Co myślicie o in vitro mając to już za sobą.

Jesteś świeża mamusią? świeżym tatusiem? Zapytaj doświadczonych rodziców - oni zawsze znajdą dobrą radę.

Moderator: Moderatorzy nasi milusińscy

bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Co myślicie o in vitro mając to już za sobą.

Post autor: bloo »

Imaginification pisze:Na terapię chodziliśmy prze pół roku, ale więcej z tego było kłoptów niż pożytku.
Problem jest bardziej złożony, bo gdyby to była jedynie kwestia plemników, a cała reszta by grała, to by było ok. No ale to rozmowa na inny temat.
terapia niestety nie jest dla przyjemności, a dla pracy. I często boli, co na ogół oznacza, że działa. Czasem też lepiej iść na indywidualną, aby zorientować się, co dla nas jest problemem i w jakim punkcie życia jesteśmy.
Nie znam Waszej sytuacji małżeńskiej, ale jeśli coś jest nie tak (i to 'nie tak' nie dotyczy bezdzietności, a innych spraw) to rozkminy dotyczące in vitro mogą być jedynie tylko problemem zastępczym, a ten właściwy i tak wywali wraz z czasem, jedynie ostrzegam.
Akurat niepłodność sprawdza się świetnie w roli odwracacza uwagi, bo jak długo nie ma dziecka, można skutecznie udawać przed sobą, że to ciąża i dziecko są problemem, a nie to, co się dzieje między dwojgiem ludzi. I jeśli tak jest to po urodzeniu dziecka ścieżki się dość szybko prostują i rozchodzą, niestety.
kavainca
Członek Stowarzyszenia
Posty: 674
Rejestracja: 02 kwie 2009 00:00

Re: Co myślicie o in vitro mając to już za sobą.

Post autor: kavainca »

bloo pisze:
Imaginification pisze:Na terapię chodziliśmy prze pół roku, ale więcej z tego było kłoptów niż pożytku.
Problem jest bardziej złożony, bo gdyby to była jedynie kwestia plemników, a cała reszta by grała, to by było ok. No ale to rozmowa na inny temat.
terapia niestety nie jest dla przyjemności, a dla pracy. I często boli, co na ogół oznacza, że działa. Czasem też lepiej iść na indywidualną, aby zorientować się, co dla nas jest problemem i w jakim punkcie życia jesteśmy.
Nie znam Waszej sytuacji małżeńskiej, ale jeśli coś jest nie tak (i to 'nie tak' nie dotyczy bezdzietności, a innych spraw) to rozkminy dotyczące in vitro mogą być jedynie tylko problemem zastępczym, a ten właściwy i tak wywali wraz z czasem, jedynie ostrzegam.
Akurat niepłodność sprawdza się świetnie w roli odwracacza uwagi, bo jak długo nie ma dziecka, można skutecznie udawać przed sobą, że to ciąża i dziecko są problemem, a nie to, co się dzieje między dwojgiem ludzi. I jeśli tak jest to po urodzeniu dziecka ścieżki się dość szybko prostują i rozchodzą, niestety.
Święte słowa bloo
Od siebie dodam tyle, że rodzicielstwo dokłada kłopotów i obszarów niezgodności niestety.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
IUI 5.6.2009

od 15.2.2010 Matylda jest z nami :)


IUI 8.2010 :( IUI 2.2012 :( INV + eggs donation 4.2012 :((( ICSI 4.2013 :((

PICSI 04.12.2013- program MZ :):) od 28.08.2014 Jakubek jest z nami :)

pa zarodki!
J.M.F.
Posty: 550
Rejestracja: 09 lis 2012 19:43

Re: Co myślicie o in vitro mając to już za sobą.

Post autor: J.M.F. »

Imaginification pisze:Dzięki za ten głos Monek. Nie patrzyłam nigdy na niepłodność z tej strony. Ale to raczej dlatego, że u nas wina leży po stronie męża. Podświadomie (mniej lub bardziej) mam do niego pretensje i trudno mi się z tym pogodzić. Czuję się tak trochę oszukana. Choć przecież nie mógł wcześniej wiedzieć, że ma słabe plemniki.
U nas też teoretycznie niepłodność męska, ale ja zawsze powtarzałam mężowi, że nigdy z innym mężczyzną nie próbowałam mieć dzieci, więc nie wiem, czy na 100% zaszłabym w ciążę naturalną.
My o słabych wynikach nasienia dowiedzieliśmy się pół roku przed ślubem (było podejrzenie żylaków powrózka nasiennego), ale my już wtedy byliśmy zdecydowani na wspólne życie i nie uważałam, że to może być powód do zmiany tych planów-nigdy nie wiadomo co życie przyniesie i czy niepłodność to będzie jedyny nasz problem. A skoro to mężczyzna, z którym przeszliśmy razem nie jedną trudność i spędziliśmy wspólnie kilka lat, to nie wyobrażałam sobie inne decyzji. A ponadto po prostu go kocham...i to dużo ułatwia. Dziś niczego nie żałuję.
I pomyślałam też, że nigdy nie mam pewności, że jak zwiążę się z kimś innym, to on na pewno będzie mógł/będzie chciał mieć dzieci.
"Nie istnieje droga na skróty do miejsca, do którego dojść warto."

od marca 2011r. wiemy, że łatwo nie będzie...
od września 2011r. się nie bronimy...
od marca 2012r. się staramy...
od listopada 2012r. się leczymy...
od czerwca 2015r. się cieszymy...
od stycznia 2016r. tulimy w ramionach Naszą Iskierkę :***
od grudnia 2018r. się cieszymy...
Awatar użytkownika
Magda83smile
Posty: 6
Rejestracja: 17 lut 2009 01:00

Re: Co myślicie o in vitro mając to już za sobą.

