Mity o adopcji
Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mity o adopcji
Gość forum wspaniały post, dziękuję serdecznie i pozdrawiam
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
- Gromit
- Posty: 121
- Rejestracja: 18 lip 2012 10:41
Re: Mity o adopcji
gość forum dziękuję Ci za ten wpis. Bardzo. O ile dobrze pamiętam, brałam udział w tej dyskusji zanim w moim życiu pojawiała się moja córka, teraz już wiem, że dziecko jest najlepszym, co może nas spotkać w życiu, bez względu na to czyje ma geny.
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
starania od 04.2008 (mutacja MTHFR, MAR-test 40%)
2013:dzięki adopcji zostałam mamą
2015:urodziła się moja druga córeczka
2013:dzięki adopcji zostałam mamą
2015:urodziła się moja druga córeczka
-
- Posty: 4
- Rejestracja: 03 lip 2014 05:13
Re: Mity o adopcji
Bardzo dziękuję. Gromit - gratuluję córeczki.-) Przy okazji przemyślałam mój zasób genowy pod kątem cech wspólnych z mamą i z całą pewnością wiem o skłonności do migren (bóle głowy, piski w uszach, śnieg optyczny od dziecka), słabych zębach, krzywych palcach u nóg i tendencjach do problemów z kręgosłupem - dolegliwościach kompletnie nieznanych w rodzinie mojego taty, która w linii żeńskiej od trzech (jak nie więcej) pokoleń choruje na żylaki, a poza tym są zdrowi jak byki, tylko po czterdziestce mają skłonność do tycia. W adopcyjnej rodzinie mojej mamy niestety częsty jest rak. Geny istnieją - to żaden mit i właśnie z przyczyn medycznych dobrze jest wiedzieć pewne rzeczy i tyle. Łatwiej diagnozować. Ale, żeby na podstawie cech genetycznych (i zachowania przodków) wróżyć o potencjalnym zachowaniu człowieka przez całe życie - nie odważyłabym się. Jakby tak pogrzebać dobrze w każdej polskiej rodzinie, to znajdzie się co najmniej kilku alkoholików, jakiś złodziej (a jak nie złodziej, to chociaż cwaniak), mąż bijący żonę, lub żona męża i tego się nikt nie czepia, dopóki nie wkroczą w to Opieka Społeczna i nie zrobi się szum. Dla niektórych ludzi, odebranie dzieci i włączenie się osób trzecich w ich wychowanie stygmatyzuje najbardziej - chyba nawet bardziej niż zachowanie (i geny) ich rodziców, bo dlaczego boimy się, że okradnie na dziecko z DD, a nie obawiamy się, że okradnie nas syn sąsiada notorycznie robiącego szwindle podatkowe, okradającego swoich pracowników i klientów, aroganckiego i bezlitosnego dla innych. Bo to test zło w białych rękawiczkach, mieszczące się w granicach normy. Sami też pewnie nie czujemy się genetycznie obciążeni tym, że np. nasz dziadek przez pół życia pracował na budowie po pijaku i od czasu do czasu bijał żonę, bo to były zjawiska częste. Różnica jest taka, że on się z tych zarobionych po pijaku pieniędzy umiał utrzymać, więc nie wkroczyły w to żadne urzędy, a ojciec dziecka z DD nie umiał dostatecznie dobrze ukryć swoich grzechów i pojawiła się interwencja (oczywiście słusznie, że się pojawiła). Co do FAS - podejrzewam, że 100 lat temu syndrom ten mogło mieć co drugie, trzecie wiejskie dziecko w Europie. Zauważył to pod koniec XIX w. Johann Bloch - niemiecki lekarz, który dostrzegł prawidłowość między wzrostem liczby dzieci, chorobami i wadami u noworodków, a miesiącem ich urodzenia i nie chodziło tu o numerologię, tylko o to, że mniej więcej dziewięć, czasem osiem miesięcy wcześniej odbywało się jakieś duże święto regionalne lub państwowe z mocnym udziałem alkoholu. Podobną prawidłowość odnotowano we Włoszech i gdyby dobrze pogrzebać w statystykach, to pewnie okazałoby się, że nie tylko tam. W wielu przypadkach ci prości chłopi to nasi bezpośredni przodkowie. Więc my sami (i nasi współmałżonkowie) nie jesteśmy genetycznie tak "czyści" jak nam się wydaje.
