"TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...
Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy
- Aga44
- Posty: 38
- Rejestracja: 12 lis 2006 01:00
Mysle tez, ze niedobrze jest decydowac sie na wybor pod presja, ktory czlowieka przerasta.
Abejot pisze, ze kazdy ma tyle, ile moze udzwignac. No ale kazdy w swoim zyciu sukcesywnie sie dowiaduje, ile to jest. Wiec mysle, ze to jest trudna sprawa - zgadnac: na co nas stac, a na co juz nie.
Znam osoby, ktore przez to, co dzwigaja, robia sie strasznie rozgoryczone. I opieka nad kims nie jest dla nich wcale niczym pozytywnym - raczej postrzegaja ja jako zyciowa kleske.
I po prostu nie chcialabym byc kims takim. Nie chcialabym miec zalu do swojego dziecka, ze mam je pod opieka (mysle o sytuacjach skrajnych, nie zwyklej opiece nad, nawet chorujacym, dzieckiem).
Z drugiej strony - to chyba zasoby czlowieka doroslego decyduja, czy robi sie rozgoryczony - a nie cechy jego dziecka. I znam tez rodzicow dzieci bardzo chorych, ktorzy tryskaja energia...
Wychodzi na to, ze nie wiem, co za zasoby mam w sobie... Mam nadzieje, ze mi sie za to za bardzo od Was nie oberwie. W koncu chyba inni tez do konca nie wiedza.
A.
Abejot pisze, ze kazdy ma tyle, ile moze udzwignac. No ale kazdy w swoim zyciu sukcesywnie sie dowiaduje, ile to jest. Wiec mysle, ze to jest trudna sprawa - zgadnac: na co nas stac, a na co juz nie.
Znam osoby, ktore przez to, co dzwigaja, robia sie strasznie rozgoryczone. I opieka nad kims nie jest dla nich wcale niczym pozytywnym - raczej postrzegaja ja jako zyciowa kleske.
I po prostu nie chcialabym byc kims takim. Nie chcialabym miec zalu do swojego dziecka, ze mam je pod opieka (mysle o sytuacjach skrajnych, nie zwyklej opiece nad, nawet chorujacym, dzieckiem).
Z drugiej strony - to chyba zasoby czlowieka doroslego decyduja, czy robi sie rozgoryczony - a nie cechy jego dziecka. I znam tez rodzicow dzieci bardzo chorych, ktorzy tryskaja energia...
Wychodzi na to, ze nie wiem, co za zasoby mam w sobie... Mam nadzieje, ze mi sie za to za bardzo od Was nie oberwie. W koncu chyba inni tez do konca nie wiedza.
A.
- abejot
- Posty: 3017
- Rejestracja: 03 lis 2004 01:00
Wioleta, a tak wprost odpowiadając Tobie/sobie na to pytanie. Nikomu nie oddałabym chorego dziecka, nie zrzucałabym odpowiedzialnosci na innych...Wioleta pisze:A może należy sobie samej odpowiedzieć JAK CHORE DZIECKO WŁASNE BIOLOGICZNE bym zostawiła, nie przyjęła
To pytanie też sobie z mężem zadaliśmy, co by było gdyby nasze dziecko urodziło się chore.
Ale nie jestem gotowa na adopcje ciężko chorego dziecka, zresztą te rozważania są czysto teoretyczne, bo z tego co wiem, cięzkie przypadki porażenia mózgowego, dzieci z syndromem FAS są przekazywane do adopcji zagranicznych. Przykre to ale prawdziwe.
Dodane po: 4 minutach:
no właśnie. Dlatego tak szczegółowo pytają nas w OAO czego możemy się podjąc a czego nie.Nie kazdy z nas ma tyle siły i poświecenia co Matka Teresa...Aga44 pisze:Mysle tez, ze niedobrze jest decydowac sie na wybor pod presja, ktory czlowieka przerasta.
Znam osoby, ktore przez to, co dzwigaja, robia sie strasznie rozgoryczone. I opieka nad kims nie jest dla nich wcale niczym pozytywnym - raczej postrzegaja ja jako zyciowa kleske.
