnie wyrósł, nie działo się nic, co budziłoby nasz niepokój bardziej, niż w biologicznych rodzinach (na poczatku jak szalona ciagle porównywałam czy aby na pewno i czy czegoś nie sknocę, na szczęście mam mądre przyjaciółki, które ustawiały mnie do pionu ;-) )
Piszę nie po to, by się przechwalać, ale by pokazać, ze - tak jak u Wanielki - nie zawsze jest dramat i droga przez mękę.
Adopcja to nie to samo, co urodzenie dziecka, ale nie jest to opcja gorsza czy podrzędną, a nawet niekoniecznie zawsze trudniejsza - wszystko zależy od perspektywy.
Mama wspaniałego Przedszkolaka :)

"There is an instinct in a woman to love most her own child - and an instinct to make any child who needs her love, her own." ~ Robert Brault
Imaginification
Posty: 116
Rejestracja: 10 paź 2015 15:10

Re: "TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

Post autor: Imaginification »

Cześć, widzę, że wątek stary, ale może ktoś podpowie.
Zdecydowaliśmy się z mężem na adopcję i jesteśmy umówieni na pierwsze spotkanie w OA. Gdy dzwoniłam się umówić pani zasypała mnie gradem pytań, między innymi zapytała: "Czy zdaje sobie pani sprawę, że wszystkie te dzieci są chore?". Odpowiedziałam "tak", ponieważ już od jakiegoś czasu interesowałam się tematem adopcji i zdawałam sobie sprawę z takich spraw jak traumy, FAS, choroba sieroca, itp. Zdawało mi się, że to są główne problemy dzieci adopcyjnych, ale poczytałam więcej i widzę, że to tylko wierzchołek góry lodowej ;( Są dzieci niepełnosprawne ruchowo i intelektualnie, potrzebujące rehabilitacji.
Przyznam, że trochę nas to zaczyna przerażać. Czy na pierwszej wizycie w OA pytają o to jakie dziecko (z jakimi dysfunkcjami) jest się w stanie przyjąć? Czy też taką decyzję podejmuje się po warsztatach, na których potencjalne problemy dzieci są omawiane.
Na pewno mamy jakąś swoją strefę komfortu i martwię się, że to może zostać źle odebrane. Bardzo zależy nam na dziecku i nie chcę być odesłana z kwitkiem. Wydaje mi się jednak, że szczerość jest tu podstawą.

starania od 2011

mamy kwalifikację i ukończony kurs na RA, czekamy na nasze dziecko :)


ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”