Re: Mity o adopcji
gość forum to co piszesz jest jak najbardziej prawdziwe i też uważam, że geny to nie jest wszystko na co powinniśmy patrzeć - choroby w rodzinie biologicznej jak najbardziej jest tematem do przemyśleń, ale zachowanie dziecka....hmmm nie uważam,żeby geny miały na to wpływ.
Ja natomiast po ostatnich przejściach mam kolejny mit do obalenia: adopcja przebiega bez przeszkód gdy rodzice biologiczni zostali pozbawieni praw rodzicielskich. Cóż, nie jest to prawda. Trzeba zdać sobie sprawę i pamiętać o tym,że póki nie mamy papierka mówiącego o tym ,że nasza adopcja jest już prawomocna,wszystko może się zdarzyć.Wiem,że takie przypadki są rzadkie,ale zdarzają się, że poznajemy dziecko,składamy wniosek o adopcję, nawiązuje się między nami a dzieckiem więź a potem okazuje się,że rodzice biologiczni przypomnieli sobie o dziecku i składają w sądzie wniosek o przywrócenie praw. Nasza adopcja wstrzymana z szansą, że rodzice prawa odzyskają, a na pewno z szansą bardzo długiego oczekiwania na rozwiązanie problemu.
Nasz przykład: mb bez szans na odzyskanie dziecka składa wniosek do sądu o przywrócenie praw, my dostajemy telefon że jest Mały, spotykamy się,więź jest, po 5 miesiącach walki sytuacja mb bardzo się poprawia i sędzia stwierdza,że mamy się wycofać bo w takiej sytuacji nie jest pewna wyroku na nie.
przykład 2: znajomi znajomych dostają telefon że są 3 dziewuszki do adopcji, decydują się, dostają pieczę. Jadą na zakupy z dziewczynkami, w sklepie poznaje je biologiczny ojciec i wnosi do sądu o widzenia i przywrócenie praw. Rodzina adopcyjna jedynie może zostać rodziną zastępczą dla dziewczynek. Teraz z dziewczynkami w domu niepewnie czekają na rozwiązanie sytuacji
Ja natomiast po ostatnich przejściach mam kolejny mit do obalenia: adopcja przebiega bez przeszkód gdy rodzice biologiczni zostali pozbawieni praw rodzicielskich. Cóż, nie jest to prawda. Trzeba zdać sobie sprawę i pamiętać o tym,że póki nie mamy papierka mówiącego o tym ,że nasza adopcja jest już prawomocna,wszystko może się zdarzyć.Wiem,że takie przypadki są rzadkie,ale zdarzają się, że poznajemy dziecko,składamy wniosek o adopcję, nawiązuje się między nami a dzieckiem więź a potem okazuje się,że rodzice biologiczni przypomnieli sobie o dziecku i składają w sądzie wniosek o przywrócenie praw. Nasza adopcja wstrzymana z szansą, że rodzice prawa odzyskają, a na pewno z szansą bardzo długiego oczekiwania na rozwiązanie problemu.