Dodane po: 4 minutach:
PS i jeszcze jedno...każda kobieta spodziewająca się dziecka pragnie aby było ono zdrowe, czy nam oczekujacym na adopcje dziecka nawet tego nie wolno chcieć :
-
- Posty: 353
- Rejestracja: 27 cze 2002 00:00
- trissmerigold
- Posty: 64
- Rejestracja: 16 wrz 2006 00:00
Aga44, ja sobie pomyslalam ze po prostu możecie nie do konca wiedziec co to jest porazenie mozgowe, i miec w umyslach jakies straszne wizje.
My z moim Mężczyzną Jeszcze Nie Zaobrączkowanym, gadamy dużo o przyszłości i wyskoczylam z obawą że mogę miec problemy z zajsciem w ciąże, na co MJNZ odpowiedział po prostu: "to zaadoptujemy" Moja pierwsza obawa była taka, ze mogą sie czepiac mojego zdrowia. Druga, ze zapytają jakiego dziecka nie przyjmiemy, i ja przecież wiem że nie możemy powiedzieć ze nie przyjmiemy dziecka z MPD, bo to było by schizofreniczne ze względu na mnie. MJNZ veta nie zglasza, tylko zwraca uwagę ze musimy mieć spore pieniądze. Wiem, ze musze zapewnic dziecku minimum to co zapewnili mi rodzice, a ze obecnie mozna zrobic wiecej to muszę zrobic więcej
Co do rozwzań ogólnych i porownan z zostawieniem dziecka biologicznego:
Popsuję wam trochę humor, ale co byście zrobiły gdyby po kilku miesiacach się okazało, że wasz "urodzony serduszkiem adoptuś" był błędnie zdiagnozowany jako zdrowy ? Oddacie spowrotem? ( w przypadku adopcji niemowlaka, taka sytuacja moze sie przeciez zdazyć)
Dodane po: 2 minutach:
jest o tym artykuł w DF
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4059912.html
Dodane po: 1 godzinie:
My z moim Mężczyzną Jeszcze Nie Zaobrączkowanym, gadamy dużo o przyszłości i wyskoczylam z obawą że mogę miec problemy z zajsciem w ciąże, na co MJNZ odpowiedział po prostu: "to zaadoptujemy" Moja pierwsza obawa była taka, ze mogą sie czepiac mojego zdrowia. Druga, ze zapytają jakiego dziecka nie przyjmiemy, i ja przecież wiem że nie możemy powiedzieć ze nie przyjmiemy dziecka z MPD, bo to było by schizofreniczne ze względu na mnie. MJNZ veta nie zglasza, tylko zwraca uwagę ze musimy mieć spore pieniądze. Wiem, ze musze zapewnic dziecku minimum to co zapewnili mi rodzice, a ze obecnie mozna zrobic wiecej to muszę zrobic więcej
Co do rozwzań ogólnych i porownan z zostawieniem dziecka biologicznego:
Popsuję wam trochę humor, ale co byście zrobiły gdyby po kilku miesiacach się okazało, że wasz "urodzony serduszkiem adoptuś" był błędnie zdiagnozowany jako zdrowy ? Oddacie spowrotem? ( w przypadku adopcji niemowlaka, taka sytuacja moze sie przeciez zdazyć)
Dodane po: 2 minutach:
jest o tym artykuł w DF
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4059912.html
Dodane po: 1 godzinie:
A co z biologicznym rodzenstwem adoptowanego dziecka?dominika pisze:Moim zdaniem, to pytanie tego samego kalibru, jak o wielodzietność: KTÓRE Z KOLEI DZIECKO WŁASNE BIOLOGICZNE bym zostawiła, nie przyjęła?Wioleta pisze:A może należy sobie samej odpowiedzieć JAK CHORE DZIECKO WŁASNE BIOLOGICZNE bym zostawiła, nie przyjęła
Demagogią zalatuje.
- Aga44
- Posty: 38
- Rejestracja: 12 lis 2006 01:00
Trissmerigold,
masz racje - jest cala masa rzeczy, o ktorych "nie do konca wiemy"... to mnie wlasnie niepokoi. I owszem, mamy wizje: dziecka, ktore nigdy nie nauczy sie chodzic, na przyklad.
I tez mysle o diagnozach niemowlat - ze przeciez mozna adoptowac chore dziecko zdiagnozowane jako zdrowe. I zdrowe - jako chore. I po prostu nigdy nie ma sie pewnosci.