Post autor: Magda83smile »

Żałuję, że tak długo czekaliśmy z decyzją! Udało się za 1 razem.
calistas
Posty: 9
Rejestracja: 30 mar 2022 00:02

Co myślicie o in vitro mając to już za sobą.

Post autor: calistas »

Dzień dobry :),
przygotowuję pracę badawczą w dziedzinie Psychologii. W badaniach skupiam się na tym, co wpływa na kondycję emocjonalną kobiet przystępujących do procedury in vitro, aby ustalić jak najbardziej efektywnie wspierać emocjonalnie grupę kobiet leczących się z powodu niepłodności. Twój udział w badaniu jest bardzo cenny, zarówno z perspektywy badawczej, jak i tej praktycznej. Dzięki Twojemu zaangażowaniu dowiem się, jak lepiej pomagać innym ludziom.
Bardzo proszę o Twoją pomoc w tym badaniu.

https://forms.gle/quP93Gt7csuce1HU6
eddy76
1% dla bociana
Posty: 1081
Rejestracja: 31 mar 2014 22:54

Co myślicie o in vitro mając to już za sobą.

Post autor: eddy76 »

Szkoda , że ankieta odnosi się tylko do czasu teraźniejszego . Leczenie metodą in vitro zakończyłam 3 lata temu , szczęśliwie urodzeniem bliźniąt a stres w wyniku starań myśle że w moim życiu jest po dziś dzień …


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Największy skarb - naturalsik

Starania od 2011 ,clo bez skutku.

Provita 6.03.2014 ...

3 cykle stymulowane, 2 × IUI na nie

I IMSI 30.12.14 2 bąbelki...11 dpt 12.2 ,13 dpt 9,78

6.03.15 crio blastusia. . . 8 tc (*)

Il IMSI 13.10.15 2 słoneczka 8A znowu


ZAQ12wsxcd
Posty: 1
Rejestracja: 01 sty 2023 22:50

Co myślicie o in vitro mając to już za sobą.

Post autor: ZAQ12wsxcd »

UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami. 


Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.


Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko. 
politik2267
Posty: 47
Rejestracja: 19 paź 2023 19:31

Co myślicie o in vitro mając to już za sobą.

Post autor: politik2267 »

Ja tez nie przypominam sobie burzy w sprawie in vitro w momencie, kiedy podchodziłam do udanego programu. Natomiast pamiętam bardzo dobrze, ze kiedy byłam już w dosyć zaawansowanej ciąży, zdarzyła się tzw. komisja Gowina i dalej to już same wiecie. Ruszyła lawina...
Mimo tej ciszy w temacie miałam swoje opory przed decyzja o in vitro. Nie miały one jednak związku z zastrzeżeniami głoszonymi przez KK. Wiedziałam, ze moje zarodki będą potraktowane z odpowiednia troska i zupełnie nie pojmowałam, nadal zresztą nie pojmuje, dlaczego miejsce poczęcia w labie miałoby być niegodne i dlaczego warunkiem koniecznym tej godności jest odbycie stosunku waginalnego. Owszem, traktuje poczęcie w kategoriach (świeckiego) cudu, ale to naprawdę nie ma związku z miejscem, w którym ono następuje. Źródła cudowności dopatrywałabym się raczej w pragnieniu rodzicielstwa, gotowości przyjęcia nowego członka rodziny i tej ogromnej miłości odczuwanej awansem, o której pisała bloo. Z perspektywy czasu uważam, ze powodem mojego oporu było nieprzepracowanie problemu niepłodności. Wstydziłam się i nie akceptowałam własnej niemożności. Leczenie traktowałam raczej w kategoriach otwartego przyznania się do porażki niż w kategoriach szansy i https://shariki.me/ ciągle, ciągle liczyłam na tzw. naturalny cud. Pamiętam, ze kiedy jechałam na wizytę startowa do stymulacji miałam obezwładniającą wręcz nadzieje, ze lekarz mi powie, ze żadne leczenie nie jest potrzebne, bo oto jest niespodziewana ciąża. Pisze o tym, bo uważam, ze mój przypadek może nie być odosobniony i ze może być więcej taki osób, które wypierając własną niemożność, szukają powodów natury bardziej, powiedzmy, obiektywnych, a przynajmniej zewnętrznych. Do przemyślenia i może do przegadania z psychologiem w ośrodku leczenia niepłodności?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi milusińscy”