Nasz przykład: mb bez szans na odzyskanie dziecka składa wniosek do sądu o przywrócenie praw, my dostajemy telefon że jest Mały, spotykamy się,więź jest, po 5 miesiącach walki sytuacja mb bardzo się poprawia i sędzia stwierdza,że mamy się wycofać bo w takiej sytuacji nie jest pewna wyroku na nie.
przykład 2: znajomi znajomych dostają telefon że są 3 dziewuszki do adopcji, decydują się, dostają pieczę. Jadą na zakupy z dziewczynkami, w sklepie poznaje je biologiczny ojciec i wnosi do sądu o widzenia i przywrócenie praw. Rodzina adopcyjna jedynie może zostać rodziną zastępczą dla dziewczynek. Teraz z dziewczynkami w domu niepewnie czekają na rozwiązanie sytuacji
- wanielka
- Posty: 3827
- Rejestracja: 17 gru 2007 01:00
Re: Mity o adopcji
to nie mit - każdy uczciwy OA uprzedza o takiej możliwości.asikczek pisze:mam kolejny mit do obalenia: adopcja przebiega bez przeszkód gdy rodzice biologiczni zostali pozbawieni praw rodzicielskich. Cóż, nie jest to prawda. Trzeba zdać sobie sprawę i pamiętać o tym,że póki nie mamy papierka mówiącego o tym ,że nasza adopcja jest już prawomocna,wszystko może się zdarzyć.
w ciszy i cierpliwości jest wasza siła...
Re: Mity o adopcji
cóż nas nikt nie uprzedził i nie pisze się o tym specjalnie. To taki margines o którym lepiej nie wspominać bo się RA wystraszy... takie mam wrażenie. Napisałam o tym,żeby ludzie mieli świadomość, że coś takiego może się zdarzyć, bo nawet jak OA coś tam wspomina to na zasadzie "bardzo rzadko się to zdarza, to marginalne przypadki, proszę się nie martwić, itp". Warto mówić o tym głośnowanielka pisze:to nie mit - każdy uczciwy OA uprzedza o takiej możliwości.
-
- Posty: 4
- Rejestracja: 03 lip 2014 05:13
Re: Mity o adopcji
Mam pytanie trochę z innej beczki. Czy były jakieś inicjatywy oddolne, mające na celu zmianę niektórych punktów Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego oraz ujednolicenie przepisów w Ośrodkach Adopcyjnych? Bo na mój prosty rozum, dramatów, o których pisały tu Panie powyżej, dałoby się uniknąć wprowadzając cztery proste przepisy:
1) stworzenie jednego, centralnego zbioru przepisów dla wszystkich OA w Polsce, a nie, że każdy ma swój regulamin i ludzie biegają od ośrodka do ośrodka bo w jednym można już wziąć pod opiekę kilkutygodniowe niemowlę, a w drugim dopiero od pół roku, w jednym osoba samotna ma realne szanse na adopcję, w drugim nie zrobią jej nawet kursu (wiadomo, im wcześniej dziecko znajdzie dom, tym lepiej)
2) stworzenie ogólnopolskiej, scentralizowanej bazy danych dzieci i potencjalnych RA i RZ w celu zapewnienia lepszego przepływu informacji i większej kontroli - żeby łatwiej było wyłapać, że dyrektor OA przetrzymuje dzieci kolejny rok w ośrodku, bo czeka na kasiastą rodzinę z zagranicy, a w kraju kilka rodzin oczekuje na dziecko w tym wieku (przykład podany przez jedną z Pań na tej stronie). Zresztą wydaje mi się, że rejonizacja nie zawsze jest tutaj dobrym pomysłem, bo jeśli mamy bardzo małe dziecko, które nie ma jeszcze silnych więzi z otoczeniem - szkoła, koledzy itd., to lepiej, żeby jak najszybciej zapewnić mu dom rodzinny nawet na drugim końcu Polski niż czekać, aż pojawi się odpowiednia rodzina w rejonie. W przypadku starszych dzieci wiadomo, że lepiej jest takiego wywożenia unikać. Dla odmiany dzieci z bardzo dużym stopniem niepełnosprawności mogą w ogóle nie znaleźć w swoim rejonowym ośrodku rodziny spełniającej warunki, jakich wymaga opieka nad nimi.