Wsrod moich "ulubionych" komentarzy rodziny zreszta byl tekst, ze lepiej adoptowac dwulatka, bo juz co nieco wiadomo, czego sie po nim spodziewac ;-(
Twoje pytanie - co z biologicznym rodzenstwem adoptusia - wielkiej wagi. Nie myslalam o tym wczesniej, dzieki za inspiracje
Sporo tych dylematow. Zastanawiam sie, czy byla jakakolwiek inna decyzja w zyciu, o ktorej tyle myslalam... chyba nie. Na pewno nie przy okazji slubu
Im wiecej czytam komentarzy, tym bardziej sklaniam sie ku podejsciu, ze trzeba 'pojsc na zywiol'. niech sie dzieje wola nieba... I ze nie ma co sie zamartwiac - bo zyc sie odechciewa. Tylko trzeba zaufac Bogu (jak ktos wierzacy), albo liczyc na szczescie - i przyjac dziecko, jakie do nas trafi, jesli tak czujemy, ze ma byc.
Gdzies kazdy ma jakis wewnetrzny limit tego, co jest w stanie zrobic - i pewnie trzeba ten wewnetrzny glos, swoj wlasny, uslyszec i uwzglednic - i powiedziec 'nie', gdy sie tak czuje. I mysle, ze nie ma co sie nawzajem krytykowac - bo w koncu kazde z nas bedzie odpowiedzialne za swoje dziecko - i czyjas opinia (ze powinnismy wiecej, niz nam sie samym wydaje) w krytycznym momencie nic nie pomoze...
masz racje - jest cala masa rzeczy, o ktorych "nie do konca wiemy"... to mnie wlasnie niepokoi. I owszem, mamy wizje: dziecka, ktore nigdy nie nauczy sie chodzic, na przyklad.
I tez mysle o diagnozach niemowlat - ze przeciez mozna adoptowac chore dziecko zdiagnozowane jako zdrowe. I zdrowe - jako chore. I po prostu nigdy nie ma sie pewnosci.
Wsrod moich "ulubionych" komentarzy rodziny zreszta byl tekst, ze lepiej adoptowac dwulatka, bo juz co nieco wiadomo, czego sie po nim spodziewac ;-(
Twoje pytanie - co z biologicznym rodzenstwem adoptusia - wielkiej wagi. Nie myslalam o tym wczesniej, dzieki za inspiracje
Sporo tych dylematow. Zastanawiam sie, czy byla jakakolwiek inna decyzja w zyciu, o ktorej tyle myslalam... chyba nie. Na pewno nie przy okazji slubu
Im wiecej czytam komentarzy, tym bardziej sklaniam sie ku podejsciu, ze trzeba 'pojsc na zywiol'. niech sie dzieje wola nieba... I ze nie ma co sie zamartwiac - bo zyc sie odechciewa. Tylko trzeba zaufac Bogu (jak ktos wierzacy), albo liczyc na szczescie - i przyjac dziecko, jakie do nas trafi, jesli tak czujemy, ze ma byc.
Gdzies kazdy ma jakis wewnetrzny limit tego, co jest w stanie zrobic - i pewnie trzeba ten wewnetrzny glos, swoj wlasny, uslyszec i uwzglednic - i powiedziec 'nie', gdy sie tak czuje. I mysle, ze nie ma co sie nawzajem krytykowac - bo w koncu kazde z nas bedzie odpowiedzialne za swoje dziecko - i czyjas opinia (ze powinnismy wiecej, niz nam sie samym wydaje) w krytycznym momencie nic nie pomoze...
- trissmerigold
- Posty: 64
- Rejestracja: 16 wrz 2006 00:00
Aga44, wiem że to Wasza decyzja, przepraszam jeśli odebrałaś to jako atak, ale ciężko mi milczeć.
Metody rehablilitacji bardzo poszły do przodu, ja to widze i mam porownanie co było gdy byłam mała, a co jest teraz, ale oczywiscie nikt wam w ciezkich przypadkach nie zagwarantuje ze dziecko bedzie chodzic. Z drugiej strony nieraz zdarzalo mi się mysleć niepochlebnie o mamuśce, ktora moim zdaniem wkręciła się na turnus ze zdrowym dzieckiem, w celu darmowych wakacji,a potem okazywalo sie z e to dziecko ma MPD (po mnie widac, po dzisiejszych lzej porazonych 10latkach nie- to tak celem zobrazowania )
Ale nawet jesli, dziecko nie będzie chodzic, to co z tego? Swiat sie zmienia i studia na wozku tez mozna skonczyc...