3) skrócenie rodzicom biologicznym, którzy zrzekli się praw czasu na "namyślenie się" do dwóch miesięcy bo dziecko to nie towar z katalogu wysyłkowego i każdy miesiąc, nie mówiąc o roku się dla niego liczy, a priorytetem powinno być jak najkrótsze przebywanie w DD i innych podobnych ośrodkach. Rodzice, którzy dziecko porzucili narażając na niebezpieczeństwo lub stosowali wobec niego celową przemoc (i nie mówię tu o klapsie w tyłek, tylko katalogach zachowań rodem z metod operacyjnych Inkwizycji albo UB), powinni mieć takie prawa odbierane przez Sąd dożywotnio w przeciągu 24 godzin. Jak ktoś dziecko przypala papierosem albo tłucze tak, że ląduje w szpitalu, to nie ma co zastanawiać się i czekać, czy się "nawróci". Podobnie blokowanie procedur adopcyjnych, żeby znaleźć matkę dziecka, która to dziecko wyrzuciła na śmietnik uważam za bezsensowne. Po co? Jedyna szansa na pozostanie w biologicznej rodzinie dla takiego dziecka to dziadkowie lub rodzeństwo rodziców, którzy woleli "przeoczyć" ciążę i o nic nie pytać, więc jaki sens?
4) Wprowadzenie zastępczych procedur pomocowych dla rodzin, w których problemem nie jest alkohol czy przemoc, ale brak odpowiednich warunków finansowych czy lokalowych, tak by priorytetem było utrzymanie tych dzieci przy biologicznych rodzicach, a nie przenoszenie ich do DD - jeśli utrzymanie jednego dziecka w DD kosztuje ok. 1200 zł (przynajmniej z takimi danymi statystycznymi się spotkałam), w a Polsce są rodziny, w których kilka osób żyje ze niewiele większą pensję i wbrew pozorom wcale nie przymierają głodem, to podejrzewam, że przy wprowadzeniu odpowiednich form pomocy - obiady, dary żywnościowe, pomoce remontowe itd. wystarczyłoby czasem 600 zł realnej pomocy zamiast kuratorskiego biadolenia, żeby dziecko utrzymać przy rodzicach. Zresztą prawda jest taka, że każdy jeśli ma matkę czy ojca, który jest kochającym rodzicem, to woli przy nim być choćby w zapleśniałym, nieogrzewanym domu, niż wprawdzie mieć obiad codziennie, ale być jednym z wielu dzieci pod opieką obcych ludzi w obcym miejscu.
1) stworzenie jednego, centralnego zbioru przepisów dla wszystkich OA w Polsce, a nie, że każdy ma swój regulamin i ludzie biegają od ośrodka do ośrodka bo w jednym można już wziąć pod opiekę kilkutygodniowe niemowlę, a w drugim dopiero od pół roku, w jednym osoba samotna ma realne szanse na adopcję, w drugim nie zrobią jej nawet kursu (wiadomo, im wcześniej dziecko znajdzie dom, tym lepiej)
2) stworzenie ogólnopolskiej, scentralizowanej bazy danych dzieci i potencjalnych RA i RZ w celu zapewnienia lepszego przepływu informacji i większej kontroli - żeby łatwiej było wyłapać, że dyrektor OA przetrzymuje dzieci kolejny rok w ośrodku, bo czeka na kasiastą rodzinę z zagranicy, a w kraju kilka rodzin oczekuje na dziecko w tym wieku (przykład podany przez jedną z Pań na tej stronie). Zresztą wydaje mi się, że rejonizacja nie zawsze jest tutaj dobrym pomysłem, bo jeśli mamy bardzo małe dziecko, które nie ma jeszcze silnych więzi z otoczeniem - szkoła, koledzy itd., to lepiej, żeby jak najszybciej zapewnić mu dom rodzinny nawet na drugim końcu Polski niż czekać, aż pojawi się odpowiednia rodzina w rejonie. W przypadku starszych dzieci wiadomo, że lepiej jest takiego wywożenia unikać. Dla odmiany dzieci z bardzo dużym stopniem niepełnosprawności mogą w ogóle nie znaleźć w swoim rejonowym ośrodku rodziny spełniającej warunki, jakich wymaga opieka nad nimi.
3) skrócenie rodzicom biologicznym, którzy zrzekli się praw czasu na "namyślenie się" do dwóch miesięcy bo dziecko to nie towar z katalogu wysyłkowego i każdy miesiąc, nie mówiąc o roku się dla niego liczy, a priorytetem powinno być jak najkrótsze przebywanie w DD i innych podobnych ośrodkach. Rodzice, którzy dziecko porzucili narażając na niebezpieczeństwo lub stosowali wobec niego celową przemoc (i nie mówię tu o klapsie w tyłek, tylko katalogach zachowań rodem z metod operacyjnych Inkwizycji albo UB), powinni mieć takie prawa odbierane przez Sąd dożywotnio w przeciągu 24 godzin. Jak ktoś dziecko przypala papierosem albo tłucze tak, że ląduje w szpitalu, to nie ma co zastanawiać się i czekać, czy się "nawróci". Podobnie blokowanie procedur adopcyjnych, żeby znaleźć matkę dziecka, która to dziecko wyrzuciła na śmietnik uważam za bezsensowne. Po co? Jedyna szansa na pozostanie w biologicznej rodzinie dla takiego dziecka to dziadkowie lub rodzeństwo rodziców, którzy woleli "przeoczyć" ciążę i o nic nie pytać, więc jaki sens?
4) Wprowadzenie zastępczych procedur pomocowych dla rodzin, w których problemem nie jest alkohol czy przemoc, ale brak odpowiednich warunków finansowych czy lokalowych, tak by priorytetem było utrzymanie tych dzieci przy biologicznych rodzicach, a nie przenoszenie ich do DD - jeśli utrzymanie jednego dziecka w DD kosztuje ok. 1200 zł (przynajmniej z takimi danymi statystycznymi się spotkałam), w a Polsce są rodziny, w których kilka osób żyje ze niewiele większą pensję i wbrew pozorom wcale nie przymierają głodem, to podejrzewam, że przy wprowadzeniu odpowiednich form pomocy - obiady, dary żywnościowe, pomoce remontowe itd. wystarczyłoby czasem 600 zł realnej pomocy zamiast kuratorskiego biadolenia, żeby dziecko utrzymać przy rodzicach. Zresztą prawda jest taka, że każdy jeśli ma matkę czy ojca, który jest kochającym rodzicem, to woli przy nim być choćby w zapleśniałym, nieogrzewanym domu, niż wprawdzie mieć obiad codziennie, ale być jednym z wielu dzieci pod opieką obcych ludzi w obcym miejscu.
-
- Posty: 4
- Rejestracja: 03 lip 2014 05:13
Re: Mity o adopcji
Dziękuję za odpowiedź. Cieszę się, że prawo zmienia się na korzyść zarówno dzieci jak i przyszłych rodziców.-)
- yennefer23
- Posty: 5638
- Rejestracja: 23 lut 2010 01:00
Re: Mity o adopcji
Rozmowa na temat AZW została przeniesiona do wydzielonego w tym celu wątku
Adopcja ze wskazaniem - co o niej myślimy.
Zapraszamy!
Adopcja ze wskazaniem - co o niej myślimy.
Zapraszamy!
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
- Nakasha
- Posty: 784
- Rejestracja: 17 wrz 2014 10:19
Re: Mity o adopcji
Niezupełnie, o ile wiem zachowanie ludzi jest w ok 40% "uwarunkowane" genetycznie, a raczej: geny mają większy wpływ na zachowanie na początku, z wiekiem ten wpływ maleje, a zwiększa się wpływ środowiska i kultury. Również w powstawaniu niektórych zaburzeń psychicznych czynnik genetyczny odgrywa znaczącą rolę (np. schizofrenii, czy w skłonności do uzależnień w linii męskiej).ale zachowanie dziecka....hmmm nie uważam,żeby geny miały na to wpływ.