Ale, oczywiscie to Wy decydujecie jakie dziecko mozecie pokochać
Dodane po: 7 minutach:
A co do błędnych diagnoz niemowląt, to ja stoje na stanowisku, ze nie mozna zjesc ciastka i mieć ciastko. Jesli marzymy o niemowlęciu i chcemy zeby nasze rodzicielstwo jak najbardziej przypominało biologiczne, to niestety ( albo stety) razem z tym ryzykiem, ktore biologicznemu towarzyszy. I to jest piękne !
Pozdrawiam
Dodane po: 51 minutach:
Dodane po: 53 minutach:
PS A zebyscie niepatrzyly na mnie jak na bohaterke- napisze ze jest rzecz ktora mnie tez przeraza: mianowicie upośledzenie umysłowe tzn dziecko, ktore nigdy się nie usamodzielni, . Niepokoi mnie to troche bo czasem porazeniu moze towarzyszyc uposledzenie umyslowe, a w przypadku niemowlaka rozwoju intelektualnego się nie stwierdzi
Ale (w kontekscie tego tekstu z wyborczej) komu moze przeszkadzac wada przewodu pokarmowego, ktorą mozna zoperowac, albo wada serca. ???
MJNZ , ktory zagląda mi przez ramię (i grozi odłączeniem internetu!) mowi że najlepiej było by zaadoptowac rodzenstwo w ktorymn jedno dziecko jest zdrowe a drugie ma mpd, zeby w razie czego dzieciaki miały tez siebie nawzajem
Na razie znikam z sieci
Dodane po: 1 godzinie 12 minutach:
Czesc, Tu Niezaobrączkowany Triss Nasuwa mi się jeszcze taka wersja dylematu: Adoptujecie dziecko, a za jakiś czas telefon ze urodzil mu sie biologiczne rodzenstwo, ale niepelnosprawne I co?
Metody rehablilitacji bardzo poszły do przodu, ja to widze i mam porownanie co było gdy byłam mała, a co jest teraz, ale oczywiscie nikt wam w ciezkich przypadkach nie zagwarantuje ze dziecko bedzie chodzic. Z drugiej strony nieraz zdarzalo mi się mysleć niepochlebnie o mamuśce, ktora moim zdaniem wkręciła się na turnus ze zdrowym dzieckiem, w celu darmowych wakacji,a potem okazywalo sie z e to dziecko ma MPD (po mnie widac, po dzisiejszych lzej porazonych 10latkach nie- to tak celem zobrazowania )
Ale nawet jesli, dziecko nie będzie chodzic, to co z tego? Swiat sie zmienia i studia na wozku tez mozna skonczyc...
Ale, oczywiscie to Wy decydujecie jakie dziecko mozecie pokochać
Dodane po: 7 minutach:
A co do błędnych diagnoz niemowląt, to ja stoje na stanowisku, ze nie mozna zjesc ciastka i mieć ciastko. Jesli marzymy o niemowlęciu i chcemy zeby nasze rodzicielstwo jak najbardziej przypominało biologiczne, to niestety ( albo stety) razem z tym ryzykiem, ktore biologicznemu towarzyszy. I to jest piękne !
Pozdrawiam
Dodane po: 51 minutach:
Ty boisz się bo nie wiesz, ja boje się bo wiem boje się że nie podołamy finansowo przede wszystkimAga44 pisze: masz racje - jest cala masa rzeczy, o ktorych "nie do konca wiemy"... to mnie wlasnie niepokoi
Dodane po: 53 minutach:
PS A zebyscie niepatrzyly na mnie jak na bohaterke- napisze ze jest rzecz ktora mnie tez przeraza: mianowicie upośledzenie umysłowe tzn dziecko, ktore nigdy się nie usamodzielni, . Niepokoi mnie to troche bo czasem porazeniu moze towarzyszyc uposledzenie umyslowe, a w przypadku niemowlaka rozwoju intelektualnego się nie stwierdzi
Ale (w kontekscie tego tekstu z wyborczej) komu moze przeszkadzac wada przewodu pokarmowego, ktorą mozna zoperowac, albo wada serca. ???