To chyba też niekoniecznie, znam 2 pary, które po pozytywnej kwalifikacji czekały na dzieci po 3 lata...na dzieci trzeba czekac latami
Właśnie, jak jest z mitami o długim oczekiwaniu na dziecko i z tym, że większość dzieci jest chora (w tym mają poważne zaburzenia zachowania, które ciężko i długo się leczy)?
W moim otoczeniu panuje silny pogląd, że adoptując dziecko trzeba bardzo długo czekać, a i tak prawie nie ma szansy na adopcję zdrowego, małego dziecka, tylko "dostaje się" kilkuletnie, chore.
U mnie: Hashimoto; AMH 0,4
U męża: b. słaba armia
2x IUI...
28.12.2014 - IMSI, transfer blastki 4AA; 7 dpt 8 dpt: bHCG 130, 10 dpt: 298, 13 dpt: 1.057
23.01.2015: jest serduszko 12.09.2015 przyszedł na świat nasz synek
U męża: b. słaba armia
2x IUI...
28.12.2014 - IMSI, transfer blastki 4AA; 7 dpt 8 dpt: bHCG 130, 10 dpt: 298, 13 dpt: 1.057
23.01.2015: jest serduszko 12.09.2015 przyszedł na świat nasz synek
-
- Posty: 2
- Rejestracja: 13 kwie 2015 13:48
Re: Mity o adopcji
Z wielu podpisów pod postami można wywnioskować, ze często się zdarza że na dzieciaczka niektórzy czekali tylko rok. Jednak czasami widać, ze niektórzy czekają juz 3 lata i nadal Dzieciaczka nie otrzymali. Zależy to chyba od OA w jakim się oczekuje. Czy nie wydaje Wam się że w większym miastach takich jak np. Warszawa okres oczekiwania jest o wiele dłuższy niż w mniejszych, gdzie kolejka po ukończonym kursie jest krótsza?na dzieci trzeba czekac latami
-
- Posty: 397
- Rejestracja: 16 lip 2013 16:10
Re: Mity o adopcji
Córka urodziła kilka dni temu córeczkę, o czym pisałam na wątku o adoptowanych doroslych.
Spotkała ją w szpitaliu niezasłuzona przykrość. 2 pozostałe mamy, leżace za prawanem nawiązaly bliższy kontakt i wdaly sie w rozmowę na temat możliwości urodzenia nastepnych dzieci. Ponieważ obie męczyły sie 2 dni, a porody zakończyły sie cesarką podjęły dyskusję o adopocji, po czym odrzuciły taką możliwość; bo dzieci adoptowane są złe.
Sa złe, bo maja złe geny i padł przykład córki, która zamordowała adopcyjną matkę. Okazało się, że jej biologiczna matka była skazana za morderstwo. Miałam ochotę udusić te kobiety, chociaż one już wyszły ze szpitala. Pytalam córkę o to, czy nie miała ochoty przerwać tej dyskusji, mówiąc np. że jest adoptowana. Uznała, że nie warto się wtrącać, ale ta rozmowa byłą dla niej bolesna.
Spotkała ją w szpitaliu niezasłuzona przykrość. 2 pozostałe mamy, leżace za prawanem nawiązaly bliższy kontakt i wdaly sie w rozmowę na temat możliwości urodzenia nastepnych dzieci. Ponieważ obie męczyły sie 2 dni, a porody zakończyły sie cesarką podjęły dyskusję o adopocji, po czym odrzuciły taką możliwość; bo dzieci adoptowane są złe.
Sa złe, bo maja złe geny i padł przykład córki, która zamordowała adopcyjną matkę. Okazało się, że jej biologiczna matka była skazana za morderstwo. Miałam ochotę udusić te kobiety, chociaż one już wyszły ze szpitala. Pytalam córkę o to, czy nie miała ochoty przerwać tej dyskusji, mówiąc np. że jest adoptowana. Uznała, że nie warto się wtrącać, ale ta rozmowa byłą dla niej bolesna.