MJNZ , ktory zagląda mi przez ramię (i grozi odłączeniem internetu!) mowi że najlepiej było by zaadoptowac rodzenstwo w ktorymn jedno dziecko jest zdrowe a drugie ma mpd, zeby w razie czego dzieciaki miały tez siebie nawzajem
Na razie znikam z sieci
Dodane po: 1 godzinie 12 minutach:
Czesc, Tu Niezaobrączkowany Triss Nasuwa mi się jeszcze taka wersja dylematu: Adoptujecie dziecko, a za jakiś czas telefon ze urodzil mu sie biologiczne rodzenstwo, ale niepelnosprawne I co?
- abejot
- Posty: 3017
- Rejestracja: 03 lis 2004 01:00
I to jest prawda. Dlatego ja nie upieram się przy niemowlęciu, ale z innego wzgledu.Po prostu prawie wszyscy chcą maleństwa,a "starszaki "czekają...trissmerigold pisze:
A co do błędnych diagnoz niemowląt, to ja stoje na stanowisku, ze nie mozna zjesc ciastka i mieć ciastko. Jesli marzymy o niemowlęciu i chcemy zeby nasze rodzicielstwo jak najbardziej przypominało biologiczne, to niestety ( albo stety) razem z tym ryzykiem, ktore biologicznemu towarzyszy. I to jest piękne !
pozdrawiam!!!
- trissmerigold
- Posty: 64
- Rejestracja: 16 wrz 2006 00:00
Widziałyście ten watek:
/phpbbforum/viewtopic.php?t=5505&postdays=0&postorder=asc&&start=0
Moim zdaniem oblali...
Triss
Dodane po: 11 minutach:
Podejrzewam że w DD dzieciaki nie są diafnozowane pod kątem wszelkich mozliwych wad genetycznych z uwagi na ogromne koszty. a co Ona i On by zrobili jakby po pół roku wyszedł na jaw zespół Reta np.?
/phpbbforum/viewtopic.php?t=5505&postdays=0&postorder=asc&&start=0
Moim zdaniem oblali...
Triss
Dodane po: 11 minutach:
Podejrzewam że w DD dzieciaki nie są diafnozowane pod kątem wszelkich mozliwych wad genetycznych z uwagi na ogromne koszty. a co Ona i On by zrobili jakby po pół roku wyszedł na jaw zespół Reta np.?
- abejot
- Posty: 3017
- Rejestracja: 03 lis 2004 01:00
Trimessgold, ja nie potrafię ich osądzać, czy "zdali czy oblali ten egzamin"...
Łatwo byłoby oceniać tą sytuację nie będąc postawionym przed takim dylematem...
Ale czasami w zyciu zdarzają się cuda :!: Biologiczny synek mojej koleżanki we wczesnym niemowlęctwie miał podejrzenie wodogłowia, ze wzgledu na deformację główki podczas porodu
Lekarze praktycznie wydali na niego diagnozę-wyrok, a teraz....młody ma kilka lat, jest zdrowy, mądry i sliczny
Łatwo byłoby oceniać tą sytuację nie będąc postawionym przed takim dylematem...