-
- Posty: 14478
- Rejestracja: 13 gru 2004 01:00
Re: Mity o adopcji
matula bardzo mi przykro, że córka byłą świadkiem tak bezmyślnej rozmowy. Czasami warto zapytać czy dziecko wychowywane w swojej biologicznej rodzinie nie zamordowało nigdy swej matki/swego ojca.
Synku, nie mógłbyś być bardziej mój
01.2005
W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć
- yennefer23
- Posty: 5638
- Rejestracja: 23 lut 2010 01:00
Re: Mity o adopcji
matula straszna historia, nie wyobrazam sobie co Twoja cora przezywala szczegolnie w tak wyjatkowym momencie swojego zycia
a co do takich historii - to Bobetka dobrze pisze, zapytalabym czy nie znaja historii o biologicznych dzieciach mordujacych rodzicow
ale z drugiej strony, po co wdawac sie w taki dyskusje, wiadomo ze tu panie mialy swoja teze, ktora musialy udowodnic
swoja droga uwazam, ze takie historie "szpitalne" gdzie ktos slyszal od kogos ale tamten ktos zna na pewno i wie ze to prawda, to tylko kolejny przyklad "urban story" i tyle
a co do takich historii - to Bobetka dobrze pisze, zapytalabym czy nie znaja historii o biologicznych dzieciach mordujacych rodzicow
ale z drugiej strony, po co wdawac sie w taki dyskusje, wiadomo ze tu panie mialy swoja teze, ktora musialy udowodnic
swoja droga uwazam, ze takie historie "szpitalne" gdzie ktos slyszal od kogos ale tamten ktos zna na pewno i wie ze to prawda, to tylko kolejny przyklad "urban story" i tyle
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
-
- Posty: 5
- Rejestracja: 30 wrz 2016 10:10
Re: Mity o adopcji
hahahahaha Agna, you made my day!! niezła jesteś chciałabym zobaczyć taką scenkę:D no i oczywiście minę głupola.... ahh ^^Agna pisze:ależ oczywiście:
sławetne "z dziewczynki najwyżej k.... wyrośnie a z chłopca morderca"
to chyba trzeba dodać do "trudnych pytań"...
ja bym takiej koleżance coś odpowiedziała - na przykład:
- 10 tysięcy? to chyba była promocja, bo ja płaciłam 100 tysięcy!!! ale może za to, że moje dziecko to z matki modelki i ojca naukowca...
- ja płaciłam 10 razy więcej, ale moje dziecko jest regulowane - mozna ściszyć, jak płacze i wyłączyć, jeśli za dużo robi kupek, a kaftaniki miało z prawdziwego złota...
- czeka się latami - my już czekamy 17 lat, a nasi znajomi 48 lat, wiecie...
- w katolickich płaci się ok. 25 tysięcy, bo tam są głównie dzieci księży i zakonnic...
- wiadomo, że nic nikomu nie powiemy - że mamy taką głupią i ograniczoną koleżankę, jak Ty też nikt nie wie...
- no właśnie zastanawiam się, jak się ubrać na to spotkanie z rodziną biologiczną, bo w ośrodku powiedzieli, że matki biologiczne występują wtedy w strojach wieczorowych, a po uroczystym przekazaniu wszyscy idą na specjalny adopcyjny spektakl do opery...
- co do płacenia za badanie - bardzo chętnie przyjmiemy od Ciebie pieniądze na te badania, skoro już o tym wspominasz... a może od razu zrób zrzutę na jakis pakiet w prywatnej klinice?
- dzieci przestępców i alkoholików? a co mi tam - grunt, że twojego dziecka tam nie ma - każde geny byłyby lepsze...
- wrrrrrrrrrrrrr... mogłabym tak długo, jak mnie wściekłość weźmie...