Ale czasami w zyciu zdarzają się cuda :!: Biologiczny synek mojej koleżanki we wczesnym niemowlęctwie miał podejrzenie wodogłowia, ze wzgledu na deformację główki podczas porodu
Lekarze praktycznie wydali na niego diagnozę-wyrok, a teraz....młody ma kilka lat, jest zdrowy, mądry i sliczny
- trissmerigold
- Posty: 64
- Rejestracja: 16 wrz 2006 00:00
Mówie o sytuacji, kiedy ktoś odwozi dziecko do DD bo okazało się chore- dla mnie to rownoznaczne z porzuceniem brzuszkowego dziecka. Jasne ze "tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono" ale to znaczy tylko tyle, że kazdy z nas moze ten egzamin oblać
PS Jak ja się urodzilam i walczylam o zycie w inkubatorze, to moja mama uslyszala ze lepiej żebym umarła, bo będę rosliną- tak w kwestii cudów
Dodane po: 47 sekundach:
Mówie o sytuacji, kiedy ktoś odwozi dziecko do DD bo okazało się chore- dla mnie to rownoznaczne z porzuceniem brzuszkowego dziecka. Jasne ze "tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono" ale to znaczy tylko tyle, że kazdy z nas moze ten egzamin oblać
PS Jak ja się urodzilam i walczylam o zycie w inkubatorze, to moja mama uslyszala ze lepiej żebym umarła, bo będę rosliną- tak w kwestii cudów
PS Jak ja się urodzilam i walczylam o zycie w inkubatorze, to moja mama uslyszala ze lepiej żebym umarła, bo będę rosliną- tak w kwestii cudów
Dodane po: 47 sekundach:
Mówie o sytuacji, kiedy ktoś odwozi dziecko do DD bo okazało się chore- dla mnie to rownoznaczne z porzuceniem brzuszkowego dziecka. Jasne ze "tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono" ale to znaczy tylko tyle, że kazdy z nas moze ten egzamin oblać
PS Jak ja się urodzilam i walczylam o zycie w inkubatorze, to moja mama uslyszala ze lepiej żebym umarła, bo będę rosliną- tak w kwestii cudów
- abejot
- Posty: 3017
- Rejestracja: 03 lis 2004 01:00
równoznaczne to nie jest do końca. W tej sytuacji, ten kto nie przyjmuje np. pierwszej propozycji adopcji dziecka jest potworem :trissmerigold pisze:Mówie o sytuacji, kiedy ktoś odwozi dziecko do DD bo okazało się chore- dla mnie to rownoznaczne z porzuceniem brzuszkowego dziecka.
To nie są identyczne sytuacje.
Ale mój mąż mówi dojrzale, " przyjmiemy co los nam da" Na razie nie wyobrażam sobie,ze nie zdecydują sie na pierwszą propozycję...Traktujemy to póki co jak przeznaczenie...
- trissmerigold
- Posty: 64
- Rejestracja: 16 wrz 2006 00:00
No ale w sytuacji, kiedy się już to dziecko wzieło ale ujawniła się choroba ...??abejot pisze:równoznaczne to nie jest do końca. W tej sytuacji, ten kto nie przyjmuje np. pierwszej propozycji adopcji dziecka jest potworem Question
To nie są identyczne sytuacje.
Inaczej te wszystkie bajki terapeutyczne o adopcji są kłamstwem
- abejot
- Posty: 3017
- Rejestracja: 03 lis 2004 01:00
Trimessgold, bardzo jesteś radykalna...trissmerigold pisze: Inaczej te wszystkie bajki terapeutyczne o adopcji są kłamstwem
Wydaje mi się, że wiele chorób tak czy inaczej ujawni się u dziecka, czy biologicznego czy adoptowanego, a czy sytuacja przerasta rodziców czy nie, to juz czas i zycie pokazuje.
" Bajki terapeutyczne o adopcji" jak piszesz dotyczą raczej kwestii przyjęcia i oswojenia się z adopcją( i dla dziecka i dla rodziców) ale w sferze psychiki i emocji...
W dalszym ciagu nie zamierzam osądzać tych niedoszłych rodziców adopcyjnych...
- trissmerigold
- Posty: 64
- Rejestracja: 16 wrz 2006 00:00
W przypadku rodziców adopcyjnych jest o tyle dobrze że nie ponosza odpowiedzialnosci za splodzenie tego dziecka wiec osąd moze byc lagodniejszy...abejot pisze:Trimessgold, bardzo jesteś radykalna...trissmerigold pisze: Inaczej te wszystkie bajki terapeutyczne o adopcji są kłamstwem
Wydaje mi się, że wiele chorób tak czy inaczej ujawni się u dziecka, czy biologicznego czy adoptowanego, a czy sytuacja przerasta rodziców czy nie, to juz czas i zycie pokazuje.
" Bajki terapeutyczne o adopcji" jak piszesz dotyczą raczej kwestii przyjęcia i oswojenia się z adopcją( i dla dziecka i dla rodziców) ale w sferze psychiki i emocji...
W dalszym ciagu nie zamierzam osądzać tych niedoszłych rodziców adopcyjnych...